Site icon Globalna Świadomość

NOWE DOWODY Z TAJNYCH AKT KGB – CO DOPADŁO GRUPĘ NA ”PRZEŁĘCZY DIATŁOWA” ?

Na temat tragicznie zakończonej wyprawy grupy Diatłowa napisano prawie wszystko. Istnieje kilka hipotez co do przyczyn śmierci jej uczestników. Tragedia ta to niezwykle tajemnicze wydarzenie, miało ono miejsce prawdopodobnie w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku, na wschodnim stoku góry Chołatczachl (rosyjska nazwa: Холатчахль), w północnej części Uralu. Dziewięcioro uczestników studenckiej wyprawy w góry Uralu poniosło śmierć w niewyjaśnionych ostatecznie do dziś okolicznościach.

Osoby o słabych nerwach muszą być poinformowane, że w artykule pojawi się szereg drastycznych zdjęć przedstawiających ludzkie zwłoki, ofiar rosyjskiej wyprawy. Przytoczmy tu podstawowe dane nieszczęśliwego incydentu z przełęczy Diatłowa:

25 stycznia 1959 roku grupa dziewięciu studentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego w Swierdłowsku (obecnie Jekaterynburg) wyruszyła na narciarską wyprawę w północną część Uralu, w towarzystwie doświadczonego 37 letniego przewodnika Aleksandra Zołotariowa. Celem wyprawy był szczyt Otorten; planowana trasa w porze zimowej oznaczona była jako trasa trzeciej, najtrudniejszej kategorii. Wszyscy uczestnicy ekspedycji mieli duże doświadczenie w podobnych wyprawach i byli przygotowani na niezwykle surowe warunki, jakie oczekiwały ich zimą w górach Uralu.

25 stycznia wieczorem ekspedycja dotarła pociągiem do miasta Iwdiel w obwodzie swierdłowskim. Następnego dnia ciężarówka zabrała studentów do miejscowości Wiżaj – najdalej wysuniętej na północ zamieszkanej osady w tym rejonie. Po przenocowaniu, 27 stycznia wyprawa wyruszyła w stronę góry Otorten. Następnego dnia Jurij Judin zachorował i musiał zawrócić do Wiżaju, podczas gdy reszta kontynuowała wyprawę. Jak się wkrótce okazało, Judin był jedynym członkiem wyprawy, który pozostał przy życiu.

31 stycznia ekspedycja, maszerując wzdłuż rzeki, dotarła na krawędź piętra wysokogórskiego. Członkowie wyprawy zbudowali mały schron, gdzie pozostawili zapasy żywności na drogę powrotną, po czym kontynuowali podróż. Wieczorem 1 lutego dotarli na zbocze góry Chołatczachl (w języku miejscowego ludu Mansów nazwa ta oznacza dosłownie górę umarłych).

Pierwotnie wyprawa planowała ominąć tę górę i przejść przez położoną nieopodal przełęcz. Z uwagi jednak na pogarszającą się pogodę, zboczyli z kursu i znaleźli się na zboczu góry, gdzie postanowili rozbić obóz i przeczekać złe warunki atmosferyczne.

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Diatłow po powrocie z góry Otorten miał wysłać znajomym telegram z zawiadomieniem o sukcesie wyprawy. Według planu ekspedycja miała powrócić do Wiżaju najdalej 12 lutego. Gdy do 20 lutego nie doczekano się żadnych wieści, Uralski Instyt Politechniczny na żądanie rodzin uczestników wyprawy wysłał pod górę Otorten ekspedycję ratunkową.

26 lutego ekspedycja natrafiła na namiot wyprawy Diatłowa. Był poważnie uszkodzony, jego powierzchnia rozcięta – jak potem ustalono – od wewnątrz. Od namiotu prowadziły ślady stóp, kierujące się w stronę przeciwnego brzegu przełęczy i odległych o mniej więcej półtora kilometra sosen na krawędzi lasu, jednak po 500 metrach ślady te zniknęły pod śniegiem.

Gdy ratownicy dotarli do sosen, odnaleźli pod nimi szczątki małego ogniska oraz zwłoki Kriwoniszczenki i Doroszenki, bose i ubrane jedynie w bieliznę. Podczas drogi powrotnej do namiotu odnaleziono w śniegu kolejno ciała Diatłowa (300 m od sosen), Słobodina (480 m) i Kołmogorowej (630 m). Pozy, w jakich ich znaleziono, wskazywały, że próbowali oni powrócić do namiotu. Badania ciał wskazały, że wszystkie pięć osób zmarło z powodu hipotermii – zamarzło na śmierć. Jedna z osób miała lekko pękniętą czaszkę, jednak zdaniem anatomopatologów nie było to obrażenie zagrażające życiu.

Po długich poszukiwaniach, 4 maja w położonym nieopodal jarze odnaleziono pod warstwą śniegu cztery pozostałe ciała. W tym przypadku zwłoki miały poważne obrażenia: Thibeaux-Brignolle miał strzaskaną czaszkę, zaś Zołotariow i Dubinina zmiażdżone klatki piersiowe (jak opisali patomorfolodzy, obrażenia przypominały te odnoszone podczas wypadków drogowych); dodatkowo brakowało języka i części twarzy Dubininy.

Ślady wskazywały, że członkowie ekspedycji byli zmuszeni nagle opuścić namiot. Pomimo że temperatura tamtej nocy wynosiła między -15 a -18 °C, część z nich była częściowo rozebrana, niektórzy byli boso bądź mieli założony tylko jeden but. W maju 1959 roku śledztwo w sprawie tragedii na przełęczy umorzono. Według ustaleń organów śledczych, w tym czasie w rejonie przełęczy nie stwierdzono przebywania nikogo innego poza członkami ekspedycji. Według oficjalnej wersji, przyczyną śmierci członków wyprawy było „działanie nieznanej siły”

Wokół tragedii na przełęczy narosło wiele hipotez i teorii spiskowych. Członkowie rodzin ofiar założyli specjalną fundację, której celem jest ustalenie prawdy o tragicznych wydarzeniach w nocy 2 lutego 1959 roku.

Udało się ustalić w wielkim przybliżeniu prawdopodobną chronologię zdarzeń. Nad ranem 2 lutego 1959 roku grupa wędrowców nagle, w pośpiechu opuściła namiot; zamiast rozwiązać go, przecięła jego bok. Studenci i przewodnik – część z nich ubrana, część w strojach mniej lub bardziej niekompletnych – dotarła do rosnącej około 1,5 km od namiotu wielkiej sosny, na krawędzi lasu, nieco poniżej namiotu. Pozostali tam przez około dwie godziny, rozpalając ognisko.

Kompletnie ubrani wędrowcy pożyczyli niektóre części garderoby niekompletnie ubranym. Połamane gałęzie wskazywały, że studenci wspinali się na sosnę, prawdopodobnie by zobaczyć, co dzieje się z porzuconym namiotem. Być może lekkie pęknięcie czaszki jednego z nich było spowodowane upadkiem.

Gdy Kriwoniszczenko i Doroszenko zmarli z wyziębienia, Diatłow, Kołmogorowa i Słobodin podjęli próbę dotarcia do namiotu; cała trójka zamarzła po drodze. Pozostali, po zabraniu zmarłym niezbędnych części odzieży (Dubinina miała stopy owinięte spodniami Kriwoniszczenki), zdecydowali się skryć głębiej w lesie, gdzie, błądząc w mroku, wpadli do jaru. Thibeaux-Brignolle zginął od razu; wkrótce po nim na skutek wychłodzenia i odniesionych obrażeń zmarła Dubinina. Zołotariow, by ogrzać się, zabrał jej kurtkę; wkrótce jednak podzielił jej los. Niedługo potem z wyziębienia zmarł Kolewatow.

Nie udało się ustalić, dlaczego grupa doświadczonych i niejednokrotnie już podróżujących w podobnych warunkach wspinaczy nagle opuściła namiot i dlaczego przez mniej więcej dwie godziny nie odważyła się do niego powrócić.

Dlaczego Argonauta.pl kolejny raz podejmuję ten „dobrze znany” temat ? Otóż pojawił się bardzo interesujący film dokumentalny opisujący tą tragedię pt.: „Russian Yeti The Kiler Lives”. Został wyprodukowany przez znany wszystkim kanał Discovery Channel. Film ten miał już polskojęzyczną premierę. Nie udało mi się znaleść polskiej wersji video na youtube więc pozostaje jedynie wersja anglojęzyczna.

Produkcja ta jest niezwykle sugestywna i warta obejrzenia. W mojej ocenie nie przedstawia ona wszystkich możliwych wyjaśnień tej strasznej zagadki, zwłaszcza gdy przyjmiemy oświadczenie członków innej ekspedycji, przebywającej w tym czasie 50 kilometrów na południe od przełęczy, opowiadali o dziwnych pomarańczowych kulach, jakie widzieli na niebie na północ od swojej pozycji. Dodatkowo, ubrania niektórych ofiar wykazywały znaczną radioaktywność.

Członkowie rodzin ofiar twierdzili, że oddane im ciała miały nietypowy, pomarańczowy odcień skóry, a w rejonie Chołatczachl znaleziono sporo części jakiegoś tajemniczego urządzenia. Przyczyniło się to do powstania hipotezy, jakoby w rejonie góry Otorten wojsko prowadziło loty ćwiczebne bądź testowało nowe samoloty odrzutowe bądź nowe rodzaje broni, co przyczyniło się do tragedii, co w świetle faktów i oględzin ofiar nie jest przekonujące.

To wszystko przypomina inne zdarzenie z udziałem UFO, gdzie ludzka ofiara, brazylijczyk został pozbawiony sporej części organów. (2 zdjęcia poniżej) Uszkodzenie twarzy Dubininy przypisano jakoby działaniom drapieżników (brak języka), np. lisów. Nie ustalono w jaki sposób powstały obrażenia trzech ofiar znalezionych w jarze. Był on o wiele zbyt płytki (4-6 m), by przy wpadnięciu do niego ofiary mogły doznać takich obrażeń (strzaskanie czaszki i zmiażdżenie klatek piersiowych), obrażenia nie mogły również być efektem pobicia.

Dziwne zachowania uczetników tej wyprawy można by przypisać ich zmienionym stanom usmysłu. Brytyjska badaczka, Jenny Randles, w swej pracy poświęconej osobom uprowadzonym podkreśliła, że w ich relacjach pojawia się punkt, po którym dana osoba odchodzi od normalnej rzeczywistości. Po drugiej stronie tej granicy zdają się nie obowiązywać już te same prawa fizyczne odnoszące się do czasu i przestrzeni, zaś świadek zachowuje się jak podczas swego rodzaju „świadomego snu”, po którym powraca do normalnego świata. Randles nazywa to zjawisko „czynnikiem Oz”.

Postacie ze statku kosmicznego posiadają nadludzkie cechy, ich wiedza techniczna przewyższa ludzką. Bywają groźni dla ludzi – w 1955 roku w stanie Kentucky ufoludki dwukrotnie zaatakowały jedenastoosobową rodzinę mieszkająca na odludziu. Przerażenie i panikę ludzi potęgowało to, że pociski strzelb nie szkodziły intruzom, którzy unikając światła próbowali dostać się do domu. Istoty te – według relacji – miał mieć od 100-120 cm. wzrostu, oczy pozbawione źrenic, ręce zakończone szponami i sięgające niemal do ziemi.

W 1961 roku w New Hampshire dwóch mężczyzn – jak wykazały niezależne od siebie badania hipnotyczne – zostało porwanych i badanych wewnątrz statku UFO. W 1967 roku zbadano policjanta, który meldował w czasie służby dziwne zjawiska, a następnie zaginął. Został odnaleziony z tajemniczymi bliznami za uchem i na głowie, w pamięci miał lukę czasową.

Podczas hipnozy przypomniał sobie porwanie na statek kosmiczny, w którym przebywały humanoidy w skafandrach z emblematem… skrzydlatego węża. Bliskie spotkania III stopnia mają charakter nagły i przypadkowy, częstym motywem sa porwania, badania, pobranie komórek rozrodczych a nawet gwałt.

Bliskie Spotkania III stopnia zwykle nie dotyczą tzw. kontakterów – osób, które dążą do kontaktu z UFO i uzyskania od nich informacji czy pseudoduchowych przesłań. Przypadek grupy Diatłowa może mieć związek z terenem na który weszli. Obszar ten był znany z występujących tam zjawisk paranormalnych.

Poniżej zaprezentowałem kilka drastycznych zdjęć śmiertelnego okaleczenia człowieka przez UFO. Zdarzenie to jest znane jako „Przypadek z Guarapiranga” z Brazylii, link poniżej.

Ten jak i inne opisy „ataków” UFO na ludzi pasuje w mojej ocenie do zdarzenia z przełęczy Diatłowa. U jednej z ofiar brakuje oczu. U ofiar „spotkań” z UFO często występują ślady promieniowania, tak jak w przypadku rosyjskich studentów. Wielu badaczy podkreśla, że ze zjawiskiem Wielkiej Stopy związane są też fenomeny określane jako UFO, nie wykluczone że futrzane wielkoludy wykorzystują (dzięki UFO) rodzaj między wymiarowych przejść.

Ujawnione na pokazanym filmie sensacyjne zdjęcie „Obcego” lub Wielkiej Stopy, wskazywać może na takie związki. Sprawa w mojej ocenie jest bardziej ufologiczna, niż mająca charakter wojskowego eksperymentu, na co wskazują materialiści nie uznający istnienia do okoła nas obcej inteligencji.

W swojej książce UFO: Operation Trojan Horse (1970) znany badacz tego fenomenu Keel wskazuje, że wiele aspektów współczesnych doniesień o UFO, ze spotkaniami z humanoidami włącznie, jest często zbieżnych ze starożytnym folklorem i religijnymi wizjami, i bezpośrednio łączy UFO ze zjawiskiem elementali.

Ufologia jest tylko inną nazwą demonologii – wyjaśnia Keel i stwierdza, że nie uważa się za ”ufologa”, ale za ”demonologa”, a jako wielbiciel Charlesa Forta (1874-1932) od bardzo dawna, w istocie wolał określenie Fortean, które obejmuje szeroki zakres tematów paranormalnych:

”Porzuciłem hipotezę pozaziemskiego pochodzenia UFO w 1967 roku, kiedy moje własne badania ujawniły zdumiewające nakładanie się zjawisk parapsychicznych z UFO. Obiekty i zjawy niekoniecznie pochodzą z innej planety i być może nie istnieją nawet jako stałe struktury materii. Jest bardziej prawdopodobne, że widzimy to, co chcemy widzieć, i interpretujemy takie wizje zgodnie ze swoimi aktualnymi przekonaniami”.

W 1967 roku Jurij Jarowoj, dziennikarz ze Swierdłowska, napisał książkę Wyższej katiegorii trudnosti (ros. Высшей категории трудности), opartą na wydarzeniach grupy Diatłowa. Zebrał on również spory zbiór dokumentów i zdjęć związanych ze sprawą. Gdy w 1980 roku zginął w wypadku drogowym, jego zbiory zaginęły, co spowodowało pojawienie się kolejnych spiskowych teorii – choć jak się okazało same okoliczności wypadku nie budziły wątpliwości, a zawartość mieszkania mieszkającego samotnie Jarowoja po jego śmierci po prostu wywieziono w całości na wysypisko śmieci.

Serdecznie zapraszam na obejrzenie niezwykle interesującego filmu dokumentalnego „Russian Yeti The Kiler Lives”, autorom tego dokumentu w miejscu tragedii udało się zarejestrować coś niezwykłego ! Film jest naszpikowany wielką ilością nowych danych, zdjęć i relacji w sprawie owłosionego wielkoluda (UFO luda). Rosyjskie biuro do spraw badań nietypowych zwierząt posiada 5000 (pięć tysięcy !) raportów potwierdzających kontakt Rosjan z Wielką Stopą-Yeti !

Exit mobile version