Dla 17-letniej Ann Marchal miały to być niezapomniane wakacje i pierwszy samodzielny wyjazd bez rodziców. Razem z grupą znajomych wybrała się na kemping do nadmorskiego miasta Ustend w Belgii. Niespodziewanie beztroski pobyt nad morzem skończył się tragicznie, kiedy Ann Marchal wraz z 19-letnią koleżanką Eefje Lambrechts zniknęły w tajemniczych okolicznościach wieczorem 22 sierpnia 1995 r. Ostatni raz dziewczyny widziane były na seansie hipnotycznym organizowanym w tamtejszym kasynie, później ślad po nich zaginął.
Następnego dnia przyjaciele Marchal i Lambrechts zaniepokojeni tym, że dziewczyny nie wróciły na noc, zawiadomili o zaginięciu dwóch nastolatek najbliższą jednostkę policji. Niestety policjanci zlekceważyli zgłoszenie uznając, że dwie młode kobiety pewnie postanowiły urządzić sobie jakiś niespodziewany wypad aby przeżyć wakacyjną przygodę. Wobec obojętności policji rodzice Marchal i Eefje rozpoczęli poszukiwania córek na własną ręką. Od samego początku byli przekonani, że coś złego musiało się wydarzyć.
Tego samego lata w Belgii, dwa miesiące wcześniej doszło do innego tajemniczego zaginięcia dwóch ośmioletnich dziewczynek. W spokojnym miasteczku Grâce-Hollogne Julie Lejeune i Melissa Russon zostały najprawdopodobniej porwane w czasie gdy obie bawiły się w pobliżu swoich domów. Mimo apeli policji, wystąpień zrozpaczonych rodziców w telewizji, dziewczynek nie odnaleziono.
Pod wieloma względami te dwie sprawy były do siebie podobne, jednak śledczy uznali, że obu porwań nie mógł dokonać ten sam sprawca. Trzy tygodnie po porwaniu Marchal i Lambrechts do policji w Charleroi trafił list, w którym osoba podpisująca się jako Jeanine Lauwens poinformowała o dokładnym miejscu przetrzymywania dwóch nastolatek. Autorką listu była matka Marca Dutroux – człowieka który zostanie okrzyknięty „Bestią z Belgii”.
Tragiczne w skutkach zaniechania śledczych
Mimo że w sprawie zaginięcia czterech dziewczyn policja dostawała przynajmniej kilka wskazówek od tajnych informatorów naprowadzających na sprawcę porwań, a także list, który dokładnie opisywał miejsce więzienia dziewczyn, wszystkie te informacje zostały zignorowane przez policję. W grudniu 1995 r. żandarm wysłany celem przeszukania domu położonego w Charleroi był o krok od rozwiązania sprawy i uratowania życia dwóch ośmioletnich dziewczynek, a także ocalenia kolejnych ofiar pedofila.
Rewizja została przeprowadzona w budynku należącym do 39-letniego Marca Dutroux pod pretekstem śledztwa ws. kradzieży samochodów. Wówczas Dutroux był w kręgu zainteresowania funkcjonariuszy ze specjalnego wydziału ds. ludzi zaginionych. Podejrzewano, że mógł mieć jakiś związek z tajemniczymi zaginięciami dziewczynek.
Dutroux – bezrobotny elektryk, ojciec trójki dzieci miał bogatą przeszłość kryminalną. W 1989 r. został uznany winnym pięciu porwań i gwałtów dokonanych na dziewczynach i został skazany na 13 lat pozbawienia wolności. W przestępstwach pomagała mu żona Michelle Martin, która m. in. nagrywała kamerą video gwałty dokonywane przez Dutroux.
Martin również została pociągnięta do odpowiedzialności karnej za współudział w porwaniach młodych kobiet i trafiła do więzienia na krótki czas. Z kolei Dutroux został warunkowo zwolniony zaledwie po odsiedzeniu trzech lat za kratkami. Na wolności zajmował się m.in. sprzedażą kradzionych samochodów do Polski i na Słowację. W Belgii posiadał siedem domów z których większość stała pusta.
W trakcie przeszukania tego domu, w którym najczęściej pomieszkiwał, żandarm Rene Michaux w piwnicy znalazł m. in. kajdanki i chloroform. Jednak te przedmioty nie wzbudziły żadnych podejrzeń. Ponadto zignorował uwagi pomocnika, że w piwnicy zza ściany dobiegają głosy dzieci (Julie Lejeune i Melissa Russon znajdowały się w celi za zamalowanymi betonowymi drzwiami dwa metry od funkcjonariuszy). Żandarm twierdził, że głosy pochodzą z ulicy. W trakcie przeszukania skonfiskowano kasety video należące do Dutroux.
Później okazało się, że zarejestrowano na nich m. in. stosunki seksualne Dutroux z nieletnią dziewczyną. Jednak ten dowód nie został uwzględniony przez Michaux – nie obejrzał wtedy tych kaset, gdyż nie posiadał magnetowidu… Dutroux nie został nawet przesłuchany. Te jaki i inne rażące zaniedbania, jakich dopuściła się w śledztwie żandarmeria i policja, będą mieć tragiczne skutki.
Przełom w śledztwie
28 maja 1996 r. w mieście Kain, 12-letnia Sabine Dardenne w drodze do szkoły zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Jej zaginięcie było szeroko komentowane w mediach i znalazło się na czołówkach najważniejszych gazet w kraju. Ponad dwa miesiące później, 9 sierpnia 1996 r., miało miejsce kolejne tajemnicze zniknięcie dziecka. 14-letnia Laetitia Delhez została porwana kiedy wracała do domu z basenu w małym miasteczku w Bertrix.
Wkrótce policja dostała informacje od mieszkańca miasteczka o podejrzanie wyglądającej białej furgonetce widzianej w okolicy gdzie doszło do zaginięcia Delhez. Dzięki zapamiętaniu przez świadka części numerów tablicy rejestracyjnej oraz podaniu innych szczegółów dotyczących pojazdu, śledczy uzyskali informacje o jego właścicielu.
13 sierpnia Marc Dutroux, jego żona oraz ich kompan Michel Lelievre zostali aresztowani. Dwa dni później wskutek przeprowadzonej konfrontacji z udziałem Lelievre i Dutroux, ten ostatni przyznał się do zaplanowania i odgrywania głównej roli w porwaniu zarówno 14-letniej Delhez jak i 12-letniej Dardenne. 15 sierpnia Dutroux wskazał policjantom miejsce, gdzie ukrywał dwie dziewczynki. Była to mała cela wybudowana w piwnicy jednego z jego domów w Marcinelle. Wiadomość o odnalezieniu dwóch dziewczynek wywołała ogólnonarodową euforię. Niestety dwa dni później śledztwo w sprawie Marca Dutroux przybrało dramatyczny obrót.
Piekło uwięzienia
Zeznania 12-letniej Sabine Dardenne, która przetrzymywana była przez Dutroux przez 11 tygodni, dostarczyły śledczym wiedzy na temat profilu psychologicznego sprawcy. Okazało się, że Dutroux poddał Sabine „praniu mózgu” – wmawiał jej, że została porwana dla okupu. Oprawca utrzymywał, że rodzice odmówili zapłaty pieniędzy ludziom, którzy zlecili jej porwanie. Dutroux chciał w oczach dziewczynki być widziany jako jej wybawca i opiekun – osoba dzięki której ona żyje.
Tym samym Sabine była zmuszana do oddawania mu przysług. Notorycznie była przez niego molestowana seksualnie. Później, gdy wybudował dla niej cele o wymiarach jeden na trzy metry, została tam przeniesiona. Dziewczynka przeżyła piekło, będąc zamknięta w nieludzkich warunkach bez wody, jedzenia i elektryczności. Później dołączyła do niej Laetitia Delhez.
W miarę postępów w śledztwie społeczeństwo otrzymywało coraz więcej informacji na temat najbardziej znienawidzonego człowieka w Belgii. Marc Dutroux dorastał w rodzinie patologicznej jako najstarsze z pięciorga dzieci państwa Dutroux. Często był bity przez ojca, wmawiano mu, że był niechcianym dzieckiem.
Po separacji rodziców Dutroux w wieku 15 lat zaczął się prostytuować. Później popełniał drobne przestępstwa aż w końcu trafił za kratki w związku z udowodnieniem mu pięciu gwałtów na młodych dziewczynach. Teraz w związku z odnalezieniem dwóch przetrzymywanych przez niego nastolatek był w centrum uwagi całego świata. Zastanawiano się nad jego ewentualnym związkami z tajemniczymi zaginięciami innych dzieci. Prawda okazała się przerażająca.
Zagłodzone na śmierć
17 sierpnia w ogrodzie przy domu podejrzanego w Sars-la-Buissiere policja odnalazła zwłoki porwanych w czerwcu 1995 r. Julie Lejeune and Mélissy Russo. Autopsja wykazała, że dziewczynki zostały zagłodzone na śmierć. Dutroux powiedział policji, że obie dziewczyny zmarły z głodu na przełomie lutego i marca, w czasie gdy on był aresztowany za kradzież samochodu. Michelle Martin zeznała, że w tym czasie wiedziała, że dziewczynki zostały ukryte w małej piwniczce, jednak zaniechała udzielenia im pomocy czy nawet przyniesienia wody i posiłków, gdyż obawiała się otworzyć drzwi celi.
3 września w Jumet policja znalazła zwłoki zaginionych rok wcześniej An Marchal i Eefje Lambrecks. Zostały pogrzebane żywcem.Cała Belgia pogrążyła się w żałobie. W miarę wydobywania na światło dzienne nowych faktów w tej sprawie, opinia publiczna w Belgii była coraz bardziej oburzona. Gdyby nie rażące zaniedbania policji i żandarmerii, ignorowania sugestii pochodzących od informatorów, cztery dziewczyny mogłyby żyć.
Mały pionek w dużej grze?
Tymczasem sam Dutroux twierdził w czasie przesłuchań, że działał w międzynarodowej szajce pedofilów. Kiedy sprawa nabrała w mediach dużego rozgłosu na policję zgłosiło się 11 osób, które utrzymywały, że w przeszłości były ofiarami „potwora z Charleroi” – jak nazywano Marca Dutroux. Wśród nich była m. in. Régina Loof, która na policji złożyła obszerne zeznania potwierdzającą wersję Dutroux o istnieniu szajki pedofilów.
Loof twierdziła, że jako dziecko stała się ich ofiarą – przez chłopaka matki została zmuszana do udziału w przyjęciach, w czasie których dochodziło do gwałtów na nieletnich, a także filmowania aktów seksualnych z udziałem dzieci. Według Loof w orgiach brał udział Dutroux wraz z innym podejrzanym w sprawie porwań sześciu dziewczyn – wpływowym biznesmenem.
Oprócz tego, stałymi uczestnikami erotycznych przyjęć mieli być policjanci, biznesmeni a nawet politycy. Zeznania Loof zostały jednak później odrzucone w sprawie. Zarzucono kobiecie chorobę psychiczną, a także chęć zdobycia popularności. We wrześniu w związku z prowadzonym śledztwem w sprawie porwań sześciu dziewczyn zatrzymano kolejnych 16 osób: wśród nich byli przedstawiciele policji, żandarmerii i liczący się biznesmeni.
14 października w śledztwie stało się coś nieoczekiwanego. Najwyższy Sąd Belgii odwołał od sprawy Jeana-Marca Connerotte, sędziego śledczego, który obecnie badał ewentualne powiązania Dutroux z większą grupą przestępczą. Connerotte cieszył się dużym zaufaniem Belgów.
Jednak w sprawie Dutroux stwierdzono, że zachodzi konflikt interesów (Connerotte miał uczestniczyć w przyjęciu wydanym przez członków rodziny jednej z ofiar), który wyklucza go z prowadzenia śledztwa. Dla części społeczeństwa było to świadectwo, że wysoko postawionym ludziom zależy, aby prawda dotyczącą tej szokującej sprawy nie została nigdy w pełni ujawniona.
20 października 1996 roku 350 tys. ludzi ubranych na biało przemaszerowało ulicami Brukseli wyrażając znak solidarności z ofiarami Dutroux a także krytykę, w jaki sposób prowadzone jest obecnie śledztwo. Była to największa w historii kraju demonstracja. W ciągu następnych tygodni przez kraj przetoczyła się fala protestów. Ludzie masowo wychodzili na ulice aby wyrazić swój sprzeciw wobec nieudolności policji. Żądano reformy skorumpowanego systemu, który wypuszcza gwałcicieli na wolność i pozwala bezkarnie działać pedofilom. Strażacy polewali wodą budynki rządowe by symbolicznie oczyścić je z korupcji.
Sprawa Marca Dutroux wzbudzała liczne emocje również ze względu na niewyjaśnione zdarzenia. Około 20 osób powiązanych z tą sprawą zginęło w dziwnych okolicznościach, w tym ludzie będący blisko Marca Dutrouxa. Część z nich zamierzało przekazać na temat pedofila zaskakujące informacje policji. Nie zdążyli. W jednym przypadku podejrzewano otrucie, w innym znaleziono poćwiartowanie zwłoki znajomego Dutroux.
W sprawie zaczęły ginąć kluczowe dla śledztwa dowody takie jak testy DNA. Oburzenie społeczeństwo narastało. W końcu sprawie zabrał głos premier Jean-Luc Dehaene oraz król Albert. Obydwoje opowiadali się za koniecznością przeprowadzenia reform dotyczących policji i sądownictwa. Później rzeczywiście belgijski rząd wprowadził bardziej restrykcyjne prawo, które utrudniało zwalnianie z więzień przestępców seksualnych, a także doszło do zmian legislacyjnych w niektórych kwestiach dotyczących pracy policji oraz sądownictwa.
Kabała nie istnieje
Po 17 miesiącach dochodzenia w lutym 1998 r., komisja parlamentarna powołana w sprawie Dutroux wydała specjalny raport. Zarzucono w nim nieudolność policji i brak kompetencji. Trwające sześć lat policyjne śledztwo nie wykryło żadnych dowodów na istnienie siatki pedofilskiej. 1 marca 2004 r. w Arlon rozpoczął się proces Marca Dutroux. Na ławie oskarżonych zasiadło też trzech jego wspólników, w tym była żona (rozwiedli się w 2003 roku).
Dutroux został oskarżony m. in. o cztery morderstwa dziewczynek, dwa usiłowania, kradzież samochodu, porwania, molestowania seksualne i trzy gwałty dokonane na Słowacji. Przed sądem zeznawało ok. 450 osób. W trakcie procesu Dutroux nadal utrzymywał, że był członkiem międzynarodowej siatki pedofilów, w skład której mieli wchodzić m. in. policjanci, biznesmeni, lekarze, a nawet politycy z najwyższych struktur władzy w Belgii. Po trzech miesiącach rozpraw, trzech dniach narad ławy przysięgłych, 17 czerwca Marc Dutroux został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. Jego wspólnicy zostali uznani winnymi udziału w porwaniach. Michelle Martin dostała karę 30 lat więzienia, wspólnik Lelievre – 25 lat pozbawienia wolności.
W sprawie, która zszokowała belgijską opinię publiczną nadal pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi. Wielu komentatorów wątpi, czy kiedykolwiek cała prawda o wydarzeniach z 1995 i 1996 r. ujrzy światło dzienne. Zbyt wiele poczyniono, by zatrzeć kluczowe dla sprawy dowody.