EPIDEMIA ZOMBIE I PROGRAM ? W ”JESTEM LEGĘDĄ” – ZASKAKUJĄCE PODOBIEŃSTWA DO RZECZYWISTOŚCI
23 czerwca 2021POTWORY Z GŁĘBIN – TAJEMNICA MORSKICH ODCHŁOANI I BIBLIJNE PRZEPOWIEDNIE OJCA KLIMUSZKO.
25 czerwca 2021W świadomości każdego, kto zetknął się z tematyką tajnych baz na terenie Stanów Zjednoczonych tkwi przekonanie, że istotną część tych instalacji zajmują podziemne kompleksy sięgające niekiedy wiele set metrów w głąb. Przekonanie to jest tym silniejsze, że istnienie tego typu instalacji jest poddawane w wątpliwość przez oficjalne czynniki rządowe i Armię USA.
Sieć pełna jest bardziej i mniej przekonywających twierdzeń o istnieniu nieprawdopodobnych rozmiarów baz podziemnych sięgających kilka kilometrów w głąb, rozpościerających się na przestrzeni wieluset km2 na wielu poziomach. Do tego dochodzi jeszcze silne przekonanie o obecności obcych i apokaliptyczna wizja świata podziemnego jest gotowa – jawi się jako coś, co stwarza realne zagrożenie jeśli nie obecnie, to już na pewno w najbliższej przyszłości.
Są też wywiady z osobami, które twierdzą, że kilkanaście lat przebywali w takiej bazie i przez tyle czasu nie oglądali światła słonecznego. Jeszcze inni twierdzą wprost o istnieniu całego świata, który wypełnia wnętrze Ziemi. Poza tymi specyficznymi przypadkami słychać jakby nieśmiało relację osób, które pracowały przy tworzeniu tuneli i ich infrastrukturze.
Wszyscy przypuszczają, że istnieje – jak stwierdzić istnienie czegoś czego nie widać?
Artykuł ten jest jedynie formą zwrócenia uwagi na niektóre informacje oraz próbą analizy zdjęć satelitarnych wykonanych z rozdzielczością 1 i 2m, a także zdjęć bazy wykonanych z Freedom Ridge i Tikaboo Peak od 1995 do 2010 roku.
Większość tzw. „poważnych” witryn internetowych zajmujących się tematyką związaną z Area 51 raczej ostrożnie traktuje wszelkiego rodzaju doniesienia o istnieniu podziemnej bazy na terenie tajnego ośrodka lotów testowych. Niezmiernie rzadko informacje te są poparte rzeczowymi wywodami, bądź próbą przedstawienia jakichkolwiek dowodów, czy choćby nawet polemik związanych z istnieniem takiej podziemnej bazy na terenie Area 51.
Wiadomo, że niektóre części Nevada Test Site (NTS) posiadają podziemne tunele ciągnące się dziesiątkami kilometrów pomiędzy poszczególnymi strefami. Jeśli tak, to dlaczego nie tu – w Area 51? Wiadomo, że baza lotnicza to raczej pas startowy i hangary. Co takiego miałoby znaleźć się pod ziemią? Wiadomo również, że dla satelitów wykonujących zdjęcia za pomocą promieni X, wnętrze budynków i hangarów nie stanowi poważniejszego utrudnienia, chociaż trudno mówić tu o zadowalającej jakości.
Zatem wniosek gotowy: należy zbudować coś pod ziemią i tam trzymać to, co chce się ukryć. Problem jednak polega na tym, że chociaż samo wykonanie takiej instalacji nie stanowi olbrzymiego wyzwania, to efekty takich prac z pewnością trudniej jest ukryć dla satelity, który każdego dnia jest w stanie zauważyć ruch na powierzchni i zidentyfikować rodzaj prac aktualnie wykonywanych. I to stało się podstawą do zarzucenia twierdzeń o istnieniu niektórych instalacji i związanych z nimi programów na terenie centralnej Nevady.
Asphalt Plant
Obszarem budzącym największe podejrzenia jest miejsce leżące w południowej części bazy, która bywa nazywana Asphalt Plant. Na górze wejścia do tunelu widać wyraźnie wzmocnienie stropu, które odcina się poziomo od otoczenia, boki przypominają oskrzydlenia bramy wjazdowej i są charakterystyczne dla tego typu konstrukcji (widać to wyraźnie gdy porówna się zdjęcia wykonane pod różnym kątem. Kolejna rzecz z pewnością zastanowi zwolenników istnienia podziemnych instalacji w Papoose.
Kierunek wykopu wskazuje na możliwe przejście pod Papoose Range, jednakże o ile kierunek jest zupełnie prawdopodobny, to już przeznaczenie rzekomego tunelu stoi pod znakiem zapytania. Owszem, jeśli tunel, to musi gdzieś prowadzić, ale istnienie tego tunelu nie musi od razu implikować istnienia tajnej bazy Lazara. Zdjęcie poniżej prezentuje wycinek obszaru, o którym mowa.
W górnej części przekształcono ten sam fragment o kąt w przybliżeniu równy różnicy kątów pod którymi wykonano zdjęcia. Na zdjęciu głównym widoczny jest bok wejścia do tunelu, natomiast na przekształconej wstawce u góry ten sam fragment lecz przesunięty o podobny kąt różniący obydwa ujęcia.
Widać możliwy wjazd o pokaźnych rozmiarach: wysokość ok. 10-12m, szerokość wjazdu ok. 20-22m. (wymiary podane w przybliżeniu obliczone na podstawie porównania z niektórymi obiektami w Groom Lake o znanych wymiarach).
Zupełnie możliwe, że prace ziemne zostały spożytkowane również w bardziej oczywisty sposób: do pozyskania materiału, którym pokryto podłoże pasa startowego (starego i nowego). Jedno drugiemu nie przeszkadza i stanowi ciekawe połączenie, które tylko pozornie może się wykluczać. Znikający samolot na drodze kołowania.
Zatem, jeśli istnieje podziemna droga kołowania – musi istnieć hangar czy miejsce, w którym samolot na powrót znajduje się na powierzchni. Podziemny zjazd jest przy południowej drodze kołowania, niedaleko starego pasa startowego i zupełnie możliwe, że nie jest to konstrukcja nowa. Jest to jedyna, jak dotąd, tego typu informacja w internecie. Wiadomo jednak, że już w latach 60-tych Rosjanie posługiwali się podziemnym lotniskiem, po opuszczeniu którego maszyna podrywała się do lotu. Czy w Groom Lake może być zupełnie inaczej? Jak najlepiej ukryć coś przed okiem obserwatorów i satelitów?
Podziemna baza w Groom Lake
To właśnie coś takiego miałoby nazywać się Area 51. Na taką informację czekają tysiące „fanów” bazy. W jaki sposób odkryć istnienie czegoś takiego jak podziemny ośrodek badawczy? Jakie jest jego przeznaczenie skoro jest to baza lotnicza? Jaki jest sens jej istnienia?
Internet pełen jest wyznań „tajemniczych” (byłych) pracowników bazy i tych, którzy coś tam słyszeli bądź szumnie i dumnie podpierają się swoim ph.d., by uwiarygodnić swoje wyznania na temat 12 poziomów w Groom Lake. Tunele ciągną się setkami kilometrów pomiędzy różnymi tajnymi bazami w różnych stanach. Istnienia tych baz niestety nikt nie potwierdził, tak jak nikt nie potwierdził istnienia baz na Księżycu, Marsie i sam Bóg wie gdzie jeszcze. Tak bardzo czasem chcemy w coś uwierzyć, że i tu wiara czyni „cuda”.
Przypisując wielkiemu narodowi amerykańskiemu niespożyte siły i możliwości zapominamy, że tam też biurokracja szaleje niczym tornado. Ale do rzeczy. Historia „badań Area 51” jest dziurawa jak ser szwajcarski lub nasz budżet. Do roku 1983 teoretycznie można było wejść na okalające Groom Lake wzgórza i szczyty znane jako Groom Range. Mało kto o tym wiedział, stąd brak jakichkolwiek zdjęć bazy z tamtego okresu. Praktycznie jedyne dawne zdjęcia to obrazy satelitarne z 1968, potem późne lata 80-te i dopiero początek 90-tych przyniósł powolny, aczkolwiek stały wzrost zainteresowania bazą.
To oznacza, że przez wiele lat baza nie była „pilnowana” i przynajmniej teoretycznie mógł powstać podziemny kompleks badawczy. Kiedy? Trudno powiedzieć, ale można spekulować, że jeśli na terenie Nevada Test Site kompleks badawczy U1a powstał na początku lat 60-tych, po czym go nagle zamknięto, a ponowne „otwarcie” nastąpiło ok. roku 1968 (należy mieć na uwadze również fakt, że tego typu kompleksy badawcze i podziemne tunele nie były w tamtych latach czymś wyjątkowym), to jeśli tylko istniała taka potrzeba wykonano tunele i poziome odnogi również w Groom Lake.
Ma to sens, jeżeli Amerykanie naprawdę przechwycili latający dysk, którego sami nie wyprodukowali. Badania nad obcą technologią z dala od ciekawskich oczu na terenie odległym i niebezpiecznym (próby jądrowe na terenie NTS) można było tam przenieść i spokojnie prowadzić niezauważone przez kogokolwiek przez całe dziesięciolecia.
A jeśli to wszystko to tylko największy mit XX wieku? Czy w takim przypadku istnienie podziemnego ośrodka badawczego miałoby sens? Przecież już sama Area 51 (ta na powierzchni) była dobrze pilnowana tak na ziemi jak i z powietrza. Wszystko to prawda, ale nie zapomnijmy o wszystkich zdjęciach, które pokazują dziwne obiekty w kształcie dysku latające w pobliżu Area 51 oraz filmy, na których widać bardzo szybko poruszające się obiekty tuż nad Groom Range.
Jeśli mam być sceptykiem i z nieufnością podchodzić do wszelkiego rodzaju informacji na temat latających dziwadeł na całym świecie, nie mogę nie pomyśleć: przecież wtedy nic tak szybko latać nie potrafiło – żaden SR-71, ani ówczesny bezzałogowiec, których badania były dopiero w powijakach, a większość z nich swój żywot kończyła na deskach kreślarskich.
Co takiego latało? Jeśli potrafiło się nagle unosić z dużą prędkością, to po co pas startowy? Wystarczy wtedy niewielki zamaskowany fragment windy, która wynosi takie cudo na powierzchnię – zupełnie jak to ma miejsce na lotniskowcach. Trudno zaprzeczyć filmom, które choć niezbyt dokładnie, ale przecież wyraźnie na tyle, żeby się nie pomylić pokazywały, lecący obiekt – nie flarę. Jeśli tak, to można by dać wiarę stwierdzeniom, że niektóre programy badawcze biegły równolegle i niektóre „tajne” informacje wychodziły na światło dzienne, by odwrócić uwagę od rzeczywistego obiektu badań (cokolwiek by to nie było). Następne pytanie: jak można wykopać dziurę w ziemi nie zwracając niczyjej uwagi? Co z materiałem, który zostaje wydobyty na powierzchnię?
A jeśli buduje się przy tym pas startowy? Można wtedy powiedzieć, że te hałdy to efekt pozyskiwania materiału do produkcji cementu? Jeżeli wejście do kompleksu podziemnego stanowi jeden z hangarów, to zapewne niewiele się zmienił i on sam i jego otoczenie. Mamy kandydata? Popatrzmy na zdjęcia. Centrum bazy (zdj #1, zdj.#2, zdj.#3) – tam, gdzie widać mnóstwo budynków – było by niezłym miejscem do ukrycia czegokolwiek – poszukaj i zgadnij – trudna łamigłówka, prawda?
Ale centrum to też miejsce, gdzie stale przebywa mnóstwo osób o różnym poziomie dostępu do tajnych informacji. Do stołówki idą chyba wszyscy, na basen mają prawo wejść wszyscy. To nie jest chyba dobre miejsce na ukrycie igły – chociaż stóg jest jak ulał. Północna część bazy również odpada ze względu na przedmiot i zakres wykonywanych zadań i badań. Mieszczą się tu ośrodki pomiarowe i nawigacji oraz budynki, w których natężenie promieniowania mikrofalowego nie jest obojętne dla ludzkiego organizmu. A zatem południowa część bazy? Gdzie mieści się główny ośrodek ochrony bazy? (patrz panorama Area 51).
Dlaczego w oddaleniu od centrum bazy? Jaki obiekt jest w pobliżu? Ktoś powie: no tak, znowu bajki o wielkiej windzie w Hangarze 18. Winda czy jej brak, ale faktem jest, że sam hangar i dwa mniejsze, do niego przylegające, nie zmieniły się zupełnie na przestrzeni długiego okresu czasu. Nic tam się nie dzieje. Nie wiemy co jest w środku lecz wraz z pojawieniem się coraz to nowszych technologii badano coraz to nowsze i doskonalsze samoloty – to prawda, jednakże w otoczeniu H-18 czas się zatrzymał.
Nic tam nie uległo zmianie. A przecież zmiana projektu badawczego musi pociągnąć za sobą zmiany w infrastrukturze. Mogą to być drobnostki – ale tu nie ma żadnych zmian. Jeśli H-18 to wyłącznie buda dla ukrycia nowego tajnego samolotu, który jest właśnie oblatywany, to po co do tej budy dołączać kolejne dwa hangary (drugi i ostatni taki przypadek to Hangar-17). Żeby być w zgodzie z prawdą należy powiedzieć, że owszem – jedyną zmianą w pobliżu H-18 to kilka drzew, które mają kilkanaście lat.
Poza tym budynek ten jest wyraźnie „odsunięty” od centralnej części bazy (inne przypadki oddalenia są raczej usprawiedliwione: skład uzbrojenia, zbiorniki paliwa, wydział testów napędów). Wiele osób, które od lat zajmują się zbieraniem informacji na temat Area 51 jest przekonanych o istnieniu rozległego podziemnego kompleksu w Groom Lake.
Znani ufolodzy, Glenn Campbell, Tom Mahood wielokrotnie rozmawiali z osobami, które choć nie są zainteresowane publikowaniem ich nazwisk, twierdzą, że od dziesięcioleci najlepiej można było ukryć cokolwiek na terenie Area 51, ponieważ pozwalało na to położenie samej bazy, jej niedostępność oraz charakter obiektu (podziemna baza). Osoby te twierdziły również, że niektóre obiekty widoczne na powierzchni stanowią przykrywkę, bądź ich charakter jest taki, że mają wprowadzać w błąd obserwatorów. Zatem nie trzeba specjalnie ukrywać – wystarczy nadać odpowiedni wygląd, który skieruje ciekawy wzrok w inne „bardziej gorące” miejsca.
Inną ciekawostką są zdjęcia zamówione wcześniej i otrzymane od Space Imaging, wykonane w technice 1m przez satelitę IKONOS, bądź w technice 2m przez Corona. Otóż niektóre obszary zostały zwyczajnie skasowane, wymazane. Trudno tu mówić o całkowitej pewności co do rzeczywistego wyglądu bazy, skoro zdjęcia otrzymamy po upływie co najmniej dwóch tygodni (jak dobrze pójdzie). Naturalnie nie mamy możliwości wglądu w oryginalne negatywy i po zapłaceniu $500 – 1500 można dostać zdjęcia zamówionego obszaru.
Nie wszystko jest tym na co wygląda
Baza w Groom Lake posiada całe mnóstwo obiektów, których przeznaczenie nie jest znane. Budynki i hangary opisywane przez kilka witryn na świecie to najczęściej efekt rozmów z byłymi pracownikami, projektantami z zakładów będącymi kontrahentami w tej części Nevady, jeden z tzw. dowodów w sprawie śmierci dwóch pracowników zatrudnionych jako pracownicy fizyczni – książka z instrukcjami dla ochrony bazy (Security Manual).
W innych przypadkach polega się na podobieństwach różnych instalacji w miejscach dostępnych okresowo dla ludności cywilnej. Są jednak i takie obiekty, których przeznaczenie może być mylnie zinterpretowane. Tutaj, w Area 51 to tzw. Engine Test Cells(dolna część zdjęcia), czyli miejsce testów samych napędów.
Teren ten leży na południowym krańcu bazy i jego wygląd nie uległ zmianie od kilku dziesięcioleci. Potwierdzają to zdjęcia z Freedom Ridge i Tikaboo Peak, a także zdjęcia satelitarne. O ile specjalne wykopy służą do tłumienia wylotu rozgrzanych gazów z dysz silników, o tyle łukowate wygięcie po północnej stronie do czego służy – nie wiadomo. Na terenie NTS jest również takie miejsce (Area 26), ale wygląda zupełnie inaczej.
Kolejnym miejscem, które nie z racji wyglądu, ale swojego położenia, przeczy logice, jest niewielkie zgrupowanie kilku budynków, z których jeden (najdłuższy) stanowi strzelnicę (!)(na zdj. po lewej stronie, w dół i na prawo od zbiorników wody, które mieszczą się w lewym górnym rogu zdjęcia). Jest to miejsce położone pomiędzy tzw. Tank Farm (zbiorniki paliwa dla SR-71), a Hangarami 9-16, które mieściły SR-71 Blackbird. Trzeba przyznać, że jest to mało szczęśliwe położenie.
- Wszystko co groźne pod ziemię
Taka myśl przyświecać musiała rozmieszczeniu i położeniu składnicy uzbrojenia wraz z pięcioma bunkrami, które jedynie częściowo wyglądają na powierzchnię.
Mają one charakterystyczną budowę. Uformowane w taki sposób, by zminimalizować ewentualne skutki przypadkowej detonacji, dodatkowo otoczone przez wał ziemi okalający cały kompleks.
W ciągu dziesięcioleci można było przywyknąć do podwójnego oblicza bazy. Z jednej strony typowe, konwencjonalne, choć nowatorskie konstrukcje, z drugiej obserwacje obiektów latających, które nie poruszały się już konwencjonalnie, ani tak nie wyglądały. I jeśli tylko chcemy uspokoić nerwy – to Area 51, jest obszarem testowania najnowocześniejszych i pionierskich technologii wykorzystywanych przez wojsko. Jeśli pomyślimy jak dalece dzisiejsza technika i technologia różni się od tej tajnej z lat 60, 70-tych, to trzeba powiedzieć sobie, że diabli wiedzą czym oni tam latają, ale jedno jest pewne: skrzydeł nie potrzebują.