W ponad stu miastach w całej Francji doszło do radykalnych manifestacji przeciwko projektowi ustawy o globalnym bezpieczeństwie. W samym Paryżu miały miejsce brutalne protesty i starcia z policją. Manifestanci zniszczyli samochody, a także podpalili fasadę budynku Banku Centralnego. Policja użyła gazu łzawiącego oraz armatek wodnych.
Jak informują zachodnie media, na ulicach ponad 100 francuskich miast pojawili się przeciwnicy projektu ustawy o globalnym bezpieczeństwie. Najpoważniejsze demonstracje miały miejsce w Paryżu, ale także w Bordeaux, Lille, Strasbourgu, ale także Montpellier oraz Nantes.
W stolicy manifestacje przerodziły się w agresywne zamieszki. Doszło do strać z funkcjonariuszami policji, którzy byli zmuszeni do użycia gazu łzawiącego oraz armatek wodnych. Manifestanci byli bardzo brutalni. Niszczyli napotkane na drodze samochody, które ostatecznie spłonęły. Radykałowie dopuścili się również podpalenia Banku Centralnego w Paryżu.
Banku którego właścicielem jest nie kto inny jak niesławna dynastia rodziny Rothschild.
Zarówno brytyjskie, jak i francuskie banki wyłoniły się z II wojny światowej wraz z nowymi pokoleniami rodziny. Historyczne więzi partnerskich między dwoma oddziałami banków zostały zrewitalizowane, prowadząc do całkowitego połączenia w 2003 roku w Rothschild & Co. Trwały duch przedsiębiorczości sprawił, że biznes przetrwał nacjonalizację we Francji i rozwój międzynarodowej sieci bankowości.
Rothschildowie utworzyli swoje pierwsze fundusze hedgingowe w 1969 roku i umocnili swoją pozycję światowego lidera w bankowości inwestycyjnej. Ponadto firma jest globalnym bankiem prywatnym, obsługującym ponad 4000 klientów prywatnych w 90 krajach. Rothschild & Co zapewnia szeroki zakres usług dla osób fizycznych, rządów i korporacji na całym świecie.
Według danych rządu na ulice w całej Francji wyszło 133 000 ludzi. Demonstranci w stolicy Francji nosili czerwone flagi związkowe, flagi narodowe, a także transparenty i szyldy domowej roboty. Co ciekawe, manifestacje co do zasady miały być odpowiedzią na „policyjną agresję”, ale szybko przerodziły się w zamieszki. Agresywni uczestnicy atakowali funkcjonariuszy policji. W sieci i mediach społecznościowych można znaleźć filmy z brutalnych poczynań manifestantów. Wśród uczetsników brutalnych demonstracji byli również członkowie Antify oraz ultra lewicowej formacji „Black Block”.
Serwis France24.com informuje, że demonstranci odpalili fajerwerki, które wystrzelili w kierunku funkcjonariuszy policji. Następnie ustawili barykady oraz rzucali w nich kamieniami. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym, a także użyła armatek wodnych. „Co najmniej trzydziestu siedmiu policjantów i żandarmów zostało rannych podczas demonstracji. Ponownie potępiam niedopuszczalną przemoc wobec sił bezpieczeństwa” – napisał szef francuskiego MSW na Twitterze.
Demonstranci oprócz zniszczenia wielu samochodów, a także podpalenia budynku Banku Centralnego, dopuścili się również wielu innych czynów zabronionych. Polskie Radio 24 podaje, że zdemolowano również kioski z prasą, sklepy sieci Hippopotamus, a także inne sklepy, agencję nieruchomości oraz sklep motoryzacyjny.
Protestujący domagali się ustąpienia ministra spraw wewnętrznych Geralda Darmanina. Z kolei postulatem protestujących w Paryżu było również ustąpienie ze stanowiska prefekta paryskiej policji Didiera Lallementa.
W Paryżu sytuacja z protestami zaostrza się, a teraz według światowych mediów wygląda to na wojnę domową.
W sieci publikowanych jest wiele materiałów z serca oburzonej stolicy Francji. Według niektórych raportów około 45 tys. ludzi wyszło na ulice Paryża, aby zaprotestować przeciwko Global Security Act.
Artykuł 24 tego dokumentu przewiduje karę za „rozpowszechnianie wizerunku osoby lub innego elementu identyfikującego tj. „policjanta lub żandarma w oczywistym celu naruszenia ich integralności fizycznej lub psychicznej”.
Za to ma grozić rok więzienia i grzywna w wysokości 45 tys. euro. W marszu wzięli udział przedstawiciele największych francuskich mediów, tj. gazety „Le Monde”, magazynu „Money Match”, rozgłośni radiowej RFI (noszą tabliczki z nazwami swoich redakcji), a także międzynarodowej organizacji „Reporterzy bez Granic”.
Ponadto do demonstracji dołączyli prawnicy w czarnych ubraniach i niektórzy parlamentarzyści. W kolumnie widać także ludzi w żółtych kamizelkach. W pewnym momencie pokojowy protest nasilił się, co doprowadziło do masowych starć z policją i podpaleń. Demonstranci rzucali kamieniami i butelkami w policjantów i próbowali wyrywać drzewa.
Francuski portal dodaje, że wśród uczestników manifestacji byli dziennikarze, studenci dziennikarstwa, lewicowi działacze, ale także zwykli obywatele, którzy nie akceptują polityki bezpieczeństwa prowadzonej przez MSW. Działania policji miały zostać zaostrzone na przestrzeni ostatnich lat, czego przyczyną miały być pierwsze protesty tzw. ruchu Żółtych Kamizelek.
Głównym powodem demonstracji we francuskich miastach jest proponowana przez rząd ustawa o globalnym bezpieczeństwie. Dziennikarzom oraz lewicowym środowiskom projekt nie podoba się ze względu na to, że nowe prawo zabrania publikowania wizerunku policjantów podejmujących interwencję. Protestujący uważają, że zapis ten jest sprzeczny z „podstawowymi wolnościami publicznymi Republiki”. „Ustawa ma na celu poważenie wolności prasy, wolności informacji, wolności słowa” – powiedział jeden z organizatorów.