Im dłużej zajmuję się sprawą wydarzeń z dnia 10 kwietnia – tym bardziej oczywistymi stają się dla mnie dwie kwestie. Nasze instytucje powołane do wyjaśnienia przyczyn tych okoliczności całkowicie zawodzą. W istocie śledztwo jest pozorowane, nie widać chęci wyjaśnienia czegokolwiek. Z drugiej zaś strony obnażana jest postawa strony rosyjskiej. Dość powiedzieć, że po blisko czterech latach po katastrofie nie przekazano nam wszystkich kluczowych dowodów. A te, które przekazano budzą ogromne wątpliwości.
Ogląd sytuacji diametralnie zmieniło pojawienie się pierwszych zewnętrznych dowodów w sprawie. W zasadzie od początku spodziewanych. Tymi dowodami są zdjęcia satelitarne – a dokładnie ich naukowa analiza dokonana przez prof. Chrisa Cieszewskiego z USA i współpracujących z nim innych naukowców amerykańskich. Wyniki ich prac zmiażdżyły fałszywą oficjalną wersję katastrofy, unaoczniły ogrom matactw i dezinformacji.
Przede wszystkim udowodniono, że rzekoma bezpośrednia przyczyna katastrofy, owa słynna „brzoza” rosnąca na działce Bodina – była złamana już wcześniej, przed 5 kwietnia, nie mogła zatem spowodować oderwania skrzydła Tupolewa. To ustalenie powoduje całkowite obalenie oficjalnej wersji katastrofy zawartej w raportach MAK i komisji Millera.
Ale jednocześnie, analizując zdjęcie satelitarne z dnia 5 kwietnia, prof. Chris Cieszewski odkrył inne jeszcze okoliczności. Odnalazł na tych zdjęciach dziwne „białe obiekty”. W wywiadzie dla TV Republika stwierdził wyraźnie, że nie były to obiekty poch0dzenia naturalnego – np. sterty śniegu – były bez wątpienia wykonane przez ludzi. W swojej prezentacji natomiast, przedstawionej na II Konferencji Smoleńskiej, wskazał na to, że mogły to być rozłożone tam płachty, folie koloru białego albo srebrnego.
Dziwnym trafem, po zniknięciu owych „białych plam” – w tym samym miejscu po rzekomej katastrofie znalazły się elementy wraku jakiegoś samolotu. Profesor Cieszewski nigdy nie wypowiadał się w sposób ostateczny na temat tego, czym owe „plamy” były. Naukowcowi nie wypada, z oczywistych względów, spekulować. Ale mnie wolno – i dlatego wysunąłem wniosek, że pod owymi plandekami, płachtami – leżały uprzednio przygotowane części samolotu.
Utwierdzało mnie w tym stwierdzenie profesora, że po zniknięciu największego „białego obiektu” – w tym samym miejscu leżały największe gabarytowo części rzekomego wraku. To musiało wskazywać na to, że to był więcej niż przypadek. Dla mnie to właśnie jest twardy dowód na inscenizację katastrofy.
Ale dla wielu obrońców – i to zarówno wersji oficjalnej jak i zespołu, czyli tzw. „teorii wybuchowej” – to za mało. Dlatego w poniższym tekście wskażę jeszcze na inne dowody mistyfikacji.
Najważniejsze punkty tej hipotezy
- Rozbieżności, co do podawanej w mediach godziny rzekomej katastrofy. Pierwotnie miała to być 08:56. Godzina ta utrzymywała się w przekazie medialnym przez pierwsze trzy tygodnie, mimo sprzeczności podawanego czasu z zeznaniami bardzo wielu obserwatorów. Zarówno znajdujących się w pobliżu lotniska Siewiernyj, w tym gości w Katyniu, jak i zatrudnionych w wielu polskich instytucjach. W tym w polskich mediach.
10.40.2010 roku min. Szojgu stwierdził – w obecności mediów oraz Władymira Putina – że samolot polski z Prezydentem Kaczyńskim na pokładzie zniknął z rosyjskich radarów o godzinie 08:50. Dodatkowo opublikowano w mediach raport ze smoleńskiej elektrowni, w którym czas zerwania linii energetycznej w Smoleńsku – zerwanej rzekomo przez polski samolot – określono na 08:39 (czasu warszawskiego).
Pojawia się wątpliwość ? czy Rosjanie faktycznie byli aż tak nieudolni? Czy rzeczywiście w tak pokraczny sposób próbowali zatuszować fakt zamachu, wykonanego na lotnisku Siewiernyj o godzinie 08:41:06? Przecież rozbieżności co do podawanego w mediach czasu katastrofy nasuwały automatycznie podejrzenia. Po co zatem zostały wyeksponowane?
- Umieszczenie, w datach obejmujących 10.04.2010, polskiej ekipy telewizyjnej ze Sławomirem Wiśniewskim w hotelu Nowyj przy lotnisku Siewiernyj.
Sławomir Wiśniewski został ulokowany ? jak sam zeznaje – w pokoju z oknami skierowanymi w kierunku przyszłej ścieżki lądowania polskiego samolotu. Pojawia się wątpliwość ? czy Rosjanie faktycznie, przygotowując zamach na samolot z polskim Prezydentem, przeoczyli taki szczegół? A jeżeli potrzebowali polskiego „świadka” (świadków) owej katastrofy, to po co? Dlaczego taki świadek wyłącza swoją kamerę na minutę przed zdarzeniem? Jaki ma sens przyjęty sposób ? przez wyłączenie kamery w kluczowym momencie – uwiarygodnienia katastrofy lotniczej?
- Brak nagrań z rosyjskich radarów pokazujących ostatnie minuty lotu. Gdyby hipoteza zamachu na Siewiernym okazała się prawdziwa, to takie nagrania pokazywałyby identyczny obraz, jak przy zwykłej katastrofie lotniczej. Byłyby na dodatek zgodne z zapisem FMS/TAWS. Można by odpowiednie obrazki zamieścić w raporcie MAK, zmniejszając wątpliwości sceptyków. A jednak tego nie zrobiono. Dlaczego?
Do tego dochodzą dalsze braki: brak jakiejkolwiek dokumentacji dotyczącej wylotów z Okęcia, brak dokumentów z odprawy pasażerów Tu-154M, brak dokumentacji, kto gdzie w samolocie siedział. Dochodzi do tego tajemnicza sprawa „remontu salonki nr 3”! (zasygnalizowana w raporcie Millera)
Brak jest dokumentacji z COP, brak w nagraniach z czarnych skrzynek (MAK) śladów rozmowy o wyborze lotniska zapasowego, mimo że dyplomaci w takich rozmowach uczestniczyli. To również powinno było się znaleźć i można to było zamieścić w raporcie Millera. A jednak tego nie zrobiono. Dlaczego?
- Film nakręcony przez Sławomira Wiśniewskiego, rzekomo o godzinie 08:49 czasu warszawskiego, pokazany został w mediach rosyjskich – tym samym w mediach całego świata – o godzinie 10:28. Wątpliwości: – czy niecała godzina wystarczyła analitykom rosyjskim w Moskwie na podjęcie decyzji o emisji tego właśnie filmu, wykonanego tuż po zamachu? A tym samym na uczynienie ze Sławomira Wiśniewskiego głównego, a w zasadzie jedynego, nierosyjskiego świadka rzekomej „katastrofy”?
Czy film SW był kręcony na miejscu zamachu przez polskiego montażystę tuż po zdarzeniu? A jeżeli tak, to kto na filmowanie pozwolił? Jeżeli z kolei film Wiśniewskiego był kręcony na miejscu zamachu o innej godzinie, niż podawana, to o której?
Sceny utrwalone przez kamerę Wiśniewskiego przedstawiają strażaków rosyjskich kończących już swoją akcję, co jest niezgodne z zapisem w raporcie MAK. Według raportu rosyjscy strażacy pojawili się na miejscu rzekomej katastrofy o godzinie 08:55. Zatem, Wiśniewski mógłby swój filmik kręcić później, niż podaje. Np. później o około pół godziny. Byłoby to logiczne. W tym wypadku pojawia się jednak problem z odpowiedzią na całą serię pytań: – po co pan Sławomir zmieniał godzinę filmowania na własnej kamerze? Po co kłamał co do czasu filmowania?
Co przeszkadzało mu podać prawdziwą godzinę przechadzania się po miejscu „katastrofy”? Wreszcie, jak to się ma do znanych faktów? O godzinie ok. 09:20 na antenie TVN Jan Mróz opowiada przez telefon o swojej rozmowie ze Sławomirem Wiśniewskim.
Ten znalazł się przy szlabanie lotniska Siewiernyj ? według relacji Mroza – tuż po godzinie 9-tej. Już po wykonaniu swojego słynnego filmu.
Skoro więc pan Wiśniewski kręcił swój film przed godziną 9-tą, to dochodzą fakty, które w przypadku założenia prawdziwości hipotezy zamachu wykonanego na lotnisku Siewiernyj trudno będzie wytłumaczyć.
UPADEK
- Fakt, że żaden z oczekującej na Prezydenta delegacji pracowników Ambasady – oddalonych od epicentrum o ok. 800 metrów – nie usłyszał uderzenia 90-tonowej maszyny o ziemię.
- Brak wyraźnego krateru po upadku 90 tonowej maszyny, który mimo błotnistego terenu powinien być wyraźny.
- 3. Brak wyraźnego zniszczenia lasu przez spadający samolot lub jego części.
- 4. Brak pożaru paliwa (12-13 ton według stenogramów MAK!).
- 5. Diametralnie różne opinie świadków na temat zapachu paliwa – od „brak wyczuwalnego paliwa po katastrofie” (S.Wiśniewski) do „intensywny zapach paliwa” (G.Kwaśniewski).
- Brak niespalonego paliwa na pobojowisku.
- Brak osmalenia pożarowego jakiejkolwiek części wraku.
- Fakt, że silniki nie były gorące i roślinność wokół nich nie wykazywała oznak przypalenia.
- Fakt „dogaszania” wraku przez zaledwie kilka osób palących papierosy.
- Fakt, iż elementy ” dogaszane” nie były gorące – strażacy poruszali się po nich swobodnie w kilka minut po rzekomym zdarzeniu.
- Fakt, iż elementy „dogaszane’ nie parowały, co powinno zaistnieć przy dużej różnicy temperatury leżących elementów i otoczenia.
- Fakt, iż silniki samolotu, ważące ponad 2 tony i rozgrzane podczas lotu do kilkuset stopni, nie spowodowały pożaru suchych traw na polance.
- Brak na zdjęciach satelitarnych istotnych ognisk pożarowych na terenie” katastrofy” 10 kwietnia – obecność takich ognisk stwierdzono (przekaz satelitarny) dokładnie na tym samym terenie 9 kwietnia.
- Widoczne na zdjęciach różnice w ukształtowaniu i warunkach geo-fizycznych pobojowiska: „znikające murki”, teren grząski lub porośnięty suchą trawą. Widoczne przesłanki wykonywania zdjęć w różnych miejscach, bądź poddawania ich daleko idącemu retuszowi.
- Śpiew ptaków (wyraźnie słyszalna zięba) na filmach kręconych tuż po zdarzeniu przez S.Wiśniewskiego (przedstawianego w rosyjskiej tv jako Śliwinski) i w „filmie Koli”. Tymczasem upadek rozpędzonych 90 ton i huk tym spowodowany powinien był wypłoszyć ptaki.
Skoro Tu 154 Ma tak rozmieszczone silniki to co widzimy na zdjęciu poniżej ?
OFIARY
- Brak na miejscu 96 ciał i ok 100 foteli – świadkowie mówią o kilku ciałach, na zdjęciach widoczny jest jeden fotel. Rosyjskie pielęgniarki relacjonują, że „najpierw było 5 ciał, a potem od razu prawie 90”. Relacje pielęgniarek rosyjskich są niespójne. Pochodzą jakby z innego miejsca zdarzeni
- Brak na miejscu krwi.
- Brak na miejscu rzeczy należących do pasażerów: ubrań, toreb, walizek, dokumentów, komórek, laptopów, swetrów, czapek, mundurów, marynarek, generalskich czapek etc.
- Brak dokumentacji miejsca logowania telefonów komórkowych, z których odbyły się połączenia z pokładu samolotu, w godzinach „zbliżonych” do „katastrofy” .
- Brak na cmentarzu w Katyniu odpowiedniej ilości krzeseł dla oczekiwanej delegacji (widać wyłącznie ok.48krzeseł z przygotowanymi parasolami).
WRAK
- Obecność rdzy i równych cięć na częściach wraku.
- Nieobecność wgnieceń na częściach wraku.
- Brak jakiegokolwiek ubrudzenia wraku przez olej/płyny z pociętych przewodów.
- Widoczne na zdjęciach, równo przycięte gałęzie leżące pod częściami wraku.
- Stosunkowo nieduży obszar rozrzutu części, teren zewsząd osłonięty, ogrodzony płotem, blisko zakładu utylizującego samolotowy złom.
Podjęto je od razu. „Żyzniennyje refleksy” – to pierwsza zmanipulowana informacja, która się pojawiła. Trzy osoby miały dawać „oznaki życia”. Tej informacji nigdy nie potwierdzono, ale ewidentnie poprzez kierowanie naszej uwagi na fakt rzekomego przeżycia chociaż kilku pasażerów – uzyskiwano taki efekt, że traciliśmy z pola widzenia w ogóle sprawę braku zwłok na miejscu katastrofy.
Znaczącą okoliczność stanowi to, że niedawno pracownik naszej ambasady, znana skądinąd postać, Tomasz Turowski – przyznał, że to on przekazał tą wiadomość. Powody, dla których Turowski znalazł się na miejscu zdarzenia jak dotychczas są nieznane. Temu samemu miały służyć pogłoski o „obronie ciała Prezydenta” przez BORowców. Okazało się to być nieprawdą.
Wszyscy rosyjscy rozmówcy sugerowali ponadto naszym przedstawicielom tam wówczas obecnym, żeby zwłok nie oglądać – bo tak są zmasakrowane. Ewidentnie zniechęcano do tego. No i to „wsie pogibli” – na które wskazywał prof. Jacek Trznadel – wszyscy od razu to wiedzieli. To wyglądało na sterowany odgórnie przekaz.
PO ZDARZENIU
- Trudności z ustaleniem przebiegu wydarzeń po katastrofie w Polsce.
- Brak ustaleń w sprawie monitorowania tragicznego lotu. Zwłaszcza po stronie polskiej.
- Dlaczego w tak wielu pierwszych oficjalnych komunikatach o katastrofie polskiego samolotu ? w komunikatach MON-u, rzecznika MSZ, w pierwszych relacjach medialnych ? była mowa o katastrofie polskiego Jaka-40 z Prezydentem Polski na pokładzie, nie Tupolewa? Skąd taki błąd?
Każdą z wyżej wymienionych wątpliwości spójnie tłumaczy hipoteza inscenizacji, zorganizowanej przez Rosjan na lotnisku Siewiernyj. Oto wyjaśnienia
Po co pojawiły się jaskrawe rozbieżności w sprawie ustalenia czasu rzekomej katastrofy? Czy Rosjanie faktycznie byli aż tak nieudolni?
Zgodnie z teorią inscenizacji sprzeczności były celowe. Skoro żadnej katastrofy tam nie było, trudno było podawać na początku jakikolwiek konkretny moment wykreowanego „zdarzenia”. Czas początkowo się rozmywał. Świadkowie gubili się w domysłach, kiedyż to mogło nastąpić. Przecież oni niczego nie widzieli, ani nie słyszeli. Pływający czas rzekomej katastrofy zaczął się ustalać dopiero z czasem, gdy pamięć bezpośrednich świadków zaczynała zawodzić.
Najpierw skreślono, po trzech tygodniach, 08:56. Następnie zatarła się wypowiedź min. Szojgu, ta dotycząca godz. 08:50. Na koniec zniknął epizod z przerwaną linią energetyczną. Dziś już nie wiadomo, jak przerwaną. W końcu kanoniczna stała się wersja podana przez pana Sławomira Wiśniewskiego, wsparta zapisem FMS/TAWS.
W świetle teorii zamachu przeprowadzonego na lotnisku Siewiernyj nieudolność Rosjan, zwłaszcza w ustalaniu godziny rzekomej „katastrofy”, może być trudna do wytłumaczenia.
Czy Rosjanie faktycznie, przygotowując zamach na samolot z polskim Prezydentem, przeoczyli Sławomira Wiśniewskiego?
Zgodnie z hipotezą inscenizacji Sławomir Wiśniewski został umieszczony w odpowiednim pokoju hotelu Nowyj przy lotnisku Siewiernyj po głębszym namyśle rosyjskich służb specjalnych.
Po co? Dla uwiarygodnienia miejsca(!) rzekomej katastrofy. To Sławomir Wiśniewski miał uwiarygodnić przygotowaną wcześniej medialną narrację. Bo przecież „wszystko” widział, poszedł „tam”, do punktu zero, filmował, przedzierał się przez bagno, przeżył przygodę z funkcjonariuszami FSB.
Ale niestety, kilkanaście minut wcześniej, na minutę przed pojawieniem się nadlatującego samolotu przed obiektywem amatorskiej kamery, umieszczonej w otwartym oknie pokoju hotelowego, pan Wiśniewski kamerę wyłączył.
Ten ostatni epizod zapalił, nie pierwszy raz, czerwoną lampkę w głowach zwolenników teorii zamachu. Kamerę świadek wyłączył, bo widocznie mógł sfilmować coś, czego filmować nie powinien. Z ich punktu widzenia nie bardzo jednak wiadomo, po co pan Wiśniewski w tak dobrym punkcie obserwacyjnym się znalazł.
Zwolennicy hipotezy inscenizacji tłumaczą to inaczej ? kamerę w kluczowym momencie pan SW wyłączył, bo nie miał czego filmować. Nic w tym czasie na lotnisku Siewiernyj się nie działo. Jego pobyt w hotelu „Nowyj” miał z kolei dla inscenizacji znaczenie zasadnicze.
Dlaczego nie dysponujemy nagraniami z pracy rosyjskich radarów?
Zwolennicy hipotezy inscenizacji zakładają, że wygenerowany sztucznie zapis, na przykład na symulatorach, mógłby zrodzić serię dodatkowych pytań o szczegóły. W związku z tym Rosjanom nie opłacało się takiego „zapisu” montować.
Zwolennicy hipotezy zamachu na Siewiernym, gdzie sam zapis radarów powinien przecież istnieć, równie prostej odpowiedzi na powyżej zadane pytanie nie znajdą.
To samo dotyczy pozostałych braków wymienionych w tym punkcie. Zakładając maskirowkę na Siewiernym to wszystko można dość łatwo zinterpretować. Zakładając jednak hipotezę podstawową, opisaną w pierwszym zdaniu tekstu, wyjaśnienie tak wielu braków oficjalnej narracji staje się trudne.
Czy niecała godzina wystarczyła analitykom rosyjskim w Moskwie na podjęcie decyzji o emisji w mediach filmu Sławomira Wiśniewskiego?
Hipoteza inscenizacji mówi, że tak. Nagranie mogło być przecież przygotowane przed godziną 08:41:06. Przed obecnie podawaną godziną rzekomej „katastrofy”. Choćby poprzedniego dnia rano.
Film zatem nie powinien zawierać, jak zakłada teoria inscenizacji, na żadnej swojej klatce, na żadnym zdjęciu, ani jednego nie przewidzianego, nie sprawdzonego wcześniej szczegółu.
Dylematy związane z filmowaniem scen z udziałem rosyjskiej straży pożarnej o godzinie 08:49:00, czyli przed jej oficjalnym przybyciem, tłumaczą się następująco – niespójności pozostawiono po to, żeby od pierwszego dnia skupić uwagę widowni na Siewiernym. A także, żeby rozgrzać w Polsce spór – zamach, czy przypadkowa katastrofa.
Jednak z punktu widzenia zwolenników zamachu wykonanego na Siewiernym oczywiste niespójności w prezentowanej narracji są znowuż trudne do wyjaśnienia.
Zgodnie z hipotezą inscenizacji pan Sławomir Wiśniewski filmował jedynie dekoracje. Być może innego dnia, o zupełnie innej godzinie, niż podaje. Niczego przypadkowego w związku z tym na filmach pana Wiśniewskiego nie znajdziemy. Chyba, że ślady maskirowki. Pozostawione celowo.
Po co pan Sławomir Wiśniewski (Śliwiński) zmieniał godzinę filmowania na własnej kamerze?
Otóż godzina 08:49:00 dopasowana została do przyjętej wcześniej narracji oraz do zapisu FMS/TAWS. Pan Sławomir widział jakoby fragment katastrofy, potem się bał i zastanawiał, następnie poszedł na lotnisko i filmował. Na koniec znalazł się pod bramą lotniska i zaczął opowiadać. Ile czasu mógł się bać i zastanawiać? Ustalono w rosyjskim sztabie, że nie dłużej niż kilka minut. Stąd wzięła się godzina podana na kamerze.
Teoria zamachu ma w tym wypadku większy problem z interpretacją. Załóżmy, że pan Wiśniewski filmował pobojowisko pomiędzy 09:30, a 10:15 czasu warszawskiego. Po rozmowie z redaktorem Mrozem. Taki film jednak, film z miejsca zamachu, wymagałby jak sądzę pogłębionej analizy. Tymczasem wyemitowany został na cały świat przez telewizję rosyjską o godzinie 10:28. Co więcej, w dalszym ciągu zawierał w sobie wiele obrazów budzących poważne wątpliwości.
Jak wytłumaczyć 27 wątpliwości wynikających z analizy zdjęć?
Zgodnie z teorią maskirowki w sposób oczywisty ? bo taka maskirowka nie mogła być doskonała. Nie wszystko da się odtworzyć tak, jak na prawdziwym pobojowisku po prawdziwej katastrofie.
Jednak z punktu widzenia teorii zamachu przeprowadzonego na lotnisku Siewiernyj, nie mówiąc o hipotezie katastrofy lotniczej, sprawa wydaje się niezwykle tajemnicza.
Dlaczego w wielu wstępnych oficjalnych komunikatach o katastrofie polskiego samolotu ? w komunikatach MON-u, rzecznika MSZ Paszkowskiego, w pierwszych relacjach medialnych ? jest mowa o katastrofie polskiego Jaka-40! z Prezydentem na pokładzie?
Teoria inscenizacji odpowiada na takie pytania w sposób prosty ? bo żadnej katastrofy polskiego samolotu na lotnisku Siewiernyj nie było.
Mylić się zatem mógł Rosjanom czas rzekomego zdarzenia, czy rodzaj samolotu. Nie mogło się jedynie pomylić ? miejsce. Miejsce w umysłach obserwatorów ? lotnisko Siewiernyj, słynna brzoza – miało się utrwalić na zawsze.
Dokąd to wszystko nas prowadzi? Uważam, że do jednego, oczywistego wniosku – iż bezpośrednio po katastrofie, na miejscu jej rzekomego zaistnienia, nie było żadnych ciał ofiar. A zaledwie jakieś elementy „scenografii”. Pierwsze zwłoki odnaleziono realnie po czterech godzinach – i był czas aby to zorganizować.
Ponadto zwróćmy uwagę na fakt opóźniania przyjazdu Jarosława Kaczyńskiego do Smoleńska. Pisałem o tym niedawno. Dotychczas uważano, że chciano Tuskowi zapewnić pierwszeństwo przybycia. Tylko – czemu to niby miało służyć? A może chodziło o coś zupełnie innego? Może zwłok Prezydenta nie było jeszcze na miejscu zdarzenia?