W PATAGONII ODKRYTO CIAŁO DWUGŁOWEGO GIGANTA.
21 lipca 2021SEKSUALNA ”MAGIJA” MASONÓW I TEMPLARIUSZY PRAKTYKOWANA DO DZIŚ PRZEZ ELITY
23 lipca 2021Łatka tzw. czarnej owcy kojarzona jest z osobą posiadającą negatywne cechy, nieporadną życiowo, odstającą w pewien sposób od pozostałych członków rodziny. Określenie to łączymy z kimś, kto nie potrafi lub nie chce dostosować się do ogólnie panujących zasad, kto wszystko robi na odwrót, w dodatku często z marnym skutkiem.
Teoretycznie nikt nie chciałby być określany mianem czarnej owcy. A jednak nawet tacy wywrotowcy, czasem wręcz boleśnie kontrastujący z innymi, tak chętnie krytykowani za swoje wybory i postawy, mogą sobie w duchu pogratulować tego, że są inni.
Przylgnięcie łatki czarnej owcy nie musi być stygmatem. Co więcej, nawet bycie czarną owcą ma niezaprzeczalne pozytywy, o których zawsze należy pamiętać. Odstępstwo od normy, zburzenie skamieniałych zasad może być prawdziwym błogosławieństwem dla systemu rodzinnego. A konflikty to sygnały do zmiany.
Kryzys? To świetnie
Paradygmat systemowy w psychologii traktuje rodzinę jako całość. Oznacza to, że problemy jednostki, a także te, które ona stwarza, są postrzegane jako manifestacja kryzysu, który przechodzi cały układ rodzinny. Teoria chaosu z kolei mówi, że o danym systemie dowiadujemy się o wiele więcej, gdy się destabilizuje, niż gdy jest w stanie harmonii.
– Jeśli w rodzinie następuje czas zawirowań, konfliktów, nietypowych zachowań poszczególnych osób, to świetnie! – mówi Tomasz Teodorczyk, psychoterapeuta z Akademii Psychologii Zorientowanej na Proces w Warszawie. – To znak, że system próbuje się rozwijać. Wówczas możemy przekonać się, w którą stronę zmierza i co się z nim dzieje. Psychologia procesu nie nazywa ich zaburzeniami. Według niej, są to ważne sygnały do zmiany systemu rodzinnego. Wskazują, że jest taka potrzeba, że coś musi się wydarzyć.
Zamęt w rodzinie to nie tylko działka odmieńców i burzycieli. Czasem wybucha, gdy umiera nestor, który był gwarantem dawnego porządku i odtąd wszystko dzieje się już inaczej, ktoś inny musi objąć brakujące stanowisko, a układ przechodzi fazę destabilizacji.
Zmiany
W momentach kryzysowych system zaczyna samodzielnie organizować się wokół czegoś, co w teorii chaosu jest nazywane atraktorem, elementem przyciągającym. Twórcy teorii długo nie potrafili dokładnie określić jego pochodzenia i działania. W końcu doszli do wniosku, że atraktor to przyszłość, a aby wyjaśnić mechanizm jego wpływu, użyli metafory puszczania kuli do miski. Taka kula robi różne meandry i w końcu zatrzymuje się w jakimś miejscu. To punkt w przyszłości. Kula zmierza do niego, ale naokoło, w pokrętny sposób. Nigdy nie jest to prosta droga do celu. Co to oznacza?
Nasze zachodnie myślenie jest dwuwartościowe: tak–nie, dobre–złe. Jeśli wśród naszych bliskich wydarza się coś nieprzewidywalnego, mamy gotowe rozwiązania. Na przykład ten, kto chce się rozstać, jest zły, ten, kto poświęca się dla dzieci – dobry. W metaforze kuli w misce chodzi o pójście za rozwiązaniami na daną chwilę. Znany francuski antropolog Claude Lévi-Strauss w książce „Myśl nieoswojona” opisywał, dlaczego myślenie ludów pierwotnych jest bardziej elastyczne niż nasze.
Oni nie szukali uniwersalnej recepty, tylko „majsterkowali” przy konkretnym problemie. To bardzo procesowe podejście. Życie właśnie na tym polega: rozwiązanie, które przyjmujemy w danym momencie, za jakiś czas okazuje się nieadekwatne i trzeba je zmienić. Tymczasem my wolimy sztywno trzymać się tej jednej, prostej i – naszym zdaniem – najwłaściwszej drogi.
Otwartość na zmiany
Według psychologa, ten układ rodziny okazał się nieprzygotowany do konfrontacji z wartościami reprezentowanymi przez Weronikę, może dlatego, że większe pole społeczne jeszcze tego nie dopuszcza. Ale mogłoby przecież stać się inaczej. Dążenia kobiety mogła poprzeć przykładowa ciocia Krysia i ktoś jeszcze. Razem mogliby próbować zintegrować nową jakość w systemie. I tak, prędzej czy później, pojawi się kolejna Weronika albo potrzeba zmiany zacznie się manifestować w inny sposób. Na przykład poprzez choroby, sny, wypadki, dziwne zdarzenia rozbijające więź wspólnoty.
Niezależność, indywidualizm nadal będzie ich atakować. Teoria systemów złożonych, gałąź teorii chaosu, mówi, że jeśli zostaje przekroczona masa krytyczna danego systemu, zaczyna się on organizować na nowo, według nowych zasad, a skamieliny rozpadają się z hukiem. Jak tego uniknąć? Szukając rozwiązań na daną chwilę. Trzeba jednak w porę zauważyć, że wzorzec, który został ustalony jakiś czas temu, właśnie przestaje obowiązywać, że zmiana jest konieczna.
Takie myślenie jest bliższe życiu, dopasowuje się do biegu wydarzeń. Rozwój to dopuszczanie nowych elementów. Jeżeli wyobrazimy sobie system rodzinny jako mozaikę składającą się z pięciu kamyków, rozwój nastąpi przy dorzuceniu szóstego, dziesiątego…
Rodzinne pole energetyczne
Rodzina jest polem energetycznym, obszarem, w którym działają ukryte siły porządkujące. W polu każda rola musi być obsadzona. Jest lider, osoba, która aspiruje do roli lidera, jakiś opozycjonista, ktoś na aucie, ktoś, kto daje ciepło i opiekę, jest kaowiec, mądrala i wiele innych typów. Rola to jest coś więcej niż osoba, a osoba coś więcej niż rola.
Do wypełnienia jednej roli, potrzeba więcej niż jednej osoby. Jeśli autorytarny ojciec mocno obsadza swoją, w jakimś momencie zostanie zdetronizowany przez brata, syna, wnuka. Właśnie dlatego, że tak trudno wyjść nam ze starych kolein, rodzinne systemy ulegają destrukcji.
„Państwo to ja” – mówił Ludwik XIV. Jak już wejdziemy w jedną rolę, to końmi nas z niej nie wyciągną. To kwestia nawyków. Nie zmieniając się, odnosimy pozorne korzyści. Pozorne, bo blokujące nas w rozwoju. Być tylko dobrym ojcem jest łatwiej niż być ojcem, który jest zaangażowany w sprawy dzieci, robi karierę i jeszcze rozwija własne pasje.
Wracamy do tego, że nasze myślenie to „albo−albo”, nie ma opcji „i to−i tamto”. W głębi siebie każdy czuje, że nie chodzi o to, żeby mieć jedną połówkę pomarańczy, wszystko jedno lewą czy prawą, tylko całą. W elastycznym systemie jest przepływ – różne osoby w różnych momentach wymieniają się rolami. Wtedy system jest płynny i się rozwija.
Gdy patrzymy na historię rodziny, dostrzegamy pewien matematyczny wzór. Jak na dłoni widać, co wynika z czego. Problem polega na tym, że tego wzoru nie da się zastosować do przyszłości. Według fuzzy logic (rozmyta logika, gałąź rozwiniętej matematyki), jeśli wydaje ci się, że masz jasność w danej sprawie, to znaczy, że upraszczasz, że czegoś nie uwzględniłeś, redukując sprawę do prostego systemu „tak−nie”.
Powody, dla których bycie czarną owcą w rodzinie nie jest złe
- Czarna owca walczy o to, kim chce być. Właśnie dlatego, że ktoś taki odstaje do przyjętych norm, wyróżnia się na tle ułożonej rodziny, jest wyjątkowy. Nie starając się być poprawnym, czarna owca nie pozwala na manipulowanie sobą, nie ma potrzeby spełniać oczekiwań innych osób, nie dopasowuje się na siłę do ogółu. Taka buntownicza osoba dobrze wie, kim chce być i nikt nie ma na to wpływu.
- Żyje harmonijnie. Czarna owca żyje tak, jak chce i dlatego wieczorami kładzie się spać z czystym sumieniem. Żyje w zgodzie z samym sobą, nie poddając się presji społecznej.
- Idzie pod prąd. Czarna owca ma charakter buntownika i nie podąża za innymi. To indywidualista, nie zmusza się do dopasowywania się do schematów i żyje lepiej. Idzie tam, dokąd chce, a nie dokąd pokierują go inni.
- Wie, czym jest wolność. Czarna owca wypełnia swoje obowiązki na tyle, na ile powinna, nie traci czasu i energii na dogadzanie otoczeniu. Szanuje możliwość wolnego wyboru, a życie na własnych zasadach daje jej komfort psychiczny, którego czasem brakuje tym, którzy za wszelką cenę starają się zasłużyć na uznanie innych osób.
Zapraszamy na nietuzinkowy utwór naszej przyjaciółki z Głęboka Świadomość, który świetnie nakreśla temat. To dla was CZARNE OWCE ❤️