Site icon Globalna Świadomość

WYSŁANNICY WIELKIEGO ZWIEDZENIA – KONTAKTY Z UFO I TAJEMNICZE KULTY

Wiedza archeologiczno duchowa, jeśli nie traktować jej wyłącznie jako składnicy chronologicznie uporządkowanych opowieści, może w zasadniczy sposób zmienić obraz świata, jaki zawładnął naszym myśleniem. Został on ukształtowany w czasach tzw. osiągnięć „nowoczesności i postępu”, przy udziale samych zmanipulowanych uczonych, głównie na podstawie analizy gotowych „osiągnięć” materialistycznej nauki akademickiej, w tej postaci, w jakiej przedstawia się je czy to w dziełach wieków wcześniejszych, czy też — w nowszych czasach — w podręcznikach, na których kształci się każde nowe pokolenie, dzieci, młodzieży i tzw. „uczonych” darwnistów, odrzucających duchowość, albo istoty duchowe.

Oparty na nich pogląd: na istotę duchowej archeologii, w tym „ufologii”, będącej częścią duchowości tej planety, daje takie mniej więcej wyobrażenie o rzeczywistości, jak obraz kultury wszelakich religii wysnuty z wyobrażeń majaczonych przez kadrę akademicką, siedzącą całe życie w swoich gabinetach, opracowujących dziwaczne teorie co do przeszłości, wszystko to na podstawie założeń i przypuszczeń, bez własnych doświadczeń w sferze ducha. Nawet te wyprowadzane z historii nowe koncepcje nie wniosą nic nowego, o ile dane historyczne będą nadal dobierane i rozpatrywane głównie ze względu na stereotypowe a-historyczne i a-duchowe pytania zaczerpnięte z tekstów „sceptyków”.

Często, na przykład, teksty te sugerują, jakoby na treść nauki, a nawet rzeczywistości, składały się wyłącznie obserwacje, prawa i teorie omawiane na ich kartach, a nie realne doświadczenia ludzi, czy przekazy spoza tej rzeczywistości, kierowane do tych, którzy wierzą. Oczywiście rozróżniamy stopnie wiary. Niektórzy ufolodzy, zwykli ludzie, a nawet chrześcijanie, mają swoje „progi”, po ktorych przekroczeniu uważają daną informację (od) świadka, albo starożytności za bajkę, albo fantazję, czy nawet zmyślenie. Pojawia się więc element wiary pytającej, w co wierzymy, albo do jakiego stopnia wierzymy ? Czy słusznie wierzymy ? Ludzie boją się oficjalnie i publicznie w coś wierzyć, dotyczy to także ufologów !

Część wierzy w materialne statki, inni w metafizyczne, zbudowane z meta matriałów, w żywe struktury, albo duchowe układy, czy duchowe istoty-statki. Większa część ludzi na tej planecie wierzy w ewolucję, w bajkę o samo powstających systemach słonecznych-gwiezdnych, tak skomplikowanych, że aż zapierających dech w piersiach, po tym gdy się w to zagłębić ! Naukowcy cały czas nam wciskają wiedzę jak funkcjonuje świat, Układ Słoneczny, jednak zrozumienie tego jak coś funkcjonuje to nie to samo, co rozumienie jak to coś powstało.

Można na przykład z ogromną dokładnością przewidzieć ruchy planet w Układzie Słonecznym. Jednakże kwestia powstania Układu Słonecznego (w jaki sposób uformowały się Słońce, planety i ich księżyce) jest nadal sporna, naukowcy są podzieleni, przynajmniej nieoficjalnie, bo oficjalnie mamy wierzyć w fałsz przypadkowego samostwarzania złożonych struktur matematycznych, życia, biologii molekularnej silników protonowych, itp. itd… zrozumienie pochodzenia rzeczy różni się zasadniczo od zrozumienia jak one funkcjonują.

Współcześni naukowcy dowiedzieli się ostatecznie, że życie ma związek ze zjawiskiem molekularnym: wszystkie organizmy utworzone są z molekuł, które w systemach biologicznych działają jak nakrętki i śruby, przekładnie i bloki. Oczywiście, istnieją złożone układy biologiczne (takie jak krążenie krwi), które są widoczne na wyższych poziomach organizacji, ale drobne szczegóły życia należą do sfery molekuł biologicznych. Wydaje się, że biochemia, która bada te cząsteczki, zajmuje się samym fundamentem życia, jednak powstaje pytanie: kto bada główną przyczynę powstania świata, w tym człowieka. Kto jest Głównym Poruszycielem (w jęz. łacińskim: primus motor) wszystkiego i od początku ?!

W filozofii Arystotelesa „Pierwszy Poruszyciel” to przyczyna ruchu obrotowego piątego elementu (pozostałe to ziemia, ogień, powietrze i woda) znajdującego się na obwodzie świata. Filozof pisze o nim głównie w księdze Λ (XII) swej Metafizyki. Jest przyczyną ruchu i podtrzymuje ruch w trwaniu. Porusza kochającego. Jest to żywy byt, wieczny i najdoskonalszy. Arystoteles nazywa go niepoddanym ruchowi Bogiem-Umysłem, uznając go za transcendentną substancję, będącą czystym aktem bez żadnej możności i bez materialnej zasady. Jest on czystą myślą, zajmującą się w najwyższym stopniu tym, co boskie (1074b n9). Powoduje on pierwotny, wieczny i jeden ruch [1073 a n. 8), wprawiający w ruch eter, ten zaś porusza kolejne sfery świata, w tym duchowy, zdający się być owym „piątym” (?).

W tym tekście rozpoczniemy od cytatu z bloga Arkadiusza Miazgi, znanego polskiego badacza zjawisk niewyjaśnionych, często opisujący zjawiska zawierające „piąty element”:

„Około 20 lat po pracy Carrougesa, na scenie pojawili się John Keel i Jacques Vallee, a wraz z nimi powstał nowy nurt ufologii, oparty na tzw. hipotezie parafizycznej, o której pierwsze wzmianki pojawiły się wraz z opublikowaniem w 1969 r. tekstów w ramach książki: „Passport to Magonia” autorstwa Vallee oraz dwóch książek Keela „Strange Creatures from Time and Space” i ” Operation Trojan Horse”. Keel wiele podróżował, badając całe spektrum paranormalnych zjawisk, a owocem było kilka, jak na mój smak bardzo ciekawych książek. Giovanni Pellegrinow w swoim artykule słusznie podsumował przekonania naszego podróżnika:

„Keel doszedł do przekonania, że ufologia, opowieści o wróżkach, gnomach i elfach, seanse, zjawiska paranormalne, spotkania ze strasznymi istotami […] to wszystko tajemnicze zjawiska, które pochodzą z tej samej nieznanej rzeczywistości, przejawiającej się w ludziach (istotach?), którzy od czasu do czasu lubują się w kameleonowych przebraniach. Keel tak sformułował swoją słynną teorię „konia trojańskiego”: Zgodnie z tą teorią, UFO i inne tajemnicze zjawiska były niczym innym jak dosłownymi, „końmi trojańskimi” używanymi przez nieznaną rzeczywistość do warunkowania i manipulowania ludźmi od początku historii ludzkości.

Ta nieznana rzeczywistość dopasowywała się w poszczególnych okresach do istniejącego w nich kontekstu historycznego, społecznego i kulturowego, aby łatwiej nimi manipulować. Mówiąc inaczej, Keel argumentował, że dzisiaj ta nieznana rzeczywistość ukazuje nam się jako kosmici, ponieważ znajdujemy się w epoce kosmicznej, natomiast w średniowieczu przybierała postać wróżek, gnomów i elfów, dlatego iż to przebranie było bardziej wiarygodne w tamtym okresie historycznym. Keel przejął wiele z rozważań Charlesa Forta, który był przekonany, że rasa ludzka jest własnością tajemniczych bytów (patrz powyżej grafikę „ta planeta będzie ich”), które uważały ludzi za swoją własność. Jak i Fort, Keel wysunął hipotezę, że wokół nas istnieje niewidzialny świat, który manipuluje nami i naszymi przekonaniami

Jacques Vallee, biorąc pod uwagę zjawiska wykraczające poza zwykłe doświadczenie zmysłowe, zauważył podobieństwo między pewnymi zdarzeniami występującymi w folklorze (takimi jak spotkania z wróżkami), współczesnymi bliskimi spotkaniami z rzekomymi ufitami i innymi zjawiskami paranormalnymi. W swoich art. nieraz wykazał, że incydenty abdukcji, systemy kontroli ziemskiej ewolucji aktywne w historii ludzkości, zawsze miały wpływ na ogólne zachowanie ludzi. Według jego hipotezy byty te nie pochodzą z Kosmosu, ale z wymiaru równoległego do naszego („świata Magonii”). W średniowiecznym folklorze Magonia to świat zamieszkany przez wróżki, gnomy, elfy czy gobliny, o których mawiano, że podczas sprzyjających okolicznościach mogą uzyskać dostęp do naszego świata, a w niektórych przypadkach uprowadzić ludzi do swojego „okultystycznego królestwa”. Hipoteza robocza francusko-amerykańskiego badacza nie różni się więc zbytnio od hipotezy jego kolegi Keela. Tu trafny cytat Pellegrinego:

„Według Vallee mieszkańcy wymiaru Magonii od początku historii ludzkości dbali o to, aby w różnych epokach historycznych utrzymywał się klimat społeczny, kulturowy, polityczny i religijny zgodny z ich celem i założeniem, które w różnych epokach historycznych jest zawsze zasadniczo takie samo, a mianowicie, aby wywierać swój wpływ i kontrolę na wierzenia i zachowania istot ludzkich. Innymi słowy, parafizyczne byty wymiaru Magonii (wszechświat równoległy do naszego, lub jak kto woli wymiar równoległy do naszego) zawsze i w każdym przypadku chcą utrzymywać we wszystkich epokach historycznych „nastrój” i „kształtowanie świata”, które umożliwiają im manipulowanie ludźmi. Dlatego też, kiedy zdają sobie sprawę, że gdy klimat społeczno-kulturowy ulega zmianom, które mogłyby stworzyć problemy z ich celem i kontrolą, natychmiast, tak jak czyni to termostat — pracują nad przywróceniem klimatu społeczno-kulturowego, nastroju zgodnego z ich założeniem.

Mieszkańcy Magonii przez cały czas kompilują klimat sprzyjający realizacji ich celów i robią wszystko, aby go utrzymać w niezmienionym stanie. W związku z tym ich zachowanie byłoby porównywalne z działaniem termostatu, który po osiągnięciu w domu pożądanej przez właściciela temperatury dba o to, aby nie dochodziło do wahań, nie było zbyt zimno ani zbyt gorąco. Według Jacques’a Vallee mieszkańcy Magonii tworzą trzy strategie, aby stworzyć i utrzymać „efekt termostatu”. Już od zawsze straszyli ludzi poprzez przybieranie wyglądu niecodziennych istot.

Tworzyli przerażające sytuacje jak przypadki wampiryzmu i wilkołactwa. A także preparowali atrakcyjne i przyjemne sytuacje, na przykład poprzez tworzenie fascynujących istot jak wróżki. Nie można też zapominać o zachowaniach wywołujące u ludzi dezorientację, np. zachowania sprzeczne lub pozbawione sensu. ” (Ogromne połacie fanów UFO wierzą, że ufo istoty to „dobrzy kosmici” przybywający tu by nas oświecić ! – dopis Argonauta.pl)

Także Janet Bord w swojej pracy „Mali ludzie” podkreśla, iż: „We współczesnym świecie dochodzi czasem do zdarzeń, które świadczą o bliskości naszego świata z innym, którego nie możemy zobaczyć, ale który jednak wchodzi w interakcje z naszym własnym”. Tym samym w pełni podpisuje się w tym zakresie pod opinią wielebnego Kirka, który opisał wróżki jako „niewidzialny lud, który strzeże ludzi i ma inne zadania i zdolności niż my[…] żyją w wymiarze nałożonym na nasz, choć dla większości niemożliwe jest, aby ich zobaczyć.” Bord, podobnie jak Keel i Vallée, uważa, że świat wróżek i jego byty są niewidoczne dla większości, ponieważ istnieje na innej częstotliwości wibracyjnej:

„Możliwe, że 'inny świat’ lub 'świat równoległy’, lub królestwo wróżek, lub jakkolwiek chcesz to nazwać, jest naprawdę tak blisko, że dzieli go od nas tylko słaba przepona. Jednak nie jest do przejścia dla zwykłych śmiertelników, chyba że jest się w stanie na chwilę lub dwie osiągnąć idealne warunki i ogarnąć szybkim spojrzeniem to, co jest tam po przeciwnej stronie. Zazwyczaj nasze umysły są zbyt zagracone, aby znaleźć się na właściwej długości fali, lub w stanie receptywnym […] Wydaje mi się, że istoty te żyją w innym świecie, równoległym do naszego, gdzie rytm wibracji jest inny niż nasz. […] Nigdy nie widzimy ich takimi, jakimi są, właśnie z powodu różnych rytmów wibracji naszych  czasoprzestrzeni. ”

Brzmi to jakoś bardziej przekonująco niż inne teorie zeszłego wieku. Myślę, że przedziwne fenomeny na niebie to nie statki Marsjan, to raczej zjawisko, które towarzyszy lub jest podmiotem przechodzący do naszej czasoprzestrzeni. Fenomen UFO jest tylko częścią zjawisk tego typu, wspomniane wróżki i gnomy mają więcej wieków na karku niż szaraki. A wcześniej? Te wszystkie przedziwne kreatury średniowiecza, które uwieczniono na obrazach i opisano w kronikach.

Także i te piszą się w kategorię superspektrun. Wprawdzie nie mam pojęcia, dlaczego chcą się tu u nas wyszaleć, ale jedno jest pewne, robią to od zawsze. Być może owi bogowie, którzy pojawiali się na naszej planecie tysiące lat temu i przez dzisiejszych Denikowców postrzegani jako starożytni kosmici, tak naprawdę byli tylko kolejną odsłoną tego samego fenomenu. Ponadto nieraz mamy do czynienia z czymś bardziej niezrozumiałym.

Pomijam już założenie, że „kosmici” zabierają ludzi, żeby ich zbadać, bo chcą się więcej dowiedzieć o naszym gatunku. Gdyby pozyskali dokumentację szpitalną, gdyby przeczytali to, co znajduje się w bibliotekach i Uniwersytetach, mieliby więcej pojęcia o życiu i zdrowiu ludzi, niż poprzez uprowadzenie Wolskiego i nie byliby tacy zdziwieni, oglądając sztuczne zęby Barney’a Hilla. Weźmy np.: zagadkową śmierć bydła i innych zwierząt, którym usunięto wybrane organy. Gdyby ktoś chciał to zrobić bardziej dyskretnie, nie byłoby problemu, można by je pozyskać w inny sposób bez zwracania uwagi. To samo dotyczy fenomenu UFO, nikt chyba nie uważa, że „statek kosmiczny” potrzebuje tyle światła, na pewno nie żeby oświetlić sobie drogę. A jednak niekiedy ten fenomen świeci na niebie jak choinka, innym razem jest tak dobrze zamaskowany, że gdyby nie urządzenia, jak radar lub kamera w podczerwieni, nigdy byśmy go nie zobaczyli.

Kolejnym absurdem są inne fenomeny. Większość czytelników na pewno zetknęła się już z przypadkiem, o którym pisał Vallee, chodzi o incydent, gdy w powietrzu pojawiła się para rąk, które usiłowały uprowadzić pewną kobietę. Podobne przypadki miały miejsce około 50 lat wcześniej w okolicach Dartmoor w Anglii. Para upiornie owłosionych rąk atakowała kierowców, motocyklistów, a nawet zaprzęgi kuców usiłując je sprowadzić z drogi. Ci, którzy przeżyli, opisali parę rąk, która nagle chwytała za kierownicę, powodując wypadek. Nie tylko drogi stały się niebezpieczne, pewna kobieta relacjonowała że owe owłosione ręce pełzały po oknie jej domu.

Może my jesteśmy w jakiś sposób zaprogramowani, żeby nie móc zrozumieć tych dziwności? Charles Fort, autor z lat 20. ubiegłego wieku, doszedł do wniosku, że ziemia jest „własnością” kogoś lub czegoś. Ivan Sanderson, znany biolog z lat 60., powiedział, że nasza planeta to „farma”, a my jesteśmy plonem! Tysiące ludzi na całym świecie miały zaskakujące spotkania z różnorakimi paranormalnymi fenomenami, jednak jeśli chodzi o twarde dowody — te zdają się rozpływać w powietrzu. I chyba właśnie o to chodzi, bo jak wygląda, ów fenomen zawsze jest szybszy, nieuchwytny i trudny do przewidzenia.” – koniec cytatu z bloga Arkadiusza Miazgi

Jak czytamy, spory odsetek badaczy stosuje logikę, co jest czymś bardzo pożądanym ! Niestety ludzie zapomnieli o nauce logiki, poprawnego-uporządkowanego rozumowania-myślenia. Dzisiejszy świat, w tym wspomniane tu istoty (UFO), nie chcą byśmy zajęli się filozofią, nie wspominając o prawdzie, broniącej nas przez zwiedzeniem: „Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” Ewangelia wg św. Jana 14:6 Świat opisywany przez badaczy jak Jacques Vallee, czy Keel to również świat dziwnych, żeby nie powiedzieć ponadzmysłowych-nadnaturalnych zapachów.

U zarania ery chrześcijańskiej, pachnideł używano jako środka wyrażającego uwielbienie Boga. Trzej Królowie ofiarowali narodzonemu Chrystusowi mirrę – aromatyczną, ciągliwą żywicę – oraz kadzidło. W Ewangelii czytamy również o geście uszanowania, wykonanym przez Marię Magdalenę, która „wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku” (J 12, 3). Nic dziwnego, że może istnieć związek między słodkim zapachem pachnideł a cnotami, dobrocią i prostodusznością Bożych świętych.

Nie dziwi również, że jednym z najczęściej występujących zjawisk w żywotach świętych są zapachy, które – dzięki łasce Boga-wydzielały ich ciała, i to zarówno za życia, jak i po śmierci. W tym rozdziale zajmiemy się aromatami wydzielanymi za życia przez ciała świętych oraz zapachami otaczającymi przedmioty, jakich używali. Papież Benedykt XIV (zm. 1758) w swojej pracy „De Beatificatione et Canonizatione” potwierdza istnienie tego fenomenu, a nawet wskazuje tok postępowania, mający na celu sprawdzenie jego prawdziwości u osób poddanych procesowi beatyfikacji. Według arcypasterza należy rozważyć, czy zapach jest zarówno słodki, jak i trwały, a także to, czy można wyjaśnić jego pochodzenie w naturalny sposób.

Zapachy świętości pojawiły się – na długo przed uznaniem zjawiska przez papieża Benedykta XIV – już w pierwszych latach istnienia Kościoła, o czym świadczą relacje tych, którzy zetknęli się z cudownym zjawiskiem. Pierwszy zapis, to sławny list chrześcijan ze Smyrny, opisujący męczeństwo tamtejszego biskupa Św. Polikarpa (zm. 155). Chrześcijanie pisali: Gdy wymówił „amen” i skończył modlitwę, palacze wzniecili ogień.

Wielki płomień rozbłysnął, a myśmy ujrzeli cud, my, którym to dano widzieć, i którzyśmy zachowani na to, by to, co się stało, opowiadać drugim. Otóż ogień utworzył rodzaj sklepienia, na kształt żagla okrętowego wzdętego wiatrem i otoczył ciało męczennika. On zaś był w samym środku i nie miał wyglądu ciała spalonego, ale złota i srebra, gorejącego w piecu. A oto doszła nas woń miła, jak zapach kadzidła lub innych bezcennych wonności. W dalszej części listu autorzy piszą że egzekutorzy widząc, że ciało nie pali się, przebili świętego sztyletem. Thurston podaje, że „Żaden współczesny badacz nie kwestionuje autentyczności tego listu. Bez wątpienia jego autorem był (…) naoczny świadek”.

Wspomniany polski ufolog, ale i wielu innych światowej sławy, podkreślają zmiennokształtość istot z innych wymiarów. Naszym zdaniem, po wielu latach badań tego zagadnienia, nie jest to cechą specyficzną UFO inteligencji, ale wszystkich pochodzących spoza tej rzeczywistości, zwłaszcza istot duchowych, także z Nieba Boga. Zacytujmy tu kawałek „Apokryfu Jana„, pochodzi z biblioteki Nag Hammadi:

„Nauka [zbawcy] i objawienie” [tajemnic oraz] spraw ukrytych’ w milczeniu [tych właśnie], o których nauczał’ jego uczeń Jan (5). Stało się pewnego dnia, gdy przyszedł’ Jan, brat Jakuba” – byli synami Zebedeusza – i wszedł do” świątyni, że zbliżył do niego pewien” faryzeusz o imieniu Arimanios i(10) rzekł do niego”: „Gdzie jest twój nauczyciel”, którego naśladujesz?” Odrzekł mu wtedy”: „odszedł na to miejsce, z którego przyszedł„” Rzekł mu” faryzeusz: „Przez oszustwo wprowadził was w błąd ów Nazaraios (15) i napełnił wasze [uszy kłamstwami]’ i zamknął wasze [serca} i odwrócił je” od przekazów [waszych ojców]”.

Od kilkudziesięciu już lat UFO pojazdy (inaczej Vimany, z jęz. hinduskiego), ale i UFO istoty (starożytni bogowie, a dokładniej w hinduiźmie to między innymi istoty „Asury„), potrafią objawiać się, albo pokazywać się w różnych formach, różnych postaciach, czy to humanoidalnych, czy to bardzo osobliwych. Niektórzy z ufologów, ci bardziej wtajemniczeni, podejrzewają Obcych o stosowanie starożytnej technologii „mayi”. Ma on pochodzić z czasów pradawnych, kiedy Indie posiadały w swoim arsenale cudowne pojazdy i zaginioną wiedzę Wedyjską, znali przecież tajemnice świata kwantów, lub nawet wiedzę z innych wymiarów (gdzie toczy się bitwa czarnoksiężników, typu holywoodzki filmowy „Thanos” – tytan).

Czym więc jest hinduistyczno-buddyjska „maya” (w jęz. polskim brzmi jako „maja”) ? Samo słowo oznacza coś, czego nie ma; w wedyzmie jest to nadprzyrodzona, iluzoryczna moc bóstwa w formie Dewi; manifestacja boskiej energii; w wedancie i buddyzmie ułuda zasłaniająca rzeczywistość. Dosłownie oznacza także: „iluzję” lub „magię”, ma wiele znaczeń w filozofii indyjskiej w zależności od kontekstu. W późniejszych tekstach wedyjskich maya oznacza „pokaz magii, iluzję, w której rzeczy wydają się być obecne, ale nie są tym, czym się wydają„, co pokazane zostało przykładowo w Ks. Wyjścia 7:11, kiedy magicy faraona zaprezentowali moc „Mayi”, tworząc nowe byty zwierzęce:

Faraon wówczas kazał przywołać mędrców i czarowników, a wróżbici egipscy uczynili to samo dzięki swej tajemnej wiedzy I rzucił każdy z nich laskę, i zamieniły się w węże.„. Maya oznacza również to, co „ciągle się zmienia, a zatem jest duchowo nierzeczywiste” (w przeciwieństwie do niezmiennego Absolutu , czyli Brahmana ), a zatem „ukrywa prawdziwy charakter rzeczywistości duchowej”. W filozofii adwajtawedanty maja jest iluzją, namacalną i mentalną rzeczywistością codziennie absorbującą świadomość żywych istot, zakrywającą przed nimi prawdę na temat tożsamości i ich związku z Brahmanem.

W szkole filozofii hinduskiej Advaita Vedanta, maya jest „potężną siłą, która tworzy kosmiczną iluzję, według tej nauki świat zjawisk nie jest prawdziwy. W tej starożytnej szkole maya na poziomie indywidualnym jawi się jako brak wiedzy (avidya) o prawdziwym Ja, Atmanie-Brahmanie, błędnie utożsamiając się z kompleksem ciało-umysł i jego karmicznymi uwikłaniami (W chrześcijaństwie Atman-Brahman to „dusza”). Jako siła zasłaniająca prawdziwą Jaźń (chrześć. duszę), powoduje doświadczenia mnogości bytów (odrębność jednostkowych jaźni) i odczucie odzielności ich od Brahmana. Według hinduizmu maja oddziałuje głównie poprzez tzw. fałszywe ego (ahamkara), czyli utożsamianie się z materialnym ciałem i systemem zmysłów (atakującym nas każdego dnia setkami megabitów informacji!), oraz poprzez przywiązanie do posiadanych rzeczy (mameti). Pokonanie wpływu mai jest konieczne do wyjścia z cyklu sansary i osiągnięcia wyzwolenia (mokszy), co wielokrotnie podkreślaliśmy !

W hinduizmie maja bywa przedstawiana w kategoriach jestestwa ontologicznego, czyli wszechograniającej ułudy, odpowiedzialnej za zaciemnienia na poziomie kosmicznym, jak i psychologicznym. Istnieje również coś takiego jak „Mahamaja” (wielka Maja), która ma moc utrzymywania żywych istot w złudzeniu, a także wyzwolenia ich z ułudy odwiecznej inkarnacji i cierpienia koła samsary. Co ciekawe dzisiejsi hinduistyczni naukowcy akademiccy nie są pewni skąd pochodzi słowo „maya”, z czego się wywodzi. Jeden ze znawców, doktor Shastri sugeruje, że dokładniejszym znaczeniem słowa maya jest „wygląd, a nie zwykłe „złudzenie”.

Exit mobile version