Victor Hugo w swojej powieści „Człowiek, który się śmieje” z 1869 roku szczegółowo opisał tajne stowarzyszenie comprachicos, co z hiszpańskiego tłumaczy się jako „kupcy dzieci”. Zasadniczo ludzie ci kupowali dzieci od zadłużonych i zubożałych rodziców. Następnie dziecko całkowicie traciło swoje imię i wygląd. Comprachicos oszpecali małego człowieka tak bardzo, że nikt już nigdy nie mógł go rozpoznać. Tak straszne zjawisko jak comprachicos istniało w Europie przez stosunkowo krótki czas, nieco ponad sto lat, i gdyby nie Victor Hugo ze swoim „Człowiekiem, który się śmieje”, ta obrzydliwa karta historii mogłaby nigdy nie zostać otwarta.
Haniebne zjawisko, które pojawiło się na przełomie renesansu i oświecenia, mogło istnieć tylko dzięki wsparciu rządzących i milczącej zgodzie kościoła.
Comprachicos zmieniali wygląd dziecka z taką pomysłowością, że nie rozpoznałby go jego własny ojciec. Czasami pozostawiali nienaruszony kręgosłup, ale zmieniali kształt twarzy. Wymazywali naturalne cechy dziecka, na przykład zdzierając znamię. Wybór „produktów” oferowanych przez tajemniczych handlarzy bólem i rozpaczą był bardzo szeroki. Od ponurych facetów w czarnych kapeluszach z szerokim rondem po kupno karłów, kastratów, garbusów, ludzi z ogromnymi lub wręcz przeciwnie, małymi głowami, dzieci i dorosłych bez kończyn – trudno wymienić wszystkie rodzaje odstępstw od normy oferowanych za twardą gotówkę.
Skąd comprachicos brali swoje przerażające i niezwykłe towary? Dzieci w Mediolanie, Zurychu, Londynie, Paryżu i Pradze były straszone przez przerażających porywaczy, którzy wyrywali niegrzeczne dzieci prosto z łóżek i zabierali je do swoich przerażających sal. W rzeczywistości głównymi dostawcami „surowców” dla comprachicos byli sami rodzice.
„Odmienione dzieci” były następnie sprzedawane do wędrownych teatrów, na występy cyrkowe dla rozrywki publiczności lub do żebrania. Z opisu wynika, że był to całkiem dochodowy interes. Czasami szlachta korzystała również z usług comprachicos. Na przykład, gdy młody dziedzic musiał zniknąć na zawsze. W powieści Hugo tak właśnie postąpiono z młodym lordem Fermenem Clancharlie.
Comprachicos korzystali z bogatego arsenału wynalazków. Jeśli konieczna była deformacja ciała, dzieci umieszczano w beczce lub wazie, w której rosły w nienaturalnej pozycji, nie przekraczającej rozmiarów naczynia. Hugo wspomina o człowieku-kogucie na dworze królewskim, który po pewnych chirurgicznych manipulacjach na krtani wydawał osobliwe dźwięki. Do jego obowiązków należało śpiewanie jak kogut o określonych porach dnia. Z dzieci robiono bufonów i gimnastyków. W przypadku tych ostatnich stosowano pewien rodzaj operacji, podczas której stawy były sprytnie skręcane, a potem wydawało się, że dana osoba nie ma kości w ciele. Kiedy sułtan potrzebował ochrony dla swoich konkubin, zwracał się również do comprachicos, którzy dostarczali mu chłopców, którzy nie mogli już naruszać kobiet. Ale inne „ludzkie dziwactwa” również nie zostały pominięte. Pojawienie się niektórych z nich mogło skutecznie przestraszyć wszystkich tych, którzy byli niepożądani.
Byli w tym prawdziwi mistrzowie. Z normalnej osoby robili dziwaka. Ludzka twarz zamieniała się w formę kukiełki. Wzrost został zatrzymany. Dziecko było przerabiane. Sztuczne wytwarzanie dziwolągów odbywało się według dobrze znanych zasad. To była cała nauka.
Sztuka „przekształcania” osoby została rzekomo opisana w książce dr Conquesta, członka Amenstreet College. Książka ta przedstawiała podstawowe techniki chirurgii Comprachicos. Założycielem tej chirurgii był mnich o imieniu Aven-Mor, co w języku irlandzkim oznacza „Wielka Rzeka”. Hugo bardzo szczegółowo opisuje tę tajną społeczność. Ale na ile to wszystko było prawdziwe? W końcu powieść zawiera naprawdę wiele faktów historycznych, a niektóre z nich (czasem bardzo dziwne) okazały się prawdziwe. Na przykład stanowisko „otwieracza butelek oceanicznych” na dworze faktycznie istniało w Anglii. A osoba, która nie zaniosła znalezionej w oceanie butelki z notatką do odpowiedniego departamentu, traciła głowę.
W przypadku Comprachicos sprawy są nieco bardziej skomplikowane. Legendy o ich istnieniu krążyły po Hiszpanii na długo przed napisaniem powieści przez Hugo. We wczesnej młodości Hugo mieszkał z rodziną w Hiszpanii i stamtąd dowiedział się o tym tajnym stowarzyszeniu. Inni pisarze również wspominali o nich pośrednio. Na przykład Szekspir:
Precz, karle, pigmeju, poczęty na sporyszu! Precz, żołędziu! Precz, paciorku! W. Szekspir, Sen nocy letniej
Również Święty Wincenty de Paul, według legendy, uratował chłopca przed Comprachicos. Niektóre podobne przypadki są również wspomniane w kronikach kryminalnych Europy, ale nie można znaleźć żadnych informacji, że Comprachicos byli jedną wielką, zjednoczoną społecznością międzynarodową. Żadnych dokumentów, dowodów, zapisów. Okazuje się, że albo Comprachicos byli tak tajną organizacją, że albo nie prowadzili żadnych rejestrów i prawie nigdy nie zostali złapani, albo wszystko, co o nich wiadomo, to głównie legendy i fikcja.
Jednocześnie nie należy zaprzeczać, że zdarzały się pojedyncze przypadki sprzedaży dzieci do przedstawień i barbarzyńskiej zmiany ich wyglądu do tych celów. Najprawdopodobniej jednak nie robiła tego tajna organizacja, lecz żądni zysku biznesmeni. Niektórzy z nich zapłacili za swoje zbrodnie, inni pozostali bezkarni. Średniowieczny świat był okrutny i często niesprawiedliwy, ale wiele z horrorów średniowiecza nie ma prawdziwych podstaw historycznych.
Współcześni comprachicos
Wydawać by się mogło, że we współczesnym świecie nie ma miejsca dla comprachicos, ale tak nie jest. Nie wszystkie zakątki globu, nie cała ludzkość, rozwijają się równie szybko. Dlatego ofiary comprachicos można dziś spotkać na ulicach – w postaci żebraka. Jest to szczególnie powszechne w krajach trzeciego świata, takich jak Indie. Tam często można zobaczyć dzieci i dorosłych z najbardziej niewyobrażalnymi deformacjami. I nie wszystkie z nich są naturalne. Wiele deformacji pojawiło się w wyniku interwencji z zewnątrz. Żebracy lub po prostu zbyt chciwi ludzie powodują nieodwracalne obrażenia u dzieci, aby otrzymać jałmużnę z ich pomocą.
W biednych krajach współczesne comprachicos można łatwo nazwać produktem okoliczności. Miliony ludzi nie mają ani wykształcenia, ani pracy. Oznacza to, że okaleczanie własnych dzieci jest jednym z ich niewielu źródeł dochodu. Jednak z drugiej, etycznej strony, jest to bardzo słabe uzasadnienie.
A jednak comprachicos istnieją również w bardziej rozwiniętych krajach, gdzie praca i dochody nie są tak złe. Okaleczone ofiary zbierają datki ze świątyń i pasaży o każdej porze roku, a następnie przekazują pieniądze swoim „panom”. I tak dzień po dniu.