„Fais ce que tu voudras” lub „rób, co chcesz” było potężnym mottem elitarnej grupy znanej jako Hellfire Club. To osławione tajne stowarzyszenie zostało założone, by kpić z purytańskich sposobów życia, które były tak wszechobecne w społeczeństwie w XVIII wieku.
Dobrze sytuowani finansowo i politycznie notable byli znudzeni życiem, a klub dał im tajną placówkę, w której mogli robić, co chcieli. Pewien historyk napisał: „obrzędy Rycerzy z Wycombe miały charakter wywrotowy wobec wszelkiej przyzwoitości”
Pierwszy Hellfire Club został założony w 1719 roku przez Phillipa, księcia Wharton i składał się z znudzonych mężczyzn i kobiet wysokiej klasy, chociaż dokładny skład pierwszych członków nie jest dokładnie znany. W niedziele spotykali się w pubach, takich jak Greyhound Tavern oraz w prywatnych domach (ponieważ kobiety nie miały wstępu do pubów w niedziele).
Członkowie nazywali siebie Diabłami i uczestniczyli w spotkaniach przebrani za postacie z Biblii. Odprawiali udawane ceremonie religijne i jedli specjały klubowe, takie jak „Ciasto Ducha Świętego” i „Pierś Wenus”. Klub Whartona rozwiązał się w 1921 roku, ale sam Wharton wstąpił do masonerii i został Wielkim Mistrzem Anglii.
Bardziej znana grupa, założona w Anglii przez Sir Francisa Dashwooda. Grupa ta spotykała się od lat czterdziestych do lat sześćdziesiątych XVII wieku i obejmowała zarówno mężczyzn, jak i kobiety zwysokich stanowisk. Grupa ta była mocno związana z ówczesną polityką.
Chociaż dokładny skład nie jest znany, niektórzy członkowie to: Robertem Vansittartem, Williamem Hogarthem, Thomasem Potterem, Francisem Duffieldem, Edwardem Thompsonem, Paulem Whiteheadem i Lady Mary Wortley Montagu, która była współzałożycielką pierwszego klubu Hellfire . Nie wiadomo dokładnie, co wydarzyło się na tych spotkaniach klubowych.
Wielu wierzy, że Hellfire Club spotykał się nieregularnie, aby wykonywać niemoralne czyny obejmujące seks i picie, a także czczenie kult diabła, gdzie rytuały kościelne zostały wywrócone do góry nogami. Grupa Dashwood, nazwała się także Zakonem Braci św. Franciszka z Wycombe po tym, jak Dashwood wydzierżawił opuszczone opactwo Wycombe na spotkania klubowe.
W opactwie przeprowadzono szeroko zakrojone remonty, aby nadać mu bardziej styl egipskiej świątyni, ale remonty były głównie pod ziemią, gdzie istniejąca tam jaskinia została rozszerzona o szereg tuneli.
Podziemne obszary były ozdobione obrazami i rzeźbami o jawnie seksualnym charakterze. Niektórzy twierdzą, że nazwa „Klub Piekielnego Ognia” wzięła się, ponieważ zejście do tych jaskiń było bardzo podobne do zejścia do wnętrza samego piekła.
Na spotkaniach klubowych członkowie grupy przebierali się za mnichów. Ponownie chodziło o wyszydzenie rytuałów kościelnych skandalicznymi imitacjami. Przywieziono prostytutki i przebrano je za zakonnic, a akty seksualne były wykonywane jako rytuał.
Alkohol lał się litrami na wydawanych wystawne bankietach. Krążyły plotki, że klub zajmuje się czarną magią a sami członkowie spotykali się podczas rytuałów z demonami.
Pomimo swoich „szatańskich” rytuałów, członkowie Klubu Piekielnego Ognia wydawali się bardziej związani z wyznawcami Bachusa i Wenus. Dla wyrafinowanych członków klubu kult diabła był żartem z „ignorantów”… wino i seks są o wiele bardziej pociągające niż ciemność.
Benjamin Franklin, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki, człowiek, który napisał pierwsze słowa Deklaracji Niepodległości, był uważany za członka Hellfire Club. Franklin był otwarcie zaangażowany w kilka tajnych stowarzyszeń.
Był znanym masonem, a niektórzy sugerują, że był arcymistrzem różokrzyżowców, co umieściło go w centrum spisku iluminatów. Pod koniec lat pięćdziesiątych XVIII wieku Benjamin Franklin przebywał w Anglii, gdzie przypuszcza się, że był „agentem 72” niedawno utworzonej Brytyjskiej Agencji Wywiadowczej.
Agencja Wywiadu uznała spotkania Hellfire Club za dobrą przykrywkę dla ich agentów, aby spotkać się z ówczesnymi działaczami politycznymi. Sir Francis Dashwood, założyciel Hellfire Club, był angielskim kanclerzem skarbu i zaprzyjaźnił się z Franklinem.
Obaj dzielili zainteresowania masońskie i okultystyczne. Ich przyjaźń obracała się wokół władzy i polityki oraz silnego pragnienia kontroli, pewne jest pewne, że to Dashwood uczynił Franklina członkiem klubu Hellfire.
W niektórych listach Benjamina Franklina do domu wspomina o rajskich ogrodach w Wycombe. Ogrody te zostały pokryte erotycznymi symbolami i fallicznymi posągami tak rażącymi, że późniejsze pokolenia całkowicie je zniszczyły. Pisał także o komnatach pod ziemią.
Tylko prawdziwi członkowie Hellfire Club mieli wstęp do podziemnych miejsc spotkań. Aby je zobaczyć, musiał być członkiem.
Spotkania Hellfire Club odbywały się dwa razy w roku w marcu, czerwcu, sierpniu lub wrześniu. Paul Whitehead, który był prawą ręką Dashwooda i sam w sobie poetą, wysyłał zaproszenia do nielicznych wybranych.
Choć zapisy zostały zniszczone, niektóre aspekty spotkań są opisane w Nocturnal Revels, księdze napisanej w 1779 roku. Przyjęcie odbywało się razem na bankiecie. Zachęcano do „radosności, uprzejmości i wesołości”.
Na imprezę sprowadzano kobiety z myślą, że celibat nie jest problemem. Mężczyzn można było przyprowadzić, ale tylko pod warunkiem, że przywieźli ze sobą „dowcip i humor”. Po posiłku wewnętrzna dwunastka miała udać się na strych na tajne rytuały.
Whitehead był strażnikiem tajemnicy przez ponad 30 lat, nawet po upadku Hellfire Club. Mówi się, że trzy dni przed śmiercią spalił wszystkie rekordy i księgi o klubie w ogromnym ognisku, które płonęło przez ponad 76 godzin.
Kiedy to się stało, położył się do łóżka i umarł, zabierając ze sobą swoje sekrety. Jego ciało zostało przekazane nauce, ale jego serce miało być przechowywane w urnie w mauzoleum Francisa Dashwooda.
Do dziś Hellfire Club pozostaje owiany tajemnicą. Opactwo już dawno zostało odnowione, erotyczne ogrody zaorane. Nawet podziemnie komnaty zostały zmienione.
Pozostaje motto „Do What Thou Wilt”, które zostało przejęte przez nowoczesny klub dżentelmenów, zwany także Hellfire Club. Współczesna wersja poświęcona jest swingowaniu, fetyszowi i innym erotycznym zajęciom. Sir Frances Dashwood z pewnością czułby się jak w domu.