
UJAWNIAMY ! CZEMU MIAŁ SŁUŻYĆ LOT POLAKA W 'KOSMOS’
22 lipca 2025Czy kiedykolwiek spojrzałeś na dziecięcą zabawkę i poczułeś niepokój, jakby coś było nie tak? Jakby z jej oczek – pozornie niewinnych – wyzierał cień czegoś głębszego, pierwotnego? Tak właśnie reaguje coraz więcej osób na widok zabawek Labubu – dziwacznych, uroczo-strasznych stworków, które szturmem podbiły rynek kolekcjonerski, a teraz coraz śmielej wchodzą do świata dzieci.
Ale czym właściwie jest Labubu? To postać stworzona przez japońskiego artystę Kasing Lung’a, pierwotnie jako element miejskiej sztuki undergroundowej. Dziś – zminiaturyzowana i masowo produkowana – trafia do rąk najmłodszych. Z jednej strony urocza, kolorowa, zabawna. Z drugiej – z nierównym uśmiechem, ostrymi zębami, wypukłymi oczami i karykaturalnie zdeformowanymi kończynami. Widzisz to? To nie bajka Disneya. To raczej coś jakby… kreskówkowa hybryda Frankensteina i Golluma.
Zabawka, która patrzy w ciebie zbyt długo…
W Azji – szczególnie w Chinach i Japonii – zabawki Labubu zyskały miano niemal kultowych. Kolekcjonerzy wydają tysiące dolarów na limitowane edycje. Ale gdy zabawki zaczęły pojawiać się w Polsce, opinia publiczna podzieliła się na dwa obozy: zafascynowanych i zaniepokojonych. Bo czy to przypadek, że te stworki wyglądają jak z psychodelicznego snu po spożyciu dziwnych substancji? Czy to naprawdę tylko estetyka „creepy-cute” (słodko-straszna), czy może programowanie mentalne, podprogowe oswajanie dzieci z brzydotą, przemocą i chaosem?
W sieci można znaleźć relacje rodziców, których dzieci płakały w nocy po kontakcie z Labubu. Inni skarżą się, że ich dzieci zaczęły się dziwnie zachowywać – mówić do zabawki, jakby była żywa, lub izolować się od rówieśników. Przypadek? A może to kolejny element globalnego eksperymentu?
W czasach, gdy z każdej strony serwuje się dzieciom „niedziecięce” treści – drag queen w przedszkolach, książki o depresji w pierwszej klasie, bajki o śmierci i pustce egzystencjalnej – Labubu wydaje się być idealnym ambasadorem tej mrocznej estetyki.
To nie jest tylko zabawka. To symbol. Symptom. Lustro kultury, która oswaja najmłodszych z chaosem, z groteską, z psychologiczną destrukcją. Czy to nie dziwne, że dzieci już nie chcą Misia Uszatka ani Puchatka, tylko stwora z oczami jak spod brzytwy i zębem jak u upiora? Czy to jeszcze niewinna zabawa, czy już inicjacja w nowy porządek percepcji? W estetykę lucyferiańskiego nowego porządku świata?
Śladami programowania kulturowego
W świecie teorii spiskowych mówi się o tzw. „soft disclosure” – miękkim ujawnianiu prawd o rzeczywistości za pomocą popkultury. Może Labubu jest właśnie tym? Zwiastunem rzeczy, które mają nadejść. Lub po prostu – przygotowaniem najmłodszych na rzeczywistość, która będzie tak popaprana i mentalnie odklejona, że Labubu wyda się przy niej niewinny jak pluszowy królik.
Takie zabawki to nie przypadek. To wynik długofalowych trendów w sztuce, psychologii i propagandzie. Bo nic tak skutecznie nie przeprogramowuje ludzkiej psychiki jak symbolika ukryta w dzieciństwie. Nie chodzi o to, żeby robić krucjatę przeciwko każdej dziwnej zabawce. Ale Labubu to coś więcej niż dziwność. To ikona świata, w którym nie ma już granicy między pięknem a brzydotą, dobrem a złem, zabawą a lękiem. To po prostu nowy porządek świata zamknięty w popkulturowej estetyce brzydoty i popapraństwa.
Zanim kupisz dziecku Labubu – zatrzymaj się. Zastanów się, czy chcesz, by jego pierwszym „przyjacielem” była postać rodem z groteskowego koszmaru. Bo czasem najstraszniejsze potwory to nie te z horrorów – tylko te, które dzieci biorą ze sobą do łóżka.