MIESIĄC ”PRIDE” – ANTYPAPIEŻ I NORMALIZACJA PEDOFILII
9 czerwca 2024PRAWDZIWA PRZYCZYNA WOJNY NA UKRAINIE – BIOLABS I POWIĄZANIA Z HUNTER BIDENEM
10 czerwca 2024Podczas zimnej wojny polityczna konfrontacja między stronami mogła w każdej chwili przerodzić się w gorącą fazę. Wojskowi USA i ZSRR nie mieli wątpliwości, że dojdzie do użycia broni nuklearnej. Jedynym pytaniem było, ile pocisków i bomb z ładunkami nuklearnymi zostanie użytych. W latach 70. stało się jasne, że konsekwencje tego wszystkiego mogą być katastrofalne nie tylko dla ludzi, ale dla wszystkich żywych istot na Ziemi.
Amerykańscy i radzieccy naukowcy przeprowadzili obliczenia, które wykazały, że możliwe jest wystąpienie efektu zimy nuklearnej. Mówimy o gwałtownym ochłodzeniu, które powinno nastąpić po wymianie uderzeń nuklearnych. Powodem tych zmian jest to, że eksplozje uwolnią ogromne ilości sadzy do powietrza, co uniemożliwi przenikanie światła słonecznego do powierzchni Ziemi.
Podobny efekt obserwuje się podczas erupcji wulkanicznych. Niektóre z nich są tak potężne, że prowadzą do czasowego wstrzymania lotów lotniczych. Pamiętasz erupcję islandzkiego wulkanu o niewymownej nazwie Eyjafjallajökull w 2010 roku?
Obliczenia naukowców
Po raz pierwszy Carl Sagan mówił o wystąpieniu efektu zimy nuklearnej. Wskazał, że w historii naszej planety zdarzały się już podobne przypadki, z których najsłynniejszym było uderzenie asteroidy w Ziemię 65 milionów lat temu. W wyniku eksplozji i pożarów do atmosfery dostała się ogromna ilość sadzy i pyłu. W rzeczywistości na całej planecie zapadła noc, a z powodu braku światła rośliny nie mogły się rozwijać. Zwierzęta nie miały co jeść i jak wiemy, dinozaury bardzo ucierpiały z tego powodu.
Oświadczenia Sagana doprowadziły nie tylko do rezonansu w społeczeństwie, ale także przyciągnęły zainteresowanie strony radzieckiej. Oba kraje prowadziły swoje badania równolegle. Jakież było zdziwienie, gdy wyniki prac dwóch niezależnych grup naukowców okazały się do siebie bardzo podobne. Wskazywały one na najpoważniejsze konsekwencje dla środowiska, jakie wynikałyby z użycia zmasowanych uderzeń nuklearnych.
Specjaliści pracowali nad dwoma modelami. W pierwszym przypadku mowa była o eksplozjach, których łączna moc sięgała 10 000 megaton, a w drugim – 100 000. Przypomnijmy, że eksplozja najpotężniejszej bomby w historii ludzkości wyniosła 58 megaton.
W pierwszym przypadku okres samooczyszczania atmosfery wynosił około miesiąca, a w drugim – prawie sześć miesięcy. Temperatura spadła o 59-122°F (15-50°C stopni). Wszystko to doprowadziło do znacznych problemów ze wzrostem roślin, co doprowadziło do głodu.
Krytyka
Nie wszyscy naukowcy zgodzili się z tym stanowiskiem radzieckich i amerykańskich specjalistów. Zwrócili oni uwagę, że przyjęto najbardziej negatywne scenariusze rozwoju wojny nuklearnej. Na przykład masowe wypalanie lasów. Ale wojna mogłaby hipotetycznie rozpocząć się zimą. W tym okresie roku lasy będą emitować znacznie mniej sadzy do atmosfery w wyniku spalania niż latem. Nawet deszcz lub śnieg może gasić pożary, choć skuteczność tego może być różna w zależności od przypadku.
Wątpliwości budzą również wyniki bombardowań dużych miast. Oczywiste jest, że ucierpi ogromna liczba ludzi, ale ile sadzy zostanie w rezultacie uwolnione? W końcu nowoczesne megamiasta składają się z żelbetonowych budynków, które nie tak łatwo zniszczyć, nie mówiąc już o ich spaleniu. Jako argument porównują bombardowania Hiroszimy i Nagasaki.
Pierwsze miasto miało ogromną liczbę drewnianych budynków. Nic dziwnego, że po zrzuceniu bomby powstała burza ogniowa. Ale w Nagasaki, gdzie było wiele kamiennych budynków, sytuacja była inna. Pomimo dużych strat w ludziach, nie zaobserwowano tam tornada, choć doszło do wielu lokalnych pożarów.
Krytycy rozważanej teorii wskazują również, że w historii ludzkości było wiele eksplozji nuklearnych, ale większość ludzi nawet ich nie zauważyła. Nieliczni starsi ludzie opowiadają o tym, jak widzieli unoszące się grzyby nuklearne. Niektórzy jednak traktowali to dość lekceważąco, specjalnie przybywając do miejsc niezbyt odległych od takich eksplozji, aby zrobić spektakularne zdjęcia. W internecie można znaleźć niejedno takie zdjęcie sprzed ponad pół wieku.
Należy zastrzec, że eksplozje nuklearne, które faktycznie miały miejsce w historii ludzkości, były rozciągnięte w czasie. Nikt nie testował setek takich bomb jednocześnie i starano się przeprowadzać detonacje jak najdalej od miast. Dlatego nie mogło być mowy o jakiejkolwiek masowej emisji sadzy.
Takie eksperymenty posłużyły niektórym wojskowym i politykom jako podstawa do dyskusji na temat celowości użycia taktycznej broni jądrowej. Na przykład, jeśli wybuchnie taka bomba gdzieś na pustyni, to nic złego się nie stanie. Nie będzie masowej emisji sadzy, a skażenie radioaktywne dotknie głównie obszary pustynne.
Naukowcy nie doszli do wspólnego wniosku, ale przeprowadzone prace zrobiły wrażenie na politykach. Po raz kolejny zdali sobie sprawę, że użycie broni jądrowej może prowadzić do najbardziej nieodwracalnych konsekwencji. Potomkowie, jeśli w ogóle istnieją, nie podziękują swoim przodkom za to, co zrobili z planetą.
Niestety, w światowej społeczności są ludzie, którzy pozwalają na użycie broni jądrowej, nawet wśród polityków. Z ludzkiego punktu widzenia są oni beznadziejnie chorzy, ale nie myślą tak o sobie. To jest główny problem.
Nieprawidłowe jest porównywanie aktywności wulkanicznej z konsekwencjami użycia broni jądrowej. Najpoważniejszym przypadkiem związanym z wulkanami jest erupcja wulkanu Krakatoa na początku XX wieku. Najbardziej podstawową konsekwencją użycia broni nuklearnej na dużą skalę nie jest nuklearna zima, ale radioaktywne skażenie terenu. Przykładu nie trzeba szukać daleko – Czarnobyl i jego trzydziestokilometrowa strefa.
Dotyczy to tych, którzy pozostaną i nie umrą w pierwszych minutach, godzinach, miesiącach i latach od ekspozycji na promieniowanie. Dlatego poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o możliwość wystąpienia zimy nuklearnej lepiej pozostawić specjalistom. Jak powiedział naukowiec Fred Singer, który skrytykował Sagana za tę teorię, miejmy nadzieję, że nie dowiemy się, jak rzeczy mogą się wydarzyć.