Uwaga, spoiler alert – w tym artykule ujawniamy zakończenie filmu Conclave, który właśnie trafił do kin. Jeśli nie chcesz, by to, co zobaczysz na ekranie, było poprzedzone ostrzeżeniem o potencjalnej manipulacji, lepiej nie czytaj dalej. Jeśli jednak zależy Ci na świadomym odbiorze i chcesz rozpoznać możliwe schematy programowania narracyjnego oraz neurolingwistycznej manipulacji (NLP) zastosowanej w tym filmie – zapraszamy.
Film Conclave to nie tylko religijny thriller z udziałem gwiazd, ale – zdaniem niektórych – świadome narzędzie programowania opinii publicznej przed nadchodzącym konklawe, które może nastąpić po odejściu obecnego papieża Franciszka, uznawanego przez część środowisk za antypapieża. Obraz ten, oparty na powieści Roberta Harrisa z 2016 r., ma bowiem głębszy kontekst.
Narracja filmu – dyskredytacja Kościoła i kardynałów
Jednym z głównych celów filmu wydaje się być zdyskredytowanie kolegium kardynalskiego. Bohaterowie to albo skorumpowani, albo upadli moralnie dostojnicy. To nie przypadek – bo to właśnie kardynałowie mają prawo uznać pontyfikat Franciszka za nieważny, powołując się m.in. na artykuł 3 konstytucji Universi Dominici Gregis. Dlatego film stara się ukazać ich jako grupę niegodną zaufania. Nawet w rzeczywistości doszło niedawno do obcięcia ich wynagrodzeń przez Watykan o 500 euro, co tylko wzmacnia przekaz: „atakują mnie, bo walczę z przywilejami”.
Przykłady manipulacji – symbolika, archetypy i NLP
Każdy z głównych kardynałów reprezentuje pewien ideowy stereotyp, niemal jak w satyrycznej alegorii:
- Kard. Adeyemi – afroamerykanin, którego przeszłość miłosna niszczy mu szansę na papieską tiarę.
- Kard. Tremblay – pozornie umiarkowany manipulator z ambicjami.
- Kard. Bellini – karierowicz z postępowym wizerunkiem, kupiony obietnicami władzy.
- Kard. Tedesco – jawna karykatura tradycjonalisty, wulgarna mieszanka Trumpa, Ratzingera i rasistowskiej retoryki, nienawidzący islamu, homoseksualistów i migracji.
Ta ostatnia postać – Tedesco – służy jako czarny charakter, mający wywołać odrazę i podświadomie zaszczepić przekonanie, że patriotyzm, tradycja i opór wobec inżynierii migracyjnej są czymś złym i ekstremalnym. Co więcej, scenariusz nie omieszkuje dorzucić obelg wobec Jana Pawła II i Benedykta XVI, sugerując ich rzekome powiązania z nazizmem czy faszyzmem – co jest historycznie nieuczciwe.
Lawrence – „dobry kardynał” i podprogowy bohater
Jedyne światło w tej ciemnej galerii postaci to dziekan kardynałów Lawrence, grany przez Ralpha Fiennesa. Pozornie przeciętny, postępowy, w kryzysie wiary – ale jedyny, który wywołuje empatię widza. Cytuje (błędnie) słowa Jezusa z krzyża: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?”, co zostaje odebrane jako wyraz wątpliwości, choć w rzeczywistości to fragment Psalmu 21 – pełnego nadziei.
W finale to właśnie Lawrence zostaje wybrany na papieża jako Jan XXIV – imię, które – nieprzypadkowo – Bergoglio wskazał jako odpowiednie dla swojego następcy.
Benitez – kardynał hermafrodyta jako metafora Gnozy?
Punktem kulminacyjnym filmu jest wybór południowoamerykańskiego kardynała Beniteza, mianowanego in pectore przez Franciszka. Postać uosabia syntezę przeciwieństw – kobieta z chromosomami żeńskimi, urodzona jako interseksualna osoba, odmawia poddania się korekcie płci. Ostatecznie zostaje wybrana jako Innocenty XIV – nowoczesny, inkluzywny, „postpłciowy” papież.
To gnostycka symbolika pełną gębą: światło jest w nas, Kościół nie jest tradycją, a żółwie Bergoglio (symbol Wielkiej Matki, Pachamamy) pojawiają się w finale jako boski znak. Wszystko to łączy się z wcześniejszymi próbami wdrażania synkretycznego kultu maryjnego i pogańskiego przez Franciszka – Maryja rozwiązująca węzły, Pachamama, Zachodnia Babcia, Salus Populi Romani…
Programowanie predykcyjne i manipulacja emocjonalna
Czy film rzeczywiście wprowadza nas w przyszłość Kościoła? Nie od razu. Trans-papież Benitez to – jak twierdzą niektórzy komentatorzy – „fałszywy cel”, mający wystraszyć konserwatystów. Dzięki temu rzeczywisty wybór Jana XXIV (Lawrence’a) będzie przyjęty z ulgą – mimo że jest to papież postępowy, zliberalizowany i podatny na wpływy. Klasyczna strategia „dobrego gliny”: zestawić postać kontrowersyjną (Benitez) z umiarkowaną (Lawrence), by ten drugi był odebrany pozytywnie.
To właśnie Lawrence jest prawdziwym bohaterem filmu – czysty, zrównoważony, współczujący – i to jego widz ma zapamiętać jako wzór papieża. Wszystko to może być próbą programowania pod przyszłe konklawe: z jednej strony skompromitowani kardynałowie, z drugiej nowy „nadziei pełen” Jan XXIV – wybrany zarówno przez starych, jak i nowych (potencjalnie nielegalnych) kardynałów.