CO ZAWIERA PODRĘCZNIK DO ZADAŃ SPECJALNYCH GRUPY ”MAJESTIC -12”
25 czerwca 2020TAJNE WYPRAWY NA BIEGUN POŁUDNIOWY – CO SKRYWAJĄ DZIENNIKI ADMIRAŁA RICHARDA E. BYRDA.
26 czerwca 2020Kto i dlaczego ukrywa przed społecznością międzynarodową setki, jeśli nie tysiące badań potwierdzających globalny kataklizm oraz prawdę o poprzedniej supercywilizacji ? Ogromna liczba naukowców z różnych dziedzin jest świadoma wielkiej katastrofy jaka nawiedziła Ziemię i jej mieszkańców zaledwie parę tysięcy lat temu ! Wiedza ta jest wiedzą do pewnego stopnia 'tajemną’ i świadomie skrywaną przez elity naukowe całego świata. Jak państwo przeczytają, informacje te są bardziej niesamowite niż się podejrzewa !
Dziesiątki tysięcy odwiertów każdego roku, dokonanych przez geologów oraz poszukiwaczy ropy, dostarcza cały czas sporą ilość zagadkowych znalezisk!
Ludzkość faktycznie musi być w jakimś transie, zwanym w języku psychologi amnezją, żyje nieświadomie, zapomniała swoją szokującą przeszłość. Gdy jakiś czas temu wertowałem zbiór najlepiej udokumentowanych kontaktów z istotami UFO, to w ich wypowiedziach czasami pojawiała się informacja „byśmy sami poznali kim jesteśmy…” Trzeba zadać to pytanie całej rzeszy naukowców, genetyków, geologów, fizyków nuklearnych, całemu środowisku naukowemu. Kim jest człowiek ?!
Jest wielką tajemnicą ! Istota ludzka to byt wielowymiarowy, a przynajmniej takim był przed potopem. Człowiek dzięki kontaktom z wyższymi istotami napytał sobie biedy, Super Projektant rozkazał „ochrzcić cały świat„. Jak niektórzy wiedzą, chrzest dokonuje się za pomocą wody, chrzest dokonywany w czasach przyjścia Istoty Niebiańskiej (2000 lat temu) był przeprowadzany jako zanurzenie całościowe… więc cały świat pokolenia Noego został pokryty wodą. To wszystko przekracza pojęcie naszego dzisiejszego uwikłanego umysłu ! Potop oraz Ziemia przed potopem musiały być czymś, co jest zjawiskiem tak skomplikowanym, że nie starcza nam wiedzy i zdolności umysłu by to wszystko ogarnąć ! Jesteśmy kimś nowym w tej rzeczywistości, nie znamy swojej przeszłości, albo mamy o niej mgliste pojęcie, jest dziwnie zamazane.
Laserowa technologia LiDAR i ukryte pod warstwą ziemi resztki zaginionych cywilizacji…
Naukowcy napotykali już wcześniej zaskakujące świadectwa materialne i zapiski zdarzeń, które drastycznie odbiegały od przyjętych teorii dotyczących historii Ziemi.
Obowiązywał jednak pogląd, że świat od milionów lat nie zmienia się, chyba że w drodze powolnej ewolucji. Dlatego odrzucano wszelkie świadectwa które nie pasowały do tej tezy. Kiedy na przykład tablice astronomiczne starożytnej Babilonii, Indii i innych krajów świadczyły o tym, że orbity i ruchy planet były kiedyś różne od obecnych, przyjmowano że miały miejsce błędy w zapisach. Dziwiono się tylko, że przy tak dokładnych metodach obserwacji i obliczeń można było popełnić tak rażące pomyłki. Ale czy starożytni astronomowie mogli aż tak się pomylić, skoro nawet prości ludzie gołym okiem zauważyliby różnice w położeniu księżyca czy planet w stosunku do wyliczonych?
Czy cywilizacja przedpotopowa „przypadkiem” nie posiadała możliwości sterowania wszystkimi elementami przyrody ziemskiej oraz układem planet systemu Słonecznego ? A może to jeszcze ktoś inny zaczął manipulować całym ekosystemem (poprzednimi nad ludzmi), że nadszedł potop ?
Na obszarze starożytnego Bliskiego Wschodu czas powstania świata był uznawany za moment wyjątkowy; w przypadku tego wydarzenia pierwotny zamysł Opatrzności i bogów wydawał się wyraźniejszy niż kiedy indziej. Na początku ślady stwórczego działania bogów były jeszcze świeże i łatwo rozpoznawalne. W kulturze Mezopotamii – dostarczającej wzoru dla większości opowiadań – pisarze badali początki za pomocą opowieści i kosmogonii, nie zaś na drodze abstrakcyjnego rozumowania. Większość mezopotamskich kosmogonii to utwory krótkie; istnieje jednak kilka dłuższych kompozycji, stanowiących zbiory różnych relacji o początkach: poemat o Gilgameszu, Enuma Elisz i epos Atrahasis.
Ten ostatni ma największe znaczenie. Akcja eposu rozpoczyna się w niebie – bogowie niższej klasy buntują się przeciwko bóstwom wyższym, co prowadzi do stworzenia człowieka, mającego zastąpić zbuntowanych. jednak obrażają bogów, bowiem rozprzestrzeniają się i czynią zgiełk, (jest kwestią sporną czy ów „zgiełk” oznacza moralną winę.) Bogowie kładą kres zakłóceniom spowodowanym przez ludzi, zsyłając na nich plagi, które swój punkt szczytowy znajdują w wielkim potopie, zabijającym wszystkich z wyjątkiem ulubieńca bogów, Utnapisztima.
Od ocalałego nowy początek bierze cała rasa ludzka – tym razem jednak bogowie wprowadzają odpowiednie zabezpieczenia przeciwko nieograniczonemu przyrostowi populacji, który w przyszłości doprowadziłby do katastrofy.
Starożytny Wschód okazywał tolerancję wobec rozmaitych wersji, różnych opowieści poświęconych temu samemu wydarzeniu. Przykładem takiej tolerancji mogą być kolejne wersje eposu o Gilgameszu i Enuma Elisz.
Pierwsze wiersze poematu Atrahasis mówią o dwóch grupach bogów, starszych, Anunnaki, i młodszych, Igigi: „Kiedy bogowie stwarzali człowieka, byli zmuszani do pracy i bardzo się trudzili, srogi był to trud, a praca bardzo ciężka i srogie mozoły, gdy wielcy Anunnaki nakładali na Igigi siedmiokrotne prace”. Wykorzystywani młodsi bogowie, Igigi, zbuntowali się, Anannaki wpadli w panikę nie mogąc uspokoić buntowników. W końcu bóg Ea wypowiedział słowa do swoich braci, bogów: „Dlaczego mamy ich obwiniać? Ciężka była ich praca, nieskończone mozoły”. I podał radę – wystarczy stworzyć człowieka: „To on będzie dźwigał jarzmo bogów będzie dźwigał jarzmo Igigi, to człowiek będzie obciążony ich pracą”. Z gliny zmieszanej z krwią i ciałem zabitego boga 'We’ stworzono człowieka.
Także w poemacie Enuma elisz, Marduk stwarza człowieka przy użyciu krwi innego boga. Bóg Enlil postanowił więc zmniejszyć liczbę ludzi zsyłając na nich kolejne plagi. W końcu Enlil rozkazał bogom zesłać potop, aby zetrzeć rasę ludzi z powierzchni ziemi i związał innych bogów przysięgą dotrzymania sekretu. Enki uciekł się do podstępu i ostrzegł oddanego mu króla Szuruppak Atra-hasisa o nadciągającym kataklizmie. Atra-hasis zbudował łódź, w której wraz z rodziną i kilkoma przyjaciółmi schronił się w chwili rozpoczęcia potopu. Wszyscy inni ludzie zginęli podczas powodzi.
Karol Darwin podczas swojej podróży dookoła świata na pokładzie „Beagle”, w drodze na wyspy Galapagos odwiedził Andy w Ameryce Południowej. W dzienniku podróży napisał: „Większość tych wymarłych czworonogów (a może nawet wszystkie) żyła w późnym okresie, współcześnie z mięczakami morskimi, których większość występuje do dziś. Od tamtej pory nie mogły zajść żadne wielkie zmiany ukształtowania lądu. Co w takim razie unicestwiło tak wiele gatunków i całe rodzajezwierząt? Początkowo nieodparcie nasuwa się myśl o jakiejś wielkiej katastrofie. Aby jednak wyniszczyć wielkie i małe zwierzęta w południowej Patagonii, w Brazylii, w peruwiańskiej Kordylierze i w Ameryce Północnej aż po Cieśninę Beringa, musiałby nastąpić kataklizm, który wstrząsnąłby posadami Ziemi”.
W przeciwieństwie do takiej koncepcji nieskończenie powolnego rośnięcia gór teza o gwałtownym przechyleniu osi ziemskiej spowodowanej potężnym strumieniem wód „wielkiej odchłani” opisanym na tym blogu w zakładkach „tajemnicze wyginięcie mamutów” oznacza też szybkie wypiętrzenie gór. W takim wypadku – w odróżnieniu od powolnego procesu fałdowania – nie byłoby dość czasu na działalność erozji: faktycznie, strome górskie zbocza robią wrażenie „świeżych”. Skorupa ziemska właśnie dlatego w naszych czasach tak gwałtownie eroduje, bo dopiero całkiem niedawno została na nowo ukształtowana; w innym razie alpejskie doliny musiałyby być już wypełnione skalnym rumoszem.
Nie dziwi też fakt, że wybrzeże Anglii (i nie tylko) szybko się kruszy (eroduje), jak tego dowodzą świeże dane dostarczone przez satelity European Space Agency (ESA) (BdW, 10 sierpnia 2001). Czy przypadkiem wszystkie strome wybrzeża nie są w swojej obecnej formie stosunkowo młode i liczą sobie najwyżej parę tysięcy lat? Czy potężne powodzie nie wyrwały lądom ogromnych obszarów, co dziś naocznie dokumentują szybko erodujące klifowe wybrzeża? Pogląd ten znalazł potwierdzenie. David Smith, profesor geografii na Uniwersytecie Coventry, przedstawił na konferencji naukowej w Glasgow (Szkocja) wyniki swoich badań. Wynika z nich, że Wielka Brytania została po epoce lodowcowej, zaledwie parę tysięcy lat temu, oderwana od kontynentu europejskiego przez gigantyczne fale. Po ich przejściu stała się wyspą (BdW, 14 września 2001). Czy klifowe wybrzeża są niemymi świadkami tych całkiem niedawnych zdarzeń?
Gazeta „Hamburger Echo” z 15 września 1951 roku donosiła o niezwykłych znaleziskach (cytat za Meier, 1999, s. 490): „Statek badawczy »Meta« dokonał (…) koło wyspy Helgoland bezcennego odkrycia. Na głębokości 30 metrów w mulistym dnie odkryto dwa groby megalityczne. Ponadto wydobyto szczątki budowli mieszkalnych, wyposażenia grobów, prastare narzędzia rzemieślnicze i inne przedmioty codziennego użytku z czasów młodszej epoki kamiennej i epoki brązu”. Podsumowując, basen Morza Północnego zatopiony został po epoce megalitów.
Ludzie byli świadkami zasadniczych przemian naszej skorupy ziemskiej i byli współcześni dinozaurom, które żyły stosunkowo niedawno: geologiczna chronologia kurczy się niczym nadmiernie rozciągnięta gumka, a wraz z tym czas trwania trzeciorzędu spada niemal do zera.
Jakie miał w ogóle uzasadnienie podział trzeciorzędu na długie podokresy (paleocen, eocen, oligocen, miocen, pliocen)? Był on oparty na ocenie liczby morskich skorupiaków w danej skale. Decydującą rolę odgrywał przy tym ich procentowy udział w danej serii skalnej.
W XIX wieku trzeciorzęd dzielony był na trzy podokresy (dzisiaj pięć), przy czym według Charlesa Lyella eocen powinien wykazywać obecność 5%, miocen 17%, a paleocen 35% do 95% żyjących (współczesnych) gatunków, czyli im mniejszy udział określonych gatunków skorupiaków, tym starsza powinna być dana warstwa. Jak można się było spodziewać, „szybko się okazało, że ustalone dla Francji kryteria procentowe nie dadzą się zastosować nawet w Anglii” (Walther, 1908, s. 454). Metoda ta zakłada, że tempo wymierania jednych gatunków i powstawania innych jest – szczególnie u mięczaków – takie samo na całym świecie.
Choć cała ta idea jest wzięta z sufitu, systematyka trzeciorzędu i arbitralny podział na podokresy przetrwały do dziś. Dlaczego w przypadku warstw trzeciorzędowych mowa jest dotychczas tylko o zwierzętach morskich, skoro w trzeciorzędzie przecież miały się rozwinąć ssaki? Dlaczego skamieniałości zwierząt lądowych nie odgrywają żadnej roli w tej stratygrafii? „Materiał ten (…) był znany i dostępny tylko specjalistom”. (Thenius, 1979, s. 4). Utrzymywanie tajemnicy to konieczność, bo warstwy trzeciorzędowe można by porównać do izolowanych wysp albo oaz na pustyni. Najwyraźniej powstały na skutek działalności wody. Żyjące na lądzie ssaki musiałyby więc w trzeciorzędzie się potopić.
Stephan J. Gould wykazał, że jeżeli ktoś spróbuje dowieść ciągłego postępu w rozwoju ssaków, to nieuchronnie musi popaść w kolizję z istniejącym materiałem porównawczym. Za wzorcowy przykład ewolucji uchodzi drzewo rodowe konia. Stwierdza tymczasem:
„Wszystkie znaczące linie ewolucyjne nieparzystokopytnych (do których należą i konie) są tylko żałosnymi pozostałościami po dawnych, wielkich sukcesach. Innymi słowy, współczesne konie to skończone nieudaczniki – stanowią więc najgorszy z możliwych przykład na postęp ewolucyjny, cokolwiek by ten termin miał oznaczać”.
Ciąg katastrof o globalnym wymiarze poświadczają też zakrojone na szeroką skalę badania genetyczne: w ciągu minionych milionów lat ludzkość co najmniej raz znalazła się na krawędzi wymarcia. Innymi słowy, przodkowie ludzi w którymś momencie stracili większą część swojej różnorodności genetycznej – prawdopodobnie na skutek drastycznego zredukowania wielkościpopulacji.
Nieskamieniałe kości dinozaurów nie są niczym unikatowym. Na północnym zachodzie Alaski znaleziono w 1961 roku zbiorowisko kości, które nie były ani skamieniałe, ani zmineralizowane. Dopiero po ponad 20 latach zidentyfikowano je jako kości dinozaurów kaczodziobych i rogatych.
Czasopismo naukowe „Science” z 24 grudnia 1993 (s. 2020-2023) donosi o znalezieniu w Montanie zdumiewająco świeżo wyglądających kości dinozaura kaczodziobego. Pod mikroskopem dało się nawet zaobserwować, że zachowana struktura kości jest podobna do znanej z kości kurzych. Inny przykład to żuchwa dinozaura kaczodziobego, znaleziona w 1987 roku przez młodego Eskimosa, który wraz z naukowcami z Memoriał University w Nowej Fundlandii (Kanada) pracował na Bylot Island. Żuchwa nie była skamieniała i wyglądała „świeżo”.
Odkrycie opisane zostało w „Edmonton Journal” z 26 października 1987 (por. „Saturday Night”, sierpień 1989,1.104/8, s. 16-19). Kolejne relacje na temat nieskamieniałych kości dinozaurów można znaleźć w magazynie „Time” z 22 września 1986 roku (s. 84) i w artykule Margaret Helder pod tytułem Fresh dinosaur bones found (Znalezisko świeżych kości dinozaura), opublikowanym w magazynie „Ex Nihilo” (t. 14/3, czerwiec/sierpień 1992, s. 16-17). Nieskamieniałe kości dinozaurów nie pasują do przyjętego w geologii datowania dinozaurów na bardzo odległe czasy i analogicznego datowania warstw, które dinozaurze kości zawierają. A znaj duje się przecież i inne stare szczątki, które powinny być skamieniałe – a nie są.
W zamarzniętych lasach Arktyki – na przykład na Alasce – występują między innymi sekwoje. Drzewa te w Kalifornii rosną i dziś. Rozwijać się mogą bowiem jedynie w klimacie wilgotnym i ciepłym, a w żadnym wypadku pod arktycznymi szerokościami geograficznymi. Podsumowując, drewno tych drzew powinno było w ciągu milionów lat ulec rozpadowi, a tymczasem przetrwało w Arktyce w stanie tak świeżym, jakby dopiero co je ścięto (magazyn „Time”, 22 września 1986, s. 64 i J.F. Bazinger: Our „ tropical” Arctic, „Canadian Geographic”, t. 106/6, s. 2837,1986/1987).Istnieją jednak znaleziska jeszcze bardziej zadziwiające.
W poważnym czasopiśmie naukowym „Science” ukazał się artykuł, który przeszedł bez większego odzewu. Tuż pod powierzchnią pokładu węgla w Priee (Utah) znaleziono kości dinozaurów, liczące sobie jakoby 80 000 000 lat, a Scott R. Woodward wydzielił z nich DNA! Jak długo DNA jest w stanie przetrwać? Białko psuje się w ciągu paru dni, a tymczasem materiał genetyczny miałby przetrwać niezwykle długi okres, liczony w dziesiątkach milionów lat? To znalezisko skłoniło już w 1995 roku prof. dr. Gunnara Heinsohna (s. 381) do zadania jakże zasadnego pytania, „czy nie należałoby raczej zadowolić się skromnymi tysiącami lat, zamiast próbować imponować ich 80 000 000?”
W kwietniu 2000 roku naukowcy z Uniwersytetu Alabamy opublikowali nowe wyniki badań: udało im się wyizolować materiał genetyczny z liczących sobie jakoby 65 000 000 lat kości triceratopsa znalezionych w Dakocie Północnej. Ciekawy jest stan tych kości: nie są one mocno zmineralizowane. Jeżeli czas, jaki upłynął od wymarcia dinozaurów (trzeciorzęd i czwartorzęd), zredukujemy do paru tysięcy lat, to i tym prawie nieskamieniałym kościom musimy przypisać taki wiek. W takim ujęciu znaleziska te nabierają wiarygodności, bo DNA i nieskamieniałe kości nie są zbyt trwałe. Tak więc skamieniałe jednocześnie ślady ludzi i dinozaurów to nie fałszerstwa.
Dinozaury żyły jeszcze kilka tysięcy lat temu, na co ich nieskamieniałe kości są dowodem. Dwa różne amerykańskie zespoły badawcze pod kierunkiem H.R. Millera przeprowadziły datowanie kości arkokantozaura znalezionych w rejonie Pałuxy River w Teksasie. Zastosowano metodę węgła 14C i pomiary spektrometrem masowym (Ivanov i in., 1993). Wyniki przeczą powszechnie przyjętym koncepcjom ewolucji, bo dla kości tych uzyskano wiek 36 500, względnie 32 000 lat. Ponowne pomiary, z użyciem dwóch różnych spektrometrów masowych przyniosły jeszcze niższe daty: 23 700, względnie 25 750 lat
Skoro dinozaury miały wymrzeć 65 000 000 lat temu, oficjalne potwierdzających datowań oznaczałoby zmianę naukowych paradygmatów:
byłby to koniec teorii ewolucji, bo na ewolucję nie byłoby po prostu czasu. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, stworzono wspólnie z rosyjską grupą badawczą projekt kolejnych badań nad datowaniami. Stosując inną metodę, określono wiek skamieniałych kości dinozaurów z północno-zachodniej Syberii, kości współczesnych żółwi, kości „ludzi z Cro-Magnon” ze wschodniego Kazachstanu i wyżej opisanych kości z Teksasu.
Ponownie potwierdzona została współegzystencja dinozaurów i ludzi: „wartości określone na podstawie proporcji izotopów w obu skamieniałych szczątkach dinozaurów praktycznie są nie do odróżnienia od tych, jakie uzyskano dla kromaniońskiej żuchwy. To oznacza, że dinozaury i ludzie najprawdopodobniej żyli jednocześnie„
Zdjęcia autentycznego odcisku dinozaura oraz ludzkiej stopy, przekrojona skała wskazuje na autentyczne ułożenie się warstw pod naciskiem stopy, co ujawniło się na zdjęciach rentgenowskich skały i jest dowodem na wspólne koogzystowanie dinozaurów z ludźmi w czasach przedpotopowych, więcej o tych niezwykłych odciskach i innych ciekawych zagadnieniach tutaj, na tej wyjątkowo dobrej stronie:http://www.dinosaurc14ages.com/footprints.htm)
W roku 1997 przeprowadzono badania śladów krwi (!) tyranozaura w formacji skalnej Heli Creek, nie udało się jednak wykazać obecności w nich materiału genetycznego. Powiodło się to parę lat później: 25 marca 2005 roku w magazynie naukowym „Science” (t. 307, s. 1952-1955) ogłoszono wyniki badań skamieniałych szczątków tyranozaura znalezionych w Rocky Mountains w Montanie. Ku zaskoczeniu paleontologów zawierały one wiele najwyraźniej nienaruszonych komórek, a także dobrze zachowane tkanki miękkie oraz elastyczne i rozciągliwe naczynia krwionośne, które dało się wyodrębnić po tym, jak skamieniałe odłamki kości rozmiękczono w słabym kwasie.
Mary Schweitzer ze stanowego Uniwersytetu Karoliny Północnej przyznała:
„To był absolutny szok. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ale powtórzony 17 razy test nie pozostawiał wątpliwości”. Jej kolega, Lawrence Witmer z Uniwersytetu Ohio potwierdza: „Jeżeli znajdujemy tkankę, która nie jest skamieniała, to powinniśmy być w stanie wyizolować z niej DNA”.
Zanim opisanego znaleziska dokonano, jego prawdopodobieństwo oceniano jako zerowe – w świetle głoszonych tez o bardzo odległych epokach jest to zresztą zrozumiałe. Trzeba ponownie postawić pytanie: jak długo tkanka organiczna może zachować się, nie kamieniejąc?
W religii staroperskiej istnieją przekazy, mówiące o tym, jak metale w górach stopiły się i rozlały rozżarzonym strumieniem po ziemi. Temperatura topnienia miedzi wynosi 1083°C, srebra 961°C, złota 1063°C, a czystego żelaza 1535°C. Podczas globalnego pożaru wszystkie te temperatury zostały przekroczone. Tak więc wbrew temu, co dotąd zakładano, stare mity nie są fantastycznymi bajeczkami. Warstwa sadzy w atmosferze odbijała gorąco i potęgowała tym wysychanie powierzchni Ziemi. Niektóre materiały mogły spiec się na żużel. Materiał wyrzucony w atmosferę opadał już schłodzony w odległości nawet 1000 kilometrów i znowu się topił.
Płonące niebo spadło na powierzchnię Ziemi pod postacią niszczycielskiej chmury żaru. W granicznych warstwach glin znajdowano sadzę, która pochodzi głównie ze spalonych lasów iglastych i ich żywic. W staroindyjskich przekazach mowa jest o spadającym z nieba rozżarzonym węglu drzewnym. Quiche w Gwatemali mieli z kolei do czynienia ze spadającą z nieba żywiczną masą i słyszeli „nad swoimi głowami wielki szum’’ niczym odgłos pożogi
Velikovsky pisze o buddyjskiej księdze Visuddih-Magga, która zawiera rozdział o cyklach świata:
„Trzy są zniszczenia: zniszczenie przez wodę, zniszczenie przez ogień i zniszczenie przez wiatr… kiedy od ustania deszczu minął już długi czas, pojawiło się drugie Słońce …nie ma różnicy między dniem i nocą… niepohamowany żar płonie na świecie…”
Po trzęsieniu skorupy ziemskiej, któremu towarzyszyła gigantyczna aktywność wulkanów, nastały burze ogniowe i globalny pożar, po których z kolei nadeszło to, co właściwie rozumiemy pod słowem potop: olbrzymia fala powodziowa. Ściana wody wysoka niczym góra pędziła w półmroku wywołanym lotnymi popiołami. Sięgała od horyzontu po horyzont i z narastającym hukiem wdzierała się w głąb lądu. Rozżarzony materiał, wyrzucany z pęknięć w skorupie ziemskiej, podgrzał wody mórz.
Wrzące fale przelewały się ponad wysokimi górami. Wszystko, co jeszcze istniało, zostało ugotowane i spieczone. Ugasiło to jednak szalejące pożary. W ten sposób przedmioty wytworzone przez człowieka, a także liście roślin, zostały zakonserwowane w wielkich skupiskach spalonej na węgiel materii organicznej. Takie niezwykłe znaleziska są w świetle powszechnie przyjętego światopoglądu z góry, bez bliższego zbadania, uznawane za fałszerstwa, bo znajduje się je jakoby na „niewłaściwym” miejscu, w zbyt starych warstwach geologicznych. Tymczasem potop dostarcza dla nich przekonującego wyjaśnienia, jakiego brakuje tradycyjnej nauce.
Gigantyczne fale potopu pozostawiły w wysokich partiach Alp, Himalajów i innych gór ślady w postaci morskich skamieniałości, które zna prawie każdy turysta górski. Pozostałości wielkich statków i kamiennych kotwic znaleziono na wysokościach od 4000 do 5000 metrów n.p.m. we wschodniej Anatolii (Turcja), na górze Ararat, gdzie być może osiadła arka Noego.
Ogrom fal potopu opisuje Księga Rodzaju (7, 19-21):
„Kiedy wody jeszcze bardziej spiętrzyły się ponad ziemią, zostały zakryte wszystkie najwyższe góry, istniejące pod niebem. Wody spiętrzyły się bowiem jeszcze o 15 łokci powyżej, tak że zostały zakryte góry. Wyginęły wtedy wszystkie istoty poruszające się po ziemi…”
Bardzo jasno wyrażony został ogromny rozmiar potopowej fali, która zakryła wszystkie najwyższe góry. Znaleziska geologiczne, starożytne przekazy i inne wskazówki, potwierdzają te słowa, choć możemy przy tym zakładać, że góry przed potopem były nieco niższe. Mity wielu ludów z całego świata potwierdzają tę niewyobrażalną powódź. W Gilgameszu mowa jest o zanurzonych w wodzie górach. W egipskiej Księdze Umarłych bóg słońca Ra opowiada o wywołanej przez siebie wielkiej powodzi, a bóg Atum grozi zniszczeniem Ziemi:
„Ta ziemia stanie się wodą zamieni się w ocean, jakim była na początku.„
Czejenowie i inne plemiona indiańskie posiadają wiedzę o czterech potopach, jakie nawiedziły ich pierwotną ojczyznę, położoną dalej na południe. Ostatni potop miał nastąpić wiele setek lat po poprzednich! Na główną katastrofę składały się trzęsienie ziemi, wybuchy wulkanów, wielkie powodzie i długa zima.
W chińskiej Księdze pism z VI wieku p.n.e. mowa jest o straszliwej fali powodziowej, która zalała cały świat i zatopiła nawet najwyższe góry. Według legendy górskiego ludu Jau-dze z południowego Kantonu wody podnosiły się tak, że najwyższe góry były podobne do morza. Eskimosi potop opisują podobnie:
„Woda płynęła ponad szczytami gór i lód przesuwał się nad nimi. Kiedy powódź ustąpiła, lód osiadł i utworzył na szczytach lodowe czapy„
Zarówno na północnej Syberii, jak też w Indiach, Mongolii, Wietnamie, na Sumatrze, w Australii i Ameryce Południowej przekazy mówią o wielkich falach, które zalały wysokie góry. Szczególne bogactwo legend o potopie znajdujemy w Ameryce. Indianie Navaho opowiadają w swoich mitach o wodzie niczym górska ściana bez żadnej szczeliny, i o potopie niczym ciągnące się po horyzont pasmo gór. Tego rodzaju opowieści zawarte są też w podaniach Indian Czoktaw z obszaru Oklahomy i Missisipi. Znane są też z terenów Peru i z tekstów azteckich.
Ziemską rotację mogły hamować różne czynniki: kosmiczne oddziaływania i zderzenia, zbliżenia z planetami o silnym polu magnetycznym albo obecność międzygwiezdnej chmury z zawartością żelaza. Pomiędzy skorupą ziemską a półpłynnym płaszczem powstawały przy tym straszliwe siły. Wszystkie warstwy skorupy ziemskiej poruszają się z tą samą prędkością kątową, jednak prędkość liniowa rośnie wraz z odległością od środka Ziemi.
Przy hamowaniu ziemskiej rotacji, przy różnych prędkościach poszczególnych warstw Ziemi (szczególnie skorupy ziemskiej i jej półpłynnego magmowego podłoża), na skutek tarcia powstawałyby napięcia w skorupie ziemskiej i wytwarzałoby się ciepło. Powodowałoby to pęknięcia, uskoki i rozpadliny w powierzchni Ziemi, przez które płynna skała z wnętrza Ziemi tryskałaby do góry i przykrywała skały osadowe. Stanowiłoby to rozwiązanie kolejnej zagadki: skały osadowe pod skałami magmowymi powinny występować tylko wyjątkowo, na obszarach wulkanicznych, tymczasem „wyjątek” ten zachodzi regularnie we wszystkich częściach świata – skały z pozoru starsze leżą nad młodszymi. Mamy więc wyjaśnienie faktu, dlaczego pod warstwami bazaltu znajdowano ludzkie szczątki.
Opisane siły powodowały, że całe wielkie obszary zapadały się (np. Atlantyda, opróżnione zbiorniki wielkiej odchłani) lub na skutek bocznych nacisków szybko się wypiętrzały (np. Himalaje). Proces ten przebiegał stosunkowo prędko. Ze względu na gorąco wytwarzane przez tarcie, a także pochodzące z globalnego pożaru (będącego częścią zdarzeń potopowych) skały były miękkie. Dlatego mogło dochodzić do fałdowania gór.
Fałdowanie takie w normalnych warunkach fizycznych byłoby niemożliwe, bo przy odkształcaniu na zimno skały popękałyby. Podobnie jak w betonie, w skałach poddanych siłom rozciągającym szybko powstają rysy. Uformowanie się gór wymaga więc plastycznego materiału. Da się to porównać z rozmiękłą czekoladą, którą można formować i która później twardnieje. Podobnie rzecz się ma ze skałami, z tym tylko, że ich temperatura topnienia jest zdecydowanie wyższa niż w przypadku czekolady, w związku z czym konieczne są też ekstremalne warunki termiczne. W pobliżu rzeki Sullivan w Górach Skalistych w Kanadzie istnieje wysokie pasmo górskie zbudowane z pięknie faliście uformowanych skał osadowych. Oficjalne objaśnienie do tego zdjęcia brzmi:
„Ten dramatyczny obraz unaocznia nam istnienie stale działających, potężnych sił, które zmieniają oblicze naszej Ziemi”.
Kiedy przyjrzeć się tym zdjęciom dokładniej (pokazane tu powyżej i poniżej powykręcane skały), dostrzec można ciasno „upakowane”, stromo przebiegające fale. Siły działające z wnętrza Ziemi nie mogły takich stromych fal stworzyć, bo zadziałać musiało jednocześnie wiele rozmaitych sił. Poza tym konieczne siły ściskające i rozciągające spowodowałyby spękania warstw skalnych, gdy tymczasem warstwy te pozostały jednorodne. Mamy tu sytuację podobnąjak w cieście „marmurkowym”. Póki ciasto jest miękkie, można w nim spróbować naśladować układ warstw, jaki widzimy na zdjęciach. Kiedy jednak ciasto (warstwa skalna) stwardnieje, tego rodzaju odkształceń nie da się już uzyskać. Podobnie góry: przy swoim powstaniu były miękką masą, która szybko stwardniała.
Potop stworzył nowy świat. Cała skorupa ziemska została rozbita, przeryta, zatruta i zalana. Naszych ustaleń na temat współczesnej Ziemi nie można odnosić do epoki przedpotopowej. Na Ziemi zapanowały zupełnie nowe warunki. Nasz świat, a dokładniej skorupa ziemska, w swojej obecnej formie istnieje od całkiem niedawna: Ziemia jest młoda.