Site icon Globalna Świadomość

DLACZEGO JEZUS CHRYSTUS TO NAJBARDZIEJ TAJEMNICZA POSTAĆ W HISTORII ?

Dla lepszego zrozumienia, pozwolę sobie najpierw na małą dygresję na temat natury mistycyzmu:

Meister Eckehart, który nauczał w XIV wieku, jest uważany za najważniejszego mistyka średniowiecza. Tak twierdzi encyklopedia. Jego późne tezy wyraźnie nosiły znamiona panteistyczne – coś, czego Kościół do dziś jest, dosłownie, przerażony: O pojęciu (wywodzącym się z tekstów Biblii) wszechprzenikającej boskiej zasady – w przeciwieństwie do „drogiego Boga” Kościoła. To zaprowadziło go na stos, ponieważ kościół, zamierzając mieć swój ideologiczny monopol jako nieograniczona władza, nie tolerował żadnego zmiękczania swoich sztywnych dogmatów poprzez reinterpretację „swoich” świętych pism: policja myśli „świętej inkwizycji” ściśle tego pilnowała.

W odniesieniu do instrukcji apostoła Pawła i innych – o których będzie mowa później – każde odstępstwo od doktryny było konsekwentnie ścigane, a w razie potrzeby likwidowane (katarzy, templariusze itp.). Tym, co uratowało Meistera Eckeharta przed spaleniem na stosie, była z jednej strony jego wysoka reputacja jako ważnego nauczyciela kościelnego, a z drugiej – rekonstytucja i abdykacja jego najgorszych „błędów”.

Np. pod tytułem „Bóg nie gra w kości” fizyk Albert Einstein użył pojęcia „Bóg” w sensie czysto metaforycznym. „Wiedza o istnieniu tego, co jest dla nas nieprzeniknione, o przejawach najgłębszego rozumu i najbardziej świetlistego piękna, które są dostępne dla naszego rozumu tylko w ich najbardziej prymitywnych formach, ta wiedza i uczucie stanowi prawdziwą religijność; (…).”

Albo biolog Richard Dawkins: „Metaforyczny Bóg fizyków jest o lata świetlne oddalony od interweniującego, cudotwórczego, czytającego w myślach, karzącego za grzechy, odpowiadającego na modlitwy Boga księży, mułłów, rabinów i werbistów. Celowe mylenie tych dwóch jest intelektualną zdradą.”

Wraz z Meisterem Eckehartem kończy się jednak także tradycja mistyczna w Kościele katolickim. Albo bardziej poprawnie, termin mistyka zostaje odtąd zredukowany do pobożnych uniesień Hildegardy von Bingen i kilku innych. To było bardziej nieszkodliwe, a więc dokumentuje całkowitą reinterpretację terminu, który stał się niebezpieczny z punktu widzenia ustanowionego Kościoła!

Jeszcze raz sięgnijmy do słownika: greckie mystikos = tajemniczy, do mystes = wtajemniczony.

Jezus

Chrześcijaństwo właściwie powinno się nazywać paulizmem, bo były łowca chrześcijan przemieniony z Saula na Pawła jest faktycznym założycielem tej religii. I przeczy w zasadniczych kwestiach swojemu mistrzowi, którego nigdy nie spotkał w prawdziwym życiu. Paweł działał około 80 lat później. W ten sposób, najpierw poprzez fałszerstwa Pawłowe, potem przez państwo rzymskie, a następnie przez ustanowiony kościół chrześcijański, sensowna doktryna mogła stać się ideologią religijną, po części wypaczoną do granic absurdu. Przykładem tego jest czczenie Marii z niepokalanym poczęciem przez Ducha Świętego, cielesne zmartwychwstanie Jezusa i wiara, że przez chrzest można osiągnąć życie wieczne po zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym, ponieważ Jezus wziął wszystkie nasze grzechy na siebie przez swoją śmierć – wszystko to wzięte dosłownie!

Z tradycji historycznej wiemy, że państwo Izraelitów podupadało mniej więcej od czasów króla Dawida. Przez pokolenia naród ten cierpiał z powodu wielokrotnego podporządkowania przez Asyryjczyków, Babilończyków, Persów i wreszcie przez Rzymian.

W związku z tym wielokrotnie pojawiali się prorocy i głosiciele zbawienia, którzy interpretowali obcą dominację i ucisk jako karę Bożą. Jak sugerują zwoje znajdowane od lat 70. w Qumran nad Morzem Martwym, w czasach panowania rzymskiego istniało mnóstwo sekt religijnych o częściowo podobnych programach: Przypomnienie sobie tego, co rzekomo istotne w odniesieniu do Boga, czego domagali się już starotestamentowi prorocy. (Być może porównywalną sektą w dzisiejszym judaizmie są np. „Żydzi odstępujący od Tory”).

Wspomnienie miłego Bogu współżycia społecznego jako warunku i gwaranta błogosławionej przez Boga egzystencji społecznej. Oprócz ścisłego przestrzegania jeszcze surowszych dziesięciu przykazań, głównym postulatem było: kochaj bliźniego swego jak siebie samego! Innymi słowy, wspólnota narodowa. I groźba: Człowiek bogaty nie idzie do nieba! Innymi słowy: pieniądze szczęścia nie dają! A więc socjalizm. Ten społeczno-rewolucyjny pogląd stał jednak w jaskrawej sprzeczności z poglądami ustalonego kapłaństwa wpływowych i potężnych faryzeuszy, jak można sobie wyobrazić, którzy wiedzieli, jak zapewnić sobie elitarną pasożytniczą egzystencję poprzez przebiegłość i umiejętną interpretację i wykładnię pism religijnych.

W konsekwentnym, młodym rewolucjoniście społecznym z Nazaretu w Galilei jego zwolennicy szybko dostrzegli często przepowiadanego Mesjasza, wysłanego przez Boga trybuna ludu, wybawcę z narodowej niedoli. Faryzeusze natomiast widzieli w nim buntownika, którego trzeba było wyeliminować!

Po jego haniebnym aresztowaniu i poniżeniu (biczowaniu), większość jego zwolenników nagle odwróciła się od niego i zażądała jego egzekucji. Widzieli się oszukani: przecież spodziewali się silnego trybuna ludu, nowego przywódcy posłanego przez samego Boga. Ten jednak nie mógł nim być!

I tu właśnie zaczyna się prawdziwy mistycyzm:

Trzeciego dnia, po swojej egzekucji przez ukrzyżowanie, przez którą wziął na siebie wszystkie winy świata, zmartwychwstał. Przez pewien czas był unoszony na duchu, ukazał się swoim pozostałym uczniom, aby przekazać im polecenia misyjne, a następnie wstąpił do nieba na obłoku. Gdzie zasiada u boku swego Ojca, aby w ostatnim dniu świata dokonać wielkiego sądu. I tylko ci, którzy zostaną ochrzczeni w jego imię i uwierzą w niego, pójdą wtedy do nieba na całą wieczność. Tę nieśmiertelną historię zawdzięczamy wspomnianemu apostołowi Pawłowi, Żydowi z rzymskim „paszportem”, który biografię nędznego nieudacznika zamienił w historię sukcesu i w ten sposób założył najpotężniejszą sek- tywę świata: chrześcijaństwo.

W mistycznym rozumieniu miał on całkowitą rację: właśnie przez swoją porażkę, związaną z nią niewinną wczesną śmierć i „cud zmartwychwstania” ukrzyżowany człowiek stał się nieśmiertelny, a tym samym bogiem.

Nie było to bynajmniej niczym nowym. Paweł i pierwsi ojcowie kościoła korzystali z form i wyobrażeń mistyki, które były znane i używane od niepamiętnych czasów:

Od boskiego poczęcia i dziewiczych narodzin (znanych już starożytnym Grekom: Zeus i Leda), przez wschodzącą gwiazdę, która symbolizuje powrót Boga (dla Sumerów / Chaldejczyków powrót bogów, gdy pojawi się 12 planeta „Nibiru”, trzej mędrcy wtedy też wygodnie pochodzili z Chaldei, krainy gwiezdnych wędrowców), aż po symbole głupoty i obojętności. Symbole głupoty i obojętności, oglądanie narodzin Syna Bożego i nic nie rozumienie – osioł i wół, (hinduski bóg Śiwa w częstym przedstawieniu tańczy taniec stworzenia na głowie [nieinteligentnej] małpy), cudowne działanie, aż po śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie (Odyn u plemion germańskich i Set u Egipcjan), a nawet wyparcie starego boga przez jego własnego syna (Zeus – Kronos, u Greków), w zasadzie wszystko było już wcześniej.

Nowością było jednak przejście od Boga gwałtownego, zazdrosnego i karzącego (stare przymierze = Stary Testament) do Boga dobrotliwego, miłosiernego i tolerancyjnego (nowe przymierze = Nowy Testament), którego najsilniejszą bronią było przebaczenie nawet najcięższych grzechów. W połączeniu z obietnicami poza śmiercią tłumaczy to nieporównywalny triumf tej ideologii religijnej.

Do dziś jednak ten obraz Boga w Kościele chrześcijańskim „ewoluował” w kierunku arbitralności (np. tolerowanie dziś homoseksualizmu – w rażącej sprzeczności z potępieniem Pawła itp.), a tym samym w Boga bezsensownego i bezsilnego (zaspał Auschwitz, za słaby, już martwy itp., co wyrażają zwłaszcza przedstawiciele Kościoła protestanckiego).

Z mistycznego punktu widzenia postać zbawiciela pozostaje jednak interesująca i aktualna. W postaci ukrzyżowanego Chrystusa (greckie: pomazaniec Boży), posłańca Bożego zabitego przez nierozumnych ludzi, boskość łączy się ze swoim stworzeniem: Bóg staje się człowiekiem, a człowiek Bogiem. Syn Boży umiera jako człowiek na krzyżu, a Syn Człowieczy staje się samym Bogiem („Ja i Ojciec jedno jesteśmy”) przez pokonanie śmierci (zmartwychwstanie). Syn wyznaje Ojca, a Ojciec Syna. Numinous przyjmuje (ludzką) postać, a więc wchodzi w swoje stworzenie.

Dlaczego

„Dobrze powiedziałem, że jesteście bogami, dziećmi Najwyższego jednocześnie!”. I: „Żadna droga nie prowadzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie!”. Bo: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem!”.

Mistyczne przesłanie tych poetyckich metafor Jezusa Chrystusa jest więc takie: Uznając siebie za produkt (dziecko) uniwersalnego rozumu stwórczego (Ojca), zorientowanego na ideał „pierworodnego Syna (który był już u Ojca, zanim świat został stworzony” Paweł), człowiek staje się wnikliwym i uczestnikiem tego twórczego rozumu, boskiej woli, a tym samym sam staje się jednym z tą wolą. (Nawiasem mówiąc, egipscy faraonowie również postrzegali siebie jako synów Boga, podczas ich panowania jako naczynia dla boskiego ducha).

Meister Eckehart ponownie, z kazania Qui audit me (kto mnie słyszy): ” (…) Wszystko, czego uczy wieczny Ojciec, to jest Jego istota i Jego natura i cała Jego Boskość; to objawia nam wszystkim naraz w swoim Jednorodzonym Synu i uczy nas, że jesteśmy tym samym Synem. Człowiek, który wyszedłby na świat w taki sposób, że byłby jednorodzonym Synem, byłoby mu właściwe tym co przynależy jednorodzonemu Synowi. Wszystko, co Bóg działa i uczy, w swoim jednorodzonym Synu. Bóg dokonuje wszystkich swoich dzieł po to, abyśmy mogli być Jednorodzonym Synem. (…).”

Mówiąc prozaicznie: uniwersalna zasada twórcza realizuje się w swoim najbardziej rozwiniętym tworze – człowieku. Człowiek zostaje przez to urzeczywistnienie prawdziwie odkupiony – mianowicie od swojej roli rzekomego produktu bezrozumnego przypadku {Montesqieu) i wynikających z tego fałszywego samozrozumienia mechanizmów jego śmiertelnych grzechów cywilizacyjnych – i odnajduje swoją boską istotność, a tym samym życie wieczne (jako lud, czyli jako ludzkość).

Widziany w tym świetle człowiek z Nazaretu – notabene zupełnie niezależnie od faktu jego (wątpliwego niekiedy) historycznego istnienia, a przede wszystkim w całkowitej sprzeczności z dogmatami kościołów chrześcijańskich – jest rzeczywiście prawdziwym zbawicielem, przynajmniej z perspektywy mistycznej.

Exit mobile version