Globalna Świadomość

”TAM SĄ OGROMNE TERENY NIEODKRYTEGO LĄDU” – JAK UCISZONO I ZNISZCZONO TYCH, KTÓRZY ODKRYLI WEJŚCIE DO ”WEWNĘTRZNEJ ZIEMI”

W etiopskiej ortodoksyjnej wierze Tewahido etiopscy mnisi/księża uczą nas o czterech „ukrytych” wejść na ziemi, znajdujących się na biegunach Północy, Południa, Wschodu i Zachodu. Uczono nas tak daleko na wschodzie, jak to tylko możliwe, na ziemi, która jest bramą do Raju/Edenu. Tak daleko na zachód, jak się da, jest ujście Gehenny/Piekła. Jak najdalej na południe znajduje się ziemia Błogosławionych, zamieszkałych przez świętych, pierworodnych Kapłanów Izraela, żyjących 1000 lat. 

Tak daleko na północ, jak możesz się udać, jest kraina żywych ludzi, gdzie mieszkają Enoch, Eliasz i inni święci, którzy przekroczyli granicę i nigdy nie stanęli w obliczu żądła śmierci. Uczono nas, że kiedy docierasz do tego „ukrytego” miejsca na północy, chmury są tak gęste, że nawet ptaki nie mogą przez nie przelecieć. Dzielimy się z wami odkryciem Pustej Ziemi, jak zeznał poniżej admirał Byrd.

Odkrycie admirała

Powyższe dwie wypowiedzi największego współczesnego odkrywcy, kontradmirała Richarda E. Byrda z Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, nie mogą być zrozumiane ani sensowne zgodnie ze starymi teoriami geograficznymi, że ziemia jest solidną kulą z ognistym jądrem, zarówno biegun północny, jak i południowy są punktami stałymi. 

Gdyby tak było i gdyby admirał Byrd przeleciał odpowiednio 1700 i 2300 mil przez biegun północny i południowy, do oblodzonych i zaśnieżonych krain leżących po drugiej stronie, których geografia jest dość dobrze znana, byłoby dla niego niezrozumiałe. złożyć takie oświadczenie, nazywając to terytorium po drugiej stronie biegunów „wielką niewiadomą”.

Nie miałby też powodu, by używać terminu „Kraina wiecznej tajemnicy”. Byrd nie był poetą, a to, co opisał, było tym, co zaobserwował ze swojego samolotu. Podczas lotu arktycznego 1700 mil za biegunem północnym poinformował przez radio, że widział pod sobą nie lód i śnieg, ale obszary lądowe składające się z gór, lasów, zielonej roślinności, jezior i rzek, a w zaroślach zobaczył dziwne zwierzę przypominający mamuta znalezionego zamrożonego w lodzie Arktyki. 

Najwyraźniej wszedł w rejon cieplejszy niż Terytorium skute lodem, które rozciąga się od bieguna po Syberię. Gdyby Byrd miał na myśli ten region, nie miałby powodu nazywać go „Wielką Nieznaną”, ponieważ można do niego dotrzeć, lecąc przez Biegun na drugą stronę regionu Arktyki.

Jedyny sposób, w jaki możemy zrozumieć zagadkowe twierdzenia Byrda, to odrzucenie tradycyjnej koncepcji formowania się ziemi i przyjęcie zupełnie nowej, zgodnie z którą jej krańce arktyczne i antarktyczne nie są wypukłe, lecz wklęsłe, i że Byrd ”wszedł” w wklęsłości polarną, gdy wyszedł poza bieguny. 

Innymi słowy, nie przebył biegunów na drugą stronę, ale wszedł w biegunową wklęsłość lub depresję, która, otwiera się na puste wnętrze ziemi, ojczyznę roślin, życia zwierząt i ludzi, ciesząc się tropikalnym klimatem. Jest to „Wielka Nieznana”, do której odnosił się Byrd, kiedy wygłaszał to oświadczenie – a nie do lodu – i śniegu po drugiej stronie Bieguna Północnego, rozciągającego się na wyższe partie Syberii.

Nowa teoria geograficzna przedstawiona po raz pierwszy wyjaśnia dziwne, zagadkowe stwierdzenia Byrda i pokazuje, że wielki odkrywca nie był marzycielem, jak może się wydawać temu, kto trzyma się starych teorii geograficznych. Byrd wkroczył na zupełnie nowe terytorium, które było „nieznane”, ponieważ nie było go na żadnej mapie i nie było go na żadnej mapie, ponieważ wszystkie mapy zostały sporządzone w oparciu o przekonanie, że ziemia jest kulista i solidna. 

Ponieważ prawie wszystkie lądy na tej stałej sferze zostały zbadane i zarejestrowane przez polarników, na takich mapach nie mogło być miejsca na terytorium, które odkrył admirał Byrd i które nazwał „Wielkim Nieznanym” – nieznane, bo nie na żadnej mapie. Był to obszar lądu tak duży jak Ameryka Północna.

Zagadkę tę można rozwiązać tylko wtedy, gdy przyjmiemy przedstawioną w tej książce podstawową koncepcję formowania się Ziemi, popartą obserwacjami badaczy Arktyki, które będą tu cytowane. Zgodnie z tą nową rewolucyjną koncepcją, ziemia nie jest litą kulą, ale jest pusta, z otworami na biegunach, a admirał Byrd wszedł do tych otworów na odległość około 4000 mil podczas swoich wypraw arktycznych i antarktycznych w 1947 i 1956 roku. 

„Wielka Nieznana”, do której odnosił się Byrd, to bezlodowy obszar lądu wewnątrz zagłębień polarnych, otwierający się na puste wnętrze ziemi. Jeśli ta koncepcja jest słuszna, co spróbujemy udowodnić, to zarówno biegun północny, jak i południowy nie mogą istnieć, ponieważ znajdowałyby się w powietrzu, w środku otworów polarnych, a nie na powierzchni ziemi.

Pogląd ten został po raz pierwszy przedstawiony przez amerykańskiego pisarza Williama Reeda w książce „Upiór biegunów”, opublikowanej w 1906 r., wkrótce po tym, jak admirał Peary stwierdził, że odkrył biegun północny i zaprzeczał, że naprawdę to zrobił. W 1920 roku ukazała się kolejna książka Marshalla Gardnera „Podróż do wnętrza Ziemi co naprawdę odkryto na biegunach?”, z tym samym stwierdzeniem. Co dziwne, Gardner nie miał żadnej wiedzy na temat książki Reeda i samodzielnie doszedł do swoich wniosków. 

Zarówno Reed, jak i Gardner twierdzili, że ziemia jest pusta, z otworami na biegunach i że w jej wnętrzu żyje ogromna populacja milionów mieszkańców, tworzących zaawansowaną cywilizację. Jest to prawdopodobnie „Wielka Nieznana”, do której odniósł się admirał Byrd.

Powtarzając, Byrd nie mógł mieć na myśli żadnej części znanej powierzchni Ziemi, kiedy mówił o „Wielkim Nieznanym”, ale raczej nowy, nieznany dotąd obszar lądowy, wolny od lodu i śniegu, z zieloną roślinnością, lasami i zwierzętami. życie, które nie istnieje nigdzie na powierzchni Ziemi, ale wewnątrz depresji polarnej, otrzymując ciepło ze swojego pustego wnętrza, które ma wyższą temperaturę niż powierzchnia, z którą się komunikuje. Tylko na podstawie tej koncepcji możemy zrozumieć wypowiedzi admirała Byrda.

Początek wyprawy

W styczniu 1956 roku admirał Byrd poprowadził kolejną ekspedycję na Antarktydę i przeniknął tam na odległość 2300 mil *za* biegun południowy. Ogłoszenie radiowe w tym czasie (13 stycznia 1956 r.) głosiło: „13 stycznia członkowie ekspedycji amerykańskiej spenetrowali obszar lądowy 2300 mil *za* biegunem. Lot wykonał kontradmirał George Dufek z United States Navy Air Unit”.

Słowo „poza” jest bardzo znaczące i będzie zagadkowe dla tych, którzy wierzą w starą koncepcję solidnej ziemi. Oznaczałoby to wówczas region po drugiej stronie kontynentu antarktycznego i ocean poza nim i nie byłby „rozległym nowym terytorium” (nie na żadnej mapie), ani jego wyprawa, która znalazła to terytorium, nie byłaby „najważniejszą wyprawą”. w historii świata”. 

Geografia Antarktydy jest dość dobrze znana, a admirał Byrd nie dodał niczego istotnego do naszej wiedzy na temat kontynentu antarktycznego. Jeśli tak jest, to dlaczego miałby wygłaszać tak pozornie dzikie i niepoparte poparciem twierdzenia – zwłaszcza biorąc pod uwagę jego wysoką pozycję jako kontradmirał Marynarki Wojennej USA i reputację wielkiego odkrywcy?

Ta zagadka zostaje rozwiązana, gdy zrozumiemy nową teorię geograficzną Pustej Ziemi, co jest jedynym sposobem, w jaki możemy dostrzec sens w wypowiedziach admirała Byrda i nie uważać go za wizjonera, który widział miraże w regionach polarnych lub przynajmniej wyobrażał sobie, że to widział.

Po powrocie z wyprawy na Antarktydę 13 marca 1956 r. Byrd zauważył: „Obecna ekspedycja otworzyła nowe, rozległe lądy”. Słowo „ziemia” jest bardzo znaczące. Nie mógł odnieść się do żadnej części kontynentu antarktycznego, ponieważ żadna z nich nie składa się z „lądu”, a całość z lodu, a poza tym jej geografia jest dość dobrze znana, a Byrd nie wniósł żadnego godnego uwagi wkładu w geografię Antarktyki , podobnie jak inni odkrywcy, którzy pozostawili swoje nazwiska jako pomniki w geografii tego obszaru. 

Gdyby Byrd odkrył ogromny nowy obszar na Antarktydzie, zażądałby go dla rządu Stanów Zjednoczonych i zostałby nazwany jego imieniem, tak samo jak w przypadku, gdyby jego 1700 milowy lot poza Biegun Północny odbywał się nad powierzchnią Ziemi między biegunami i Syberią.

Ale nie znajdujemy żadnych takich osiągnięć, które zasługiwałyby na uznanie wielkiego odkrywcy, ani nie pozostawił on swojego nazwiska w geografii Arktyki i Antarktyki w takim stopniu, na jaki wskazywałyby jego wypowiedzi o odkryciu nowego, rozległego obszaru lądowego. Gdyby jego ekspedycja antarktyczna otworzyła nowy, ogromny obszar lodu na zamarzniętym kontynencie Antarktydy, nie byłoby właściwe użycie słowa „ląd”, co oznacza bezlodowy region podobny do tego, nad którym Byrd przeleciał 1700 mil poza północ bieguna, który miał zieloną roślinność, lasy i życie zwierzęce. 

Możemy zatem wnioskować, że jego wyprawa z 1956 r. na odległość 2300 mil za biegunem południowym odbyła się na podobnym bezlodowym terytorium, które nie zostało zapisane na żadnej mapie, ani nad żadną częścią kontynentu Antarktydy.

W następnym roku, w 1957 roku, przed śmiercią, Byrd nazwał tę krainę za biegunem południowym (nie „lodem” po drugiej stronie bieguna południowego) „zaczarowanym kontynentem na niebie, krainą wiecznej tajemnicy”. Nie mógłby użyć tego stwierdzenia, gdyby odniósł się do tej części lodowatego kontynentu Antarktydy, która leży po drugiej stronie bieguna południowego. Słowa „wieczna tajemnica” oczywiście odnoszą się do czegoś innego. Odnoszą się do cieplejszego terytorium nie pokazanego na żadnej mapie, które znajduje się wewnątrz Otworu Bieguna Południowego prowadzącego do pustego wnętrza Ziemi.

Wyrażenie „ten zaczarowany kontynent na niebie” odnosi się oczywiście do obszaru lądu, a nie lodu, odbijającego się w niebie, który działa jak lustro, dziwne zjawisko obserwowane przez wielu polarników, którzy mówią o „wyspie na niebie” lub „niebo wodne”, w zależności od tego, czy niebo w regionach polarnych odbija ląd czy wodę. Gdyby Byrd zobaczył odbicie wody lub lodu, nie użyłby słowa „kontynent”, ani nie nazwałby go „zaczarowanym” kontynentem. Był „zaczarowany”, ponieważ zgodnie z przyjętymi koncepcjami geograficznymi ten kontynent, który Byrd widział odbity w niebie (gdzie kule wody działają jak lustro dla powierzchni poniżej), nie mógł istnieć.

Zacytujemy teraz słowa Raya Palmera, redaktora magazynu „Flying Saucers” i czołowego amerykańskiego eksperta od latających spodków, który jest zdania, że ​​odkrycia admirała Byrda w rejonach Arktyki i Antarktyki dostarczają wyjaśnienia pochodzenia latających spodków: które, jego zdaniem, nie pochodzą z innych planet, ale z pustego wnętrza Ziemi, gdzie istnieje zaawansowana cywilizacja znacznie wyprzedzająca nas w lotnictwie, używająca latających spodków do podróży powietrznych, docierająca na zewnątrz Ziemi przez otwory polarne. Palmer wyjaśnia swoje poglądy w następujący sposób:

„Jak dobrze znana jest Ziemia? Czy jest jakiś obszar na Ziemi, który można uznać za możliwe pochodzenie latających spodków? Istnieją dwa. Dwa główne obszary o znaczeniu to Antarktyka i Arktyka.

Dwa przeloty admirała Byrda nad obydwoma biegunami dowodzą, że istnieje „dziwność” kształtu Ziemi w obu obszarach polarnych. Byrd poleciał na Biegun Północny, ale nie zatrzymał się tam i zawrócił, ale przeszedł 1 700 mil dalej, a następnie wrócił do swojej bazy arktycznej (z powodu wyczerpania zapasów benzyny). W miarę postępu za punktem biegunowym bezlodowa ziemia i jeziora, góry pokryte drzewami, a nawet potworne zwierzę, przypominające mamuta starożytności, poruszało się po zaroślach; a wszystko to zostało zgłoszone drogą radiową przez pasażerów samolotu. Przez prawie całe 1700 mil samolot przeleciał nad lądem, górami, drzewami, jeziorami i rzekami.

Czym była ta nieznana kraina? Czy Byrd, podróżując na północ, wszedł do pustego wnętrza Ziemi przez północny otwór polarny? Później wyprawa Byrda udała się na Biegun Południowy i po jego przejściu przeszła 2300 mil dalej.

„Po raz kolejny wkroczyliśmy w nieznaną i tajemniczą krainę, której nie ma na dzisiejszych mapach. I po raz kolejny nie znajdujemy zapowiedzi poza wstępną zapowiedzią osiągnięcia (ze względu na oficjalne zatajenie informacji o nim – autor). I, co najdziwniejsze, miliony na świecie pochłaniają ogłoszenia i rejestrują kompletną pustkę, jeśli chodzi o ciekawość.

„Oto zatem fakty. Na obu biegunach istnieją nieznane i rozległe obszary lądowe, bynajmniej nie nadające się do zamieszkania, rozciągające się na rozległych odległościach, które można nazwać ogromnymi, ponieważ obejmują obszar większy niż jakikolwiek znany obszar kontynentalny! Tajemnicza Kraina Bieguna Północnego widziała Byrda i jego załogę w odległości co najmniej 1700 mil w poprzek tego kierunku i nie można go sobie wyobrazić, że jest tylko wąskim pasem. Jest to obszar być może tak duży jak całe Stany Zjednoczone!

„W przypadku bieguna południowego, ziemia przemierzona za biegunem obejmowała obszar tak duży jak Ameryka Północna oraz południowy kontynent polarny.

„Latające spodki mogły pochodzić z tych dwóch nieznanych krain »poza Polakami«. W opinii redakcji „Latających Spodków” nikt nie może zaprzeczyć istnieniu tych ziem, biorąc pod uwagę fakty z dwóch opisanych przez nas ekspedycji”.

Jeśli kontradmirał Byrd twierdził, że jego wyprawa na biegun południowy była „najważniejszą wyprawą w historii świata”, a po powrocie z ekspedycji zauważył: „Obecna ekspedycja otworzyła nowy rozległy ląd”, byłoby dziwne i niewytłumaczalne, jak tak wielkie odkrycie nowego obszaru lądowego, tak dużego jak Ameryka Północna, porównywalne z odkryciem Ameryki przez Kolumba, nie zyskało żadnej uwagi i zostało prawie całkowicie zapomniane, tak że nikt o tym nie wiedział od najbardziej ignorancki do najbardziej uczonego.

Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem tej tajemnicy jest krótkie ogłoszenie w amerykańskiej prasie na podstawie raportu radiowego admirała Byrda, dalsze rozgłosy zostały stłumione przez rząd, w którego służbie Byrd pracował i który miał ważne polityczne powody, dla których historyczne odkrycie admirała Byrda powinno nie dać się poznać światu. 

Odkrył bowiem dwa nieznane obszary lądowe, mające w sumie 4000 mil średnicy i prawdopodobnie tak duże, jak kontynenty Ameryki Północnej i Południowej, ponieważ samoloty Byrda zawróciły, nie dochodząc do końca tego terytorium, którego nie zapisano na żadnej mapie. Najwyraźniej rząd Stanów Zjednoczonych obawiał się, że jakiś inny rząd może dowiedzieć się o odkryciu Byrda i przeprowadzić podobne loty, posuwając się znacznie głębiej niż Byrd i być może uznając ten obszar za swój własny.

Komentując wypowiedź Byrda z 1957 r. na krótko przed śmiercią, w której nowe terytorium, które odkrył poza Polakami nazwał „zaczarowanym kontynentem na niebie” i „krainą wiecznej tajemnicy”, Palmer mówi:

„Biorąc pod uwagę to wszystko, czy można się dziwić, że wszystkie narody świata nagle uznały region bieguna południowego (w szczególności) i region bieguna północnego za tak intensywnie interesujący i ważny, i rozpoczęły eksploracje na naprawdę ogromną skalę?”

Palmer konkluduje, że ten nowy obszar lądowy, który odkrył Byrd i którego nie ma na żadnej mapie, istnieje wewnątrz, a nie poza ziemią, ponieważ geografia na zewnątrz jest dość dobrze znana, podczas gdy geografia wnętrza (w obrębie depresji polarnej) jest „ nieznany.” Z tego powodu Byrd nazwał to „Wielką Nieznaną”.

Po omówieniu znaczenia użycia terminu „za” biegunem przez Byrda zamiast „po drugiej stronie” bieguna na drugą stronę regionów arktycznych lub antarktycznych, Palmer dochodzi do wniosku, że to, o czym mówił Byrd, było nieznanym obszarem lądowym wewnątrz wklęsłości polarnej. i połączenie z cieplejszym wnętrzem Ziemi, które odpowiada za zieloną roślinność i życie zwierzęce. Jest „nieznany”, ponieważ nie znajduje się na zewnętrznej powierzchni Ziemi i dlatego nie jest zapisany na żadnej mapie. Palmer pisze:

W lutym 1947 r. admirał Richard E. Byrd, jedyny człowiek, który zrobił najwięcej, aby uczynić Biegun Północny znanym obszarem, wydał następujące oświadczenie: „Chciałbym zobaczyć ląd za Biegunem. Ten obszar poza biegunem jest centrum Wielkiego Nieznanego.

Miliony ludzi czyta to oświadczenie w swoich codziennych gazetach. A miliony były zachwycone kolejnym lotem admirała na biegun i do punktu 1700 mil dalej. Miliony usłyszały radiowy opis lotu, który został również opublikowany w gazetach.

Jaka to była ziemia? Spójrz na swoją mapę. Oblicz odległość od wszystkich znanych lądów, o których wspomnieliśmy wcześniej (Syberia, Spitzbergen, Alaska, Kanada, Finlandia, Norwegia, Grenlandia i Islandia). Spora część z nich mieści się w zakresie 1700 mil. Ale żaden z nich nie znajduje się w promieniu 200 mil od bieguna. Byrd przeleciał nad nieznanym lądem. On sam nazwał to „wielką niewiadomą”. I rzeczywiście jest świetnie. Gdyż po przebyciu 1700 mil nad lądem został zmuszony do powrotu z powodu braku benzyny, a on jeszcze nie osiągnął końca; Powinien wrócić do „cywilizacji”. Ale nie był. Nie powinien widzieć nic poza pokrytym lodem oceanem, a co najwyżej częściowo otwartym oceanem. Zamiast tego był nad górami pokrytymi lasem.

Lasy!

Niesamowite! Najbardziej wysunięta na północ granica linii lasu znajduje się daleko na Alasce, w Kanadzie i na Syberii. Na północ od tej linii nie rośnie żadne drzewo! Na całym biegunie północnym drzewo nie rośnie w promieniu 1700 mil od bieguna.

Co my tu mamy? Mamy dobrze udokumentowany lot admirała Richarda E. Byrda do krainy za biegunem, którą tak bardzo chciał zobaczyć, ponieważ była to centrum wielkiego nieznanego, centrum tajemnicy. Podobno jego życzenie zostało w pełni spełnione, jednak dziś nigdzie nie wspomina się o tej tajemniczej krainie. Czemu? Czy to była fikcja lotu z 1947 roku? Czy wszystkie gazety kłamały? Czy radio z samolotu Byrda kłamało?

Nie, admirał Byrd przeleciał za Biegunem.

Poza?

– Co miał na myśli admirał, gdy użył tego słowa? Jak można wyjść „poza” biegun? Zastanówmy się przez chwilę. Wyobraźmy sobie, że jakimś cudownym sposobem zostajemy przetransportowani do dokładnego punktu północnego bieguna magnetycznego. Docieramy tam od razu, nie wiedząc, z którego kierunku przybyliśmy. A wiemy tylko, że mamy jechać z bieguna na Spitzbergen. Ale gdzie jest Spitzbergen? W którą stronę idziemy? Oczywiście południe: ale które południe? Wszystkie kierunki z bieguna północnego są na południe!

To właściwie prosty problem nawigacyjny. Wszystkie wyprawy na Biegun, czy to samolotem, łodzią podwodną, ​​czy pieszo, borykały się z tym problemem. Albo muszą wrócić do celu, albo odkryć, który kierunek południowy jest właściwy do ich celu, gdziekolwiek został określony. Problem rozwiązuje się, skręcając w dowolnym kierunku i przechodząc około 20 mil. Następnie zatrzymujemy się, mierzymy gwiazdy, korelujemy z odczytem kompasu (który nie wskazuje już prosto w dół, ale w kierunku północnego bieguna magnetycznego) i kreślimy nasz kurs na mapie. Następnie łatwo jest udać się na Spitzbergen, kierując się na południe.

Admirał Byrd nie przestrzegał tej tradycyjnej procedury nawigacyjnej. Kiedy dotarł do bieguna, jechał dalej przez 1700 mil. Prawie po przekroczeniu bieguna kontynuował kurs na północ. I o dziwo, zapisano, że mu się udało, bo nie widziałby tej „ziemi za Biegunem”, która do dziś, jeśli mamy przejrzeć zapisy gazet, książek. radio, telewizja i poczta pantoflowa nigdy nie były ponownie odwiedzane.

Ta ziemia, na dzisiejszych mapach, nie może istnieć. Ale skoro tak jest, możemy jedynie stwierdzić, że dzisiejsze mapy są niepoprawne, niekompletne i nie przedstawiają prawdziwego obrazu półkuli północnej.

Po zlokalizowaniu w ten sposób wielkiej masy lądowej na północy, a nie na żadnej dzisiejszej mapie, lądu, który jest centrum wielkiej nieznanej, co można interpretować tylko jako sugerowanie, że obszar o długości 1709 mil, który przemierza Byrd, jest tylko jego częścią .

Tak ważne odkrycie, które Byrd nazwał „najważniejszym” w dziejach świata, powinno być znane każdemu, gdyby informacja o nim nie została do tego stopnia zatuszowana, że ​​została prawie całkowicie zapomniana, dopóki Giannini nie wspomniał o tym w swoim książka „Worlds Beyond the Poles”, wydana w Nowym Jorku w 1959 roku. Podobnie książka Gianniniego, z jakiegoś dziwnego powodu, nie była reklamowana przez wydawcę i pozostawała nieznana.

Pod koniec tego samego roku, 1959, Ray Palmer, redaktor magazynu „Flying Saucers”, nagłośnił odkrycie admirała Byrda, o którym dowiedział się z książki Gianniniego, którą przeczytał. Był pod takim wrażeniem, że w grudniu tego roku opublikował tę informację w swoim magazynie, który był sprzedawany w kioskach w całych Stanach Zjednoczonych. Potem nastąpiła seria dziwnych incydentów, wskazujących, że tajne siły działały, aby informacje zawarte w grudniowym numerze magazynu „Flying Saucers”, zaczerpnięte z książki Gianniniego, nie dotarły do ​​opinii publicznej.

O krok od ujawnienia

Kim są te tajne siły, które mają szczególny powód, by powstrzymać ujawnienie informacji o wielkim odkryciu przez admirała Byrda nowych obszarów lądowych, których nie ma na żadnej mapie. Oczywiście są to te same siły, które tłumiły informacje prasowe, z wyjątkiem krótkiego ogłoszenia prasowego, po tym, jak Byrd dokonał swojego wielkiego odkrycia i zanim Giannini opublikował pierwsze publiczne oświadczenie na jego temat od wielu lat, w 1959 roku, dwanaście lat po odkryciu. zrobiony.

Ogłoszenie Palmera o odkryciach Byrda w Arktyce i Antarktyce było pierwszym tego typu wydarzeniem na dużą skalę Z tego powodu, wkrótce po tym, jak grudniowy numer „Latających Spodków” z grudnia 1959 roku był gotowy do wysłania do prenumeratorów i umieszczony w kioskach, został w tajemniczy sposób wycofany z obiegu – najwyraźniej przez te same tajne siły, które od 1947 roku tłumiły upublicznianie tych informacji.

Kiedy podjechała ciężarówka, która miała dostarczyć czasopisma z drukarni do wydawcy, w ciężarówce nie znaleziono żadnych magazynów! Rozmowa telefoniczna wydawcy (pana Palmera) z drukarnią spowodowała, że ​​nie znalazł żadnego dowodu wysyłki potwierdzającego, że przesyłka została zrealizowana. Po opłaceniu czasopism wydawca poprosił drukarza o zwrot płyt prasie i wydanie należnych egzemplarzy. Ale, o dziwo, płyty nie były dostępne i były tak bardzo zniszczone, że nie można było wykonać ponownego nadruku.

Gdzie się podziały tysiące czasopism, które zostały wydrukowane i w tajemniczy sposób zniknęły? Dlaczego nie było potwierdzenia wysyłki?

W efekcie 5000 prenumeratorów nie otrzymało magazynu. Zaginął jeden dystrybutor, który otrzymał 750 egzemplarzy do sprzedania w swoim kiosku, a wraz z nim zniknęło 750 czasopism

Co zawierało to pismo, które spowodowało jego stłumienie w ten sposób przez niewidzialne i tajne siły? Zawierał raport o ucieczce admirała Byrda poza biegun północny w 1947 r., którego wiedza została wcześniej utajniona, z wyjątkiem wzmianki o nim w książce Gianniniego „Worlds Beyond the Poles”. Wydanie „Latających Spodków” z grudnia 1959 roku zostało oczywiście uznane za niebezpieczne przez tajne siły, które miały szczególny powód, aby ukryć te informacje przed światem i zachować je w tajemnicy. W tym numerze „Latających spodków” zacytowano następujące wypowiedzi z książki Gianniniego:

Świat nauki nie zwrócił uwagi na książkę Gianniniego. Dziwna i rewolucyjna teoria geograficzna, którą przedstawił, została zignorowana jako ekscentryczna, a nie naukowa. Jednak wypowiedzi admirała Byrda mają sens tylko wtedy, gdy zaakceptuje się taką koncepcję istnienia „ziemi poza Polakami”, jak twierdził Giannini. Giannini pisze:

„Wielu czytelników stwierdziło, że loty komercyjne nieustannie przecinają biegun i lecą na przeciwną stronę Ziemi. To nieprawda i chociaż sami urzędnicy linii lotniczych, zapytani, mogą powiedzieć, że tak, nie jest to dosłowna prawda. Wykonują manewry nawigacyjne, które automatycznie eliminują lot poza biegun w linii prostej, pod każdym względem. Zapytaj pilotów tych lotów polarnych. A kiedy dotrą do celu, wymień jeden lot transpolarny, na który można kupić bilet, który faktycznie przecina Biegun Północny.

„Badając trasę lotów nad obszarem Bieguna Północnego, zawsze stwierdzamy, że omijają biegun lub w bok, a nigdy bezpośrednio przez niego. To jest dziwne. Z pewnością lot reklamowany jako przelatujący bezpośrednio nad biegunem północnym przyciągnąłby wielu pasażerów, którzy chcieliby tego przeżyć. Jednak, o dziwo, żadna linia lotnicza nie oferuje takiego lotu. Ich trasy lotnicze zawsze przebiegają po jednej stronie bieguna. Czemu? Czy nie jest możliwe, że gdyby przelecieli prosto przez Biegun, zamiast lądować po przeciwnej stronie Ziemi, samolot poleciłby na tę ziemię za Biegunem, „centrum Wielkiego Nieznanego”, jak nazwał to admirał Byrd? ”

Admirał nie był sam

W lutym 1947 roku, kiedy admirał Byrd dokonał wielkiego odkrycia lądu za biegunem północnym, na kontynencie Antarktydy dokonano kolejnego niezwykłego odkrycia, odkrycia „Oazy Bungera”. Odkrycia tego dokonał komandor porucznik David Bunger, który był za sterami jednego z sześciu dużych samolotów transportowych wykorzystywanych przez admirała Byrda podczas operacji Highjump US Navy (1946-1947).

Bunger leciał w głąb lądu z Szelfu Lodowego Shackleton w pobliżu wybrzeża Queen Mary na Ziemi Wilkesa. On i jego załoga znajdowali się około czterech mil od linii brzegowej, gdzie znajdują się otwarte wody.

Teren odkryty przez Bungera był wolny od lodu. Jeziora miały wiele różnych kolorów, od rdzawoczerwonego, zielonego do ciemnoniebieskiego. Każde z jezior miało ponad trzy mile długości. Woda była cieplejsza niż ocean, jak stwierdził Bunger, lądując swoim hydroplanem na jednym z jezior. Każde jezioro miało łagodnie opadającą plażę.

Wokół czterech krawędzi oazy, która miała mniej więcej kwadratowy kształt, Bunger widział niekończący się i wieczny biały śnieg i lód. Dwie strony oazy wznosiły się na prawie sto stóp wysokości i składały się z wielkich lodowych ścian. Pozostałe dwie strony miały bardziej stopniowe i łagodne nachylenie.

Istnienie takiej oazy na dalekiej Antarktydzie, krainie wiecznego lodu, wskazywałoby na cieplejsze warunki, jakie istniałyby, gdyby oaza znajdowała się na południowym otworze biegunowym, prowadzącym do cieplejszego wnętrza ziemi, jak miało to miejsce w przypadku cieplejsze terytorium, z lądem i jeziorami, które admirał Byrd odkrył za biegunem północnym, które prawdopodobnie znajdowało się w północnej części bieguna. 

W przeciwnym razie nie da się wytłumaczyć istnienia takiej oazy niezamarzniętego terytorium w środku kontynentu Antarktydy o grubości lodu na wiele mil. Oaza nie mogła powstać w wyniku aktywności wulkanicznej pod powierzchnią Ziemi, ponieważ obszar lądowy oazy obejmował trzysta mil kwadratowych, był zbyt duży, aby mógł być dotknięty wulkanicznym ciepłem. Lepszym wyjaśnieniem są prądy ciepłego wiatru z wnętrza Ziemi.

Tak więc Byrd w Arktyce i Bunger na Antarktydzie dokonali podobnych odkryć cieplejszych obszarów lądowych poza biegunami mniej więcej w tym samym czasie, na początku 1947 roku. Ale nie byli jedynymi, którzy dokonali takiego odkrycia. Jakiś czas temu gazeta w Toronto w Kanadzie „The Globe and Mail” opublikowała zdjęcie zielonej doliny wykonane przez lotnika w regionie Arktyki. 

Najwyraźniej lotnik zrobił zdjęcie z powietrza i nie próbował lądować. Była to piękna dolina z zielonymi wzgórzami. Lotnik musiał wylecieć poza Biegun Północny na to samo cieplejsze terytorium, które odwiedził admirał Byrd, które znajduje się w otworze polarnym. To zdjęcie zostało opublikowane w 1960 roku.

Kolejnym potwierdzeniem odkrycia admirała Byrda są doniesienia o osobach, które twierdziły, że weszły do ​​północnego otworu polarnego, tak jak wielu badaczy Arktyki, nie wiedząc o tym, i wniknęły wystarczająco daleko, aby dotrzeć do Podziemnego Świata w pustym wnętrzu Ziemi. Dr Nephi Cottom z Los Angeles poinformował, że jeden z jego pacjentów, człowiek pochodzenia nordyckiego, opowiedział mu następującą historię:

„Mieszkałem niedaleko koła podbiegunowego w Norwegii. Pewnego lata mój przyjaciel i ja postanowiliśmy wybrać się na wspólną wycieczkę łodzią i udać się jak najdalej na północ. Wrzuciliśmy więc miesięczny zapas żywności do małej łodzi rybackiej iz żaglem i dobrym silnikiem w naszej łodzi, wypłynęliśmy w morze.

„Pod koniec miesiąca pojechaliśmy daleko na północ, za biegun i do obcego nowego kraju. Byliśmy bardzo zdumieni panującą tam pogodą. Ciepło, a czasami w nocy było prawie za ciepło, żeby spać. (Odkrywcy Arktyki, którzy przeniknęli na daleką północ, sporządzili podobne raporty o ciepłej pogodzie, czasami wystarczająco ciepłej, by zrzucić ciężkie ubrania – Autor). 

Potem zobaczyliśmy coś tak dziwnego, że oboje byliśmy zdumieni. Przed ciepłym otwartym morzem byliśmy na czymś, co wyglądało jak wielka góra. W pewnym momencie do góry, ocean zdawał się opróżniać. Zdziwieni, pojechaliśmy dalej w tym kierunku i znaleźliśmy się w ogromnym kanionie prowadzącym do wnętrza Ziemi. Płynęliśmy dalej i wtedy zobaczyliśmy to, co nas zaskoczyło – słońce świecące pod ziemią!

„Ocean, który zabrał nas do pustego wnętrza Ziemi, stopniowo stał się rzeką. Ta rzeka wiodła, jak później sobie uświadomiliśmy, przez całą wewnętrzną powierzchnię świata od jednego końca do drugiego. Jeśli podążasz za nim wystarczająco długo, może cię zabrać od bieguna północnego do bieguna południowego.

„Kilku mieszkańców Ziemi Wewnętrznej – ogromne olbrzymy odkryły naszą łódź na rzece i było bardzo zdziwionych. Byli jednak dość przyjaźni. Zostaliśmy zaproszeni na obiad z nimi w ich domach, więc mój towarzysz i ja rozdzieliliśmy się, on szedł z jednym olbrzymem do domu tego olbrzyma, a ja szedłem z innym olbrzymem do jego domu.

„Mój gigantyczny przyjaciel przywiózł mnie do domu, do swojej rodziny i byłem całkowicie przerażony, widząc ogromne rozmiary wszystkich przedmiotów w jego domu. Stół obiadowy był kolosalny. Postawiono przede mną talerz i napełniono go porcją jedzenia tak dużą, że wystarczyłaby na cały tydzień. Gigant zaoferował mi kiść winogron, a każde grono było wielkości jednej z naszych brzoskwiń. Spróbowałem jednego i stwierdziłem, że jest o wiele słodszy niż jakikolwiek, którego kiedykolwiek próbowałem „na zewnątrz”. We wnętrzu Ziemi wszystkie owoce i warzywa smakują znacznie lepiej i bardziej aromatycznie niż te, które mamy na zewnętrznej powierzchni Ziemi.

„Zostaliśmy z gigantami przez rok, ciesząc się ich towarzystwem tak samo, jak im się podobało poznanie nas. Podczas naszej wizyty u tych niezwykłych ludzi zaobserwowaliśmy wiele dziwnych i niezwykłych rzeczy i nieustannie byliśmy zdumieni ich postępem naukowym i wynalazkami. Przez cały ten czas nigdy nie byli dla nas nieprzyjaźni i pozwolono nam wrócić do naszego domu w ten sam sposób, w jaki przybyliśmy – w rzeczywistości uprzejmie zaoferowali swoją ochronę, gdybyśmy jej potrzebowali podczas podróży powrotnej.

Te olbrzymy były najwyraźniej członkami przedpotopowej rasy Atlantów, którzy osiedlili się we wnętrzu Ziemi przed historycznym potopem, który zatopił ich kontynent atlantycki.

Podobnego doświadczenia wizyty w pustym wnętrzu ziemi, przez otwór polarny, dokonał inny Norweg, Olaf Jansen, i opisał je w książce „The Smoky God”, napisanej przez Willisa George’a Emersona, Amerykański pisarz. Książka oparta jest na relacji sporządzonej przez Jansena dla pana Emersona przed jego śmiercią, opisującego jego prawdziwe doświadczenie zwiedzania wnętrza ziemi i jej mieszkańców.

Tytuł „Zadymiony bóg” odnosi się do centralnego słońca w pustym wnętrzu Ziemi, które jest mniejsze i mniej jasne niż nasze słońce, a wydaje się „zadymione”. Książka opowiada o prawdziwym doświadczeniu nordyckiego ojca i syna, którzy swoją małą łodzią rybacką i nieograniczoną odwagą próbowali znaleźć „ziemię za północnym wiatrem”, ponieważ słyszeli o jej cieple i pięknie. 

Niezwykła wichura przeniosła ich większość odległości przez polarny otwór do pustego wnętrza Ziemi. Spędzili tam dwa lata i wrócili przez południowe otwarcie bieguna. Ojciec stracił życie, gdy góra lodowa pękła na pół i zniszczyła łódź. Syn został uratowany, a następnie spędził 24 lata w więzieniu za szaleństwo, w wyniku opowiedzenia historii swojego doświadczenia niedowierzającym ludziom.

Kiedy w końcu został zwolniony, nie opowiedział nikomu tej historii. Po 26 latach bycia rybakiem zaoszczędził wystarczająco dużo pieniędzy, aby przyjechać do Stanów Zjednoczonych i osiedlić się w Illinois, a później w Kalifornii. W wieku dziewięćdziesięciu lat przez przypadek pisarz Willis George Emerson zaprzyjaźnił się z nim i opowiedział mu całą historię. Po śmierci starca zrezygnował z wykonanych przez siebie map wnętrza Ziemi i rękopisu opisującego jego doświadczenia. Odmówił pokazania go nikomu, gdy był żywy, ze względu na jego wcześniejsze doświadczenia z ludźmi, którzy mu nie wierzyli i uważali go za szalonego, jeśli wspomniał ten temat.

Książka „The Smoky God”, opisująca niezwykłą podróż Olafa Jansena do pustego wnętrza Ziemi, została opublikowana w 1908 roku. Opowiada o istotach zamieszkujących Ziemię, których on i jego ojciec poznali podczas swojej wizyty.

Zdumiewające jest, jak ten raport z wizyty we wnętrzu Ziemi koresponduje z innym opisanym powyżej, jednak oba były od siebie całkowicie niezależne. Również gigantyczne rozmiary istot ludzkich żyjących we wnętrzu Ziemi odpowiadają wielkiemu rozmiarowi jej życia zwierzęcego, co zauważył admirał Byrd, który podczas swojego 1700 milowego lotu poza Biegun Północny zaobserwował dziwne zwierzę przypominające starożytnego mamuta.

ORGINALNE NAGRANIE Z WYWIADU NA ŻYWO W TV BBC
Exit mobile version