Site icon Globalna Świadomość

ŚWIAT PO ”WIELKIM RESECIE” – BEZ PIENIĘDZY BEZ ZAKUPÓW BEZ AUTA I DOMU.

Rok 2020, bez cienia wątpliwości, stał się punktem zwrotnym dla całej ludzkości. Jeśli ktoś jeszcze nie zrozumiał, to my już nie powrócimy do naszego dawnego życia. To, co dotąd uważane było za oczywiste, proste rzeczy – wycieczki zagraniczne, sklepy bez ochroniarzy mierzących temperaturę przy wejściu, czy po prostu możliwość pracy bez spełniania dodatkowych warunków ze strony pracodawcy – wszystko to pozostaje we wspaniałej przeszłości.

Ponieważ pierwszy krok w stronę Kapitalizmu Inkluzywnego został zrobiony, świat za kulisami radośnie zaciera ręce, a Big Pharma liczy wielomiliardowe zyski i nie zamierza na tym poprzestać.

Big Data też nie pozostaje w tyle – życie stopniowo wpływa do światowej sieci: zakupy, edukacja na odległość, system kodów QR, praca zdalna – to wszystko pomaga budować muskuły AI opartej na ekosystemach.

Jaką więc bestią jest ten inkluzywny kapitalizm? Jak zwykle zacznijmy od Wikipedii:Kapitalizm inkluzywny to globalny ruch, który łączy wysiłki społeczeństwa obywatelskiego, rządu i biznesu w celu stworzenia bardziej sprawiedliwego i równego systemu dystrybucji wartości w gospodarce oraz rozwiązania problemów rosnących nierówności w dochodach i bogactwie.

Wydaje się, że szczytne cele zostały wypowiedziane, bo przecież to z powodu nierówności toczyły się wszystkie wojny i rewolucje na ziemi, z kolei, Klaus Schwab martwił się o niski poziom dobrobytu obywateli!Kapitalizm inkluzywny to kolejna z wielu burżuazyjnych teorii ogólnego dobrobytu, którymi właściciele światowych pieniędzy co jakiś czas karmią społeczeństwo w trudnych czasach, próbując odwrócić uwagę od chęci walki o prawa polityczne. Kapitalizm jest w kryzysie, jest wyczerpany, – jak powiedział Soros, „nie ma już muzyki, ale wszyscy tańczą”.

Ale wracając do tytułu naszego artykułu i do pewnej młodej damy, poznajcie byłą minister środowiska, a obecnie posłankę do duńskiego parlamentu Idę Oken (Auken).

Z wykształcenia teolog, jest autorką kilku książek, m.in. „Jesus Goes to the Movies – postać Jezusa we współczesnych filmach”, „Konstelacja – Kościół i projekt europejski”, „Życie po śmierci – w wielkich religiach świata”. O tym właśnie mówimy – teraz rozważymy mały esej spod pióra tej pani, który napisała jeszcze w 2017 roku. Chodzi tylko o to, żeby wszyscy zrozumieli, że to, co zostało napisane, nie jest wymysłem fantazji licealisty w eseju na wolny temat, a stanowiskiem dojrzałej osoby, urzędnika wysokiego szczebla, który całe życie studiował religie świata. Podam pełny tekst tego opus, jest ono niewielkie objętościowo.

Pani Poseł pisze więc w pierwszej osobie o swoim życiu w mieście (podobno w Kopenhadze):

Witamy w 2030 roku. W moim mieście – a raczej w naszym mieście. Nic do mnie nie należy. Nie mam własnego samochodu. Nie ma domu. Nie mam nawet własnych urządzeń technologicznych i ubrań.

Wszystko to może wydawać się wam dziwne, ale jest to rozsądne rozwiązanie dla miasta. Wszystko, co do tej pory ludzie postrzegali jako produkt, teraz stało się usługą. Mamy dostęp do transportu, zakwaterowania, jedzenia i wszystkiego innego, czego potrzebujemy. Jedno po drugim, wszystkie te rzeczy stały się darmowe, więc posiadanie czegoś na własność przestało mieć sens. Jedną z pierwszych była darmowa komunikacja. Potem – czysta energia, a potem wszystko zaczęło się kręcić.

Transport gwałtownie spadł w cenie. Samochody osobowe przestały być potrzebne – ludzie byli w stanie w kilka minut wezwać bezzałogowy lub latający samochód. Zaczęliśmy poruszać się po mieście w sposób o wiele bardziej zorganizowany, a transport publiczny stał się szybszy i wygodniejszy niż prywatny samochód. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś musieliśmy żyć z korkami i zanieczyszczeniami, które niesie ze sobą samochód. Co myśleliśmy?

Czasami używam roweru do przemieszczania się – zazwyczaj, gdy jadę odwiedzić przyjaciół. Lubię takie wyprawy. W nich odnajduję siebie. Co ciekawe, niektóre rzeczy nie straciły swojego uroku: chodzenie, jazda na rowerze, gotowanie, malowanie, uprawa roślin. Przypominają nam one, że nasza kultura powstała w ścisłym związku z naturą.

Problemy ekologiczne

W mieście nikt nie płaci za wynajem lokali, bo każdy może korzystać z każdej wolnej przestrzeni, kiedy tylko chce. Na przykład, spotkania biznesowe odbywają się w salonie mojego mieszkania, kiedy nie ma mnie w domu. Czasami sama gotuję. To bardzo proste – w ciągu kilku minut mogę zdobyć wszystko, czego potrzebuję do gotowania. Kiedy transport stał się wolny, przestaliśmy przechowywać w domu sprzęt AGD. Po co trzymać w kuchni krajalnicę do makaronu, skoro można po prostu zamówić to, czego potrzebuję, kiedy chcę?

Poczyniliśmy postępy w rozwoju gospodarki cyrkularnej (. Kiedy produkty zamieniają się w usługi, wszyscy nie są już zainteresowani rzeczami o krótkim cyklu życia. Nacisk kładzie się na trwałość i możliwość konserwacji.

Każdy materiał może być ponownie wykorzystany do produkcji czegoś nowego. Nie ma dla nas żadnych problemów środowiskowych – korzystamy z czystej energii i czystych metod produkcji. Powietrze jest czyste, woda jest czysta i nikt z nas nie odważy się naruszyć natury – jest ona zbyt cenna i przyczynia się do naszego dobrego samopoczucia. W miastach jest wiele terenów zielonych. Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego kiedyś każde wolne miejsce w mieście było zabudowywane betonem.

Śmierć zakupów

Zakupy? Nie pamiętam, co to jest. Większość z nas teraz po prostu wybiera rzeczy, których chcielibyśmy użyć. Czasami jest to zabawne, a czasami chcesz, żeby technologia dokonała tego wyboru za Ciebie. Oni znają moje gusta lepiej niż ja sama.

Kiedy sztuczna inteligencja i roboty przejęły większość naszej pracy, mieliśmy czas na jedzenie, spanie i spędzanie czasu z przyjaciółmi. Możemy pracować w każdej chwili. Nie wiem, czy w ogóle możemy nadal nazywać to pracą. Raczej mamy teraz czas na refleksję, czas na kreatywność i czas na wprowadzanie pomysłów w życie.

Ludzie poza miastami żyją inaczej

Na początku ludzie postrzegali nowe możliwości jako okazję do spędzenia czasu na zabawie. Nie chcieli zadawać sobie trudnych pytań. Dopiero niedawno zrozumieliśmy, jak wykorzystać technologię do czegoś dobrego, a nie do zabijania czasu. Przede wszystkim martwię się o ludzi, którzy mieszkają poza miastem. Zgubiliśmy ich po drodze. Uznali, że tak wiele nowych technologii jest nie dla nich.

Poczuli się starzy i bezużyteczni, gdy sztuczna inteligencja przejęła naszą pracę. Zaniepokoił ich nowy system polityczny – i zwrócili się przeciwko nim. Żyją innym życiem. Niektórzy utworzyli małe społeczności i utrzymują się sami. Inni po prostu zajęli opuszczone domy i wioski.

Na początku denerwowało mnie to, że nie mam już życia osobistego. Nie ma ani jednego miejsca, gdzie mógłbym pójść i nie zostałoby to zarejestrowane. Wiem, że gdzieś tam są zapisy wszystkich moich działań, marzeń i myśli. Mam nadzieję, że nikt nie wykorzysta ich przeciwko mnie.

Kocham nasze życie. Jest o wiele lepsze niż to, które prowadziliśmy wcześniej, dopóki nie stało się jasne, że tak dalej być nie może. Straszne rzeczy się wydarzyły: zmiany klimatyczne, katastrofy, kryzysy uchodźców, środowisko tylko się pogorszyło. Miasta były przeludnione, woda i powietrze brudne, wszędzie panowały niepokoje społeczne, a bezrobocie rosło. Straciliśmy zbyt wielu ludzi, zanim zrozumieliśmy, że można było żyć inaczej.

Czy wiesz, co przypominają nam rewelacje tej ślicznej osoby?

Opis życia 100 milionów ludzi, który postawił wszystkich na nogi. Pozostałe 900 milionów jest orżnięte dla nowych elit lub ukrywa się w odległych zagrodach. Bo żeby ktoś mógł być kreatywny lub odwiedzać znajomych na rowerze, muszą być ci, którzy stworzyli te wszystkie piękne miasta, dbali o rośliny i wcinali makaron dla elitarnej pani, gdy przyjdzie jej do głowy rozpieszczać się domową kuchnią.

Ktoś powie: „No i co z tego? Wyemancypowana Duńka napisała jakieś bzdury i co?”. Wszystkie wielkie rzeczy zaczynają się od małych kroków, od przygotowania opinii publicznej. Rozejrzyjcie się wokół, zobaczcie ilu młodych ludzi zrezygnowało z mięsa i segreguje domowe odpady (które potem trafią na wspólną hałdę na wysypisku), uzasadniając swoje działania walką o środowisko.

Mianowicie, poprzez agendę ekologiczną, globalne struktury próbują zniszczyć gospodarki narodowe. Nie potrzebują one przemysłu – wszystko, co przynosi im dochód, już dawno zostało zbudowane w Chinach.


A potem dochodzi do tragedii na platformie wiertniczej w Zatoce Meksykańskiej, Fukushima wylatuje w powietrze, paliwo dieslowskie rozlewa się pod Norylskiem – skutków tych wypadków dla środowiska nie da się nawet przewidzieć. I nie pomogą tu miliardowe odszkodowania. A my nadal będziemy oddzielać szkło od plastiku i papieru, bo tu nie chodzi o ekologię, tylko o tresurę.

Czy też oto kolejna nowoczesna sztuczka – idea świadomej konsumpcji. Za jej pośrednictwem właściciele światowych pieniędzy uczą ludzi rezygnacji z nadmiaru: para dżinsów, dwa T-shirty, trampki i kurtka – wszystko, co zmieści się w plecaku. Nie przywiązywać się do jednego miejsca – czyli w dół z własnym domem.

I jeszcze jedno: po przeczytaniu tego opusu przyszły mi na pamięć zupełnie inne wersy, napisane przed wielu laty przez Dinę Rubinę w opowiadaniu „Villa Consolation”:Zdarzyło się, że na początku tamtej jesieni, w dniu moich urodzin, obudziłam się w Rzymie, w hotelu przy via Sistina – jak zawsze o piątej trzydzieści rano.

Najpierw leżałam bez ruchu, obserwując łodygę światła słonecznego pełznącą nieuchronnie po wysokim suficie, i myślałam: Jestem szczęśliwym człowiekiem, mam pięćdziesiąt lat, moi rodzice żyją, a ja jestem w Rzymie … Mam pięćdziesiąt lat, pomyślałam, napisałem kilka książek… moje dzieci są ze mną, moi rodzice żyją, mam pięćdziesiąt lat i jestem w Rzymie, jestem w Rzymie, jestem w Rzymie!

Autorka jest również szczęśliwa, ale dlatego, że ma wszystko – swoją ulubioną pracę, dzieci, rodziców, możliwość zobaczenia Rzymu. A szczęście z nieposiadania niczego przeczy samej naturze ludzkiej, jest daleko idące i sztuczne.

Nikt nie jest w stanie znieść zasady wolnej woli. Dlatego świat za kulisami pokazuje nam swoje pragnienia poprzez kino, książki czy takie urocze eseje. Sami wybieramy – dalej afiszować się swoim życiem na portalach społecznościowych, powierzyć sztucznej inteligencji prawo do dokonywania za nas wyborów, dalej delegować większość naszych uprawnień na inteligentne maszyny, a raczej na ich właścicieli. Albo jak najbardziej zdystansować się od tego cyfrowego szaleństwa. Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.

Exit mobile version