11/09/2001 – AGENCJE WYWIADOWCZE POTWIERDZAJĄ UŻYCIE ”URZĄDZEŃ ATOMOWYCH” PODCZAS ATAKU NA WTC.
14 listopada 2020”DEEP STATE” NARZĘDZIEM NWO – CZY ”GŁĘBOKIE PAŃSTWO” ISTNIEJE W KAŻDYM KRAJU ?
16 listopada 2020To prawdziwa sensacja na skalę nie tylko Polski, ale i świata. Prawnik z Kielc wymyślił i zbudował silnik zasilany w większości przez zwykłą .. deszczówkę. Samochód wyposażony w takie urządzenie pali 65 procent wody i 35 procent dotychczasowego paliwa (ropy, benzyny, czy gazu)
Samochód jeżdżący na wodę wydawał się wynalazkiem na tyle nierealnym i abstrakcyjnym, że stał się on niemal obiektem żartów i szyderstw. Młodzi twórcy Innowacyjnego Modułu Napędowego, Dorian Żarna i Wiktor Kuś, jednak odczarowują rzeczywistość i pokazują, że taki samochód ma szansę powstać.
Silnik opracowany przez Polaków jest hybrydą dzięki połączeniu energii elektrycznej oraz wody wymieszanej z glikolem. Pompa wysokociśnieniowa z silnikiem elektrycznym napędza wodę, która wprawia w ruch wirnik znajdujący się w komorze. Woda jest wtłaczana do komory przez rurkę o grubości 1 mm pod ciśnieniem dochodzącym do nawet 120 barów. Obecnie jednostka napędowa osiąga moc rzędu 860 W, przy 3500 obrotów na minutę.
Strumień wody po okręgu wprawia wirnik pięcioramienny w ruch obrotowy i potem przechodzi do drugiej komory, gdzie drugi mniejszy wirnik wykorzystuje ten sam pęd wody, który nam już jest niepotrzebny, ponieważ swoją pracę już wykonał. Wykorzystujemy go albo jako alternator napędzający drugi niezależny wirnik podłączony do silnika elektrycznego, albo jako zwiększoną powierzchnię pierwszego silnika, co pozwala na uzyskanie jeszcze lepszych wyników – mówi agencji informacyjnej Newseria Innowacje Dorian Żarna, współtwórca Innowacyjnego Modułu Napędowego.
Na pomysł pan Gulak wpadł kilka lat temu. Już pod koniec grudnia 2005 roku uzyskał na niego patent.
Zbiornik z deszczówką, która zawiera mniej kamienia niż zwykła woda, umieściłem na siedzeniu pasażera. Stamtąd przechodzi rurką do kolektora wydechowego. Tam zostaje ogrzana do około 150-160 stopni i zamienia się w parę wodną. Ona z kolei przechodzi dalej miedzianymi rurkami do kolektora ssącego i stamtąd dostaje się wprost do komory spalania. Podczas wybuchu paliwa, dochodzi do rozbicia pary wodnej na wodór i tlen, które są wybuchową mieszaniną – wyjaśnia budowę instalacji kielecki konstruktor.
Auto ma 2.5 litrowy silnik Diesla i przejechane ponad 600 tysięcy kilometrów, z czego 70 tysięcy „na wodzie” – mówi konstruktor. Jak twierdzi po Polsce jeździ ok. 40 pojazdów z instalacją jego pomysłu.
Efekt jest niesamowity. 25 letni mercedes pana Jana spala teraz 3 litry ropy i 4 litry wody. I to o dziwo najlepiej zwykłej deszczówki lub wody z rzeki. Bo tam jest najmniej kamienia. Swoim wodnym samochodem wynalazca przejechał już prawie 40 tysięcy kilometrów.
Jan Gulak, z wykształcenia doktor prawa, próbuje zainteresować swoim wynalazkiem polskie ministerstwa, pisał list nawet do premiera. Jak na razie bez odzewu…..
Wyobraź sobie, że bierzesz wąż ogrodowy, podłączasz do kranu i… tankujesz swój samochód do pełna. Albo takie małe, a sprytne urządzenie, dzięki któremu masz prąd, by tak rzec: z powietrza. W pierwszym wypadku płacisz grosze, a w drugim masz go właściwie za darmo, bo samo urządzenie niedużo kosztuje i działa bezawaryjnie przez długie lata. Jest mnóstwo poważnych osób, specjalistów od petrochemii i tych rezolutnych wihajstrów, którzy mówią, że taka niewypowiedziana frajda mogłaby być udziałem każdego z nas. Ale nie jest. Dlaczego?
Nie tylko Polska.
20 marca 1998 r. w restauracji o nazwie Cracker Barrel w Grove City, leżącej na przedmieściach Columbus, stanowej stolicy Ohio, spotkało się czterech mężczyzn: Stanley Allen Meyer, jego brat bliźniak Stefan oraz dwaj biznesmeni z Belgii. Stanley, jak na prawdziwego Amerykanina przystało, był człowiekiem, który kodeks postępowania w życiu czerpał wprost z Biblii. Może dlatego nie chciał, aby pierwsze spotkanie z nieznajomymi, w dodatku w tak ważnej, nie tylko dla niego, ale całej ludzkości, sprawie, upływało przy alkoholowym drinku. Do wzniesienia toastu za zdrowie gości i pomyślność przedsięwzięcia, będącego celem spotkania, wybrał szklankę soku żurawinowego.
Przed spełnieniem toastu zaczął opowiadać przyszłym kontrahentom, na co będą mogli wyłożyć swoje pieniądze. Chodziło o to, że Stanley Allen Meyer wynalazł coś, nad czym od dawna pracowały tęgie głowy różnych bogatych korporacji, a co udało się właśnie jemu – wodne ogniwo paliwowe (water flue cell), które sprawi, że ludzie na całym świecie będą tankować swoje pojazdy nie na stacji paliwowej, ale pod kranem w… przydomowym ogródku. Udało mu się zrobić coś, co do tej pory uważane było przez fizyków za niemożliwe do osiągnięcia – zamienić wodę w paliwo wodorowe, wystarczające do uruchomienia jego lekkiego samochodu terenowego, który jeździ na paliwie prosto z kranu.
Trucizna musiała być bardzo mocna, skoro zaraz po wypiciu kilku łyków soku genialny wynalazca złapał się za szyję, wybiegł na zewnątrz, upadł na kolana i gwałtownie zwymiotował. Stefan, który szybko wybiegł za nim, usłyszał tylko, jak brat mówi: „zatruli mnie”, po czym Stanley upadł nieżywy na parkingowym placu.
Najdziwniejsza była reakcja obu Belgów – wspominał później Stefan Meyer dziennikarzowi Dean Narciso z lokalnej gazety „The Columbus Dispatch”. Jak wspominał, gdy spotkał ich następnego dnia i poinformował, że jego brat umarł, nie powiedzieli ani słowa, absolutne milczenie, żadnych kondolencji, żadnych pytań. Nie ufałem im od początku.
Według miejscowego koronera przyczyną śmierci było pęknięcie tętniaka mózgu, a doprowadziło do niego wysokie ciśnienie krwi, na które Stanley Allen Meyer cierpiał od lat. We krwi Meyera wykryto jedynie ślady leków przeciwbólowych, które zażywał za życia. Ponieważ nic nie wskazywało na to, aby inne od opisanych przez koronera przyczyny mogły spowodować tragedię na parkingu przy restauracji Cracker Barrel, policja zamknęła dochodzenie.
Historia wodnego silnika jest dość długa, bowiem pierwsze eksperymenty mające na celu wykorzystanie wody jako źródła wewnętrznego zasilania maszyn w energię przeprowadzał pod koniec XVIII w. William Nicholson. W 1805 r. szwajcarski konstruktor Isaac de Rivaz jako pierwszy wynalazł silnik wodny. Pierwsze samochody napędzane były wodorem wydestylowanym z wody – przypomina strona internetowa nexusilluminati.
W 1917 r. Wynalazca John Andrew, oskarżony o oszustwo naukowe, wykazywał swoją niewinność przez komisją Departamentu Marynarki USA. Wlał kilka kropel stworzonego przez siebie koncentratu do 10 litrów mieszanki wody słodkiej i morskiej i polecił członkom komisji przetestować powstałe w ten sposób paliwo. Po uruchomieniu silnika napełnionego mieszanką koncentratu z wodą, stało się oczywiste, jak wielkiego odkrycia dokonał Andrew. Niestety wynalazcy nie dano cieszyć się sławą genialnego odkrywcy i dobroczyńcy ludzkości. Niedługo potem znaleziono go martwego w jego mieszkaniu.
W niejasnych okolicznościach zginęli również inni odkrywcy alternatywnych źródeł energii, tacy jak: Yull Brown, Andrija (Henry Karl) Puharich, który tajemniczo spadł ze schodów czy Carl Cella, który zmarł w więzieniu.
Ścieżka Tesli.
Nicola Tesla był większym geniuszem od Einsteina, ale jego życiorys został wymazany z książek, choć swoje życie poświęcił na to, by dać ludziom więcej wolności. Kiedy włączasz TV, podgrzewasz kanapkę na mikrofali lub korzystasz z telefonu, używasz technologii Nikoli Tesli, który jest wynalazcą prądu przemiennego (AC) zasilającego dziś 99 proc. wszystkich urządzeń. To Tesla jako pierwszy, przed Marconim, opatentował wynalazek radia. Marconi, przesyłając swą pierwszą wiadomość radiową przez Atlantyk, użył 17 patentów Tesli! Potwierdził to po latach Sąd Najwyższy USA. Dla Tesli radio oraz AC były wyrazem wolności, wolności przekazywania wiedzy na temat tego, co dzieje się na świecie, bez ingerencji elit w jej treści.
Tesla miał wielki plan: dać ludziom wolny dostęp do energii. Sprawić, aby nie musieli oni płacić za coś, co powinno być dla wszystkich za darmo. Miał zamiar stworzyć urządzenie, które kosztowałoby niewiele i umożliwiało darmowe pobieranie energii. Tesla mówił, że energia elektryczna jest wszędzie w nieograniczonych ilościach i może wprawiać w ruch wszelkie maszyny bez potrzeby używania ropy, węgla, czy gazu.
Jednak wielkie banki, z największym bankierem J.P. Morgan na czele, doskonale wiedziały, co to dla nich może oznaczać: upadek wszystkich firm energetycznych – naftowych, gazowych, węglowych. Więc kiedy Tesla zaczął pracować nad Werdenclyffe Tower Project, musiał ukrywać cel swego przedsięwzięcia. Genialny Serb głosił, że pracuje nad możliwością stworzenia telefonu bezprzewodowego.
W rzeczywistości niewiele osób wiedziało, że pracuje on nad urządzeniem, które mogłoby nie tylko ściągnąć olbrzymie ilości energii z kosmosu, ale przerobić je na tak wielką ilość energii elektrycznej, że nikt nie byłby w stanie zużytkować jej w swym gospodarstwie domowym. Badania Tesli były już bardzo wysoko rozwinięte i zaawansowane, ale zostały zablokowane przez banki, które niespodziewanie obcięły mu fundusze. Tesla zmarł kilka lat później w biedzie w obskurnym hoteliku w Nowym Jorku, a jego plany generatora zniknęły w tajemniczych okolicznościach. Był rok 1943, ten sam, w których Sąd Najwyższy USA wyraził swoją opinię na temat autorstwa radia.
Dziś odpowiednikiem dostępu do wody pitnej jest dostęp do źródeł energii. Kompanie naftowe, różne sitwy o globalnych ambicjach, rząd USA oraz rządy pomniejszego płazu stworzyły sztuczny monopol, swoiste regalium, dzięki któremu mogą jeszcze skuteczniej nami rządzić, ku własnej, a nie naszej, wygodzie. Na stronie waterpoweredcar.com czytamy, że na straży dostępu każdego obywatela do taniej energii stoją ludzie Nowego Porządku Świata oraz banksterzy związani z kompleksem militarno-przemysłowym. Ci sami ludzie, którzy planują depopulację świata na olbrzymią skalę, którzy tworzą opisywane już w „Teorii Spisku” chemtrails, którzy ludzkość chcą przemienić w stado ogłupiałej trzody, ożywiającej się jedynie na widok żłobu i bata.
To raczej nie jest przypadek, że te wszystkie szajki o różnych nazwach, ale jednej i stałej, jako te prawa fizyki, intencji uczynienia z nas niewolników, za „patronów” swej sprawy uczyniły egipskie i mezopotamskie bożki. A ich „liturgią” stał się starożytny okultyzm despotii Bliskiego Wschodu.
Źródło : Gazeta warszawska , Auto Expert