Po pilotowaniu modułu księżycowego Antares podczas wyprawy Apollo 14 i po tym, jak został szóstym człowiekiem, który postawił stopę na Księżycu, Edgar Mitchell napisał następujące słowa:Wprowadzacie swoje porządki do globalnej świadomości, jednocześnie motywując nas niezadowoleniem z własnego życia i świata w ogóle, i zmuszając do podjęcia odpowiednich działań. Jednak stąd, z księżyca, wydaje się, że polityka międzyetniczna nic nie znaczy. Marzę o tym, żeby złapać każdego polityka za kołnierz, przeciągnąć go przez ćwierć miliona mil i powiedzieć: Patrzcie na to, sukinsyny.
Mitchell był astronautą o powiedzmy, bardzo kontrowersyjnych poglądach. Był głęboko przekonany, że UFO nie tylko istnieje, ale że są to rzeczywiście statki obcych, które przyszły Ziemianom z pomocą. Jego dość introwersyjne, dla środowiska naukowego, poglądy na temat obcych na Ziemi, są często przytaczane w filmach o UFO i uwielbiane przez zwolenników teorii spiskowych. Po otrzymaniu Prezydenckiego Medalu Wolności od Richarda Nixona w 1970 roku i przejściu na emeryturę dwa lata później, Mitchell ogłosił, że rządy ukrywają informacje o obcych cywilizacjach odwiedzających naszą planetę.
Dr Mitchell, czy może pan opisać, jak to jest być na Księżycu?
Mitchell: To było niesamowite uczucie i oczywiście życie się po tym zmienia. Każda wspólna praca, taka jak wyprawa Apollo 14, przynosi mi wielką przyjemność. Uwielbiam, gdy praca kończy się sukcesem.
Czy obawiał się Pan o wynik wyprawy po niepowodzeniu Apollo 13?
Mitchell: Zawsze są obawy i ostrożność. Po Apollo 13, pracowaliśmy nad ulepszeniami i poprawkami. Dodaliśmy trzecią butlę z tlenem. Czuliśmy się całkiem pewni siebie.
Często cytuje się Pana przy opisywaniu „efektu ogólnej reprezentacji”. Jak mógłbyś wyjaśnić tę koncepcję komuś, kto nie jest zainteresowany eksploracją kosmosu?
Mitchell: Trzeba po prostu docenić naszą rolę i znaczenie w skali wszechświata. Uważam się za kosmologa. Każdy, kto bada kosmos, wyszedł poza granice naszej ojczystej planety i zobaczył ją z daleka, doznaje niespotykanego uczucia. Jesteśmy częścią ogromnej rzeczywistości. To było dla mnie ważne doświadczenie. Teraz rozumiem, że nie poruszamy się po jednej racjonalnej ścieżce. Po locie wiele przemyślałem i zrozumiałem, że nasza ścieżka nie jest jedyną słuszną.
Czy podziwiałeś widok Ziemi z powierzchni Księżyca?
Mitchell: Niewiele, byliśmy bowiem zbyt zajęci, aby to robić. Ziemia była tam, tuż przed nami. Nie trzeba było się wysilać, żeby ją zobaczyć. To było raczej niezwykłe oglądać ją w tym formacie. Kiedy widzisz Ziemię jako część nieba, twoje osobiste poglądy ulegają zmianie. Moja rola we wszechświecie całkowicie się zmieniła. Zobaczyłem siebie jako część większej kosmicznej rzeczywistości.
Wspomniał Pan o racjonalności. Czy postrzega Pan to zjawisko jako ważny aspekt dzisiejszego społeczeństwa?
Mitchell: W tej chwili nie jesteśmy na tej racjonalnej ścieżce. Zajmujemy się tylko konsumpcją. I często naszą postawę można opisać słowami „nie chcę nic o tym wiedzieć”.
Jak myślisz, jak to się stało, że staliśmy się tak irracjonalnym i obojętnym społeczeństwem?
Mitchell: Brak świadomości to jeden z naszych błędów. Podzieliliśmy naukę i nas samych. Nauka jest ściśle materialistyczna. Nie ma w niej miejsca na uczucia i wiarę. Kiedy przechodzimy do bardziej świadomego zrozumienia drugiej osoby, pojawia się możliwość przyniesienia więcej dobra. Nie istnieje inna droga.
Opowiedz nam trochę o obecnym stanie nauki i dlaczego uważasz, że jest on zły?
Mitchell: Materia i energia były jedynymi zagadnieniami, nad którymi nauka pracowała przez czterysta lat. Rozum i świadomość nie były częścią nauki i nie były przez nią brane pod uwagę. Nauka i eksperymenty to sposób na udowodnienie pracy laboratorium. Nie ma w tym nic złego. To jest po prostu nauka. Sposób na znalezienie namacalnych dowodów na poprawność lub fałszywość różnych teorii.
Miłość do przyrody, miłość do drugiego człowieka – tylko o tym mówimy i jaki to ma sens? Oceniamy na poziomie osobistej percepcji. Nauka jest okrutna i obojętna, a najważniejszą rzeczą w życiu, moim zdaniem, jest służenie najwyższemu dobru. Nauka musi wykraczać poza istniejące granice. Musi być używana do zrozumienia Wszechświata na poziomie osobistej percepcji.
Mitchell: Trzeba być samowystarczalnym i mądrze korzystać z zasobów naturalnych, aby podtrzymać swoje życie. I regulować populację! Racjonalność można osiągnąć tylko przy braku ogromnej populacji. Wykładniczy wzrost populacji zniszczy zasoby naturalne planety.
Musimy zrozumieć, jakie zasoby mogą stać się rzadkie, nauczyć się je zastępować lub oszczędzać. To musi wyjść od każdego z nas. Nie powinno być tych, którzy są z przodu lub z tyłu, lub tych, którzy nie są w ogóle. Jedziemy na tym samym wózku i wszyscy musimy się zaangażować i starać się jak najlepiej wypełnić nasze zadanie. W następnym stuleciu, jako cywilizacja, będziemy w wielkim niebezpieczeństwie. Rozwiązanie istniejących problemów jest możliwe tylko poprzez służenie dobru wspólnemu.
Czy zacząłeś tak myśleć po powrocie z Księżyca?
Mitchell: Częściowo tak. Ale dorastałem w bardzo kochającej się rodzinie. Mieszkaliśmy na ranczu z wieloma zwierzętami. Dzięki temu rozumiemy i doceniamy ich rolę w naszym życiu. Przejąłem tę pozycję od moich rodziców. Wartość życia i wszystkiego, co w nim jest. Codziennie, wchodząc do domu, pierwsze co widziałem, to zdjęcie mojego kucyka, którego miałem w wieku 14 lat. Ceniłem go jako przyjaciela, a nie jako zwierzątko domowe. Takiej postawy nauczyłem się od rodziców. Miłość do przyrody we wszystkich jej przejawach.
Czy uważasz, że umiejętność doceniania jest tym, czego potrzebuje nowe pokolenie?
Mitchell: Nie chodzi tylko o to jedno czy drugie pokolenie. Chodzi o nas wszystkich. O ludzkość. Staram się żyć w miłości i harmonii z samym sobą i światem. Czuję się komfortowo, mam wspaniały dom, dużo drzew. Mam nadzieję, że ludzie zmienią swój punkt widzenia. Mamy dzieci, mamy zwierzęta domowe i przyrodę. Musimy nauczyć się traktować je jako dobro, ponieważ one wszystkie czynią nasze życie pięknym.
Wcześniej mówiłeś o powtarzającej się obecności mieszkańców innych światów na Ziemi. Czy nadal utrzymujesz ten punkt widzenia?
Mitchell: Tak. Istnieje wiele dowodów wszelkiego rodzaju. Chociaż ich zachowanie jest dla nas dziwne i przerażające, to jednak w kampanii nie są oni raczej źli, lecz raczej życzliwi i chcą nam pomóc. Z moich doświadczeń z ludźmi jasno wynika, że kosmici starają się osiągnąć pokój na Ziemi. Mają o wiele bardziej zaawansowaną technologię i nie byłoby nas tu od dawna, gdyby byli wrogo nastawieni. Odwiedza nas cała masa obcych gatunków.
Większość z nich nie jest niebezpiecznymi stworzeniami. Po prostu badają nas i zastanawiają się, jak nawiązać kontakt, aby nie zaszkodzić naszej cywilizacji. I jak na razie im się to nie udaje. My też nie możemy korzystać z ich wiedzy, tylko się z nimi spotykamy. Rządy wszystkich krajów milczą na temat obecności kosmitów na Ziemi.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?
Mitchell: Moim zdaniem, jedynym poważnym powodem jest strach. Strach przed zobaczeniem obcej formy życia i niechęć do przyznania, że nie jesteśmy najważniejszymi i najlepszymi istotami w całym wszechświecie. Nie potrafimy też dogadać się sami ze sobą. Nadal jesteśmy w głębi serca prymitywnymi małpami, które gotowe są walczyć na śmierć i życie o swoją jaskinię. Wracając do kosmitów – jest wiele plotek o różnym stopniu wątpliwości, ale jest też wiele publikacji i badań na ten temat.
Myślcie sobie co chcecie, ale ja jestem zdania, że obce formy życia istnieją, odwiedzały i odwiedzają naszą planetę. Co więcej, być może nawet są wśród nas. Sprawa dotyczy również pieniędzy i kontroli informacji. Rządy i wpływowi ludzie używają informacji i technologii tylko dla zysku. I chcą kontrolować wszystko.
Były i bardzo nietuzinkowy w swoich poglądach na świat amerykański astronauta zmarł w wieku 86 lat w hospicjum w West Palm Beach.
Co do powyższej wypowiedzi nieżyjącego już astronauty – konkluzje wyciągnijcie sami.