Przeciętnemu mieszkańcowi Europy i USA wydaje się, że w czasach nowożytnych niewolnictwo dotyczyło tylko czarnych ludzi. Jest to jednak wyobrażenie z gruntu błędne. Aż do końca XVII wieku południowo-wschodnie tereny Królestwa Polskiego dotykała plaga najazdów tatarskich. Najazdów, w trakcie których porywano mnóstwo ludzi. Jako niewolnicy trafiali później nawet do najbardziej odległych rejonów Imperium Osmańskiego.
„Jest to widok, który poruszyłby zapewne serce najbardziej nawet nieludzkie, owo odłączanie mężów od żon, matek od córek, bez żadnej już nadziei na przyszłe spotkanie tych, którzy stają się niewolnikami u pogańskich mahometan, czyniąc swym ofiarom tysiączne niegodziwości. Okrucieństwo Tatarów skłania ich do niezliczonych wprost podłości, jak to gwałcenie dziewcząt, zniewalanie żon w obecności ojców i mężów, a nawet obrzezywanie dzieci w obecności rodziców, by móc je ofiarować Mahometowi.”
Tatarzy relatywnie najlepiej traktowali najmłodsze dzieci. Już w czasie transportu starano się obchodzić z nimi w miarę ostrożnie. Wszak wiadomo, że malutkie dziecko nie zniesie takich trudów jak starsze, a tym bardziej dorosły człowiek. Dlatego też, jak w 1689 roku pisał Jakub Kazimierz Haur:
„Widzieć jako dziatki, by namniejsze, do swoich uwożą krajów; rozporze pierzynę i na dwie stronie po kilkoro włoży, a potem z nimi przez konia, jako biesagi [juki] przewiesi, dziury niżej dla oddechu im porobi i z sobą, jako gęsięta w kojcu, do Krymu prowadzi; uważać [widać] ich w wojsku abo przy posłach, gdzie rzadką minę tatarską między nimi, z twarzy więcej naszym podobną, obaczy cerę i kompleksyją [budowę ciała i usposobienie].”[1]
Jednak nawet tak „troskliwy” transport często kończył się dla najmłodszych śmiercią. Na przykład po najeździe tatarskim w grudniu 1666 roku, na drogach odnaleziono prawie 500 porzuconych przez ordyńców, na śmierć zamarzniętych dzieci[2].
Jeśli najmłodsi przeżyli podróż, doprowadzano do ich konwersji na islam. Co jeszcze nie znaczyło, że czekała je świetlana przyszłość. Wspomniany Haur wyjaśniał:
„Z dziatkami niewinnymi jak z cielętami obchodzą się, a nie tylko, że ich na swoją aplikują wiarę i obyczaje grubiańskie, ale też tako się z nimi sprawują, aże groza pisać i jaką zmiankę uczynić.”[3]
Zanim trafili na targ.
Starsi nie mogli liczyć na tak „dobre” traktowanie. Ci, którzy nie wytrzymywali trudów marszu, byli bezlitośnie mordowani:
„Gdy zaś niewolnik w drodze iść nie może abo zachoruje, zetnie go [Tatar], czasem i nie dotnie, tylko zamorduje.”[4]
Gehenna tych, którzy przeżyli dopiero się zaczynała. Gdy wyprawa Tatarów kończyła się, jeszcze przed powrotem do domów zatrzymywali się w miejscu uznanym przez siebie za bezpieczne. Wtedy to zbierano i dzielono łupy. W tym oczywiście ludzi. Dochodziło przy tym do dantejskich scen. Francuski inżynier w służbie polskiej, Guillaume (czyli Wilhelm) Beauplan, w połowie XVII wieku opisał jak to wyglądało:
Czując, iż są w bezpiecznym miejscu, zatrzymują się na dłuższy odpoczynek, zbierając siły i wprowadzając porządek w swe szeregi, jeśli został on zakłócony w czasie spotkania z Polakami.
W czasie tego postoju, który trwa tydzień, Tatarzy gromadzą łupy, składające się z niewolników i bydła, i dzielą wszystko między sobą. Jest to widok, który poruszyłby zapewne serce najbardziej nawet nieludzkie, owo odłączanie mężów od żon, matek od córek, bez żadnej już nadziei na przyszłe spotkanie tych, którzy stają się niewolnikami u pogańskich mahometan, czyniąc swym ofiarom tysiączne niegodziwości.
Okrucieństwo Tatarów skłania ich do niezliczonych wprost podłości, jak to gwałcenie dziewcząt, zniewalanie żon w obecności ojców i mężów, a nawet obrzezywanie dzieci w obecności rodziców, by móc je ofiarować Mahometowi. Na koniec najbardziej nieczułe serca zadrżałyby słysząc krzyki i śpiewy pośród płaczów i jęków tych nieszczęsnych Rusinów[5], gdyż naród ten śpiewa i zawodzi pośród płaczów.
Nieszczęśnicy ci są od tej chwili rozdzieleni, jednych przeznaczają do Konstantynopola [Stambułu], innych zaś na Krym, a jeszcze innych do Anatolii [azjatycka część Imperium Osmańskiego]. Oto słów kilka o tym, jak Tatarzy zbierają się i porywają ludność, w ilości ponad 50 000 dusz w przeciągu niespełna dwóch tygodni, i o tym jak traktują swoich niewolników po dokonaniu między nimi podziału, po czym ich sprzedają, wedle własnego uznania, gdy już powrócą do swego kraju.”[6]
Warto jeszcze kilka słów poświęcić owemu podziałowi zdobyczy. Nie wszystko bowiem, co zdobyli tatarscy wojownicy, pozostawało w ich rękach. 20% łupów zabierał chan. Kałga sułtan i nureddin, czyli niżsi dostojnicy tatarscy, zabierali po 10%[7]. W podziale łupów trzeba też było uwzględnić najwyższą zwierzchność, czyli sułtana. Ale jak to zwykle bywa przy płaceniu podatków, także i tu nie obywało się bez oszustw:
„Z jasyru cło na Turczyna odbierają Gdy tedy z czat swoich wilczych, zdradnych, jasyr prowadzą abo plon z ludzi, jest cło pogłówne z tego i na Turczyna, jakby na dziesięcinę brakują [przebierają] i biorą; a gdy się któremu Tatarzynowi jakiej nieszpetnej urody dostanie białagłowa, aby mu jej nie wzięto potarga jej włosy na głowie i gliną abo jaką szpetnością nasmaruje jej twarz.”[8]
Targ niewolników w Kairze. Malował Jean-Léon Gérôme. Obraz z 1866 roku.
Targi na Krymie.
Część jasyry trafiała na Krym. Dla niektórych był to kres podróży. Jednak dla większości był to tylko jeden z jej etapów. Na krymskich targach niewolników sprzedawano ich kupcom, którzy przybywali tam z całego Imperium Osmańskiego. Jak takie targi wyglądały? Jeden z opisów wyszedł spod pióra Jakuba Kazimierza Haura:
O targu niewolniczym tatarskim.
Na tych tedy brańców są pewne w Krymie dni w tydzień, jak u nas na zboża, na bydła, różne targi abo jarmarki, tak tam u nich jest kiermasz niewolniczy nader nieszczęśliwy, na który z meczetów abo z bóżnic miasto [zamiast] dzwonów wołają, aby więźniów abo niewolników wszelakich wyprowadzano i przedawano, ile gdy się tak wiele na to z różnych krajów nazjeżdża kupców, aby się dla nich na dalszą inną czatę i najazdy w domach swoich nie bawili.
Z którymi to ludźmi mizernymi, już nie po ludzku, ale prawie natenczas po bestyjalsku, obchodzą się; targując ich i kupując, oględują wszędzie i rewidują, jako roztrucharz jakiego konia abo jako rzeźnik wołu, i upatrują w nim zaraz, do czego z nich który może być sposobnym: jeżeli na galery, jeżeli do rzemiesła abo do paszenia bydła, abo też do jakiej domowej wysługi.
Gdy zaś po ciele pozna, po jestach, po obyczajach, po życiu, nawet i po koszuli paniątko, to go dotąd męczy, dręczy, morzy i katuje, ażby o swoim wyznał urodzeniu i substancyjej [majątku], żeby się szacował [ile jest warty], żeby jaką za niego na okup z domu jego dano sumę, inaczej pastwiłby się nad nim aż do zabicia.”[9]
Znacznie więcej i ciekawiej o targu niewolników w mieście Karasu[10] pisał Turek Ewlija Czelebi. Także i on współczuł nieszczęsnym ludziom:
„Na obszernym placu pod ścianą chanu Szirin beja znajduje się wielki bazar niewolników. Przedziwny jest ten nieszczęsny bazar. Do niego to stosują się słowa: ‚Kto sprzedaje człowieka, ścina drzewo lub zrywa tamę – ten przeklęty jest od Boga na tym i na tamtym świecie‚. (W innej przypowieści zamiast słów: ‚Kto przerywa tamę‚ jest powiedziane ‚kto zabija krowę‚).
Tyczy się to handlarzy jasyru, jako że ludzie ci są ponad wszelką miarę niemiłosierni.
Kto nie widział owego bazaru, ten niczego nie widział na świecie. Matkę odrywają tam od syna i córki, syna – od ojca i brata i sprzedają ich pośród lamentu, wołania o ratunek, jęków i płaczu.”[11]
Czelebi opisał również w jaki sposób handlarze ludzkim towarem oszukiwali klientów:
Wszelako więcej niż w jakimikolwiek innym miejscu jest tu mistrzów w dwojakiego rodzaju rzemiośle biegłych.
Jedni z nich biorą niewolników kozackich, którzy już są głusi i mają po 40 lub 50 lat, do łaźni prowadzą ich, tam im masaż robią, a po wyjściu z łaźni tak go leczą, iż po kuracji owej wypadają mu wąsy i broda. W ten sposób zmieniają go w nadobnego pacholika o licach jasnych jak słońce, a potem tego dorodnego niewolnika sprzedają.
A potrafią przy tym oszukać nawet takich handlarzy jasyru, którzy w życiu swoim sprzedali już wiele setek jeńców. Wszakże po miesiącu lub po dwóch, gdy ci wywiozą już takiego niewolnika do obcych krajów, wyrasta mu siwa broda i wąsy, tak iż zamienia się znowu w starego niewolnika kozackiego, co ani jednej nie wart akcza.
Znają oni jeszcze jedną sztuczkę. Niewiastę taką, co już siedem albo osiem razy rodziła, z piersiami niczym torby obwisłymi, prowadzą do łaźni, a po kąpieli poddają jej twarz, oczy i dolną część ciała wzmiankowanym zabiegom za pomocą koperwasu, barwnika, pestek z pigwy, ałunu i brzytwy. Tymże sposobem przeobrażają ją w niewinną dziewicę o licach jak rubiny i piersiach jak pomarańcze, po czym przyoblekają ją w suknie obcisłe i barwne oraz na ławę sadzają, gdzie się niewolników sprzedaje.
Potem taka stara, wynędzniała kobieta urodziwą dzieweczkę udaje. Lecz jeśli się zdarzy, że kupiec jakiś ujrzawszy takie dziewczę, olśniewające jak planeta Jowisz, kupi je, to się sromotnie oszuka. Albowiem przychodzi czas, że u dziewczyny tej znowu występuje miesiączka, a wtedy kupiec zaczyna biadać: ‚Zabierzcie tę dziewczynę! O, biada mej duszy! Och, moje pieniądze!’Ale na cóż się to zda, skoro już ją kupił z tymi wszystkimi ułomnościami!
Tacy to sprytni są ci handlarze jasyru z Karasu! Nie są to jednak Tatarzy, ale przybysze z Anatolii, osobliwie zaś z ejaletu Kajserije[12].”[13]
Targ w Stambule.
Nie tylko Krym miał targi, gdzie sprzedawano białych niewolników. Targi takie były rozsiane po całym Imperium Osmańskim.
Znajdujący się w jego stolicy, czyli Stambule, targ, opisał Erazm Otwinowski. W 1557 roku towarzyszył on posłowi polskiemu do Turcji, kasztelanowi chełmskiemu Andrzejowi Bzickiemu. A pisał tak:
„Jest drugi bezestan [miejsce sprzedaży], gdzie ludzi przedawają, które stoją na wielbłądziech, na mulech, na oślich i na koniech, często przywożą zwłaszcza białogłowy, dzieci, a mężczyźni dorośli pieszo w łańcuszkach jednego za drugim zamknionego pędzą i gdy do sprzedania albo kupowania ich przychodzi, tedy je nago oględują utrumque serum [jedną i drugą płeć], jeśli jakiej wady nie mają, jako u nas bydło, quoties toties [za każdym razem], na co żałość wielka patrzeć. Owa może zaraz przedać wieźnie ile ich, kto ma, także kupić ile potrzeba, bo tego zewsząd ustawicznie przywodzą wiele z Moskwy, z ziem ruskich, z Węgier, także z Włoch i z Hiszpanii, co na morzu pobierą, albo tamtych brzegach, gdzie armata [armia] turecka dochodzi.”[14]
I co dalej?
Los białych niewolników był zdumiewająco różnorodny. Jedni z nich byli traktowani bardzo brutalnie. Na przykład gwałcono nie tylko kobiety, ale i mężczyzn oraz dzieci. Niektórzy mężczyźni trafiali na galery, a kobiety do haremów.
Basen w haremie. Malował Jean-Léon Gérôme około 1876 roku.
Inni jednak trafiali na dobrych muzułmanów. Ci szczęściarze byli traktowani jak członkowie rodziny. Należał do nich Stanisław Zygmunt Druszkiewicz. Co prawda początkowo trafił w ręce Tatara, który go bardzo źle traktował, lecz na szczęście, po trzech tygodniach ów Tatar odsprzedał go Turkowi z Kaffy. Druszkiewicz wspominał:
„Cnotliwy mnie Turczyn kupił, bardzo dobry człowiek (Kałak emir efendi) za trzydzieści talarów i za cztery sztuki kindziaku. Zaprawdę bardzom był niedrogi, bom też był nadkaleczony i szaleństwo zmyślałem. Ale jak mnie ten Turczyn kupił, tylko [tyle] mojej było niewoli, bardzom się miał dobrze u niego i nie tak jako niewolnika, ale jako syna mnie swego traktował, i zarabiałem sobie od rzemienia: uzdeczki, kańczuki robiłem, sianem przekupowałem [kupczyłem], pieniądze miałem.”[15]
Był i taki przypadek:
„Henryk [Kazanowski] trzeci [syn Stanisława Kazanowskiego], który był w Turcech w pojmaniu lat dwadzieścia, od Turczyna onego, który go był pojmał przywiezion do ojczyzny, i tak z sobą pospołu aż do śmierci [w Polsce] mieszkali jako bracia w miłości.”[16]
Jeszcze innych z tureckiej niewoli wykupywały własne rodziny, albo zamożniejsi chrześcijanie z samego Imperium. Część odzyskali posłowie chrześcijańskich monarchów. Choć nie zawsze było to łatwe, o czym świadczy diariusz polskiego posła do Turcji Wojciecha Miaskowskiego:
„Tegoż dnia przysłał mi wezyr dwadzieścia i trzy białychgłów niewolnic; od Żydów gwałtem ich wzięto, o co łotrowie wielką kommocyją [wzburzenie] uczynili tak, że mało do zamieszania wielkiego nie przyszło, bo wezyra do cesarza [sułtana] oskarżyli. Złotem Turkom sypali tak, że im dwie albo trzy wrócić musiano; gorszy w tym i gorętszy byli daleko niżeli Turcy i Grecy, którzy milczeli, wezyra słuchali i dobrowolnie wydawali więźniów. Taki jad i złość pokazała się żydowska, że przemogli wezyra w saraju przez matkę [sułtana] i eunuki. Na włosku była szyja wezyrowa. Przed oczyma bili niewiasty nasze, drugie w piwnicach, w turmach [więzieniach] do odjazdu mego kryli.”[17]
Ostatecznie Miaskowskiemu udało się wydobyć z niewoli 260 Polaków i Rusinów. Wśród nich byli towarzysze husarscy Górski i Słomka, którzy na galerach tureckich spędzili 30 i 40 lat! Był to niewątpliwie wielki sukces posła. Ale liczba ta blednie gdy zestawi się ją z informacją, że w tym samym czasie, w Stambule, na tureckich galerach i w Tracji (to jest części Imperium Osmańskiego) miało znajdować się około 150 tys. niewolników pojmanych w Rzeczypospolitej…
Nielicznym niewolnikom udało się zbiec. A bywali i tacy, którzy przeszedłszy na islam zrobili zawrotne kariery w Imperium Osmańskim. Niewola mogła się więc skończyć na wiele różnych sposobów. Niestety w przypadku zdecydowanej większości trwała ona do końca życia.
Źródła :
1Jakub Kazimierz Haur, Skład abo skarbiec znakomitych sekretów ekonomiej ziemiańskiej. W: Staropolskie księgi o myślistwie. Opr. Władysław Dynak i Jacek Sokolski. Wrocław 2001. s. 167.
2Gabriel Krasiński, Taniec Rzeczypospolitej Polskiej. Opr. Mirosław Korolko. Warszawa 1996. s. 219; Radosław Sikora, Batohowskiej niemal klęsce ta podobna była? Brahiłów 19 XII 1666.
3Haur, Skład, s. 166.
4Haur, Skład, s. 168.
5Beauplan pisał o Rusinach, bo w jego czasach to właśnie oni dominowali w tych prowincjach Królestwa Polskiego, na które najczęściej napadali Tatarzy (Ukraina, Podole, Wołyń, częściowo Ruś). Siłą rzeczy to właśnie Rusini stanowili typowy łup Tatarów. Tereny etnicznie polskie były dość odległe od tatarskich szlaków. Najazdy na nie zdarzały się nieporównanie rzadziej.
6Lassota Eryk, Beauplan Wilhelm, Opisy Ukrainy. Opr. Zbigniew Wójcik. Warszawa 1972. s. 133–134.
7Leszek Podhorodecki, Chanat Krymski i jego stosunki z Polską w XV-XVIII w. Warszawa 1987. r. 58.
8Haur, Skład, s. 168.
9Haur, Skład, s. 165.
10Karasu – dziś Biłohirśk / Biełogorsk (ukr. Білогірск, ros. Белогорск) na Krymie. Dawniej także Karasubazar (z tureckiego „Targ nad Czarną Wodą”).
11Ewlija Czelebi, Księga podróży. Tłumaczyli z języka tureckiego: Zygmunt Abrahamowicz, Aleksander Dubiński, Stanisława Płaskowicka-Rymkiewicz. Redakcja naukowa, wybór, słowo wstępne i komentarz: Zygmunt Abrahamowicz. Warszawa 1969. s. 308.
12Kajserije – dawniej Cezarea Kapadocka, dziś Kayseri. Miasto w azjatyckiej części Turcji.
13Czelebi, Księga, s. 306.
14Erazm Otwinowski, Wypisanie drogi tureckiej. W: Antologia pamiętników polskich XVI wieku. Red. Roman Pollak. Wrocław – Warszawa – Kraków 1966. s. 190.
15Stanisław Zygmunt Druszkiewicz. Pamiętniki 1648 – 1697. Opr. Marek Wagner. Siedlce 2004. s. 88.
16Bartosz Paprocki, Herby rycerstwa polskiego. Opr. Kazimierz Józef Turowski. Kraków 1858. s. 616.
17Wielka legacja Wojciecha Miaskowskiego do Turcji w 1640 roku. Opr. Adam Przyboś. Warszawa – Kraków 1985. s. 70.