Na tej stronie było wiele dyskusji na temat świątyń i katedr w Europie oraz ich pierwotnych funkcji. Czy były one „centrami uzdrawiania”? Czy zostały zaprojektowane w celu stymulowania energii psychicznej i kierowania jej w górę, aby mogła być zbierana przez archontów? Czy były rzeźniami? Czy były to elektrownie, które pobierały energię elektryczną z powietrza lub ziemi i dostarczały ją okolicznym społecznościom? Czy były to spekulacyjne spekulacje? Czy były to kamienne księgi kodujące ezoteryczną wiedzę? Czy były ośrodkami indoktrynacji? Czy były to różne rzeczy w różnym czasie? Dla wszystkich tych hipotez przedstawiono interesujące argumenty.
Rozpoczynam ten wątek, aby przedstawić inną hipotezę, której nie widziałem omawianej na tej stronie. Nie jest to moja hipoteza, ale hipoteza dr Konstantina Meyla. Po raz pierwszy przeczytałem o nim w książce Josepha Farrella „The Cosmic War”. Fizyka jest ponad moje siły, ale być może są tu ludzie, którzy są lepiej przygotowani niż ja do zrozumienia jego teorii. Dr Meyl jest „prawdziwym naukowcem” z Niemiec, który najwyraźniej regularnie wykłada na uniwersytetach na całym świecie. Jest jedną z wielu osób pracujących w dziedzinie fizyki i inżynierii Tesli opartej na eterze.
Najwyraźniej posunął się nawet do stworzenia nadajników i odbiorników „fal skalarnych”, które oferuje do sprzedaży na swojej stronie internetowej jako zestawy demonstracyjne. Pomimo przeczytania długiego rozdziału dr Farrella na temat fal skalarnych, nadal nie jestem pewien, czym one są i czy w ogóle istnieją. Rozumiem, że są one pewnego rodzaju źródłem energii punktu zerowego. W każdym razie nie jest to tematem tego wpisu.
Przeglądając stronę internetową dr Meyla (meyl.eu), zobaczyłem, że napisał on książkę zatytułowaną Broadcasting of the Gods, w której argumentuje, że starożytne świątynie i katedry były stacjami nadawczymi i odbiorczymi do komunikacji radiowej. Zaintrygowany zamówiłem kopię i przeczytałem ją. Wygląda na to, że dr Meyl sam przetłumaczył ją na język angielski, co oznacza, że książka jest czasami słabo napisana i trudna do zrozumienia. Jednak podstawowa teza jest niezwykle logiczna i prosta. Spróbuję ją tutaj zsyntetyzować, aby inni mogli na nią zareagować.
Książka jest napisana w duchu platońskiego dialogu między nauczycielem o imieniu Laktancjusz i jego uczniem, młodym Konstantynem Wielkim, w 304 roku naszej ery. Laktancjusz, główny technik radiowy Imperium Rzymskiego, wprowadza Konstantyna w tajną historię i funkcjonowanie technologii nadawania radiowego.
Zacznijmy od tego, że dla Meyla „bogowie” nigdy nie byli niczym innym, jak tylko nazwami kodowymi częstotliwości radiowych kontrolowanych przez ludzi, stąd ich nieśmiertelność. Różne świątynie różnych bogów były „zablokowane” na jednej częstotliwości na mocy ich wymiarów konstrukcyjnych. Wszystkie złote proporcje i harmoniczne proporcje, które widzimy w architekturze świątynnej i kościelnej, nie zostały tam umieszczone w jakiejś niejasnej ezoterycznej celebracji porządku nieodłącznie związanego z kosmosem. Celem świątyni było po prostu rezonowanie z określoną częstotliwością.
Ta energia rezonansowa była pobierana z prądów tellurycznych w Ziemi. Meyl sugeruje, że prądy te były kiedyś znacznie silniejsze, a ich degradacja z czasem doprowadziła ostatecznie do porzucenia pierwotnej funkcji świątyń i kościołów. Nie oferuje on jednak wyjaśnienia, dlaczego mogło dojść do tego osłabienia. Być może starożytność upadła, ponieważ technologia nadawcza, która utrzymywała starożytny świat razem, stopniowo lub nagle zawiodła, pozwalając mu zejść w „radiową ciemność”, która rzeczywiście przesunęła równowagę sił na korzyść lokalnych „barbarzyńców”?
Kapłani świątynni są technikami nadawczymi. Wiedza techniczna była utrzymywana w tajemnicy poprzez podział na grupy. Żadna z osób zaangażowanych w proces transmisji nie znała pełnego obrazu funkcjonowania technologii. Wiedza ta była pilnie strzeżoną tajemnicą zarezerwowaną tylko dla nielicznych. Poszczególni technicy wiedzieli tylko, jak wykonywać swoje konkretne zadania, czy to koder, nadajnik czy odbiornik. Sugerowałoby to interesujący zwrot w masonerii. Są oni nie tylko mistrzami budynków, ale przede wszystkim mistrzami technologii nadawczej i propagandy, ponieważ był to prawdziwy sekret starożytnych świątyń.
Meyl sugeruje, że pierwszymi nadajnikami i odbiornikami były naturalne jaskinie. Wydaje się on wyznawać teorię, że egipskie piramidy były elektrowniami, których tajemnica została utracona, a najlepsze, co później ludzie byli w stanie wymyślić w swojej rekonstrukcji starej technologii, to radio. „To z pewnością fascynująca myśl, kiedy moc byłaby przenośna i użyteczna w dowolnym miejscu za pośrednictwem eteru w dowolnym momencie, ale nasi technicy [ma na myśli techników z IV wieku] również próbowali wykorzystać tę utraconą technologię; nie byli w stanie reaktywować koncepcji. Dziś pracujemy tylko z technicznym wykorzystaniem informacji fal do przekazywania sygnałów radiowych”.
Argumentuje, że babilońskie wieże zostały zbudowane pionowo, co z jakiegoś technicznego powodu uniemożliwia korzystanie z wielu częstotliwości, co pojawia się dopiero, gdy ktoś wpadnie na pomysł ułożenia celli poziomo. Autor przedstawia naukowy argument, który mogę przyjąć jedynie na wiarę.
Sugeruje, że drewno cedrowe doskonale nadaje się do budowy stacji nadawczych, a podróż Gilgamesza do lasu cedrowego ma coś wspólnego z bitwą o jedną ze stacji Enlila.
Spekuluje, że pismo klinowe zostało stworzone jako język telegraficzny. Skryba odbierający sygnały telegraficzne nie był w stanie odczytać tego, co zapisywał. Było to zadanie oddzielnego kapłana. Sugeruje on, że wiele z posiadanych przez nas tabliczek to transkrypcje transmisji radiowych. Przypisuje niektóre różnice w różnych wersjach Eposu o Gilgameszu, na przykład, nierzetelnym skrybom popełniającym błędy. „Każdy interpretator wyroczni wymyśla własną interpretację podczas transmisji zaszyfrowanego tekstu. Dlatego często istnieje kilka różnych wersji starożytnych pism”. Mówiąc o piśmie, mówi dalej: „Fenicjanie udoskonalili tę technologię. Dostosowali nawet liczbę liter swojego alfabetu do liczby możliwych do przeniesienia rytmów”.
Fenicjanie „przynieśli w ten sposób technologię nadawczą w różne zakątki naszego świata. Napotkali ludy, które czasami czciły ich jak kosmitów, ale przynajmniej jako bogów, którymi w rzeczywistości byli, i wyjaśnili technologię nadawania i jej obsługę”. Tutaj załącza zdjęcie Tihuanaco. Sugeruje, że indyjskie „bóstwa” i fenickie „bóstwa” zgodziły się założyć wspólną radiową stację przekaźnikową na Wyspie Wielkanocnej, aby móc komunikować się przez rozległy Ocean Spokojny.
„Kiedy w czasach starożytnych cywilizacji eter wciąż był słabo wykorzystywany technicznie, wokół każdego nadajnika najpierw rozwinęła się cywilizacja, która była zależna od tej technologii i boga lub była utrzymywana w zależności, aby być dokładnym. Wielkość strefy wpływów zależała od zasięgu nadajnika. (…) Można również zauważyć, że na początku nadajnik był zawsze w centrum uwagi, a nie odbiornik, jak później w czasach greckich”.
Argumentuje tutaj, że Grecy jako pierwsi odwrócili relację władzy między nadajnikiem a odbiornikiem. Przed czasami greckimi ludzie po prostu bezwarunkowo podążali za głosami bogów, ale potem coś się wydarzyło i bogowie musieli teraz zadowolić ludzi. W tym miejscu Meyl sugeruje, że Sokrates w jakiś sposób odkrył, jak działa cały system i próbował „wprowadzić nowych bogów”, czyli ustanowić nowe częstotliwości, a tym samym zakłócić porządek polityczny i gospodarczy.
„Dziennikarsko przygotowywane, publikowane i przekazywane konflikty między dyżurnymi bogami zawsze dotyczyły dziś koncesji na nadawanie. Chodziło o określenie godzin nadawania, kodów transmisji i częstotliwości nadawania”. (28) Kiedy społeczność zmieniała bogów, stare świątynie musiały zostać zrównane z ziemią i odbudowane, aby odebrać nową częstotliwość pochodzącą z innego centrum. Świątynne ofiary były opłatami za nadawanie. Meyl sugeruje, że okres grecki charakteryzował się swobodną budową świątyń na różnych wyspach, z których każda próbowała wyprzeć inne, podobnie jak dzisiejsze stacje radiowe mogą walczyć o słuchaczy.
Ten „wolny rynek” został ostatecznie zakończony przez rzymskie przejęcie i ścisłą kontrolę nad częstotliwościami radiowymi i transmisjami. Ogólnie rzecz biorąc, Meyl sugeruje, że przejście od politeizmu do monoteizmu można wyjaśnić stopniową monopolizacją technologii nadawczej. Meyl szczegółowo omawia wiele świątyń zbudowanych począwszy od VI wieku p.n.e..
Chciałbym zauważyć, że jest to interesująca data początkowa, ponieważ zbiega się mniej więcej z datą sugerowaną przez Velikovsky’ego i innych badaczy Elektrycznego Wszechświata dla katastrofalnych bliskich przejść Marsa (VII wiek pne), które ostatecznie położyły kres długiemu okresowi regularnych niebiańskich wstrząsów i pozostawiły po sobie przekształconą Ziemię. Czy Mars w jakiś sposób „naładował” Ziemię energią telluryczną, która od tego czasu powoli się rozprasza? Czy to dlatego dzisiaj jest mniej trzęsień ziemi, wulkanów i komet?
„Im mniejsza jest świątynia i im wyższa jest jej częstotliwość, tym mniej promieniowania ziemskiego można wykorzystać jako moc wzbudzającą, a jej moc nadawcza jest odpowiednio niższa”. (30) Cella świątyni jest jej rezonatorem wnękowym. To zasila nadajnik. W starożytnym świecie wybór lokalizacji i orientacji świątyni był poważnym przedsięwzięciem angażującym augurów, geodetów i kapłanów; ma to sens, gdy zdamy sobie sprawę, że świątynie mogły funkcjonować tylko wtedy, gdy znajdowały się w miejscach aktywnych tellurycznie. Lituus używany przez radiestetów i augurów rzeczywiście przypomina antenę.
Grecy przyjęli heksametr w swoich transmisjach telegraficznych jako metodę redundancji. Jeśli sygnał był słaby lub zniekształcony i brakowało kilku elementów, wymóg, aby brakujące elementy pasowały do określonego wzoru rytmicznego, ułatwiał wypełnienie pustych miejsc. Transmisje były najwyraźniej bardzo słabe i musiały być dekodowane przez wyrocznie, które stosowały szereg technik, aby je „usłyszeć”, w tym sen świątynny, siedzenie na statywach rezonansowych (specyficznych dla częstotliwości), dzwonienie żelaznego czajnika, a zwłaszcza extispicy, praktyka sprawdzania narządów wewnętrznych świeżo złożonego w ofierze zwierzęcia.
Teoria Meyla głosi, że delikatne, wciąż mokre błony wątroby lub śledziony były najdokładniejszymi odbiornikami subtelnych wibracji radiowych wysyłanych przez eter. Tutaj jest niejasny i wydaje się akceptować, że transmisje radiowe mogą być faktycznie odbierane mniej lub bardziej psychicznie. Czy jest to wyjaśnienie niektórych bardziej niezwykłych akcesoriów kapłańskich lub królewskich, takich jak korony i płaszcze? „Musisz wiedzieć, że świeccy władcy z tymi antenami odbiorczymi na głowie działają tak, jak nakazuje im technologia nadawcza. Koronacja jest technicznym środkiem telepatii, za pomocą którego najwyższy kapłan jako przedstawiciel boga czyni władców swoimi bezmyślnymi sługami”.
W każdym razie relacja Meyla oferuje możliwe wyjaśnienie zjawiska, które zawsze wprawiało mnie w zakłopotanie, a mianowicie jednoczesnej racjonalności i przesądów Greków, którzy regularnie wyruszali na wojnę w oparciu o nic innego, jak odurzone wyrocznie. A co, jeśli nie były to czcze gadki, a raczej pseudobełkotliwy kod, który następnie musiał zostać rozszyfrowany przez innego kapłana w ramach protokołu rozdzielenia, a żołnierze nie byli mądrzejsi z powodu podstępu?
Meyl nigdy nie angażuje się w ideę naprawdę istniejących bogów lub boskich głosów psychicznych, ale uważam za intrygujący pomysł, że to odwrócenie ma miejsce mniej więcej w tym samym czasie, w którym Julian Jaynes umiejscawia „uciszenie” halucynowanych głosów dwuizbowych i pojawienie się właściwej podmiotowości. Jest to również mniej więcej czas, w którym Mars i inne planety ostatecznie opuszczają Ziemię. Czy w miarę jak planety oddalały się od nas, były osłabiane i zmuszane do „uwodzenia” ludzi, a nie dowodzenia nimi, zanim w końcu zniknęły?
Mówiąc o Carnac w Bretanii: „Ta gigantyczna struktura była technicznie przełomowa. Głównym problemem było zasilanie nadajnika. W tym celu technik wzniósł menhiry z materiału, który wykonuje samooscylacje o wysokiej częstotliwości. Kamienie te służyły jako nośniki i magazyny energii. Aby zapewnić, że żadna cenna energia nie zostanie utracona, kamienie pozostały nieoszlifowane, o ile to możliwe. Łatwiej było również dostosować miękkie drewno do nieregularnego kształtu granitowych bloków niż odwrotnie. (…) Prawdziwym wrogiem tej drewnianej świątyni nie był człowiek, lecz pioruny i ogień. Czysto kamienna konstrukcja była wykluczona z powodu niewiarygodnych rozmiarów. Niestety, operatorzy gigantycznego obiektu musieli być świadkami tego, jak ich dumny budynek spłonął pewnego dnia”. (82) Sugeruje on, że „Carnac” i „Karnak” są ze sobą powiązane.
„W trakcie podboju Galii, [Cezar] prawdopodobnie po raz pierwszy dowiedział się o strukturach przekaźników, które były zbudowane z kamiennych kręgów i menhirów, jak to było powszechne w północno-zachodniej Europie. Niestety, nie mógł po prostu wziąć i aktywować go samodzielnie, ponieważ celowo nie istniał żaden zapis, a Druidzi dbali o to, aby nie ujawniać tajemnic. Dlatego Rzymianie mieli tylko jedną alternatywę – zniszczyć rośliny”.
Meyl wspomina Cezara jako człowieka, który uruchomił ostateczny podbój i zjednoczenie częstotliwości nadawczych w Rzymie. Tytuł „Pontifex Maximus” odnosi się do mostów radiowych. Francesco Carotta wysunął argument, że Jezus Chrystus był wzorowany na Juliuszu Cezarze. Argumentowano również, że Jezus jest metaforą słońca, a jego apoteoza metaforą ostatecznej stabilizacji słońca w centrum układu słonecznego po okresie planetarnych wstrząsów. Czy to możliwe, że te dwie historie zostały pomieszane? W obu przypadkach mamy do czynienia z „boskim zjednoczeniem”, jednym politycznym, ekonomicznym i technologicznym, drugim planetarnym.
Do tego można dodać kilku innych Chrystusów, od Andronika Fomenki, przez zadłużonego wojownika Michaela Hudsona, po Apolloniusza z Tyany i tak dalej. Przypuszczam, że była to „wielka historia” okresu po kataklizmie: zniknięcie starych bogów i pojawienie się nowego, bardziej scentralizowanego porządku we wszystkich sferach życia, od psychologii, przez ekonomię, technologię, po politykę. Nic dziwnego, że wszystkie te unifikatory z czasem się pomieszały…
Następnie otrzymujemy wielki rzymski przełom technologiczny. „W porównaniu ze wszystkimi poprzednimi projektami świątyń, nowe świątynie nie mają już stałej długości, szerokości i wysokości celli jako cechy architektonicznej. Okrągłe absydy i kopuły są teraz używane jako typowa i szczególna cecha. Nawiasem mówiąc, odróżnia to nowoczesną rzymską świątynię od klasycznego greckiego nadajnika telegraficznego. Wystarczy przyjrzeć się bliżej świątyni nadawczej na Forach Cesarskich w Rzymie. Wszystkie są wyposażone w tę okrągłą absydę, świątynia na Forum Cezara z 9,7 MHz, świątynia na Forum Augusta z 7,6 MHz, a także świątynia Trajana z 7 MHz”.
Tutaj argumentuje, że nowa okrągła i kopulasta architektura pozwoliła Rzymianom przejść od głównie telegraficznej transmisji AM do transmisji głosu przez FM. Ponownie nauka jest poza mną. Sugeruje również, że niedzielny szabat ma tutaj swoje korzenie. W inne dni nadajnik radiowy był dostępny do użytku przez prywatnych nadawców (w zamian za opłatę i zatwierdzenie przez państwo), ale w niedzielę eter pozostawał otwarty dla oficjalnych transmisji. Czy sobota była zmonopolizowana przez Żydów/Fenicjan, a piątek przez protomuzułmanów?
„Szczególny wkład wniósł Hadrian, który zakazał Żydom wstępu do Jerozolimy po wsze czasy. Chciał nadajnika FM, który był centrum religijnym, dla siebie i Rzymian i chciał się upewnić, że podane przez niego czasy antenowe są ściśle egzekwowane. Jeśli w nowoczesnej technologii FM jest tylko jeden bóg, to on chciał być tym jedynym bogiem”. Meyl spekuluje następnie, że Konstantyn przyjął chrześcijański monoteizm jako prostą „przykrywkę” dla ostatecznej centralizacji technologii nadawczej.
Rozwój technologiczny kończy się na Panteonie, który Meyl opisuje jako nadajnik wszystkich częstotliwości i najnowocześniejszą technologię (choć następnie sugeruje, że Hagia Sophia ma nadejść). Rozbawił mnie następujący cytat: „Można wtedy znaleźć Rzymian w termach i obserwować ich, jak siedzą lub leżą pół dnia pod kopułą i słuchają radia. Później wracają do domu z konieczną dumą z osiągnięć technicznych swoich czasów i opowiadają o wielu wiadomościach, które otrzymali na żywo od swoich bogów w eterze”.
Ostatnia część książki jest szczególnie interesująca. Przytoczę tu następujące cytaty. „Arystoteles nauczył nas, że 'Bóg jest energią’. Jeśli energia, z jaką działają nasze radia, nadal spada, tak jak w ubiegłym wieku, powinniśmy pomyśleć o środkach, jak stawić czoła temu rozwojowi, aby pewnego dnia nie spotkały nas bezbożne czasy. W tym przypadku wszystkie wysiłki sprowadzają się do dalszego zwiększania mocy nadajnika. „Do działania nadajników wymagane jest źródło zasilania. W tym celu wykorzystuje się naturalne i zależne od lokalizacji zasoby, takie jak tak zwane miejsca mocy, które niestety podlegają chwilowym wahaniom.
Według mnie powstały one dawno temu i uważam, że ich moc jest pochodzenia kosmicznego. Jednak energia ta powoli maleje, co my technicy niestety udowodniliśmy. Jeśli obserwowalny spadek utrzyma się jak poprzednio, niektórzy technicy już przewidują koniec boskiej technologii nadawczej na rok 1000 AD. (…) Z mojego doświadczenia wynika, że źródło energii będzie się zmieniać w sposób falisty, czasowy, przestrzenny i nie do końca jednolity. Dlatego rok tysięczny nie jest jeszcze końcem w mojej osobistej ocenie przyszłości. (…) Miałem straszny sen. Ludzie byli bezbożni lub desperacko poszukiwali miejsc, w których mogliby jeszcze poczuć wcześniej obecną boską moc.
Kłócili się nawet o odpowiednie budynki. Powinna panować straszna ciemność, a było ciemno, ponieważ fale elektromagnetyczne również mają coś wspólnego ze światłem. Ludzie nie mieli już żadnego oświecenia. Niektórzy mogą pamiętać starożytną technologię nadawczą bogów [myślę, że ma on na myśli „nowe” nadajniki FM] i ponownie weszli w posiadanie starej technologii telegraficznej, która nadal działa znacznie bardziej niezawodnie przy znacznie mniejszym wysiłku. Dlatego też zakłóciły one również wrażliwą technikę FM, tak że zostały nazwane czarownicami, ponieważ mogły latać w powietrzu ze swoimi informacjami i opanować rytuały telegrafii.
W moim śnie byli ścigani, więzieni, torturowani, a nawet paleni żywcem! (…) Daleko od Rzymu, na dalekiej północy, nie ma możliwości odbioru z powodu dużej odległości, a tam rozwija się kontrruch, aby wszystko zreformować i jeszcze bardziej zwiększyć psoty ogniem i mieczem. Widziałem całą technologię transmisji w płomieniach”.
Tak kończy się raport z książki. Chciałbym dodać jeszcze kilka rzeczy. Lubię tę teorię z kilku powodów. Po pierwsze, oferuje bardzo eleganckie wyjaśnienie wielu różnych tajemnic, które nie wymaga od nas zbytniego fałszowania historii. Wyjaśnia, dlaczego do budowy tych świątyń i kościołów wykorzystano tak wiele zasobów. Wyjaśnia, dlaczego musiały być tak duże. Wyjaśnia wszystkie właściwości rezonansowe i harmoniczne w architekturze. Wyjaśnia wiele niezwykłych artefaktów związanych z kapłaństwem. Wyjaśnia, w jaki sposób te starożytne imperia były w stanie utrzymać koordynację na duże odległości. Wyjaśnia potęgę kapłaństwa, a także jego ukrytą naturę.
Wyjaśnia znaczenie dziwnej praktyki wróżenia. Wyjaśnia, dlaczego klasyczny świat się rozpadł. Nie zmusza nas do odrzucenia zbyt dużej części „oficjalnej” historii, którą mamy. (Meyl najwyraźniej nie jest chronologicznym rewizjonistą, ale to nic nie ujmuje jego teoriom, ponieważ jego daty można po prostu „przesunąć”). Wyjaśnia, dlaczego istnieje tak wiele kościołów z tak wieloma wieżami rozrzuconych po całej Europie, co kilka kilometrów. Wyjaśnia naturę relacji między widzialnymi strukturami władzy a niewidzialnymi strukturami władzy. Wygląda na to, że całość przestała działać na dobre po jakiejś katastrofie w okresie proto-renesansu.
Uważam, że ten opis dobrze pasuje do dowodów przedstawionych przez Usselo i innych w IHASFEMR, że kościoły w Wielkiej Brytanii zostały w pewnym momencie zamienione na rzeźnie i domy pogrzebowe, zanim zostały odpowiednio schrystianizowane. Kościoły i świątynie stałyby się w pewnym momencie w zasadzie bezużyteczne i stałyby się doskonałą siedzibą dla kanibalskich klanów mafijnych i nieistniejących już złych kapłanów.
Czy to możliwe, że Brytania, będąc tak daleko na północy, została odcięta „jako pierwsza” i popadła w kanibalizm i potworność w sposób, który nie miał miejsca w takim stopniu gdzie indziej? Moje wspomnienia z tego wątku są takie, że wiele dowodów na kanibalizm i praktyki IHASFEMR pochodzi z tego regionu, a także ze Szwajcarii. Być może te wszystkie góry odcięły ich również od cywilizujących fal radiowych…?
Czy organy piszczałkowe pojawiły się później, próbując sztucznie wywołać utracony rezonans niezbędny do funkcjonowania dawno nieistniejących katedr? Czy niesamowita muzyka JS Bacha i innych kompozytorów była niczym innym jak późniejszym produktem ubocznym instrumentu technologicznego, organów, które pierwotnie pełniły funkcję czysto mechaniczną? Jestem miłośnikiem Bacha i wierzę, że jego muzyka ma mniej lub bardziej magiczną moc bezpośredniego oddziaływania na ciało. Koncert Bacha w starej katedrze jest jednym z najwspanialszych doświadczeń w życiu. Czy ta muzyka ułatwia jakiś rodzaj psychicznej transmisji?
Jego teoria pasuje również do teorii, że zostaliśmy zasiani przez zaawansowaną kulturę, która ostatecznie zniknęła lub połączyła się z naszą. Zastanawiam się, czy „bogowie”, którzy nadawali swoje telegraficzne wiadomości i głosy przez świątynie i kościoły, naprawdę byli boskimi bytami, znajdującymi się na innych planetach, w eterze lub po prostu gdzieś ukrytymi na Ziemi. W którym momencie bogowie zostali przejęci przez ludzi przemawiających w ich imieniu? W „starożytnej Grecji” sytuacja z pewnością uległa zmianie i ludzie, a może pół-boscy ludzie, zaczęli przejmować władzę.
Podnoszę to, ponieważ teoria Meyla wydaje się niemożliwa bez jakiejś formy bezpośredniego wpływu psychicznego. Być może magia, telepatia itp. stały się tak rzadkie w dzisiejszych czasach po prostu dlatego, że eter stał się tak słaby, że po prostu nie działa już dla nikogo poza najbardziej utalentowanymi. Inna możliwość, i tutaj tylko nienaukowo spekuluję, ale czy jest możliwe, że w grę wchodzą tu inne rodzaje fal, nie fale radiowe, ale coś, co działa na podobnej zasadzie? Mówię tak, ponieważ o ile mi wiadomo, fale radiowe nie mogą być odbierane bezpośrednio przez mózg…
Brakuje mi wiedzy naukowej, aby ocenić tę teorię na głębokim poziomie, ale być może inni tutaj mogą dodać więcej..