
FLUOR, PLOMBY, MARTWE ZĘBY – CO NAPRAWDĘ MASZ W USTACH?
20 lipca 2025
LABUBU – KULTOWY ARTEFAKT OKULTYSTÓW PRZEJMUJE NASZE DZIECI !
23 lipca 2025Naukowiec NASA Doug Rowland twierdzi, że w historii ludzkości nikt nigdy nie opuścił atmosfery ziemskiej, a Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) w rzeczywistości porusza się w atmosferze ziemskiej. Czy mamy całkowicie błędne wyobrażenie o kosmosie?
Naukowiec NASA Doug Rowland wywołał poruszenie w niedawnym wywiadzie. Twierdzi on, że w historii ludzkości nikt nigdy nie opuścił atmosfery ziemskiej. Od tego czasu jego stwierdzenie wywołuje burzliwe dyskusje wśród naukowców. Rowland nie jest byle kim, jest uznanym specjalistą w dziedzinie heliofizyki i zajmuje się dynamiką jonosfery, termosfery i magnetosfery. Na pytanie, gdzie dokładnie zaczyna się granica, ekspert NASA odpowiada:
„Kiedy myślimy o atmosferze, w której żyjemy i oddychamy na Ziemi, nie kończy się ona bezpośrednio nad naszymi głowami. Nie kończy się na Mount Everest. Nie kończy się również tam, gdzie latają samoloty. Rozciąga się ona w górę i staje się coraz rzadsza im wyżej się wznosimy – i istnieje nawet na bardzo dużych wysokościach”.
Według Rowlanda nawet Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) nie znajduje się w przestrzeni kosmicznej, ale w rzeczywistości porusza się w atmosferze ziemskiej. Rowland wyjaśnia:
„Jeśli uda się dotrzeć do miejsca, w którym znajduje się stacja kosmiczna, zaledwie kilkaset kilometrów nad Ziemią, nadal jest tam wystarczająca ilość powietrza, aby ją spowolnić. A gdyby nie napędzano jej rakietami, powróciłaby na Ziemię z powodu oporu powietrza, tak jak samochód podczas jazdy”.
Międzynarodowo uznaną granicą przestrzeni kosmicznej jest tak zwana linia Kármána. Chociaż większość atmosfery ziemskiej znajduje się poniżej tej linii, według Rowlanda nie stanowi ona w żadnym wypadku granicy:
„Chociaż nie ma wyraźnej granicy między końcem atmosfery ziemskiej a początkiem przestrzeni kosmicznej, większość naukowców używa tak zwanej linii Kármána na wysokości 100 kilometrów nad powierzchnią Ziemi, aby oznaczyć punkt przejścia, ponieważ ponad 99 procent atmosfery ziemskiej znajduje się poniżej tego punktu”.
Badanie z 2019 roku, przeprowadzone na podstawie danych sondy kosmicznej SOHO (Solar and Heliospheric Observatory), sugeruje, że zewnętrzne obszary atmosfery ziemskiej mogą faktycznie rozciągać się na odległość 629 300 kilometrów w kosmos – czyli znacznie poza orbitę Księżyca. Według tego badania na wysokości około 60 000 kilometrów nad powierzchnią Ziemi nadal znajduje się około 70 atomów wodoru na centymetr sześcienny. Nawet gdy załoga Apollo 11 wylądowała na Księżycu, według badania nadal znajdowała się w atmosferze ziemskiej.
Dwudziestoletnie badania dowodzą: Księżyc przelatuje przez atmosferę ziemską
W orbicie Księżyca gęstość cząstek wynosi zaledwie 0,2 atomu na centymetr sześcienny. A jednak jest ona nadal mierzalna. Oznacza to, że również tam przestrzeń ta nadal należy do atmosfery ziemskiej. Na podstawie danych SOHO naukowcy ustalili, że atmosfera ziemska rozciąga się na około 50-krotność promienia Ziemi. Igor Baliukin z Rosyjskiego Instytutu Badań Kosmicznych i główny autor badania po jego analizie stwierdził ze zdziwieniem:
„Księżyc przelatuje przez atmosferę ziemską. Nie wiedzieliśmy o tym, dopóki nie przeanalizowaliśmy obserwacji sondy kosmicznej SOHO, które zostały wykonane ponad dwie dekady temu”.
Według Douga Rowlanda w rzeczywistości nie ma fizycznej granicy między atmosferą a kosmosem. Twierdzi on, że nie ma stałej fizycznej granicy między Ziemią a kosmosem. To, co nazywamy granicą, jest według eksperta NASA w rzeczywistości jedynie symbolicznym przejściem. Atmosfera nie kończy się nagle, ale stopniowo rozpływa się w bezkresnej przestrzeni kosmicznej. Według Rowlanda atmosfera ziemska stopniowo się rozrzedza i staje się coraz cieńsza, aż w końcu miesza się z próżnią kosmiczną. W rzeczywistości sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. Zarówno Ziemia, jak i Księżyc znajdują się technicznie rzecz biorąc w atmosferze Słońca. Doug Rowland wyjaśnia, jak to rozumieć:
„Istnieje więc pewnego rodzaju dychotomia. Wychodząc z Ziemi, przechodzi się przez atmosferę ziemską, a następnie znajduje się w atmosferze słonecznej i w pewnym momencie, po osiągnięciu heliopauzy i heliosfery, znajduje się poza nią. Jeśli pytanie brzmi, gdzie zaczyna się kosmos, odpowiedź brzmi: to zależy od punktu widzenia”.
W tym kontekście nieuchronnie pojawia się pytanie, czy opinia publiczna była świadomie wprowadzana w błąd przez wiele lat, czy też są to rzeczywiście przełomowe odkrycia, o których nauka dotychczas nie miała pojęcia. Nadal pozostaje jednak wiele pytań, na przykład dotyczących misji Apollo. Czy naprawdę odbyły się one tak, jak przedstawiono je opinii publicznej, czy też, jak twierdzi wiele stron, nagrania zostały wyprodukowane w studiu.
Pas Van Allena przysparza bólu głowy
Nadal pozostaje bowiem ekscytujące pytanie: w jaki sposób astronauci mogli przekroczyć pas Van Allena? Dziennikarz i autor książek Gernot L. Geise pisze w książce „Cienie Apollo – kulisy sfałszowanych lotów na Księżyc”, że promieniowanie radioaktywne jest zdecydowanie najsilniejszym argumentem przeciwko załogowej misji na Księżyc, ponieważ pojawia się tu pytanie, w jaki sposób NASA zdołała osłonić promieniowanie.
Statki kosmiczne Apollo składały się przecież tylko z ram stalowych pokrytych cienką folią aluminiową o grubości zaledwie kilku milimetrów. Nie zapewniały one więc rzeczywistej ochrony przed promieniowaniem radioaktywnym. Podobnie było w przypadku kombinezonów ciśnieniowych astronautów. Pozostaje więc pytanie, w jaki sposób astronauci, a także niechronione filmy w ich kamerach, przetrwali czas spędzony na Księżycu bez żadnych szkód. W końcu nawet na Księżycu promieniowanie ma być wysokie ze względu na brak lub przynajmniej słabą atmosferę. W porównaniu z Ziemią, gdzie naturalna dawka promieniowania na poziomie morza wynosi około 2,4 milisiwerta, według NASA roczna dawka na powierzchni Księżyca wynosi około 300 milisiwertów. Odpowiada to wielokrotności dawki, na którą narażeni są pracownicy elektrowni jądrowych w ciągu roku. Załoga Apollo 17 była najdłużej narażona na promieniowanie, łącznie przez 75 godzin.
Pas Van Allena został odkryty w 1958 roku przez amerykańskiego fizyka Jamesa van Allena podczas misji satelity Explorer 1. Pas składa się głównie z naładowanych cząstek, które są wychwytywane przez pole magnetyczne Ziemi. Ich teoretyczna funkcja polega na ochronie Ziemi przed promieniowaniem kosmicznym i energetycznymi cząsteczkami słonecznymi, które mogą zagrażać życiu na Ziemi.
Pas Van Allena dzieli się na dwie strefy. Warstwa wewnętrzna rozciąga się na wysokości około 1000–12 000 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Warstwa zewnętrzna znajduje się na wysokości od 13 000 do 60 000 kilometrów.
Zewnętrzna strefa jest znacznie bardziej dynamiczna, a jej intensywność zmienia się w zależności od aktywności słonecznej. Z tego powodu większość satelitów znajduje się na orbitach poniżej 1000 kilometrów, aby nie być narażonym na niebezpieczne promieniowanie. Amerykański naukowiec Daniel Baker z Uniwersytetu Kolorado odkrył, że wszystkie elektrony o ekstremalnie wysokiej energii są zatrzymywane przez zewnętrzne pasy Van Allena.
Żadna z tych cząstek nie jest więc w stanie przebić niewidzialnej bariery znajdującej się na wysokości około 13 000 kilometrów. Baker twierdzi, że przypomina to nieco osłony z serialu Star Trek, które chronią przed atakami wroga. Czy Ziemia znajduje się w kwarantannie? Zjawisko pasów Van Allena jest najwyraźniej zagadką nawet dla naukowców, ponieważ oznaczałoby to, że to nie pole magnetyczne Ziemi zatrzymuje niebezpieczne promieniowanie kosmiczne, jak twierdzą badacze, ale niewidzialna, nieprzenikniona bariera składająca się z fal elektromagnetycznych o niskiej częstotliwości, która uniemożliwia tym elektronom przekroczenie granicy 11 000 kilometrów w kierunku Ziemi. W tym kontekście często twierdzi się również, że bariera energetyczna nie tylko chroni Ziemię, ale służy również do uwięzienia ludzkości. Teorię tę popiera również badacz UFO Steven Greer.
W swoich książkach i wykładach twierdzi on, że Ziemia znajduje się w stanie kosmicznej kwarantanny, nałożonej przez istoty z innych światów. Innym znanym przedstawicielem tej teorii jest brytyjski autor David Icke. Według niego bariera energetyczna została świadomie stworzona przez siły, które chcą kontrolować Ziemię i jej mieszkańców, utrzymując ludzkość w stanie niskiej częstotliwości wibracji. W swojej książce „Prawda was wyzwoli” David Icke pisze, że obca siła stworzyła więzienie informacyjne, które blokuje dostęp do wyższych poziomów rzeczywistości.
Icke pisze dalej: „Straciliśmy kontakt z naszą wyższą świadomością, a przede wszystkim z naszą wieczną pamięcią. Zapomnieliśmy, kim jesteśmy i skąd pochodzimy”.
Zwolennicy tej teorii uważają, że właśnie ta tarcza otaczająca Ziemię jest prawdziwym powodem, dla którego nikt nigdy nie dotarł na Księżyc. Wierzą, że nic nie może przeniknąć tej tarczy. Już starożytne kultury w swoich zapisach wspominają o zasłonie otaczającej naszą planetę. Jak dotąd nikomu nie udało się odkryć tej tajemnicy.
Sławosz, pierogi i kosmos
Żona Sławosza jest posłanką Koalicji Obywatelskiej, jednak trudno ją znaleźć w sejmie. Jej praca – np ilość zgłoszonych własnych propozycji itp, jest praktycznie żadna. Jednak po pewnym głosowaniu zrobiło się o niej bardzo głośno, i to w niezbyt pozytywnym sensie. Otóż była jedynym posłem, który nie poparł uczczenia polskich ofiar tragicznych wydarzeń na Wołyniu. Wstrzymała się od głosu, zapewne dlatego, że na otwarte i jawne głosowanie przeciw nie miała odwagi. W marynarce nosi wpięty ukraiński znak – Tryzub.
Sam Sławosz badał w kosmosie glony. Przynajmniej tak twierdzi wersja oficjalna. Bo co on tam robił, i jakie oni naprawdę na max rozwinięte „zabawki” mają w tym kosmosie, to możliwe, że nie wiemy. Badał glony za 1,6 miliarda złotych. A ja uważam, że są bardziej konstruktywne i potrzebne Polsce możliwości współpracy z ESA (Europejską Agencją Kosmiczną), niż badanie glonów w stanie nieważkości. Mamy wielu zdolnych inżynierów, mogących wybudować cała gamę satelitów szpiegowskich, które by nam się niezwykle bardzo przydały. Patrząc na to, co dzieje się w geopolityce.
Przed wylądowaniem Sławosza z powrotem na Ziemi, jego żona, jako jeden z nielicznych pasażerów na pokładzie, poleciała wynajętym na koszt państwa samolotem do niego, niczym pierwsza dama. Ogólnie, Tusk i jego rząd potrzebowali propagandowego sukcesu, więc platformerskie media gadały o misji badania glonów non stop.
A dlaczego wg mnie i innych, uważnych internautów pokazano nam w TV głodne fejki? Nie, nie jestem zwolennikiem teorii płaskiej Ziemi i nie uważam, że kosmos nie istnieje. Wytłumaczenie jest proste: nie ujawnia się maluczkim i wywiadom obcych państw tego, jakie zabawki ma się w kosmosie. Ale coś trzeba w TV pokazać, by uzasadnić przed społeczeństwem ogromne wydatki na eksplorację kosmosu.
I jeszcze bardzo zastanawiający komentarz Czytelnika:
Cytat: „Chodziło o to aby te 1,6 mld zł dopisać do wydatków na obronność co zbliża nas bardziej do progu 5% PKB ot i cała tajemnica.”(Koniec cytatu)