Wieczorem 5 listopada 2023 roku na Ziemi pojawiła się burza magnetyczna klasy G3, która spowodowała dziwne zorze polarne na całym świecie. Jak dziwaczne były, pokazują zdjęcia z Turcji, Włoch, Grecji, a także licznych krajów bałkańskich – najbardziej wysuniętych na południe krajów Europy, gdzie od czasów starożytnego Rzymu nie było zorzy polarnej, zwłaszcza szkarłatnej. Nietypowe dla regionu europejskiego zjawisko optyczne zaobserwowano także w kilku regionach Ukrainy.
Wczorajszej nocy niezwykle rzadkie zjawisko Czerwonej Aurory dało mieszkańcom wielu krajów niespotykany dotąd widok, dając im możliwość doświadczyć obrazów przypominających ogromny front ognisty, zjawisko niezwykle rzadkie, które po raz pierwszy staje się widoczne aż aż do krajów bałkańskich i ostatecznie stał się widoczny aż do Grecji. Według pierwszych szacunków przyczyną był niezwykle silny rozbłysk słoneczny, w wyniku którego nad półkulą północną szalała szczególnie silna burza geomagnetyczna.
Statystycznie i naukowo praktycznie i naukowo niemożliwe jest dotarcie zorzy polarnej do najbardziej wysuniętych na południe szerokości półkuli północnej, ponieważ jest to zjawisko widoczne jedynie w krajach nordyckich, ponieważ znajdują się one bliżej bieguna północnego. A jednak po raz pierwszy zorza polarna stała się widoczna niemal na całym Starym Kontynencie, tworząc obrazy o wyjątkowej urodzie, ale też w pewnym sensie upiorności.
Tego samego wieczoru 5 listopada w wielu regionach Ukrainy zaobserwowano także krwawą zorzę polarną.
Naukowcy już wcześniej ostrzegali, że dziś wieczorem Ziemia doświadczy szczytowych skutków niedawnego rozbłysku słonecznego. Naszą planetę nękają potężne burze geomagnetyczne – będą trwały do końca dnia i mogą poważnie odbić się na naszym zdrowiu.
Poza tym zorze pojawiałyby się tam, gdzie praktycznie ich nie ma, a elektronika mogłaby działać nieprawidłowo. Twierdzą, że efekt ten ma naturę fizyczną podobną do zorzy polarnej .
W 1859 roku miało miejsce zjawisko znane jako wydarzenie Carringtona – Słońce uderzyło tak mocno, że nawet na Kubie zaobserwowano zorzę polarną. Kuba położona jest na szerokości geograficznej Meksyku, na granicy z którą wczoraj pojawiła się dziwna korona światła:
Zatem zorza była tak jasna, że była widoczna nawet w świetle dziennym. Gdyby w tym samym czasie, jeśli nie wydarzenie Carringtona, ale przynajmniej jego połowa lub nawet jedna czwarta, miało miejsce, taką migrację Aurorów można by wyjaśnić i zrozumieć. Ale nie było nic.
Dlatego też, jeśli zorze migrują tak bardzo na południe, a nawet zmieniają kolor na czerwony, co wskazuje na bardzo głębokie przejście promieniowania do atmosfery, można by pomyśleć, że coś jest nie tak z polem magnetycznym planety. Pole to praktycznie nie istnieje i nikt tak naprawdę nie wie, jak to się skończy; nie ma żadnych historycznych danych doświadczalnych. Może rdzeń planety przestanie się obracać, może zmieni biegunowość i wszyscy ludzie popadną w szaleństwo, zamieniając się w bezmyślne zombie.
Wszystko to jednak jest rozumowaniem w ramach ogólnie przyjętych paradygmatów. Mówiąc szerzej, nie mamy dowodów na to, że wieczorem 5 listopada zaobserwowano zorzę polarną i wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej.
Około miesiąc temu w kręgach konspiracyjnych pojawiło się powiadomienie, że za trzy do czterech tygodni nastąpi tzw. „zdarzenie rozświetlające”, które będzie związane z ogrzewaniem materii w układzie Nibiru i jego powłokach. W teleskopach NASA układ ten wygląda teraz tak:
Wcześniejsze zdjęcia i wideo z 30 października :
To dziwne pasmo, które podobno przypomina dysk protoplanetarny, prawdopodobnie rozgrzewa się jak kometa i za kilka tygodni pojawi się z jasną poświatą, która nie będzie już dłużej ukrywana – całe niebo zmieni kolor na czerwony zarówno w dzień, jak i w nocy tym bardziej w nocy.
Może się zdarzyć, że w połowie miesiąca doświadczymy tego samego „wydarzenia rozświetlającego”, a nawet „trzech dni ciemności”.
Scenariusz zimy nuklearnej
Istnieje inna opinia sugerująca, że przybycie Nibiru i zachodzące obecnie procesy globalne są w jakiś sposób ze sobą powiązane. I choć w tej chwili Nibiru nikt nie widzi wieczorem z balkonu, to długotrwały monitoring kamerami przynosi ciekawe rezultaty :
To jest zrzut ekranu z kamery internetowej zainstalowanej w Norwegii. W Holandii w czasie rzeczywistym wygląda to mniej więcej tak:
Z Florydy docierają wieści o obserwacjach dziwnych zachodów słońca . Słońce zachodzi tam na zachodzie, jak powinno, oświetlając niebo nad horyzontem. Ale tymczasem coś dziwnego unosi się zza morza:
W Wielkiej Brytanii z jakiegoś powodu niebo jest oświetlone jasnożółtym odcieniem. Może to być spowodowane osadzaniem się w atmosferze:
Ale najciekawszą obserwacją od bardzo długiego czasu podzielił się @Digitalni07:
Na pierwszy rzut oka nie widać żadnych oznak sensacji — wszyscy widzieliśmy podwójne słońca wielokrotnie. Ale przyjrzyjmy się bliżej wideo:
Na wodzie i na mokrym piasku wyraźnie widać odbicie drugiego słońca. Nie jest to więc „błysk kamery”, ani „zabawa z klimatem”. Naprawdę coś tam jest. I, niestety, jest to pytanie co najmniej astronomiczne.
Niezrozumiałi przywódcy rządzący naszym światem wiedzą wszystko bardzo dobrze; od około 15 lat aktywnie rozpylają smugi chemiczne, aby „walczyć z globalnym ociepleniem”. Z jakiegoś powodu przybycie drugiej gwiazdy do układu jest ukryte przed ludźmi.
Ale proces trwa i pojawia się pytanie: czy jesteśmy świadkami pojawienia się nowej gwiazdy w Układzie Słonecznym? Czy naukowcy znów będą próbowali ukryć to wszystko przed ludźmi? Czy zima nuklearna może być odpowiedzialną opcją dla przebrania Nibiru?