Site icon Globalna Świadomość

ORGANIZACJA SOROSA ZAPOWIADA ”GORĄCY 2024 ROK”

Konserwatywni przywódcy muszą przygotować się na tę perspektywę. Aby zapobiec powtórce z 2020 r. w 2024 r., konserwatyści muszą zastanowić się, co może wywołać zamieszki, jak im zapobiec oraz jak zrozumieć i zarządzać polityką zamieszek.

Po pierwsze, co może wywołać sezon zamieszek? Agitacja lewicy ma kilka znanych przyczyn: śmierć czarnoskórej osoby z rąk policji; konflikt międzynarodowy; kryzys gospodarczy. Ale jest jeszcze jedno zagrożenie. Były prezydent Donald Trump, faworyt do nominacji republikańskiej, stoi w obliczu wielu zarzutów karnych. Trump może zostać skazany i uwięziony, co prawdopodobnie doprowadzi do wybuchowych konsekwencji, w tym możliwej przemocy po obu stronach ideologicznego podziału.

Postępowcy są niespokojni i gotowi. Lewicowi aktywiści utworzyli konstelację instytucji wspierających publiczne demonstracje. Protestujące organizacje pozarządowe, media, ośrodki badawcze, sieci czarnych bloków (Antifa) i fundusze ratunkowe są precyzyjnie dostrojone do mobilizowania ruchów masowych. Lewica starannie zarządza swoimi legalnymi i nielegalnymi frakcjami: postępowi przywódcy polityczni po cichu delegują brudną robotę anarchistycznym i rasistowskim frakcjom, które w każdej chwili mogą zmienić kostiumy – na przykład z maski BLM na palestyński keffiyeh.

Gubernatorzy czerwonych stanów powinni zacząć przygotowania już teraz. Powinni oni nakazać stanowym organom ścigania utworzenie międzyagencyjnych grup zadaniowych w celu monitorowania, infiltracji i niszczenia brutalnych sieci lewicowych aktywistów w najszerszym zakresie dozwolonym przez prawo. Kiedy odkryją nielegalną działalność, powinni aresztować i ścigać sprawców.

Jak zaobserwowałem na północno-zachodnim Pacyfiku, grupy te są stosunkowo małe i opierają się na określonych węzłach przywódczych. Nie starają się ukrywać swojego celu, jakim jest obalenie podstawowych instytucji Ameryki i gotowości do użycia przemocy politycznej, aby to osiągnąć. Organy ścigania powinny postępować zgodnie z prostą mantrą: Rozbij węzły, rozbij sieć. Niewidoczna praca prewencyjna jest znacznie lepsza niż publiczna walka podczas potencjalnej rebelii.

Republikańscy urzędnicy muszą również zmienić zachęty. Gubernatorzy powinni uchwalić przepisy zaostrzające kary za zamieszki i przeszkolić jednostki Gwardii Narodowej w taktyce zwalczania zamieszek. Po śmierci Floyda gubernator Florydy Ron DeSantis zademonstrował skuteczność tego podejścia. W 2020 r. DeSantis aktywował Gwardię Narodową i ogłosił „zero tolerancji” dla przemocy.

W rezultacie Floryda doświadczyła minimalnych zamieszek, grabieży i zniszczeń w porównaniu z wieloma innymi stanami. W 2021 r. DeSantis podpisał ustawę o zwalczaniu zakłóceń porządku publicznego, która zaostrzyła ograniczenia dotyczące gwałtownych zamieszek, uznała zastraszanie tłumu za przestępstwo, zaostrzyła kary za niszczenie pomników i zapewniła ochronę prawną kierowcom, którzy mogą zranić lub zabić protestujących, narażając ich na strach o życie.

Podczas gdy prawo anty-zamieszkowe szybko zostało uwikłane w wyzwania sądowe, wysłało ono silny sygnał: jeśli chodzi o zamieszki na Florydzie, będzie trzeba za nie zapłacić. Po huraganie Idalia na początku tego roku, DeSantis przyjął podobną linię, ostrzegając potencjalnych szabrowników, że obywatele będą się bronić przed groźbami: „Ty szabrujesz, my strzelamy”.

Przygotowanie może jednak zajść tylko tak daleko. Co mogą zrobić konserwatywni politycy, aby stłumić zamieszki w amerykańskich miastach? Możliwe są dwa podstawowe podejścia: „wojna naziemna” i „wojna powietrzna”. Pierwsza opcja została podsumowana w niesławnym artykule redakcyjnym New York Times autorstwa senatora Toma Cottona, opublikowanym latem przez Floyda: „Send In the Troops”.

Pierwsza korzyść z tego podejścia jest oczywista: jednostki Gwardii Narodowej mogą tłumić zamieszki, chronić życie i mienie oraz przywracać porządek publiczny. Ale niesie to ze sobą również ryzyko. Lewica do perfekcji opanowała taktykę nakłaniania organów ścigania do reakcji, przedstawiając każdą reakcję jako „autorytarną” i wykorzystując krajowe media do zmiany opinii publicznej.

Drugą opcją jest „wojna powietrzna” – to znaczy na falach radiowych. Czy to z wyboru, czy z konieczności, przywódcy polityczni mogą prowadzić politykę powstrzymywania, pozostawiając chaos w niektórych dzielnicach władzom lokalnym, jednocześnie prowadząc walkę o opinię publiczną w mediach i obwiniając lewicę polityczną za przemoc i zniszczenia. W pewnym sensie taka była polityka prezydenta Trumpa latem 2020 r. Obawiając się, że „wysłanie wojsk” zmobilizuje opozycję, wywoła oskarżenia o „faszyzm” lub stworzy polityczne bagno, przyjął postawę strategicznego zaniedbania, pozwalając radykałom szaleć w częściach Minneapolis, Seattle, Portland i innych dużych miast. Jednocześnie obwiniał BLM, Antifę i Partię Demokratyczną i apelował, często wielkimi literami, o „prawo i porządek”.

Podejście to jednak się nie opłaciło. Przypomnijmy sobie sytuację w miesiącach poprzedzających wybory w 2020 r. Główne miasta były w stanie wysokiej gotowości na wypadek możliwych zamieszek w przypadku zwycięstwa Trumpa. Kiedy odwiedziłem Waszyngton na tydzień przed dniem wyborów, całe bloki miejskie były zabarykadowane; luksusowe sklepy miały zabite deskami okna; bojownicy związani z BLM i Antifą obiecywali przemoc, jeśli wyborcy nie zdecydują się na zmianę władzy. Lewica wywierała presję i wydawało mi się, że wyborcy poparli Bidena częściowo po to, by położyć kres temu chaosowi. Innymi słowy, chwyt zadziałał dla lewicy. Groźba ciągłej przemocy opłaciła się w sondażach – i stanowi silną zachętę dla lewicowych agitatorów do powtórzenia tego występu w 2024 roku.

Jak może wyglądać polityka sezonu powstańczego w przyszłym roku? Zamieszki często przynosiły korzyści pretendentowi w ostatnich wyborach prezydenckich. Richard Nixon zdobył prezydenturę w 1968 r. po poważnych zamieszkach, podobnie jak Joe Biden zdobył prezydenturę w 2020 r. po podobnych zamieszkach. Bill Clinton wygrał również jako pretendent w 1992 roku, w którym doszło do zamieszek w Los Angeles.

Wyborcy reagują na nieporządek, który kładą u stóp tego, kto sprawuje najwyższy urząd. Jeśli dojdzie do rewanżu między Trumpem a Bidenem w 2024 roku i wybuchnie przemoc, wyborcy mogą obwiniać Bidena, podobnie jak Trumpa w 2020 roku. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę polaryzującą reputację Trumpa i zniekształcający charakter głównego nurtu mediów, można sobie wyobrazić, że wyborcy mogą kojarzyć ponowne pojawienie się niepokojów społecznych z Trumpem.

Niezależnie od wyniku polityki, konserwatywni przywódcy muszą przygotować się na potencjalne niepokoje. Po pierwsze, powinni opracować plany państwowego i lokalnego odstraszania, kontroli zamieszek i ścigania każdego, kto zostanie uznany za odpowiedzialnego za przemoc. Po drugie, powinni opracować strategię „wojny powietrznej”: z wyprzedzeniem opracować przekonującą strategię retoryczną, stworzyć ramy interpretacyjne dla przyszłych niepokojów i zbudować aparat szybkiego reagowania, aby zakwestionować przesłanie opozycji.

Mogliby zatrudnić planistów strategicznych do opracowania możliwych scenariuszy i odpowiedzi, w celu przełamania logiki myślenia, którą lewica z powodzeniem wdrożyła w 2020 roku: „Głosuj na naszego człowieka, a ból ustanie”.

Sukces każdego społeczeństwa zaczyna się od porządku. Prawda ta jest często zapominana, dopóki porządek nie zostanie zakłócony. Roztropny mąż stanu przewidział taką ewentualność, zarówno dla własnego szczęścia, jak i dla ogólnego dobra swojego społeczeństwa. Czas na przygotowania jest teraz.

Exit mobile version