Dla wielu z nas stopień w jakim ludzie mogą kontrolować pogodę pozostaje w sferze tajemnic, niemniej do celu tego dążono od wieków i uznawano za ostateczną granicę w zdominowaniu i ujarzmieniu natury. Pomijając dobrze znane określenia, takie jak „zasiewanie chmur”, większość z nas uważa, że kontrolowanie pogody na szeroką skalę, jest poza ludzkim zasięgiem.
Kontrolować huragan? Cóż za nonsens! Poza tym idea kontrolowania pogody przy użyciu technologii do jej modyfikacji albo zmiany powoduje, że w naszych głowach zapala się czerwona lampka. Trąci to bowiem zabawą w Boga, przy jednocześnie bardzo ograniczonych możliwościach przewidywania skutków podjętych działań. Czy z pełnym przekonaniem można zatem stwierdzić, że aktywnie kreowanie zjawisk atmosferycznych, nie zakłóca jednocześnie balansu całej planety?
Technologie kontrolowania pogody – czyli jak to się robi?
Większość tego typu technologii jest oparta na jakiejś formie „zasiewania” pogody, znanej powszechnie jako zasiewanie chmur. Jest to najbardziej podstawowa forma modyfikacji, polegająca na rozpraszaniu w atmosferze soli, suchego lodu, jodku srebra oraz innych cząsteczek chemicznych. Może się to odbywać przez generatory naziemne albo z samolotów.
Krople deszczu formują się naturalnie i pojawiają się w chmurach, jeżeli występują tzw. jądra kondensacji, małe cząsteczki, na których osadzają się kropelki wody (produkty kondensacji pary wodnej) lub kryształki lodu (produkty resublimacji pary wodnej).
Jądra kondensacji mogą być różne np. pyłki roślin, bakterie, pleśń, pyły pochodzenia nieorganicznego (wyzwalane przez przemysłową i transportową działalność człowieka), albo te sztucznie pompowane w atmosferę o czym wspomnialam powyżej. Jądra kondensacji wykazują zdolności higroskopijne (zdolność pochłaniania pary wodnej i wody z otoczenia), dlatego warunkują procesy kondensacji lub resublimacji pary wodnej, w efekcie których tworzą się chmury.
Jądra kondensacji stosowane przy sztucznym zasiewaniu chmur mogą występować pod postacią:
- suchego lodu (CO2 w formie stałej)
- chlorku sodu
- soli metali np. jodku srebra, efekt odczuwalny przez człowieka → wysuszenie i szczypanie oczu
- pojawiać się pod postacią aluminium, żelaza i baru – efekt odczuwany przez człowieka bóle stawów, bóle reumatyczne, wysuszenie ust i nosa
- sześciofluorku siarki itd.
Metoda zasiewania chmur przyśpiesza proces kondensacji, stymulując albo tworząc super jądra kondensacji. Woda kondensuje się wokół cząsteczek, powodując powstawanie dużych kropli. Kiedy chmura przekroczy poziom nasycenia, zaczyna padać deszcz. Niestety w swoim składzie taki opad będzie zawierał wszystkie cząsteczki zastosowane jako jądra kondensacji, w tym szkodliwe aluminium, bar, stront, mykoplazmę itd.
Co istotne metodę tę można również zastosować aby zapobiec opadom, stosując te same cząsteczki, ale w innych ilościach.
Warto pamiętać, że pomimo wieloletnich badań i testów efekt zasiewanie chmur, jest trudny do przewidzenia. Niemniej niezrażeni tym naukowcy i wojskowi radośnie próbują manipulować pogodą, dla osiągnięcia takich czy innych celów. Ponadto metoda ta stała się punktem startowym do dalszych testów i nowych sposobów na kontrolowania aury.
Trochę historii
Próby modyfikowania pogody są datowane przynajmniej na lata 30′ XIX wieku, kiedy to amerykański meteorolog James Pollard Espy zaproponował stymulowanie opadów deszczu poprzez kontorolowane wypalanie lasów, przez ten pomysł ochrzczono go mianem Króla Burz.
Steiger Vortex – czyli pistolet tworzący deszcz. Było to narzędzie wykonane z blachy ze stożkowatą lufą. Zaprojketował je Albert Steiger w celu zapobiegnia niszczycielskim gradobiciom w rejonie gdzie uprawiano winorośl. Wystrzelenie gazu z przypominającego działo urządzenia, miało wywoływać wibracje w chmurach powodując deszcz.
Charles Malory Hatfield – w 1902 r. stworzył on m.in. tajną mieszanke 23 chemikaliów i umieścił ja w dużych ocynkowanych zbiornikach, z których parowała, mając rzekomo przyciągnąć deszcz. (więcej informacji tutaj: Charles Chatfield).
W latach 1911 – 1914 producent płatków Charels William Post był zwolennikiem metody wstrząsowej, próbował przywoływać deszcz detonując dynamit wzdłuż skarpy Caprock, wierzył że w przyszłości sztucznie wywoływane opady zastąpią nawadnianie.
Proces trwający od dziesięcioleci
Praktycznie od samego początku naukowcy przeskoczyli od punktu, który umożliwiał lokalne kreowanie deszczu, do idei kontrolowania burz i huraganów.
Już w 1946 r. naukowcy z General Electric zaczęli badać, czy metody zasiewania chmur, mogłyby także zadziałać przy kontrolowaniu huraganów, przez wykorzystywanie suchego lodu i obniżanie temperatury w oku żywiołu.
W konsekwencji narodził się Projekt Cirrus, wspólne przedsięwzięcie GE, Biura Badań Morskich i Narodowej Służby Pogodowej USA. W 1947 r. ‚zajęto’ się huraganem Cape Sable (znanym jaki huragan King). W wyniku podjętych działań zauważono, że wygląd chmur się zmienił, a sam huragan również nagle obrał inny kierunek i niespodziewanie uderzył w Georgię i Północną Karolinę. Początkowo oskarżono naukowców z GE o spowodowane szkody, niemniej ostatecznie śledztwo umorzono, nie stwierdzając związku.
Zagrożenia natury prawnej, nie powstrzymały społeczności naukowej przed kontynuowaniem badań i przeprowadzaniem eksperymentów, niemniej programy te przyjmowały odtąd bardzo niski profil i nie były publicznie nagłaśniane.
W kolejnych dwóch dekadach pojawiło się wiele tego typu projektów. W 1958 r. Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych po cichu przyznała, że posiada technologię kreowania chmur i rozbijania ich przy użyciu sadzy. Eksperymenty przeprowadzone przez naukowców potwierdziły, że gdy sadzę rozpylano na czyste niebo, tworzyły się chmury. Rozpylanie sadzy w stanie ciekłym tworzyło długie cienkie chmury, ciągnące się na ponad półtora kilometra. Wysypywanie sadzy w formie proszku, tworzyło duże pojedyncze chmury. Sadza rozpylona na istniejące chmury, powodowała z kolei ich rozproszenie.
W 1960 rozpoczął się Projekt Skyfire. Jego celem było ograniczenie siły burz. Opracowano dozownik, który produkował jądra zamrażające przez spalanie roztworu jodku srebra w płomieniu propanu. Generatory o nazwie Skyfire były używane przede wszystkim naziemnie, chociaż próby z powietrza również się pojawiły.
Niemal w tym samym czasie, bo w roku 1961 r. rozpoczął się zakrojony na szeroką skalę eksperyment o nazwie Projekt Skywater, jego celem było badanie skutków zasiewania chmur w różnych warunkach i o różnych porach roku, na terenie całych Stanów Zjednoczonych.
Następnie pojawił się Projekt Storm FURY, wspólne przedsięwzięcie NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) i Marynarki Stanów Zjednoczonych, który trwał dwie dekady od 1963 r. do 1983 r. Studiowano możliwość kontrolowania huraganów, w celu ich złagodzenia i zmniejszenia wyrządzanych przez nie szkód. Po dwóch dziesięcioleciach NOAA zakończyła program, stwierdzając, że ostatecznie nie są w stanie „jasno stwierdzić, czy ‚wysiewy’ rzeczywiście spowodowały osłabienie burz, czy też wpłynęły na nie innego rodzaju czynniki zewnętrzne”. Jednak program przyniósł ogromne ilości bardzo cennych danych pogodowych.
Praktycznie nieuniknione pogodowe działania wojenne
Tym razem wprowadzono prawo wymagające, by wszystkie pogodowe modyfikacje były raportowane rządowi federalnemu Stanów Zjednoczonych poprzez „Weather Modyfication Reporting Act” z 1972 r. W 1976 r. uchwalono „National Weather Modification Policy Act”, by w ten sposób usankcjonować tworzenie narodowego programu modyfikowania pogody. Zresztą marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych była zaangażowana w programy geoinżynieryjne od 1947 r. i miała dostęp do wszystkich danych. Najwyraźniej technologia się rozwijała a rząd chciał mieć w nią wgląd.
W 1978 r. konwencją o nazwie ENMOD (Prohibition of Military or Any Other Hostile Use of Environmental Modification Techniques) ONZ zakazała wykorzystywania metod modyfikacji pogody, w celu prowadzenia działań wojennych. Czy ruch ten miał za zadanie zapobiec przyszłej destrukcji, czy raczej był odpowiedzią na spustoszenia do jakich już doszło?
Operacja Popeye trwająca w latach 1967 – 1972 i polegająca na zasiewaniu chmur, była odpowiedzialna za niemal bezustanne opady deszczu podczas wojny w Wietnamie. Operacja ta zmiękczyła i podmyła drogi, utrudniła przeprawy szlakami wodnymi oraz uniemożliwiała dostanie się drogą lądową do Ho Chi Minh. Oczywiście zaprzeczano jakimkolwiek działaniom geoinżynieryjnym na tym rejonie, dopóki do opinii publicznej nie wyciekła stosowna nota.
W amerykańskim Kongresie odbyły się tajne przesłuchania, w końcu prawda o modyfikowaniu pogody w czasie wojny w Wietnamie wyszła na jaw, czego efektem była wyżej wymieniona konwencja. Niemniej ze względu na tajny charakter amerykańskich programów wojskowych, nie dowiemy się czy jest ona przestrzegana.
Eksperymenty z pogodą wydostają się w kosmos
Celując jeszcze wyżej, szczególnie w związku z wyścigiem kosmicznym, który rozpoczął się w latach 60′ XX w. pojawiły się pierwsze studia i eksperymenty związane ze zrozumieniem działania ziemskiej magnetosfery. Wchodziło w to również zagadnienie: jak magnetosfera może wpływać na ziemską pogodę i klimat.
Testy broni jądrowej w wyższych warstwach atmosfery w latach 50′ XX w. doprowadziły do stworzenia sztucznego pasa radiacyjnego, który z kolei doprowadził do odkrycia Pasa Van Allena, czyli obszaru intensywnego promieniowania korpuskularnego, otaczającego Ziemię, składającego się z naładowanych cząstek o wielkiej energii, schwytanych w pułapkę przez ziemskie pole magnetyczne.
Próbując zbadać ten pas oraz inne warstwy atmosfery wysłano wiele rakiet meteorologicznych i rozpoczęto eksperymenty, które można nazwać ‚modyfikacją magnetosferyczną’. W kolejnej dekadzie, albo nawet dłużej, różnego rodzaju opary, cząsteczki metali a nawet plazma, były wypuszczane w górnych warstwach atmosfery, tworząc sztuczne chmury jonizujące, które następnie badano.
Niektóre z tych eksperymentów ujawniły, że podgrzanie jonosfery, pozwala ją wykorzystać do globalnej komunikacji, kosmicznych działań wojennych (obrona związana z satelitami, czy międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi), kontroli klimatu i modyfikowania ziemskiej pogody. Teoretyzowano, że w jonosferze tworzą się najdrobniejsze cząstki i jądra kondensacji, które są filtrowane w dół, co z kolei wpływa na tworzenie się chmur. Naukowcy postulowali, że modyfikacje w jonosferze, będą wpływały na pogodę na planecie.
Do 1978 r. wielu amerykańskich badaczy, w tym dr Andrew Michrowski z Kanadyjskiego Departamentu Stanu, przyznali, że istnieją dowody na to, iż Sowieci poddawali górne warstwy atmosfery działaniu fal o ekstremalnie niskiej częstotliwości (ELF), powodując zmiany w kierunkach prądów strumieniowych.
Niedługo później, w roku 1990, zatwierdzono fundusze na program HAARP. Główne centrum badawcze HAARP znajduje się niedaleko miejscowości Gakon na Alasce. Pierwotnie było zarządzane przez Air Force Research Laboratory oraz Office of Naval Research i służyło jako obiekt badawczo-wojskowy, umożliwiający bardziej zaawansowane zrozumienie magnetosfery i ostateczne wykorzystanie jej w celach globalnego centrum komunikacyjnego. Jednakże biorąc pod uwagę radzieckie eksperymenty, Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych mogły mieć na myśli coś więcej, niż tylko poprawienie komunikacji.
HAARP wygląda jak pole pełne anten, z którego generowane częstotliwości są wysyłane wysoko w kierunku jonosfery, gdzie mogą być skupione i skierowane w dowolne miejsce na świecie. Niektóre teorie spiskowe twierdzą, że częstotliwości generowane przez HAARP mogę zostać wykorzystane na rozmaite sposoby, od modyfikowania pogody poprzez powodowania trzęsień ziemi, po kontrolę umysłów.
I rzeczywiście w 1999 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję, żądającą dostępu do informacji, na temat zagrożeń zdrowotnych i środowiskowych stwarzanych przez HAAARP, nazywając go „globalnym problemem”. Naukowcy pracujący nad projektem odrzucili te zarzuty, twierdząc, że jest to jedynie urządzenie badawcze. Nie rozwiało to jednak obaw, dlatego w 2014 r. został on zamknięty jako obiekt wojskowy. Niemniej pomimo negatywnego rozgłosu, jego własność przeszła na rzecz Uniwersytetu Alaska Fairbanks, gdzie eksperymenty są kontynuowane.
Tempo przyspiesza
W tym czasie, technologia zasiewania chmur przyspieszyła. Naukowcy, chociażby pracujący dla Instytutu Masdar, rozpoczęli badania, których celem jest przyspieszenie zasiewania chmur i uczynienie ich bardziej niezawodnymi dzięki nanotechnologii. Ponadto opracowano nową „elektryczną” technologię wytwarzania deszczu przy użyciu laserów i jonizatorów w chmurze.
Lasery są używane w systemach przekaźnikowych między satelitami, stacjami odbiorczymi, centrami przetwarzania i jednostkami transmisyjnymi, które wykorzystują zebrane informacje do tworzenia i kierowania wybranego lasera, celem sztucznego wywołania błyskawicy w chmurach. Podejrzewa się, że technologia ta może być użyta do prowadzenia działań wojennych.
Jonizatory służące do tworzenia chmur i deszczu, obejmujące pola antenowe generujące jony ujemne, powodują natomiast, że jony te przyczepiają się do jąder kondensacyjnych, przedłużając ich życie i umożliwiając w ten sposób opady deszczu albo przedłużając je.
Inna technologia, którą rozwinęła firma Aquiess, opiera się na rezonansie i częstotliwościach. Można ją na przykład wykorzystać, odzdziałując na dynamikę częstotliwości komórki burzowej i w ten sposób regulować, którędy będzie się przemieszczać. W 2011 r. Projekt RAINAID firmy Aquiess oferował technologię łagodzenia suszy, występującej w niektórych rejonach Afryki i sprowadzania na te obszary bardzo potrzebnego deszczu.
Analizując powyższe informacje, byłoby naiwnością sądzić, że technologie te nie dają również możliwości prowadzenia działań wojennych, pomimo istniejącej konwencji ONZ o nazwie ENMOD.
Modyfikowanie pogody – jak uzyskać akceptację opinii publicznej?
Na przełomie tysiącleci, zmiany klimatu stały się coraz bardziej palącym problemem. W 2015 r. ONZ zwołała pierwszą konferencję w sprawie zmian klimatu i wynegocjowała tzw. „porozumienie paryskie”, pierwsze globalne porozumienie w sprawie ograniczenia globalnego ocieplenia. W 2016 r. umowę podpisały 174 kraje.
Dane dotyczące zmian klimatycznych i informacje podawane opinii publicznej, obarczają winą za wzrost emisji dwutlenku węgla człowieka, a z samego CO2 tworzą główny gaz cieplarniany (zobacz tutaj). Ignorują jednak inne czynniki w tym cykle słoneczne (więcej tutaj). A co powiedzieć o powołanych powyżej trwających od dziesięcioleci eksperymentach pogodowych, przeprowadzanych nad naszymi głowami, które wypełniają niebo sztucznymi chmurami i zakłócają działanie magnetosfery.
Czy są one nieistotne i nie wpływają na to co dzieje się z ziemską pogodą? Czy zasianie chmur nad jednym obszarem nie spowoduje suszy w innym? Czy majstrowanie przy ziemskiej atmosferze, bez posiadania pełnych danych i kompletnej instrukcji obsługi, to na pewno dobry pomysł?
Obecnie modyfikowanie pogody powoli wylania się z cienia, przemianowane na geoinżynierię, znaną także jako inżynierię klimatu, której celem jest rzekome ratowanie naszej ziemi i ludzkości przed skutkami globalnego ocieplenia. Poniżej niektóre z aktualnych projektów modyfikacji pogody:
- Solar Radiation Management i Stratospheric Aerosol Injection – polegający na rozpyleniu w stratosferze areozoli siarkowych, rozpraszających promienie słoneczne, efekt ma być podobny jak przy wybuchu wulkanu.
- Marine Cloud Brightening – pomysł by wykorzystać geoinżynierię celem stworzenia jaśniejszych chmur, odbijających jeszcze większą ilość światła słonecznego z powrotem w przestrzeń kosmiczną
- Thermal Radiation Management
- Short Wave Climate Engineering
Jak na ironię metody geoinżynieryjne, które mogły stać się jedną z przyczyn zmian kilamtu na ziemi, są nam teraz proponowane jako dobre rozwiąznie, zgodnie ze starą zasadą zarządzania spoleczeństwem -> STWÓRZ PROBLEM A NASTĘPNIE ZAPROPONUJ ROZWIĄZANIE.