PO CO STAROŻYTNI WYBUDOWALI SIECI MIĘDZYKONTYNENTALNYCH TUNELI ?
5 maja 2020ZOSTALIŚMY ZAPROGRAMOWANI NA LĘK I STRACH – JAK PRZEŁAMAĆ KOD MATRIXA.
6 maja 2020Pradawne cywilizacje zostawiły na tej planecie wiele zagadkowych śladów swojej bytności. Jako Polacy i ziemianie tej epoki, mamy możliwość zapoznać się z jej szczątkami, z ogromną ilością niezwykłych pozostałości, które wskazują na gigantyczną tajemnicę istnienia tamtej ludzkości, tajemnice które posiadała poprzednia cywilizacja wyrażały się w znajomości rzeczywistości, złożonej z wielu wymiarów. Te niezwykłe tajemnicze budowle, znaki i szczątki prastarej nauki, pozostałe po potopie, są świadectwem, że poprzednia cywilizacja przenikała wielowymiarową rzeczywistość bardziej niż nasz establiszment naukowy jest zdolny przyznać.
Obecna cywilizacja cierpi na amnezję popotopową, która objawia się w wielu dziedzinach tzw. nauki. Ewolucjonizm zbiera szerokie żniwo w postaci wyparcia życia religijnego, duchowego, doświadczeń z pogranicza rzeczywistości, aż po zaprzeczenie o istnieniu Super Istoty Duchowej – osobowej, mającej moce do robienia rzeczy niemożliwych, do materializacji światów, stwarzania życia, oraz do przekazywania innym istotom uczuć wyższych, wreszcie nasza obecna cywilizacja wypiera istnienie świata duchowego, zwanego w naszej europejskiej cywilizacji – Niebem. Jesteśmy jako dzisiejszy rodzaj ludzki potomkami niezwykłych istot, stworzonych przez Tą Nadistotę. Nasze DNA było i prawdopodobnie ciągle jest manipulowane przez niepoznane byty z innych wymiarów-światów.
Dla tych z was, znających badania rzetelnych naukowców odnośnie drastycznych zmian klimatycznych występujących po potopie, będzie on trochę jaśniejszy, to co zobaczycie w tych wideo wprawia w zdumienie. Należy zadać pytanie co takiego mają w swoich archiwach wywiad satelitarny USA ? Posiadają oni satelity zdolne penetrować grunt do kilku metrów pod powierzchnię. Wagę tych satelitarnych znalezisk pozostawiam do państwa oceny.
W internecie znajduje się kilkanaście filmów Google Earth o dziwnych znaleziskach, jednak w ocenie większości badaczy są one fotomontażami komputerowymi, co jak wiemy jest zmorą naszych czasów. Musimy wspomnieć, że są podejrzenia o wymazywaniu najbardziej szokujących znalezisk archeologicznych dokonanych dzięki satelitom, to co tu jest zaprezentowane daje nam przedsmak przyszłych odkryć. Czasami te pozostałości wyglądają jakby ktoś z nich usunął cale budowle-budynki, a w ich miejscu zieje „dziura”, często zalana wodą.
Fala powodziowa mogła mieć różną siłę i prędkość przepływu, w różnych miejscach zniszczenia mogą wyglądać różnie, możliwe że czasami potop zabierał całe budowle pozostawiając albo fundamenty, albo wgłębienia. Ludzie którzy zasiedlali potem te tereny, adaptowali te budowle do swoich wierzeń,do swoich możliwości umysłowych, duchowych. W filmie pojawiają się prawdopodobnie pozostałości zaawansowanej techniki uprawnej,
lub takie formy
Badacze sugerują, że zostały te strefy przejęte przez przybyłą na te tereny ludność i zaadoptowane do ich potrzeb, co jest wysoce prawdopodobne oglądając dowody zdjęciowe oraz niezwykłe geometrie tych specjalnych terenów, dodatkowo szokujące, wielokilometrowe „konstrukcje” na dnie oceanów. Skala tych pozostałości oraz „inność” tamtego świata wprawia w osłupienie, Ziemia i jej historia to coś niezwykłego, ilu z was jest w stanie ją zaakceptować ?! Latające Vimany, wojny hinduskich bogów i ich broń przypominająca broń nuklearną wraz z pozostawionymi kraterami powybuchowymi.
Synowie Boży zapładniający ludzkie kobiety, zniszczenie Sodomy i Gomory ogniem z nieba, manipulacje ludzkim DNA, materializujący się Aniołowie, sześcio palczaste istoty o wzroście 2.5-3.5 metra, prowadzenie Izraelitów przez Świetlistego Anioła w czasie nocy i otoczonego mgłą w czasie dnia, rozstąpienie się morza i przejście Izraelitów na drugi brzeg, „ludzie” z większymi czaszkami, z innym kształtem czaszek, technologia maszynowa zastosowana do budowy piramid z Giza oraz Ameryki południowej, zaawansowana wiedza matematyczna, a zwłaszcza geometryczna, broń laserowa- termiczna zastosowana w starożytnej Ameryce… Jeżeli myślicie, że coś wiecie o Ziemi i jej historii to naprawdę żyjecie w „oblivionie” Jak się w tym wszystkim rozeznać ? Jest tylko Jeden, Ten Prawdziwy, On opowiadał największe tajemnice od założenia świata !
Co przedstawiają te trzy zdjęcia ?! Czy jest to opuszczone lotnisko obecnej cywilizacji przykryte zwykłą lokalną popowodziową warstwą gleby ? Czy może starożytna konstrukcja, przykryta warstwą gleby Biblijnego potopu ? Dunhuang w prowincji Gansu, Chiny
Gdy klikniecie państwo na zdjęcie numer 7 to okaże się, że w konstrukcji z prawej strony, która jest najprawdopodobniej działalnością Chin, występują ślady pojazdów dookoła tego „lotniska”, co świadczyć może o jakiejś działalności serwisowej czy innej, mającej na celu działanie obok tego „czegoś” przypominającego lotnisko. Natomiast brak jakichkolwiek śladów dookoła tej konstrukcji z lewej strony jest wysoce dziwny, stare ślady powodziowe występujące na konstrukcji z lewej są wysoce podejrzane, i mogą wskazywać na „starożytne pochodzenie” tego „lotniska”
…a zaraz obok znajdują się te „konstrukcje” ! też przykryte warstwą gleby naniesionej przez wodę, wodę obecnego czasu czy Biblijnego potopu ?! Dunhuang w prowincji Gansu, Chiny
To jest zdjęcie z innej konstrukcji, położona jest gdzieś w Ameryce południowej, dziwne podobieństwo do tych z Chin…
No i to ! Czym są te „konstrukcje” znajdujące się pod wodą ? Przypominają piramidy z Ameryki południowej.
Przedstawione poniżej zdjęcia mogą być znaczące w badaniach nad cywilizacją przedpotopową i jej zaawansowaniem technologicznym. Polska i Polacy to niezwykły naród, posiadający wielki duchowy potencjał. Wierzę, że jako spadkobiercy tamtej ludzkości, jesteśmy w stanie zaakceptować historię przedpotopową taką jaką ona jest, może nawet bardziej niż inne Narody. Chciałbym przedstawić tu dowody na zastosowanie jakiejś techniki maszynowej przedpotopowych Ziemian. Fakty w postaci zdjęć satelitarnych, czy odkryć archeologicznych przemawiają coraz bardziej za twierdzeniami o niezwykłej historii Ziemi i jej mieszkańców.
Dziwność świata przedpotopowego możemy podziwiać w tajemniczych pozostałościach popotopowych, w niezwykłych budowlach tamtego świata. Takimi „konstrukcjami” są tajemnicze pozostałości z terenów dzisiejszej Afryki. Część badaczy określiła je jako kanały irygacyjne, ich gigantyczna wielkość wskazywać by mogła na jakąś technologię ukrywajacą się za tak gigantycznym przedsięwzieciem.
Oto zdjęcie ogromnego systemu nawadniania w Republice Południowej Afryki. Obejmuje on swoim zasięgiem teren o powierzchni około 386.000 km. kwadratowych . Przecina 3 kraje , i jest większy niż stan Texas. Łączna długość tych „kanałów to około 386.000 km. (386 tysięcy kilometrów), wydają się być powiązane z techniką nawadniania ziemi lub starożytną metodą gospodarowania glebą i jej zasobami biomasy. Kanały te są w odległości około 1km od siebie, wiele z nich ma długość około 966 kilometrów ! Jest to przykład niezwykłej czy wręcz szokującej inżynierii planetarnej, którą wielu nazywa terraformacją. Jest to dzieło przedpotopowych specjalistów od upraw roślinności na niespotykaną skalę ! Zapewne większość z was wie, że przedpotopowa ludzkość była całkowicie vegatariańska.
„… I rzekł Bóg: Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem…” Ks. Rodzaju 1:29
„Kanały” te potwierdzać by mogły potrzebę upraw roślin jadalnych na skalę występujacą tylko w filmach z gatunku sci-fi. Wielu z dzisiejszych agronomów kiwa z zadumą głową gdy dowiaduję o skali takiego przedsięwzięcia. Gdybyśmy chcieli przeliczyć koszty budowy takiego systemu nawadniania dla obecnej ludzkości, to musielibyśmy przyjąć porównawczo, iż budowa cztero pasmowej autostrady na długości jednej mili byłaby cenowo odpowiednikiem takiego przedsięwzięcia na długości jednej mili starożytnego kanału.
Cena dzisiejszego odcinka jednej mili autostrady o czterech pasmach wynosi około 1.5 miliona dolarów, co w przeliczeniu kosztowało by dzisiejszą cywilizację (gdyby chciała powtórzyć ten agrotechniczny wyczyn) około 360 miliardów dolarów !!! Szacuje się, że teren tan miał powierzchnię 153 milionów hektarów ! Jeżeli przyjmiemy, że na jeden hektar przypadało 8 pracowników obsługujących uprawy, to całkowita liczba zatrudnionych, zajmujaca się tym „ogrodem”, wyniosła by 1.2 miliarda ludzi !!!
chybaże zatrudniano roboty i stosowano Vimany ?!
Poniższe zdjęcia przedstawiają starożytne tajemnicze miejsca, możliwe że to po prawej jest starożytnym lądowiskiem jakiegoś typu, choć niekoniecznie nim musi być:
(…)Kandżilal, który przeanalizował najstarsze zabytki literatury wedyjskiej twierdzi, że wynika z nich, iż przed obecną cywilizacją istniała na Ziemi inna, bardziej zaawansowana. Zgodnie z hinduskimi mitami, jej rozsadnikami byli bogowie, którzy w wyniku konfliktu z demonicznymi Asurami musieli uchodzić na Ziemię. 33 niebian pod wodzą Agniego – boga ognia, po okresie tułaczki, dotarło do Indii. Kandżilal opiera swe wnioski na poglądach Sajany – znanego komentatora Wed z XIV w., który był zdania, że niebianie nawiązali stosunki z ludźmi właśnie podczas trwającej wojny. Po pokonaniu Asurów, 22 bogów wróciło do nieba (do nieba a nie na inną aplanetę ! patrz artykuły do których dałem dwa linki poniżej- dopisek mój), a reszta pozostała na Ziemi.
Zdaniem niektórych, wyobrażenia o wimanach narodziły się właśnie w tamtych czasach. Innymi słowy, bogowie – zaawansowane istoty pozaziemskie, które przybyły na Ziemię w zamierzchłej starożytności – przywieźli ze sobą latające machiny, które zostały upamiętnione w przekazach ustnych, a potem pisemnych. Takiego zdania był inny autor zajmujący się tą tematyką, dr Śrikumar W. Gopalakriszna, który tak pisał o śladach wiman w najsłynniejszych eposach:
„W ‘Mahabharacie’, a także ‘Bhagawatapuranie’ znajduje się opis wimany Salwy. Ten wielki pojazd wojskowego przeznaczenia mógł przenosić ludzi i broń, a Salwa dostał go od istoty imieniem Maja Danawa. Wspomniane teksty zawierają też wiele odniesień do mniejszych wiman – jednomiejscowych. Używali ich głównie bogowie lub bóstwa drugorzędne, ale nigdy ludzie” – pisze, dodając, że jedno z sanskryckich określeń bogów to „waimanikan” -„podróżujący wimanami”.
Latające smoki, niebiańskie pojazdy ogniste – te motywy występują we wszystkich mitach w Chinach, Indiach, Egipcie, Izraelu, Ameryce Środkowej i Południowej, a także w antycznej Grecji. Jednoznaczne, niezwykle szczegółowe opisy latających maszyn, baz kosmicznych i wojen toczonych między nimi występują w prastarych indyjskich Wedach. Krótki ustęp ze staroindyjskiego eposu Ramajana pokazuje, jak wielka jest dokładność tych opisów:
…Rama wsiadł do niebiańskiego pojazdu… i przygotowywał się do lotu. Wehikuł ten miał dwa piętra, wiele pokoi i okien. Kiedy pojazd uniósł się w powietrze, wydał przeciągły odgłos. Niebiański pojazd lśnił niczym ogień w letnią noc, podobny był do komety na niebie i jarzył się niczym czerwony ogień…
Również w Biblii przeczytać można wiele opisów obiektów latających i relacji o 'lotach’ poszczególnych proroków do różnych miejsc na Ziemi albo do określonych miejsc na firmamencie.
Opracowanie prof. Dileepa Kumara Kanjilala mówi o latających maszynach w starożytnych Indiach. Oto, co Kanjilal pisze o rodzaju napędu stosowanego w starożytnych, latających (kosmicznych) statkach:
„Jeden z opisanych (w Rigwedach – dop. mój) latających pojazdów bojowych napędzany był cieczami, których nazwy trudno dziś prawidłowo przetłumaczyć. Najbliższym odpowiednikiem słów madhu oraz anna są określenia „miód” oraz „płyn”.” A więc do napędu używano dwóch składników, tak jak paliwa i utleniacza we współczesnych napędach rakietowych, ale…
„Madhu oznacza w klasycznym sanskrycie tyle co miód, w słownikach porównywane jest też jednak do słowa soma, czyli „płynnej substancji”. Anna, co zazwyczaj oznacza ugotowany ryż, tutaj oznacza sfermentowany sok ryżowy. Chodzi prawdopodobnie o mieszaninę alkoholu i somy, którą przechowywano w zbiornikach i stosowano jako paliwo.”
Czy utleniaczem alkoholu mogła być „płynna substancja” podobna do „miodu”? To raczej ta „płynna substancja” mogła być paliwem, ale przecież alkohol nie może być utleniaczem. Oczywiście, że statek kosmiczny widziany przez Ezechiela nie musiał mieć napędu tego samego rodzaju, co opisany powyżej. Zresztą, w starożytnych tekstach, na które powołuje się prof. Kanjilal, opisanych jest wiele różnych typów statków latających, z różnymi rodzajami napędów. Były i takie, które „nigdy nie musiały nabierać paliwa” i takie, które poruszały się tak szybko jak myśl.
Oprócz pojazdów ratha były też wimana. Słowo to oznacza, między innymi, „ogień powietrzny”, ale także coś, „co wypełnia firmament pysznym blaskiem”, co „rozświetla całą okolicę”, co „zawiera płynną substancję” i zdolne jest nadążać za wschodami i zachodami Słońca i Księżyca. Pojazdy te poruszały się z hukiem równym gromowi. A Ezechiel wciąż pisze o „światłości chwały Pańskiej” i o „głosie poruszenia wielkiego”. Czytamy też:
Ezech 43,2: A oto chwała Boga izraelskiego szła drogą wschodnią, a głos miała jak głos wód wielkich, a ziemia się świeciła od majestatu Jego.”
Wygląd cywilizacji Ziemian przed potopem był nie tylko szokująco odmienny od naszej dzisiejszej, ale działy się tam w pewnym momencie rzeczy, których dzisiejsze elity nie chcą, byśmy o nich wiedzieli oraz byli świadomi.
A teraz najważniejsze, jakimi urządzeniami to wykonano ?! Ile urządzeń pracowało na tej gigantycznej „farmie” ? Przecież nikt nie będzie poruszał się pieszo, czy konno na odległościach rzędu 1000 kilometrów (słownie: tysiąca kilometrów) by doglądać i regulować zbiory. Przedsięwzięcie tych rozmiarów musiało (moim zdaniem) być prowadzone za pomocą niezwykłych maszyn ! Prawdopodobnie technologia Viman była tą, którą implementowano do tego rodzaju prac. Jest to jeden z najważniejszych dowodów dotyczących przedpotopowej globalnej populacji (jej liczebności) i tego, że byli cywilizacją vegeterian.
Cywilizacją mającą od początku charakter cywilizacji życia, zabijanie istot żywych, w tym przypadku zwierząt było oznaką upadku, niższej formy inteligencji, czy po prostu zła, które mogło by się przenieść na ludzi i ich zachowanie względem siebie, co obserwujemy dziś po potopie, gdy miliardy zwierząt hodowlanych jest zabijana w celach zarobkowych, a sam proces uśmiercania stał się tak normalny, że ludzie przenieśli go na swoje zachowanie względem siebie, traktując istoty ludzkie jak zwierzęta, a nie stworzone byty obdarzone Duszą.
Na początku ludzie byli wegetarianami, a ich zadaniem było uprawianie i doglądanie ogrodu Eden (Rdz. 2,15).
Uprawa roli stała się trudem i mozołem dopiero po upadku: „W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Rdz 3,19). Człowiek przestał być wegetarianinem, kiedy Noe, po wielkim oczyszczeniu świata z grzechu za pomocą wód potopu, został poinstruowany, by spożywał mięso (por. Rdz 9,3: „…Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko…”). Od tego momentu Bóg mówi o zwierzętach jako o stworzeniach obdarzonych płochliwością (Rdz 9,2), które „zostały oddane wam [rodzinie Noego] we władanie”.
Nie ma wątpliwości, że w świetle Biblii człowiek zajmuje pozycję nadrzędną, co jednak nie może być użyte do usprawiedliwienia rodzącego się w nim okrucieństwa. Widać to z wielu fragmentów Pisma Świętego, które uczą, by nie znęcać się nad zwierzętami. Pozwolenie na jedzenie mięsa otrzymaliśmy od Stwórcy i jest one nam dane w jakimś celu, jednak jako istoty duchowo-materialne aspirujące do wyższych światów i wyższego bytowania powinniśmy przemyśleć cywilizacyjne procedury hodowli i zabijania istot zamieszkujących ten sam świat. Pozostałości „systemu irygacyjnego” możecie państwo odnaleść na znanej przeglądarce satelitarnej Google Earth, okolice Botswany. Współrzędne tej „konstrukcji” na Google Earth to 18 ° 51’32 .05 ” N, 21 ° 36’22 .11″ E.
Ile takich przedsięwzięć „rolniczych” było prowadzonych na kuli Ziemskiej przed kataklizmem ? Wiadomo, że inne ciekawe tereny rolnicze przedpotopowej cywilizacji wegeterian zostały odkryte w Ameryce południowej, a których zdjęcia zostały zaprezentowane w tym wpisie. Wiemy, że potop i jego gigantyczne osady błota pokryły znaczną część kontynętów, to co pozostało i tak wprawia w zachwyt nad ogromem prac prowadzonych przez tzw. „prymitywną” cywilizację starożytnych, a która okazuje się być niezwykle specjalistyczną i zaawansowaną pod wieloma względami. Jesteśmy tylko mglistym odbiciem tamtej długowiecznej ludzkości i jej osiągnięć. Ilu mieszkańców posiadała cywilizacja Ziemi przed potopem ? Badania niezależnych geologów potwierdzają występowanie jednego kontynętu, o czym wspominam w moich wpisach.
Ogród jest symbolem nieba, symbolem szczęścia wiecznego. Już na pierwszych kartach Biblii ogród Eden obrazuje stan łaski, przyjaźni człowieka z Bogiem, a także harmonii ze światem przyrody. W Biblii wymienionych jest ponad sto gatunków roślin, krzewów i drzew. WYOBRAŹ sobie, że przechadzasz się po rozległym ogrodzie. Nie jest on otoczony żadnym murem, zza którego docierałby zgiełk miasta. Nic nie mąci twojego spokoju. Nie dręczą cię troski, nie nękają żadne alergie ani inne choroby. Nic cię nie boli. Całym sobą możesz chłonąć piękno tego miejsca.
Sycisz oczy widokiem barwnych kwiatów i bujnych, zielonych traw. Podziwiasz strumień mieniący się w słońcu, grę świateł i cieni wśród gałęzi drzew. Czujesz, jak muska cię delikatny wiatr niosący słodkie zapachy. Dobiega cię szelest liści, plusk wody uderzającej o skały, melodyjny śpiew ptaków i brzęczenie zapracowanych owadów. Kiedy myślisz o takim miejscu, czy nie marzysz, żeby naprawdę się w nim znaleźć?
Na całym świecie mnóstwo ludzi wierzy, że mniej więcej tak wyglądała nasza kolebka. Od wieków wyznawcy judaizmu, chrześcijaństwa oraz islamu uczą się o ogrodzie Eden, w którym Bóg umieścił Adama i Ewę. Jak wynika z Biblii, rozkoszowali się oni szczęściem i spokojem. Żyli w zgodzie ze sobą, ze zwierzętami i z samym Bogiem, który dał im wspaniałą nadzieję na życie wieczne w tym cudownym otoczeniu (Rodzaju 2:15-24).
Swoje koncepcje pradawnego raju mają też hinduiści. Z kolei buddyści wierzą, że ich duchowi przywódcy, buddowie, władają światami przypominającymi raj. A w licznych religiach afrykańskich znane są opowiadania, w których można dostrzec wyraźne podobieństwo do relacji o Adamie i Ewie.
Jak widać, idea dawnego raju pobrzmiewa w wielu wyznaniach i tradycjach. Pewien historyk napisał:
„Liczne cywilizacje wierzyły w pierwotny raj, gdzie panowały doskonałość, wolność, pokój, szczęście, obfitość wszystkiego, brak przymusu, napięć i konfliktów. (…) Dlatego w zbiorowej świadomości rodziła się wielka tęsknota — tęsknota za rajem utraconym, ale nie zapomnianym — i potężne pragnienie, aby go odzyskać”
Czy te wszystkie historie mają wspólne korzenie? Czy tęsknota za rajem tkwiąca „w zbiorowej świadomości” ma źródło w czymś realnym? Czy ogród Eden naprawdę istniał i czy mieszkali w nim Adam i Ewa?
W dobie rozwoju nauki sporo osób szydzi z relacji o Adamie i Ewie, uznając ją za zwykłą legendę. Co zaskakujące, taki sceptycyzm propagują nawet duchowni. Twierdzą, że ogrodu Eden nigdy nie było i że jego biblijny opis to metafora, mit albo przypowieść.
To prawda, że Biblia zawiera przypowieści, w tym te najbardziej znane, opowiedziane przez Jezusa. Jednakże sprawozdanie o Edenie nie ma takiego charakteru — to doniesienie historyczne. Gdyby opisane w nim zdarzenia nigdy się nie rozegrały, to czy można by zaufać innym informacjom podanym w Biblii?
Skąd się biorą wątpliwości na ten temat? Do ich powstania przyczyniła się filozofia. Przez stulecia teolodzy spekulowali, że ogród Boży w dalszym ciągu gdzieś istnieje. Chrześcijaństwo pozostawało jednak pod wpływem filozofów greckich, takich jak Platon i Arystoteles, zdaniem których nic, co ziemskie, nie może być doskonałe — doskonałość jest zastrzeżona tylko dla niebios. W rezultacie teolodzy uznali, że pierwotny raj musi być gdzieś bliżej nieba. Część z nich utrzymywała, że leży na niezwykle wysokiej górze, której szczyt znajduje się poza zasięgiem ziemskiej niedoskonałości. Inni umiejscawiali go na biegunie północnym lub południowym, a jeszcze inni — na księżycu albo w jego pobliżu. Nic więc dziwnego, że wokół relacji o Edenie narosła baśniowa otoczka.
Wielu współczesnych naukowców uważa wszelkie teorie dotyczące położenia geograficznego Edenu za nonsensowne i twierdzi, że takie miejsce nigdy nie istniało. Przyjrzyjmy się jednak bliżej biblijnemu opisowi raju. Księga Rodzaju 2:8-14 zawiera sporo informacji dotyczących tego ogrodu. Był on usytuowany na wschodzie regionu o nazwie Eden. Nawadniały go wody rzeki, która rozdzielała się na cztery odnogi. Biblia wymienia nazwy tych odnóg i krótko nadmienia, którędy płynęły. Ale badacze, którzy kierowali się tymi informacjami, próbując wyznaczyć położenie pradawnego raju, do niczego nie doszli — jedynym rezultatem ich wysiłków były niezliczone, na dodatek sprzeczne ze sobą teorie.
Zdarzenia w ogrodzie Eden, o których mówi Biblia, rozegrały się około 6000 lat temu. Opisał je Mojżesz, który mógł korzystać z przekazów ustnych albo nawet z istniejących już dokumentów. Trzeba jednak pamiętać, że swą relację sporządził jakieś 2500 lat po fakcie. Eden należał już więc do zamierzchłej przeszłości.
„Historia o stworzeniu Adama z prochu ziemi, a Ewy — z żebra mężczyzny wydaje się niewiarygodna”. Współczesna nauka potwierdza, że pierwiastki, z których składa się ciało ludzkie, jak choćby wodór, tlen czy węgiel, występują też w skorupie ziemskiej. Ale jak doszło do tego, że powstał z nich człowiek?
Nie ma żadnego dowodu, że jakaś forma życia powstała przez przypadek — lub że w ogóle coś takiego jest możliwe. Wręcz przeciwnie, budowa żywych organizmów stanowi niezbite świadectwo, iż są one dziełem inteligencji znacznie przewyższającej ludzką ! Dlaczego starzejemy się i umieramy? Adam i Ewa mieli żyć wiecznie ! Śmierć groziła im jedynie wtedy, gdyby wypowiedzieli Stwórcy posłuszeństwo. I rzeczywiście — w dniu, w którym podnieśli przeciwko Niemu bunt, zaczęli umierać (Rodzaju 2:16, 17; 3:19). Stali się niedoskonali…
Zamierzenie Super Istoty – Stwórcy ludzi nie ma nic wspólnego z mglistymi, abstrakcyjnymi koncepcjami teologów. Jest bardzo realne. Podobnie jak ogród Eden był rzeczywistym miejscem na ziemi, zamieszkanym przez ludzi i zwierzęta.
Kolejne elementy układanki przedpotopowej działalności cywilizacji wegeterian. Konstrukcje znajdujące się u wybrzeży USA lub na lądzie kontynentu Ameryki. Ich rozmiar oraz równość wskazują na działalność maszynową.
Starożytne – niezwykle tajemnicze zdarzenia globalnych zmian.
(…)Pisarz rzymski Solinus (III lub IV wiek) opisuje mity ludów, żyjących na południowej granicy Egiptu. Te starożytne przekazy mówią o różnym od dzisiejszego biegu Słońca. Za czasów przodków Słońce miało zachodzić tam, gdzie wcześniej wschodziło. Chińczycy też piszą o nowym porządku. Dopiero od tamtej pory gwiazdy poruszają się ze wschodu na zachód. Velikovsky stwierdza, że znaki chińskiego zodiaku ustawione są w odwrotnej kolejności, niżby to wynikało z obecnego biegu Słońca. Również w Grecji mamy informacje o odwrotnym ruchu gwiazd i Słońca.
Grecki tragik Eurypides (ok. 485-406 rok p.n.e.) pisze w Elektrze o poruszających się wstecz gwiazdach i o podobnej zmianie kierunku biegu Słońca. Ponadto pisał w Orestesie:
…słoneczny rydwan chyżo leci… zmieniając ku zachodowi wiodącą trasę po niebieskim sklepieniu tam, gdzie wstaje różowo jarząca się jutrzenka.
Inny Grek, filozof Platon (427-347 rok p.n.e.) w dialogu Polityk pisał o zmianie we wschodach i zachodach Słońca i innych ciał niebieskich. Ponadto kosmos miał się obracać w przeciwną stronę. Ten, kto stoi na Ziemi, nie zauważa ruchu własnej planety, tylko zdaje mu się, że to gwiazdy i kosmos się poruszają.
Ludy Ameryki Środkowej rozróżniały cztery przedczasowe Słońca, o czterech różnych torach ruchu, i nadawały im różne imiona, odpowiadające różnym okresom nieba. Również w Koranie mowa jest o dwóch wschodach i dwóch zachodach. Biblia, Talmud i inne źródła informują o zakłóceniach w ruchu Słońca w czasie exodusu, czyli wyjścia Żydów z Egiptu.
Grecki historyk Herodot (490-425 rok p.n.e.) w drugiej księdze Dziejów opisał rozmowy z egipskimi kapłanami, jakie prowadził podczas swojej wizyty w Egipcie. Opowiedziano mu, że było 341 pokoleń królów i że w tym czasie Słońce czterokrotnie wschodziło po stronie odwrotnej od normalnej. Dwukrotnie Słońce przebyło na niebie trasę, jaką my znamy, a dwukrotnie zaszło tam, gdzie dzisiaj wschodzi. Ten zapis wzbudził w XIX wieku wiele zażartych dyskusji. Jeżeli się założy, że przez całe swoje dzieje Ziemia jednostajnie obracała się wokół swej osi i krążyła wokół Słońca, to takich przekazów nie da się wytłumaczyć.
Egipskie teksty wielokrotnie i jednoznacznie poświadczają, że „południe stało się północą, a Ziemia się pochyliła” albo że gwiazdy przestały zamieszkiwać zachód i pojawiły się na wschodzie. Egipcjanie mieli też różne nazwy dla Słońca zachodniego i dla wschodniego. Czy opisy te dowodzą mocnych wychyleń w ruchu obrotowym Ziemi, a może nawet Ziemia wielokrotnie „koziołkowała”?
Na suficie grobu Senenmuta, budowniczego królowej Hatszepsut, znaleziono namalowaną starą mapę nieba, ze znakami zodiaku i innymi gwiazdozbiorami. Południowa część nieba przedstawiona została odwrotnie, a Orion wydaje się zmierzać na wschód, czyli w przeciwną niż normalnie stronę. Wszędzie zamieniono tu miejscami wschód z zachodem i północ z południem. Najwyraźniej mapa ta przedstawia niebo, jakie można było oglądać po odwróceniu biegunów.
W tym grobie jest jeszcze jedna mapa. Przedstawiony na niej układ ciał niebieskich odpowiada znanemu nam obrazowi, z tym że gwiazdozbiory są przesunięte. Nie da się wytłumaczyć tej różnicy zwykłym brakiem precyzji. Tradycyjna nauka dla pierwszego przedstawienia nie ma żadnego wytłumaczenia. W tym drugim przypadku po prostu ignoruje się różnice w pozycji gwiazd. A może jest to jednak mapa pochodząca z dawnych czasów, bo w ciągu 26 000 lat – podczas całego cyklu precesyjnego – w którymś momencie to przedstawienie odpowiadało układowi ciał na niebie. Jednak według naszego światopoglądu 20 000 ani 10 000 lat temu nie było jeszcze wysoko rozwiniętych kultur, które zapisywałyby ruch gwiazd na niebie.
Jeżeli uznamy oba przedstawienia za obrazy nieba uchwycone w momentach przed i po kosmicznej katastrofie, która doprowadziła do odwrócenia biegunów nieba, to obrazy te oddają stan nieba w określonym punkcie naszej przeszłości, odległym o zaledwie parę tysięcy lat. Przesunięty układ gwiazdozbiorów jest świadectwem wahnięć ziemskiej osi, która pochylona była wtedy pod innym kątem niż dziś. Objaśniałem już wcześniej, że wytrącony z równowagi wirujący bąk na początku „zatacza się” mocniej, a później te przechyły powoli maleją. Obecnie obowiązujący światopogląd zakłada, że we wszystkich epokach kąt nachylania osi ziemskiej był taki sam. Dlatego też nie potrafi wytłumaczyć ani dawnych, ani przyszłych zmian.
Oś ziemska
Przy nagłym przechyleniu osi ziemskiej obserwator stojący na Ziemi miałby wrażenie, że gwiazdy poruszają się wstecz, znikając za horyzontem. Również Słońce mogło zniknąć z pola widzenia albo przed wieczorem z powrotem znaleźć się w zenicie. Krótko mówiąc, nad jedną częścią Ziemi zapanowała dłuższa noc, podczas gdy nad inną dłużej świeciło Słońce.
Przy dużym odchyleniu osi dla obserwatora stojącego na półkuli odwróconej tyłem do Słońca kręci się ono w odwrotną stronę! W takiej sytuacji Słońce wschodzi nie na wschodzie, lecz na zachodzie. Może się to powtórzyć przy drugim i trzecim wahnięciu osi ziemskiej, zanim siły tarcia, wpływ grawitacji i bezwładność kosmosu nie doprowadzą do zmniejszenia się przechyłów. W tym okresie niemożliwe jest prowadzenie obliczeń kalendarzowych, bo powoli zmniejszające się wychylenie osi ziemskiej powoduje, że gwiazdy i planety naszego systemu poruszają się po zmieniających się torach.
Przed naszą erą na porządku dziennym zdarzały się korekty kalendarza. Nie wynikało to z niedokładności prowadzonych przez naszych przodków obserwacji i obliczeń torów przemieszczania się gwiazd i planet. Przyczyną był specyficzny, stale się zmieniający sposób poruszania się naszej Ziemi. Babiloński król Nabonassar nakazał w 747 roku p.n.e. wprowadzenie nowego kalendarza, co zostało spowodowane jakimś zdarzeniem astronomicznym, nieopisanym bliżej w starożytnych źródłach. Nie było to zaćmienie Słońca, jeżeli założymy, że Ziemia obracała się już wtedy jednostajnie.
Chaldejscy astronomowie mieli za zadanie dopasowywać używany kalendarz do zmieniającej się sytuacji. R.C. Thompson potwierdza to w swojej książce The Reports of the Magicians and Astrologers of Ninive and Babylon:
Z rozmaitych ustępów tablic astronomicznych wynika, że jednym z głównych zadań astronomów z Dwurzecza było obliczanie pór dnia i roku. Uczeni zadają sobie pytanie: jak ludzie specjalnie do tego celu zatrudnieni mogli popełniać tak poważne błędy.
W Biblii, w Księdze Izajasza (24, 18-20), czytamy:
…i zadrżą ziemi posady. Pęka, rozstępuje się ziemia, kruszy się i rozpada, trzęsie się i wstrząsom ulega. Ziemia drżąc, słania się -jak pijany i chwieje się niby lepianka…
Trudno trafniej opisać skutki katastrofalnego potopu i następstwa „chwiania się” ziemskiej osi.
„…Powstające z topniejącego lodu masy wody wprawdzie mogły poruszać kamienie, ale w żadnym razie głazy o rozmiarach wielu metrów nie zostałyby wówczas tak dokładnie wygładzone i zaokrąglone. Za to straszliwy potop, z falami kilometrowej wysokości, jak najbardziej był w stanie przemieszczać wielkie odłamki skalne na duże odległości. Taki proces można obserwować podczas silnych sztormów na oceanie. Na brzegu znajdują się prawie wyłącznie zaokrąglone kamienie. Głazy narzutowe, żwiry i piasek świadczą o działalności fal morskich, a nie zwartej pokrywy lodowej. Również warstwowe odkładanie się materiału odpowiada skutkom działania fal podczas wielkiego potopu.
Z tych względów Velikovsky zauważa:
Skłaniamy się ku opinii, że głazy narzutowe i glina morenowa nie zostały naniesione przez lód, ale przez potężne fale powodziowe, wywołane zmianami rotacji ziemskiej; tym sposobem znaleźlibyśmy wyjaśnienie dla moren, które ciągną się od równika ku wyższym szerokościom geograficznym i ku większym wysokościom nad poziomem morza (Himalaje), a także od równika poprzez Afrykę ku biegunowi południowemu.
Wyjaśniałoby to zagadkę pasa lessów, ciągnącego się od Francji po Chiny. Należy uznać, że tu właśnie sięgały fale potopu. Moreny i pas lessów są wynikami tego samego zdarzenia-niszczycielskiego potopu. Osobne traktowanie tych dwóch zjawisk prowadzi do zafałszowania obrazu.
Antarktyda wolna od lodu na mapach Piri Reisa jest więc obrazem tego kontynentu z okresu przed potopem. Nie dalej jak 10 000 lat temu biegun południowy był wolny od lodu. Podczas potopu istniejące wówczas małe czapy lodowe na biegunach zaczęły topnieć, a przechylenie osi ziemskiej spowodowało, że rejon arktyczny przesunął się w kierunku Syberii i Alaski. Mróz w połączeniu z potopem doprowadziły do powstania klimatu arktycznego i epoki lodowcowej, która trwa do dziś. Tak, ciągle mamy epokę lodowcową! Istnieje związek między potopem, epoką lodowcową, przechyleniem się ziemskiej osi i nagłą zagładą prawie wszystkich istot żywych na Ziemi.
Leżące pod wodą starożytne miasta, a także zatopione kontynenty dowodzą, że niegdyś poziom oceanów był niższy. Za pewny fakt, uznawany też przez konserwatywnych naukowców, uchodzi stwierdzenie, że przed epoką lodowcową (potopem) poziom oceanu był niższy od obecnego o 100, a może nawet o 200 metrów. Topnienie czap lodowych podczas ostatniego zlodowacenia miało podnieść poziom wód do obecnego stanu. Jeżeli jednak w ogóle nie było epoki lodowcowej, tylko całkiem niedawno na skutek przechylenia osi ziemskiej nastąpiło intensywnie odkładanie się lodów, to powstaje pytanie: skąd pochodzi dodatkowa woda w oceanach? Dawni zwolennicy teorii potopu nie potrafiliby na to odpowiedzieć.
(…)W każdym bądź razie zdarzenie, które wywołało potop, doprowadziło do przechylenia osi ziemskiej, ewentualnie znacznie powiększyło jej dotychczasowe nachylenie. Ziemia zaczęła się „zataczać” (wpadła w ruch precesyjny). Poświadczają to znaleziska zakonserwowanych mamutów. Przechylenie ziemskiej osi rotacji o co najmniej 20 stopni (początkowo zapewne znacznie więcej ze względu na wywołany ruch wahadłowy) spowodowało szybkie przesunięcie się stref klimatycznych. Wywołane tym zdarzeniem zlodowacenie nie nastąpiło jednorazowo, ale zachodziło etapami, kolejnymi falami. Ta apokalipsa oznaczała koniec epoki mamutów na skutek nagłego oblodzenia Syberii i zachodniej części Alaski.
Natomiast na południowej półkuli lodem pokryła się Antarktyda.
Obecnie oś Ziemi odchylona jest od pionu (prostopadłego do płaszczyzny ziemskiej orbity wokółsłonecznej) o 23,5 stopnia. Ten przechył powoduje występowanie pór roku. Ziemia jest więc ustawiona trochę pochyło i zachowuje się jak wirujący bąk, którego oś obrotu wytrącona została z pionu działaniem jakiejś siły. W przypadku bąka wystarczy trącić go palcem, kiedy wiruje, a zacznie się zataczać.
Taki ruch nazywany jest precesją. Przedłużona oś Ziemi zakreśla na niebie krąg, zwany kręgiem precesji, który przebiega kolejno przez wszystkie dwanaście znaków zodiaku. Jeżeli oś ziemska uległa przechyleniu tylko raz, na skutek uderzenia asteroidy czy innego zdarzenia, to oznaczałoby, że wcześniej nie było pór roku. Czyżby ludzie przed potopem żyli w lepszych warunkach, bo nie było wtedy wcale zim, a najwyżej bardzo łagodne? W stałych warunkach klimatycznych zawsze byłoby w bród owoców i innych jadalnych darów przyrody. Może był to biblijny raj?
(…)W pobliżu Grand Junction (USA) znajduje się Dinosaur National Monument. Atrakcją tego parku jest skalna ściana, w której widoczne są szkielety dinozaurów. W jednej z hal przykrywających skały zwiedzający mogą oglądać przy pracy preparatorów, wydobywających ze skały skamieniałe kości. Co godne uwagi, szkielety te ułożone są prawie pionowo, jakby zwierzęta skamieniały na stojąco. Oznacza to, że dinozaury te musiały zostać bardzo szybko zakonserwowane, bowiem w innym razie procesy gnicia i rozkładu spowodowałyby, że kości znalazłyby się w układzie poziomym, dwuwymiarowym.
Licząca wiele metrów grubości warstwa skał otaczających szkielety nie mogła tworzyć się na przestrzeni tak długiego okresu, jak dotąd uważano. Ewolucyjni geolodzy niemal pionowe ułożenie dinozaurów tłumaczą całkiem inaczej. Góry miały powstać dopiero po wymarciu tych pradawnych zwierząt (kolejność całkiem prawidłowa), przy czym lita skała z pozycji poziomej wypchnięta została do pionu. Geolodzy sądzą więc, że zaszedł powolny proces fałdowania gór „na zimno”. Gdyby jednak tak było, większość gór i skał miałaby o wiele więcej spękań, bo zimna skała ma strukturę twardą, nie plastyczną.
Jeżeli na leżącą poziomo warstwę litej skały wywarty zostanie wielki nacisk, to skała ta zostanie w wielu miejscach rozerwana, ponieważ kamień wytrzymuje tylko niewielkie siły rozciągające. Aby zapobiec tego typu pęknięciom betonu, zbroi się go szkieletem stalowym, który przejmuje napięcia, powstające przy wyginaniu. W innym wypadku w miejscach największych napięć powstaną rysy. Szybkie uwięzienie kości w materiale skalnym i brak spękań w powyginanych warstwach świadczą o tym, że odkształcenia nastąpiły wtedy, kiedy ten materiał miał jeszcze konsystencję elastyczną. Jak zresztą inaczej kości znalazłyby się wewnątrz litej skały? Jest na to jedna odpowiedź: kiedy skała uwięziła w swoim wnętrzu kości, była miękka.
W taki sposób powstały też skamieniałe odciski ludzkich stóp, których wiek ocenia się na od 150 do 600 000 000 lat. Tego typu skamieniałości znaleziono w Kentucky i opisano w 1938 roku w „Science News Letter”. O podobnych odkryciach w Missouri donosili w 1822 roku Henry Schoolcraft i Thomas Benton w „American Journal of Science and Arts”. Sądząc po ich rozmiarach, również te ślady musiał pozostawić człowiek bardzo dużego wzrostu.
Według obecnego stanu wiedzy węgiel miał powstać miliony lat temu. Faktem jest jednak, że w różnych okresach i różnych miejscach na Ziemi w bryłach węgla albo w pokładach węglonośnych dokonywano niezwykłych odkryć. Znaleziono więc uwięziony w węglu naparstek. Donosi o tym J.Q. Adams w „American Antiquarian” z 1883 roku, w artykule pt. Eve 's Thimble (Naparstek Ewy). W czerwcu 1976 roku Henry Wiant w czasopiśmie „Creation Research Society Quarterly” opisał uwięzioną w węglu łyżkę. W tym samym czasopiśmie Wilbert Rusch opublikował w 1971 artykuł pt. Human Footprints in Rocks (Ślady ludzkich stóp w skałach). Opisał w nim zaskakujące odkrycie żelaznego kociołka wewnątrz bryły węgla.
John Buchanan opisał w 1853 roku wykonany przez człowieka przyrząd z żelaza, znaleziony w pokładzie węgla w okolicach Glasgow w Szkocji. W bloku trzeciorzędowego węgla znaleziono w 1885 roku sześcian o wadze 785 g z twardego stopu węgla, niklu i stali z niewielką domieszką siarki, który do 1910 roku był wystawiony w muzeum w Salzburgu. Kolejne niezwykłe znalezisko w złożu węgla to ośmiokaratowy złoty łańcuszek. Przypadek ten opisany został w lokalnej gazecie miasta Morrisonville w Illinois „Morrisonville Times” z dnia 11 czerwca 1891 roku.
Według informacji z czasopisma „Scientific American” z 5 czerwca 1852 roku w analogicznych warstwach znaleziono też naczynie ze srebrnymi elementami. Tę listę można ciągnąć dalej, bo znajdowano najróżniejsze obiekty (np. dzwonek z brązu albo rośliny z młodszych epok dziejów Ziemi) w miejscach, w których odkrycia tego typu nie powinny występować. W dodatku wszystkie te wytworzone przez człowieka przedmioty muszą być starsze od węgla, w którym zostały uwięzione…
…Jeżeli więc założymy, że choć jedno znalezisko jest prawdziwe, należy stworzyć nową, całkiem inną teorię. Ponieważ obiekty uwięzione w skale czy węglu muszą być starsze od otaczającego je materiału, możliwy jest tylko jeden wniosek: skały są dużo młodsze, niż dotąd zakładano i w momencie, kiedy dany przedmiot został w nich uwięziony, musiały mieć miękką konsystencję. Na skutek jakiegoś kataklizmu, globalnego potopu, znaleziska przeze mnie opisane znalazły się wewnątrz miękkiego lub płynnego materiału. Zdarzenie to musiało zajść całkiem niedawno. W takim przypadku sprzeczność chronologiczna znika. Autentyczność opisanych znalezisk nie stanowi w takim razie zagadki, jest zjawiskiem naturalnym.
Wynikałoby jednak z tego, że skorupa ziemska jest dużo młodsza, niż dotąd zakładano (jeżeli założymy, że zdarzenia te miały charakter globalny). Nie mogło też być ewolucji. Na powstawanie gatunków po prostu zabrakłoby czasu! Jest to logiczny, nieodparty wniosek! Jeżeli jednak nie było ewolucji, nasuwa się pytanie: skąd pochodzą wszystkie wysoko rozwinięte istoty żyjące? Odpowiedź jest tylko jedna: ktoś je stworzył.
Za tym, że świat jest stary (co geologia uważa za dowiedziony fakt), przemawia tylko przyjęta w nauce chronologia, którą jakoby jednoznacznie potwierdzają metody datowania względnego i bezwzględnego. Znane są poszczególne ery w dziejach Ziemi, nadano im nazwy takie jak neozoik, mezozoik, paleozoik czy kryptozoik, dokładnie ustalono okresy ich trwania. Jeżeli jednak zdarzył się globalny potop, to naukowe metody datowania w odniesieniu do obiektów, które mają ponad 5000, nie więcej jednak niż 10 000 lat, muszą być błędne. Można poddać krytycznej analizie datowania geologów i wykazać, że podstawy takich datowań są błędne. To by jednocześnie oznaczało, że cały znany nam przebieg dziejów Ziemi trzeba uznać za z gruntu błędną teorię, a nawet zwykłe zmyślenie.(…)
Przy datowaniu metodą węgla radioaktywnego dla tego samego obiektu uzyskuje się często różne wyniki. Przy czym wcale nie są rzadkością wyniki całkiem absurdalne.W czasopiśmie „Science” opisano datowanie muszli pewnego mięczaka. Metodą węgla radioaktywnego jej wiek określono na 2300 lat. Był tylko jeden mały problem: chodziło o muszlę osobnika obecnie żyjącego. W innym przypadku wiek muszli żyjącego ślimaka oceniono na 27 000 lat.
(…)Podstawą kontrowersyjnej metody węgla radioaktywnego jest rozpad radioaktywnej odmiany pierwiastka węgla, odkryty w 1947 roku przez Willarda Libby’ego. Wszystkie organizmy pobierają w procesie wymiany materii niewielkie ilości radioaktywnego izotopu węgla (symbol chemiczny C). Izotop 14C powstaje w wyższych warstwach atmosfery na skutek oddziaływania silnego promieniowania kosmicznego na azot i unosi się w powietrzu, którym oddychamy. Śmierć organizmu oznacza, że izotop przestaje być absorbowany. Radioaktywne atomy, wchłaniane do momentu śmierci, ulegają później rozpadowi w określonym czasie, zwanym okresem połowicznego rozpadu. Dla węgla 14C okres ten wynosi 5730 lat. Po dwóch takich okresach – w tym wypadku po 11 460 latach – poziom izotopu to już tylko 25% wartości wyjściowej. Po dwa razy dłuższym okresie (tj. po prawie 23 000 lat) ilość izotopu to tylko 6,25% ilości pierwotnie nagromadzonej w ciele. Datowania dla okresów powyżej 20 000 lat nie mogą być dość dokładne, bo procentowy udział izotopu staje się zbyt mały.
Gdyby przed potopem atmosfera była inna, z mniejszą zawartością węgla, to pomiary zdecydowanie zawyżałyby wiek. Wiadomo na przykład, że ze względu na nienaturalnie wysoki poziom węgla w roślinach rosnących przy autostradach (przez spaliny), ich datowanie daje fałszywe wyniki. Może więc zaistnieć wiele zdarzeń, które mniej lub bardziej szkodzą warstwie ozonowej i zmieniają poziom promieniowania kosmicznego, co prowadzi do gwałtownego zwiększenia produkcji węgla radioaktywnego. Z tych względów datowania metodą węgla radioaktywnego dla starszych okresów coraz bardziej poddaje się w wątpliwość.
Przy tej metodzie łatwo o wielkie błędy pomiarowe. Tylko dla ostatnich 5000 lat metoda węgla radioaktywnego daje przydatne wyniki, z poziomem błędu około 10%. Do tych wątpliwości związanych z techniką pomiaru dochodzą inne czynniki, które całe te datowania stawiają pod znakiem zapytania. Podobne wątpliwości dotyczą wszystkich innych metod datowania, np. „magnetostratygrafii, która opiera się na paleomagnetyzmie skał magmowych i osadowych”. Tą metodą można rzekomo uzyskać datowania sięgające ponad 50 000 lat wstecz. Jednak również w tym przypadku nie znamy tempa przyrastania skał i intensywności magnetyzmu, jaki panował na Ziemi, kiedy skały stygły. Wszystkie opisane metody datowania są niedokładne, bo po prostu nie znamy warunków, jakie panowały w przeszłości w różnych miejscach. Ciągle próbuje się obecne stałe parametry środowiska przenosić (podpierając się teoriami jednostajności Darwina i Lyella) w przeszłość.
Od jakiegoś czasu niektórzy naukowcy zaczęli podchodzić krytycznie do kwestii metod datowania. Żaden człowiek nie obserwował dotąd tworzenia się skał (wyjątkiem jest tylko stygnięcie roztopionej lawy). Wszystkie objaśnienia procesów powstawania – właściwie należałoby mówić o procesie spajania pierwotnych komponentów mineralnych – są więc niemal bez wyjątku hipotezami. Ponieważ normalnie do spojenia luźnego materiału skalnego konieczna jest wysoka temperatura i ogromne ciśnienie, występowanie na powierzchni skał metamorficznych (powstałych podczas przekształcenia skał osadowych lub magmowych np. z wapienia pod ciśnieniem krystalizuje marmur) geologia może tłumaczyć tylko potężnym procesem cyrkulacji w obrębie skorupy ziemskiej.
Takie skały miałyby powstawać kilkadziesiąt kilometrów pod powierzchnią, na skutek panującego tam ciśnienia i temperatury. Czyli najpierw, na skutek przesunięć w skorupie ziemskiej, musiały zostać wciśnięte głęboko w dół. po czym znowu wypchnięte na powierzchnię. Karkołomna i – wobec założenia niezmiennych warunków w przeszłości – wysoce nieprawdopodobna podróż, którą wymyślono tylko po to, żeby wytłumaczyć konieczne dla spajania skał ciśnienie. Na powierzchni Ziemi, w znanych nam warunkach atmosferycznych, nie jest możliwe powstanie litej skały z luźnego materiału, bo potrzebne są do tego wysoka temperatura i ciśnienie albo zachodzić musi proces hydraulicznego utwardzania z udziałem węglanu wapnia…
…Podsumowując można stwierdzić, że w warunkach wysokiej temperatury i ciśnienia podczas potopu powstały i szybko stwardniały skały osadowe (wapień, piaskowiec, łupek). W zależności od panujących lokalnie temperatur twardnienie mogło przebiegać bardzo szybko, jak np. w przypadku gipsu lub szybko wiążącego spoiwa cementowego. Czy utworzenie się wielkich fragmentów skorupy ziemskiej wymagało milionów lat? A może skały, niczym beton albo porcelana w powiązaniu z rozmaitymi minerałami, powstały przez nagłe stężenie? Zakonserwowane w skale ślady dinozaurów, znane z całego świata, świadczą, że warstwa, w której są odciśnięte, stwardniała szybko, podobnie jak ta, która leży powyżej.(…)
(…)Jest faktem dziś już powszechnie znanym, że Sahara była kiedyś morzem, a na biegunie południowym nie było lodu. Na całym świecie doszło do zasadniczych zmian klimatycznych. Wbrew dotąd obowiązującym w nauce poglądom, zmiany te nie dokonały się w ciągu długich epok, ale nastąpiły stosunkowo szybko na skutek potopu. Skamieniałe szczątki palm w Kanadzie, drzewa z zachowanymi jeszcze owocami i całe zamarznięte lasy pod potężną pokrywą lodową bieguna południowego, to przykłady głębokich przemian, jakie zachodziły w dziejach Ziemi.
W każdym razie radykalna zmiana warunków klimatycznych musiała nastąpić bardzo szybko, bo inaczej nietrwałe liście czy owoce nie zachowałyby się do naszych czasów. Zamarzło lub skamieniało także wiele zwierząt: podczas jedzenia, w biegu albo po prostu we śnie. Często te zwierzęta są zachowane kompletnie, razem z futrem, mięsem i organami wewnętrznymi. Świadczy to o tym, że ich śmierć nastąpiła błyskawicznie, a jednocześnie, że nastąpił proces, który je zakonserwował. Najistotniejsze jest tu stwierdzenie, że wszystko musiało się odbyć bardzo szybko. W normalnych, znanych nam okolicznościach coś takiego by nie nastąpiło.
Antarktydę jako obszar wolny od lodu zaznaczano na wielu starych mapach z początków XVI wieku. Jednak biegun południowy został odkryty dopiero w 1818 roku. Na mapach używanych 300 lat przed oficjalnym odkryciem bieguna południowego w miejscu Antarktydy zaznaczano wodę, a nie lód, a tym bardziej nie ląd! Dopiero od 1957 roku znamy topografię tego kontynentu, z jego górami, rzekami i ukrytą pod lodem linią brzegową. Jak to możliwe, że okolice bieguna południowego, w dodatku pozbawione lodu, zostały całkiem prawidłowo zaznaczone na starych mapach? Wzorcowa praca Maps of the Ancient Sea Kings (Mapy dawnych królów mórz) Charlesa Hapgooda z 1964 roku przedstawia zdumiewające wyniki badań nad starymi mapami.
Mapa świata Oranteusa Finaeusa z 1531 roku została sporządzona na podstawie różnych jeszcze starszych map. Dokładnie zaznaczono na niej regiony przybrzeżne Antarktydy, Morze Rossa i inne szczegóły lądu bez pokrywy lodowej. Sporządzone przez holenderskiego geografa Gerharda Kremera (1512-1594) mapy Merkatora zostały w 1569 roku wydane w formie atlasu. Na wielu z tych map przedstawiona jest Antarktyda. Atlas zawiera również mapę Finaeusa. Geograf Philippe Buache opublikował w XVIII wieku mapę Antarktydy. Przedstawia ona ten kontynent jako zupełnie wolny od lodu!
Ponadto ukazuje topografię lądu skrytą obecnie pod lodem, w tym również cieśninę, która, jak wiadomo, dzieli kontynent na dwie części. Jeszcze raz podkreślam, że w momencie opublikowania tej mapy w 1737 roku Antarktyda oficjalnie jeszcze nie była odkryta i że w tamtym czasie nic nie wiedziano o lądzie skrywającym się pod lodem. Na biegunie północnym, w przeciwieństwie do południowego, nie ma stałego lądu (z wyjątkiem Grenlandii i paru innych wysp), są tylko góry lodowe. Pierwowzory tych map wydają się jeszcze starsze od map Merkatora i Finaeusa.
Najsłynniejsze są dawne mapy świata tureckiego generała i kartografa Piri Reisa z 1513 roku, które odkryto dopiero w 1929 roku w pałacu Topkapi, gdzie do dziś możnaje oglądać. W momencie odkrycia zaznaczone na mapach szczegóły musiały uchodzić za czysty wytwór fantazji, bo nie dysponowano wtedy jeszcze wiedzą, jaką mamy dziś. Ponieważ więc mapa wyprzedza ówczesny stan wiedzy, oczywiste jest, że musi być prawdziwa (chyba że istnieli wtedy jasnowidzowie). Autentyczność tych dokumentów jest bezdyskusyjna i nikt nie podaje jej w wątpliwość. Na mapach tych obok linii brzegowych Ameryki Południowej i Północnej zaznaczono też szczegóły wnętrza tych kontynentów, takie jak położenie Andów i źródła Amazonki.
Falklandy odkryto oficjalnie w 1592 roku, a jednak na mapie z 1513 roku są zaznaczone na właściwej szerokości geograficznej. Co szczególnie ciekawe, na mapach Piri Reisa z niewiarygodną dokładnością zaznaczono lądy, góry, zatoki, wyspy i linie wybrzeża Antarktydy, które obecnie znajdują się pod lodem! My takich odkryć dokonaliśmy dopiero w 1957 roku dzięki specjalnym zdjęciom satelitarnym! Skąd 500 lat temu wiedziano o istnieniu kontynentu wokół bieguna południowego i w dodatku znano przebieg ukrytej pod lodem linii brzegowej? Czy mapy pochodzą od kosmitów, czy może dysponowano wtedy jakąś nieznaną nam rozwiniętątechnikąz precyzyjnymi urządzeniami pomiarowymi i samolotami? Ale przecież parę tysięcy lat temu żyli na Ziemi (według naukowego światopoglądu) tylko ludzie epoki kamiennej…
Na południe od Ziemi Ognistej, tam, gdzie dziś jest morze, na mapie pokazano lądowe połączenie z Antarktydą. Za pomocą echolokacji ustalono dziś, że jeszcze 11 000 lat temu istniało lądowe połączenie Ameryki Południowej z Antarktydą. Nasuwają się następujące pytania:
– Kiedy tak naprawdę stworzono te mapy, bo te, które znamy, są tylko przerysowane ze starszych pierwowzorów.
– Czy przed potopem na biegunie południowym (ewentualnie też północnym) był w ogóle lód, czy też Antarktyda była od niego wolna?
– Czy lód, a przynajmniej znaczna część pokrywającego Ziemię lodowego pancerza, pojawił się nagle jako zjawisko towarzyszące potopowi?
– Czy te dawne mapy sporządzono na podstawie obserwacji z powietrza, czy też istniały inne precyzyjne metody pomiarowe?
– Czy przed rzekomą epoką kamienną lub w jej trakcie istniały wysoko rozwinięte kultury i jakimi środkami technicznymi dysponowały? Na jeszcze starszych mapach, np. na tzw. mapie Dulcert Portolano z 1139 roku czy na mapie Zeno z 1380 roku, wiele miejsc w Afryce, Europie i na północy aż po Grenlandię zaznaczono na prawidłowych długościach i szerokościach geograficznych. Na mapach Piri Reisa Afryka i Ameryka Południowa też umieszczone są na prawidłowych długościach…
Z faktu istnienia niewątpliwe autentycznej mapy admirała Piri Reisa (nawet jeżeli jest ona kompilacją jeszcze starszych map) wynikają poważne konsekwencje dla naszej obecnej nauki. W każdym razie mapa dowodzi, że biegun południowy był kiedyś wolny od lodu. Wiek pierwowzoru mapy można szacować maksymalnie na 10 000 lat. Oznacza to epokę potopu. Powłoka lodowa Antarktydy, której grubość obecnie dochodzi do półtora kilometra, najwyraźniej utworzyła się nagle, a nie w ciągu długich epok. Jak inaczej mogłyby powstać te stare mapy?
…Ameryki nie odkrył Kolumb, o czym świadczą choćby opisane wcześniej mapy. Już w połowie II tysiąclecia p.n.e. Amerykę odwiedzali Fenicjanie, którzy opłynęli też Afrykę 1000 lat przed naszą erą. Całkiem możliwe, że Amerykę odkryto jeszcze wcześniej. Heinke Sudhoff w swojej książce „Sorry Kolumbus” przedstawia wiele dowodów na wymianę kulturową i obecność starożytnych żeglarzy w Ameryce. Znaleziono najróżniejsze relikty, które jednoznacznie potwierdzają obecność w Ameryce Chińczyków, Fenicjan i przedstawicieli innych bliskowschodnich ludów. Nie brak też śladów ludów negroidalnych, o czym świadczą słynne, kolosalne głowy Olmeków.
Ponadto w różnych miejscach w Ameryce odkryto najrozmaitsze inskrypcje. W Paragwaju znaleziono inskrypcję iberyjsko-punicką, w Tennessee (USA) litery hebrajskie, w Oklahomie dwujęzyczną inskrypcję w języku celtyckim i punicką w Vermont (USA), inskrypcję celtycką na Rhode Island (USA), iberyjską inskrypcję naskalną, a w Davenport (Iowa), trójjęzyczną stelę z „kalendarzem z Davenport”. Poza tym jest wiele inskrypcji, których pochodzenia do dziś nie znamy.
Dr Dougherty pisze o znakach pisma, przypominających naszą kursywę, znalezionych w 1891 roku w pobliżu Cleveland (Tennessee). Ciekawa jest też miedziana moneta, znaleziona 34 metry pod powierzchnia ziemi koło Lawn Ridge (Illinois) w 1970 roku. Wiek warstwy, w której ją znaleziono, szacuje się na 100 000 do 150 000 lat. Na krawędzi tej monety znajdują się znaki przypominające współczesne pismo kursy wne. Na rewersie rozpoznać można jakieś zwierzę, a na awersie ludzką postać z dzieckiem lub lalką. Pierwsi Indianie mieli przywędrować do Ameryki dopiero kilka tysięcy lat później, a ludzie w Europie żyli ponoć w jaskiniach i nie znali pisma.(…)Z ostatnimi, niezwykle sensacyjnymi zdaniami, są związane badania L.A. Marzulliego.
Konkluzja
Wydaje się, że w epoce przedchrześcijańskiej zaszły wielkie przeobrażenia. Czy można je zmieścić w czasowych ramach kilkuset lat? Potop miał miejsce nie wcześniej niż 10 000 lat temu. Możliwe jednak, że nawet 4000 lat później. Tym samym wielka luka czasowa, dzieląca nas od pierwszej znanej wysoko rozwiniętej kultury (3500-3000 p.n.e.), skurczyłaby się do mniej niż 1000 lat. Mielibyśmy też logiczne rozwiązanie zagadki, dlaczego prawie wszystkie znane nam wysoko rozwinięte kultury pojawiają się mniej więcej w tym samym czasie. W tym kontekście jeszcze raz chciałem wyraźnie podkreślić, że po globalnym potopie Ziemia jeszcze wielokrotnie była trapiona analogicznymi katastrofami.
Można odnaleźć liczne tego typu zdarzenia szczególnie między XV a VIII wiekiem p.n.e.Velikovsky zauważa:
„W połowie 11 tysiąclecia p.n.e. kula ziemska dwukrotnie zmieniała swoje położenie, a w VIII i VII wieku jeszcze trzy lub czterokrotnie. W tym czasie przesunęły się też orbity Marsa, Wenus i naszego Księżyca„.
Istotne jest podkreślenie, że zdarzenia te poprzedził prawdziwy „koniec świata” – potop. Ewidentny jest też etapowy przebieg kataklizmu. Opisane przez różnych badaczy scenariusze rozgrywały się wielokrotnie w ostrzejszej bądź łagodniejszej wersji. Powstałe w ten sposób warstwowania skorupy ziemskiej i lodów polarnych utworzyły się szybko, w ciągu niewielu lat, a nie wolno, w ciągu trwających miliony lat epok. Ta okoliczność i stwierdzenie, że w ogóle doszło do prawdziwego „końca świata” pod postacią globalnego potopu, który miał miejsce stosunkowo niedawno, przeczą jednak teoriom jednostajności Lyella i Darwina, a tym samym całemu obowiązującemu światopoglądowi.