Podczas zimnej wojny konfrontacja polityczna między stronami może w każdej chwili przejść w fazę gorącą. Wojsko USA i ZSRR nie miało wątpliwości, że dojdzie do użycia broni nuklearnej. Pytaniem było tylko, ile rakiet i bomb z ładunkami nuklearnymi zostanie użytych.
W latach 70. stało się jasne, że konsekwencje tego wszystkiego mogą być katastrofalne nie tylko dla ludzi, ale dla wszystkich żywych istot na Ziemi.
Amerykańscy i radzieccy naukowcy przeprowadzili obliczenia, które wykazały, że możliwe jest wystąpienie efektu zimy nuklearnej. Mówimy o ostrym ochłodzeniu, które powinno nastąpić po wymianie ataków nuklearnych. Powodem tych zmian jest to, że w wyniku eksplozji w powietrzu unoszą się ogromne ilości sadzy, co uniemożliwia przedostawanie się światła słonecznego na powierzchnię Ziemi.
Podobny efekt obserwuje się podczas erupcji wulkanów. Niektóre z nich są tak potężne, że prowadzą do czasowego zaprzestania lotów lotniczych. Pamiętacie erupcję islandzkiego wulkanu o niewymownej nazwie Eyjafjallajökull w 2010 roku?
Obliczenia naukowców
Carl Sagan po raz pierwszy mówił o występowaniu efektu zimy nuklearnej. Podkreślił, że w historii planety zdarzały się już podobne przypadki, a najsłynniejszym z nich jest uderzenie asteroidy w Ziemię 65 milionów lat temu.
W wyniku eksplozji i pożarów do atmosfery przedostały się ogromne ilości sadzy i pyłu. Tak naprawdę na całej planecie zapadła noc i z powodu braku światła rośliny nie mogły się rozwijać. Zwierzęta nie miały co jeść, a jak wiemy, dinozaury bardzo ucierpiały z tego powodu.
Wypowiedzi Sagana wywołały nie tylko oddźwięk w społeczeństwie amerykańskim, ale także wzbudziły zainteresowanie strony sowieckiej. Obydwa kraje prowadziły badania równolegle. Wyobraźcie sobie zdziwienie, gdy wyniki prac dwóch niezależnych grup naukowców okazały się do siebie bardzo podobne. Wskazali na najpoważniejsze konsekwencje dla środowiska, jakie wynikną z zastosowania masowych ataków nuklearnych.
Specjaliści pracowali nad dwoma modelami. W pierwszym przypadku mówiliśmy o eksplozjach, których łączna moc sięgała 10 000 megaton, a w drugim – 100 000. Przypomnijmy, że eksplozja najpotężniejszej bomby w historii ludzkości miała siłę 58 megaton.
W pierwszym przypadku okres samooczyszczania atmosfery wynosił około miesiąca, a w drugim prawie sześciu miesięcy. Temperatura spadła o 59-122 ° F (15-50 ° C). Wszystko to doprowadziło do znacznych problemów ze wzrostem roślin, co doprowadziło do głodu.
Krytyka
Nie wszyscy naukowcy zgodzili się z tym stanowiskiem specjalistów radzieckich i amerykańskich. Wskazywali, że przyjęto najbardziej negatywne scenariusze rozwoju wojny nuklearnej. Na przykład masowe palenie lasów. Ale hipotetycznie wojna mogłaby rozpocząć się zimą. W tym okresie roku lasy w wyniku spalania będą emitować do atmosfery znacznie mniej sadzy niż latem. Nawet deszcz lub śnieg mogą ugasić pożary, chociaż ich skuteczność może być różna w różnych przypadkach.
Wątpliwości budzą także skutki bombardowań dużych miast. Oczywiste jest, że ucierpi ogromna liczba ludzi, ale ile sadzy zostanie w rezultacie uwolnionych? W końcu współczesne megamiasta składają się z żelbetowych budynków, które nie tak łatwo zniszczyć, a co dopiero spalić. Jako argument porównują bombardowania Hiroszimy i Nagasaki.
Pierwsze miasto posiadało ogromną liczbę drewnianych budynków. Nic dziwnego, że po zrzuceniu bomby powstała burza ogniowa. Ale w Nagasaki, gdzie było wiele kamiennych budynków, sytuacja była inna. Pomimo ciężkich strat w ludziach nie zaobserwowano tornada, chociaż doszło do wielu lokalnych pożarów.
Krytycy rozważanej teorii zwracają również uwagę, że w historii ludzkości było wiele wybuchów nuklearnych, ale większość ludzi nawet ich nie zauważyła. Niewielu starszych ludzi opowiada o tym, jak widzieli rosnące grzyby nuklearne . Niektórzy jednak traktowali to dość lekceważąco, specjalnie przyjeżdżając do miejsc niezbyt odległych od takich eksplozji, aby wykonać spektakularne zdjęcia. W internecie można znaleźć niejedną taką fotografię sprzed ponad pół wieku.
Należy zastrzec, że eksplozje nuklearne, które faktycznie miały miejsce w historii ludzkości, rozciągnęły się w czasie. Nikt nie testował setek takich bomb jednocześnie i starano się przeprowadzać detonacje jak najdalej od miast. Nie mogło więc być mowy o masowej emisji sadzy.
Takie eksperymenty stały się dla części wojskowych i polityków podstawą do rozmów o celowości użycia taktycznej broni nuklearnej. Na przykład, jeśli eksplodujesz taką bombę gdzieś na pustyni, nic złego się nie stanie. Nie będzie masowej emisji sadzy, a skażenie radioaktywne dotknie głównie obszary pustynne.
Zamiast posłów
Naukowcy nie doszli do wspólnych wniosków, ale przeprowadzone prace zaimponowały politykom. Po raz kolejny zdali sobie sprawę, że użycie broni nuklearnej może prowadzić do najbardziej nieodwracalnych konsekwencji. Potomkowie, jeśli tacy będą po tym, nie będą dziękować swoim przodkom za to, co zrobili planecie.
Niestety, w społeczności światowej są ludzie, którzy pozwalają na użycie broni nuklearnej, nawet wśród polityków. Z ludzkiego punktu widzenia są to beznadziejnie chorzy ludzie, choć sami tak nie myślą. To jest główny problem.
Błędem jest porównywanie aktywności wulkanicznej ze skutkami użycia broni nuklearnej. Najpoważniejszym przypadkiem związanym z wulkanami jest erupcja wulkanu Krakatoa na początku XX wieku.
Najbardziej podstawową konsekwencją użycia broni nuklearnej na dużą skalę nie jest zima nuklearna , ale radioaktywne skażenie terenu. Przykładu nie trzeba daleko szukać – Czarnobyl i jego trzydziestokilometrowa strefa.
Dotyczy to tych, którzy pozostaną i nie umrą w ciągu pierwszych minut, godzin, miesięcy i lat od narażenia na promieniowanie.
Dlatego poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o możliwość wystąpienia zimy nuklearnej lepiej pozostawić specjalistom. Jak powiedział naukowiec Fred Singer, który krytykował Sagana za tę teorię, miejmy nadzieję, że nie dowiemy się, jak rzeczy mogą się faktycznie wydarzyć.