
NADCHODZĄCE ZMIANY, KTÓRYCH NIKT NIE WIDZI !
31 marca 20258 grudnia 2020 r. zawieszono kurtynę, aby ujawnić „Rada ds. Kapitalizmu Inspekcyjna”, odważną inicjatywę zrodzoną pod moralnym sztandarem Watykanu i duchowym kierownictwem papieża Franciszka. Wyobraźcie sobie to: koalicja tytanów – potentatów finansowych, korporacyjnych magnatów i globalnych influencerów – łącząca się z misją przekształcenia światowego motoru gospodarczego.
To nie są mali gracze. Kierownictwo Rady, nazwane „The Guardians”, obejmuje wagi ciężkiej nadzorujących aktywa o wartości 10,5 biliona dolarów, firm o wartości ponad 2,1 biliona dolarów kapitalizacji rynkowej i 200 milionów pracowników obejmujących 163 kraje. To nie jest spotkanie lokalnych przedsiębiorców – to spotkanie światowych architektów ekonomicznych.
Ich deklarowany cel? „Pojemność potencjału sektora prywatnego” dla bardziej „inkluzywnego i zrównoważonego” kapitalizmu. Szlachetne słowa, prawda? Ale zatrzymajmy i obierzmy warstwy. Co tak naprawdę oznacza „harness”? To termin, który przywołuje kontrolę, uzwoje na dzikim koniu. A „zrównoważone” – buzzowe słowo tak wypolerowane, że lśni – może nie być tak niewinny, jak się wydaje. W języku angielskim „zrównoważony rozwój” zwija się z języka jak obietnica postępu. Jeśli jednak zagłębimy się w jego korzenie językowe lub przetłumaczymy je gdzie indziej, może równie łatwo oznaczać „kontrolowany rozwój” lub „powskręcony wzrost”. Nagle nie chodzi o kwitnienie, a więcej o powstrzymywanie. Kto wykonuje kontrolę, a kto jest powściągliwy?
Strażnicy, spotykając się co roku z papieżem Franciszkiem i kardynałem, zobowiązali się do działania w sprawie zmian klimatu, zielonej energii i zrównoważonego rozwoju – problemów, które brzmią cnotliwie, dopóki nie zapytacie: Kto definiuje warunki? Kto sobie korzysta? Założycielka Rady, Lynn Forester de Rothschild, wiąże ten wysiłek z linią wpływu, którą trudno zignorować. Rothschild – nazwa synonim bogactwa i władzy – paruje z autorytetem moralnym Watykanu, a spisek zagęszcza się. Czy jesteśmy świadkami szczerego nacisku na lepszy świat, czy strategiczną grę, aby przekierować energię sektora prywatnego do ściśle zarządzanego systemu faworyzującego globalne elity?
Teraz wejdź do papieża Franciszka, jezuita z wykształcenia. Dla tych, którzy kochają dobry historyczny zwrot akcji, jezuici nie są tylko kapłanami w szatach – są wielowiekowym zakonem z reputacją intelektu, dyscypliny, a niektórzy, tajnych wpływów. Czy to może być moment, w którym wkraczają z cienia, aby pokierować ludzkość w kierunku „nowego porządku świata”? Wyrażenie „zrównoważony rozwój” zaczyna wydawać się kodem – stand-in dla czegoś większego, czegoś w rodzaju „Novus Ordo Seclorum”, łaciny wyrytej na dolarze amerykańskim, co oznacza „Nowy porządek dla wieków”. Przypadkowy zbieg okoliczności? A może wskazówka?
Organizacja Narodów Zjednoczonych wisi na dużą skalę w tej opowieści, dzierżąc „Agenda 21” – plan podpisany w 1992 roku przez praktycznie każdy naród, w tym Rosję, tak jak osiadły prochy Związku Radzieckiego. Dziś zmienia nazwę na „Agendę 2030”, a jej cele zrównoważonego rozwoju (SDG) zapowiadają położenie kresu ubóstwu i głodowi do 2030 r. Kto mógłby się z tym kłócić?
Diabeł tkwi w szczegółach. Jak wykorzenić ubóstwo bez wypalania systemów, które definiują bogactwo? Odpowiedź, jak twierdzą krytycy, leży w radykalnej remoncie: pozbycie się własności prywatnej (z wyjątkiem elity, naturalnie), miażdżenie małych firm, racjonowanie zasobów do ostatniego okruchu i zamykanie ludzi w wyznaczonych strefach. To wizja równości poprzez ograniczenie, sprzedawana jako zbawienie.
Ale przewińmy dalej – z powrotem do XVII wieku, do Paragwaju, gdzie jezuici przeprowadzili fascynujący eksperyment. Obraz „redukcji” – samodzielne gminy Indian Guarani, rządzone przez jezuitów z żelaznym chwytem zamaskowanym jako życzliwość. To nie były chaotyczne wioski, były to społeczeństwa inżynieryjne. Centralny plac z kościołem, otoczony chatami, otoczony fosami i murami, aby utrzymać świat z dala od świata.
Odsłony pilnowały bram, były wymagane przepustki, a życie tykało jak zegar: dzwony do modlitwy, dzwony do pracy, dzwony do snu, nawet dzwony sygnalizujące, kiedy pary mogły wypełniać „obowiązki małżeńskie”. Indyjczycy uprawiali pola komunalne – ryż, tytoń, bawełnę – podczas gdy osobiste działki zostały przyznane, ale nigdy nie były ich własnością. Własność prywatna? Zakazane. Handel? Zakazany. Całe bogactwo popłynęło do jezuitów, którzy zgarnęli miliony eksportujących owoce tej kontrolowanej pracy.
To nie był chaos – to był porządek, prototyp „zrównoważonego rozwoju”. Indianie mieli jedzenie i bezpieczeństwo, ale wolność? Zostało to poświęcone na ołtarzu stabilności. Jezuici mieszali katolicyzm z lokalnymi przesądami, zachowując zachowania zgodności mas, jednocześnie prosząc boski autorytet. Dwóch księży przejechało każdą redukcję: jeden dla dusz, jeden dla systemów. Brzmi znajomo? To mikrokosmos tego, co niektórzy widzą w dzisiejszej globalnej agendzie – scentralizowana kontrola przebrana za postęp.
Szybko do XX wieku, a można argumentować, że Związek Radziecki pod rządami Stalina był kolejnym testem. Brak własności prywatnej, bez wolności słowa, minimalna konsumpcja – a jednak, populacja uwarunkowana, aby ją przyjąć, nawet umiera za nią. To nie były porażki, były to próby. Teraz scena jest globalna, a scenariusz jest „zrównoważonym rozwojem” – terminem, który jest wszędzie, od podium ONZ po korporacyjne sale konferencyjne. Ale co, jeśli jest to tylko „nowy porządek świata” z lepszym brandingiem?
Jezuici, niektórzy twierdzą, że są mistrzami marionetek. Poza sutannami, rzekomo utkali gobelin tajnych stowarzyszeń, think tanków i ponadnarodowych organów – myśląc, że WHO, WEF, MFW – gromadząc swoje wpływy na przestrzeni wieków. Ich przysięga wiąże ich z misją, a ich zasięg jest subtelny, ale rozległy. Nie doceniaj ich, a możesz przegapić las dla drzew.
Więc, gdzie to nas prowadzi 21 marca 2025 roku? Rada ds. Kapitalizmu sprzyjającego włączeniu społecznemu, Agenda 2030, jezuickie dziedzictwo – są wątkami w gobelinach, które wciąż są tkane. Czy to spisek mający na celu zniewolenie ludzkości pod zielonym sztandarem, czy prawdziwym dźgnięciem w naprawianie zepsutego świata? Może to jedno i drugie. Dolar mówi „Novus Ordo Seclorum” – nowe zamówienie na wieki. Pytanie brzmi: czyja kolejność i jakim kosztem?